Byłam w Meksyku. Co prawda, nie ruszyłam się przy tym z własnego łóżka dalej niż do kuchni, po kolejny kubek kawy – specjalnie na tę okazję przyprawionej kardamonem – ale byłam!
Z niektórymi książkami jest tak, że czekają na właściwy moment, czasem miesiąc, a czasem pół roku od chwili, gdy trafią na Twoją półkę. Widocznie jest coś w kolorystyce ich okładek, tytułach, rozkładzie samogłosek w nazwisku autora, że pewnego dnia po prostu to wszystko razem gra i czujesz, że masz ochotę spędzić pół dnia z tą właśnie książką.
Alfabet zakochanego w Meksyku Jeana-Claude Carriere okazał się dla mnie antidotum na pierwszy śnieg. Zaczęłam czytać po kolei, alfabetyczne, ale szybko zmieniłam taktykę i pozwoliłam się prowadzić autorowi odnośnikami – od hasła do hasła, od Azteków do folkloru, od Świętej Panienki z Guadelupe do Fridy Kahlo, od muralistów do Dia de Muerto i dalej do śmieszno-strasznych calaveras – figurek i rysunków szkieletów, żywych trupów.
Poruszałam się ruchem konika szachowego, skok, skok, skok, aż zakręciło mi się w głowie od meksykańskich Świętych Dziwek i Dziwnych Świętych.
Jakaż to była lektura! Barwna, lekka, wciągająca, pełna autorskiego zachwytu nad wybuchową meksykańską mieszanką, jej niejednoznacznością, do bólu kiczowatą lecz niezwykle urokliwą.
Nic w Meksyku nie jest proste – smutek jest wesoły, radość smutna, piękne kobiety noszą wąsik, wielcy macho są słabeuszami, filozoficzną zadumę nad życiem wyraża karaluch, a Indianin w kolorowej pelerynie gra austriacką piosenkę na schodach piramidy, którą przed tysiącami i setkami lat spływały strumienie krwi ofiar, dzięki którym niebo miało nie runąć na ziemię…
Czytałam, czytałam i odłożyłam książkę dopiero, gdy upewniłam się, że wracając ze strony setnej na siódmą i z ósmej na czterdziestą trzecią, pochłonęłam wszystkie hasła Alfabetu zakochanego w Meksyku.
Powinni na okładce zamieścić ostrzeżenie: Uwaga, zakochanie jest zaraźliwe i przenosi się z autora na czytelnika, przez tłumacza, drogą literkową.
Agata Jawoszek
Tytył: Alfabet zakochanego w Meksyku
Autor: Jean-Claude Carriere
Wydawnictwo: Drzewo Babel
Rok: 2011
Stron: 370