ABORYGEŃSKI NIEBOSKŁON

Aborygeni mają bogatą mitologię astralną. Wierzą, że gwiazdy i konstelacje to ich przodkowie, którzy wspięli się na niebo i skupili wokół ognisk.

W przeciwieństwie do starożytnych mitologii, rozprzestrzeniających się w basenie morza Śródziemnego, to nie gwiazdy, ale miejsca o charakterze mgławicowym stały w centrum zainteresowania Aborygenów. Trzeba wziąć pod uwagę, że niebo na półkuli południowej jest o wiele jaśniejsze, a gwiazdy o wiele bardziej widoczne niż na półkuli północnej, co sprawia, że na południu lepiej się je obserwuje. Jeśli dodać do tego różnice w układzie konstelacji pomiędzy dwiema półkulami, nie powinna nas dziwić znacząca odmienność w postrzeganiu przez Aborygenów kosmicznego wymiaru. Jak powstało Słońce? Dlaczego Księżyc zmienia swe oblicze? Czym są jasne punkciki, migoczące na czarnym firmamencie? Także i mieszkańcy Australii, tak silnie związani z przyrodą, nieustannie poszukiwali odpowiedzi na te pytania. Niejednokrotnie próbowano przeforsować tezę o Aborygenie jako człowieku pierwotnym. Żywa skamielina, relikt epoki kamienia łupanego – faktem jest, że kultura materialna Aborygenów zatrzymała się na wczesnym etapie, jednak ich życie duchowe i religia absolutnie przeczą takiemu podejściu do tematu. Poznając ich system wierzeń, choć wydaje się on dość dziwny, nie można jednoznacznie uznać Aborygenów za lud całkowicie prymitywny. Świadczą ku temu chociażby ich niezwykle rozbudowane mity dotyczące gwiazd.
A więc, jak powstało Słońce?

Młoda matka o imieniu Knowee nie miała czym nakarmić swego małego synka. W końcu głód doskwierał im tak bardzo, że musiała wyruszyć na poszukiwanie pożywienia. Ukryła dziecko w bezpiecznej jaskini, do której miało ją przyprowadzić z powrotem kwilenie chłopca. Knowee zaszła już bardzo daleko, jednak nie znalazła żadnego pokarmu. Z obawy o dziecko osłabła, a zdenerwowanie brało górę nad zdrowym rozsądkiem. W popłochu nie zauważyła, że przekroczyła granicę ciemności. Szybko zapaliła pochodnię i krzyknęła z przerażenia, gdy zorientowała się, że nie stoi na piaszczystej drodze, którą wcześniej podążała, lecz wznosi się nad kulą ziemską. Gdy ochłonęła, ruszyła przed siebie, łudząc się, że odnajdzie drogę powrotną. Kobieta przemierza niebo w tę i z powrotem po dziś dzień, szukając swego syna. Przez tysiące lat tułaczki jej pochodnia urosła do takich rozmiarów, że ludzie obserwujący to niezwykłe zjawisko z Ziemi nazwali ją Słońcem, które oświetla ich aż do dziś.

 

Aborygeni z gór Plindersa opowiadali o tym, jak dzień zaczął się różnić od nocy, bowiem gdy świat był jeszcze bardzo młody, przez cały czas świeciło Słońce, a ciemność nie istniała. W Czasie Snu pewna Jaszczurka i Gekon wybrali się w odwiedziny do swych najlepszych przyjaciół. Lecz gdy przybyli na miejsce, ujrzeli wstrząsający widok – wszyscy zostali w bestialski sposób zamordowani. Jaszczurka i Gekon długo opłakiwali stratę najbliższych i poprzysięgli zemstę. Po pewnym czasie wyszło na jaw, że to Kobieta-Słońce stoi za tym bestialskim postępkiem. Gdy Jaszczurka i Gekon odkryli prawdę, Słońce wpadło we wściekłość. Jaszczurka szybko rzuciła bumerangiem i strąciła je z nieba. Słońce spadło za horyzont, a cały świat pogrążył się w mroku. Gekona i Jaszczurkę ogarnął strach, że już zawsze będą żyć w ciemnościach. Musieli jak najszybciej umieścić Słońce z powrotem na niebie. Jaszczurka rzucała bumerangiem na zachód, północ i południe, jednak bez skutku. W końcu podjęła ostatnią próbę i zamachnęła się w kierunku wschodnim – i bumerang powrócił, unosząc za sobą złotą kulę, która ponownie ruszyła na zachód i zniknęła. Od tej pory Słońce bez przerwy biegnie po tej trasie, dając nam noc i upragniony odpoczynek.

 

Mity aborygeńskie opisują jeszcze wiele innych obiektów kosmicznych, a jednym z najczęściej pojawiających się motywów jest Krzyż Południa: W sercu nocnego nieba znajdują się cztery gwiazdy, a noszą one nazwę Krzyż Południa. Jeden z mitów mówiących o tym gwiazdozbiorze wyjaśnia, że są to cztery córki wodza Mululu. Czując zbliżającą się śmierć, ojciec ogromnie się martwił, że nie ma syna, który się nimi zaopiekuje. Kazał im więc iść do szamana, którego miały poznać po niezwykle długiej brodzie. Szaman obiecał pomóc im dostać się do nieba. Mululu umarł, a jego córki chcąc spełnić wolę ojca wyruszyły na poszukiwania czarownika,. Dość szybko udało im się natrafić na jego ślad, a gdy już go odnalazły – dotrzymał danego ich ojcu słowa. Zaplótł swoją brodę, a dziewczęta wspinały się po niej aż do samego nieba, gdzie stały się czterema gwiazdami Krzyża Południa, a Mululu pilnuje ich z gwiazdozbioru Centaura.

 

Jednak najciekawszą opowieścią o Drodze Mlecznej jest mit o mężczyznach z plemienia Muludaianiniów, którzy mieli podzielone zdania na temat wierności małżeńskiej. Część z nich często zdradzała swoje żony, spotykając się w lesie z innymi kobietami. Ale ci, którzy nie mogli dłużej znieść tej zazdrości o bliskie osoby, wpadli któregoś wieczoru do lasu i sprowokowali krwawą bitwę, w której poległo wielu ludzi. Całe plemię ogarnął wielki wstyd za swoje haniebne zachowanie, dlatego ludzie postanowili zamieszkać na niebie. Mężczyźni stworzyli rozległą Drogę Mleczną, a kobiety zamieniły się w okoliczne gwiazdy. Te wydarzenia położyły kres swawolom i odtąd mężczyźni byli wierni żonom, ponieważ muszą się poruszać po niebie jednocześnie, aby móc stale się obserwować i pilnować. Każdego dnia Słońce chowa się za horyzontem i światło pochodni przestaje oświetlać niebo – wtenczas mężczyźni z Drogi Mlecznej zrzucają gwiezdny pył ze swoich ciał i śpieszą do żon. Pył ten spada na powieki ludzi i daje im spokojny sen aż po świt.

Kolejna aborygeńska legenda ludów południowo-wschodniej Australii utożsamia Drogę Mleczną z kajakiem (kanoe) Boga Stworzyciela Nurrunderi przeniesionym na nieboskłon. Jednak to nie Słońce, nie mgławice, ale Księżyc doczekał się największej ilości różnorodnych mitów na swój temat, w których aż trudno się rozeznać. Wydaje się to wynikać z faktu, iż właśnie on odgrywał ważną rolę w wierzeniach związanych ze śmiercią.

 

Dawno, dawno temu Księżyc mieszkał na ziemi. Był bardzo przystojnym mężczyzną, a najbardziej cenił sobie żywotność ludzi. Uwielbiał spędzać czas w ich towarzystwie, bawić się, uczyć, słuchać ich i podziwiać. Pewnego razu spotkało go ogromne rozczarowanie. Mianowicie zrozumiał, że jego ziemscy przyjaciele muszą umierać, ponieważ nikomu nie jest potrzebna ich długowieczność, co go przygnębiło. Dlatego, chcąc okazać przyjaźń ludziom, sporządził napój nieśmiertelności, który im podawał, by przedłużyć ich życie aż po wieczność. Jednak dobroduszność Księżyca nie podobała się Złemu Gołębiowi. Gołąb miał twarde serce i użył swej mocy, by odczynić czary Księżyca. Chciał, aby ludzie umierali i udawali się do Krainy Ciemności. Od tej chwili napój działał tylko na Księżyc, który błądził po niebie, niewymownie tęskniąc na ludźmi. Gdy bywa pogodniejszy, jego twarz rozjaśnia się i rekompensuje ludziom brak światła w nocy. Czeka na gości, którzy pukają do jego drzwi, by zaopiekował się nimi po śmierci. On oprowadza ich po niebie i tłumaczy, że odchodzą do wieczności.

Rdzenni mieszkańcy Australii w swoich wierzeniach posiadają ponad kilkanaście różnych mitów dotyczących pochodzenia śmierci i choć każdy z nich przedstawia zupełnie inną historię, elementem spajającym je jest zawsze księżyc. Jeden z najpopularniejszych mitów opowiada historię psa Dingo. Księżyc, żałując losu Psa Dingo, chciał ofiarować mu nieśmiertelność. Pies Dingo zapytał Księżyca, jak ta nieśmiertelność miałaby wyglądać, na co Księżyc odpowiedział: „Będzie cię coraz mniej, aż w końcu znikniesz, żeby znów się odrodzić”. Taka wizja nieśmiertelności nie spodobała się Psu Dingo. A to poskutkowało tym, że każdy człowiek skazany jest na śmierć.

Inne plemię z kolei opowiadało, że Księżyc jest duchem Mityano, australijskiego gatunku kota, i zakochał się w pięknej żonie Unurginite, konstelacji Wielkiego Psa. Przegrał o nią walkę, został wygnany i od tamtej pory wędruje po niebie, licząc, że kiedyś los połączy go z ukochaną.

 

W tym miejscu, nawiązując wciąż do Księżyca i jego długowieczności, należałoby wspomnieć o samej śmierci w wierzeniach aborygeńskich.
Gdy śmierć zbliża się do człowieka, wysyła zapowiedź. Bywa nią krzyk kulika. W Czasie Snu Kuliki tworzyły plemię ludzi nigdy niezasypiających nocą, ponieważ czuwały nad bezpieczeństwem swoich bliskich, dbały, by w porę ostrzec ich przez zagrożeniem.

Aborygeni wierzą w reinkarnację, dlatego nie istnieje dla nich życie pozagrobowe. W mitologii aborygeńskiej integralne znaczenie księżyca i śmierci wiąże się z wiarą w jego nieśmiertelność. Obserwacja cyklu pełni i nowiu sprawiła, iż zaczęto wierzyć w zdolność księżyca do reinkarnacji.

Charakterystyczny dla rodzimych mieszkańców kontynentu jest brak wyobrażeń życia pozagrobowego, piekła czy raju. Gdzieniegdzie, w niektórych plemionach można zauważyć zalążki dopiero co powstających przekazów o jakimś innym świecie, oderwanym od tego realnego, lecz jest to raczej wynik zetknięcia się kultury aborygeńskiej z chrześcijaństwem.

Wydawać by się mogło, że wizerunek śmierci i jej znaczenia, jako konsekwencji grzechu pierworodnego w kręgu kultury europejskiej, nabierze diametralnie różnego znaczenia na tle sposobu, w jaki śmierć postrzegają Aborygeni. Nic bardziej mylnego! Opowieść ta związana jest ze sprowadzeniem na ludzi śmierci i wykazuje uderzające podobieńtwo do przekazów, jakie znamy z Biblii.

 

Bier-rook-boorn i jego żona żyli w dostatku w najpiękniejszym zakątku ziemi. W zamian za odwieczne szczęście mieli przestrzegać tylko jednej zasady. Mianowicie: Wielki Duch ostrzegał ich przez zbieraniem miodu z drzewa yarran. Przez długi czas ludzie żyli w zgodzie z Prawem, jednak w końcu wydarzyło się coś, co musiało zmienić istniejący porządek. Pewnego dnia kobieta (dlaczego to zawsze jest kobieta?!) zbierała drewno na opał. Gdzieś pośrodku ogromnej puszczy natknęła się na drzewo yarran. Wolno podeszła do niego, przyglądając się z ciekawością. Początkowo chciała tylko zebrać gałęzie leżące u stóp rozłożystego drzewa, gdy nagle ujrzała miód kapiący z jego z konarów. Skusiła się – wyciągnęła i palec i szybko oblizała go w obawie, czy nikt nie widział tego uczynku. Ale miód zasmakował kobiecie, a w jej głowie powstała myśl, że mogłaby nim żywić swoją rodzinę przez wiele miesięcy. Weszła więc na drzewo, chcąc zebrać więcej nektaru, gdy nagle coś trzasnęło, a spod liści wychynął ogromny nietoperz Narahdarn. Objął ją skrzydłami, a następnie wzniósł się wysoko w powietrze. Zrozpaczona kobieta wróciła do domu po kryjomu, gdyż wiedziała, że wypuszczając nietoperza, sprowadziła na świat śmierć, a złoty wiek skończył się dla jej rodziny. Wielkie drzewo tylko cicho zapłakało nad losem ludzi i od tej pory zamiast miodu roni łzy czerwonej żywicy, która spływa wolno po jego korze.

 

Śmierć, choć towarzyszy człowiekowi od samego początku jego egzystencji i jest jej nieodłącznym elementem, zarazem stanowi dla niego niezgłębioną tajemnicę. Wszechświat jest innym wymiarem, nieznaną i niedostępną płaszczyzną, która fascynuje. Na jego temat powstawały i będą powstawać fantastyczne opowieści, związane z siłami wyższymi, nieśmiertelnością, niesamowitymi zdarzeniami i bohaterami. Aborygeni, patrząc w niebo, tak jak większość innych ludów umieszczali swe rozważania na temat życia i śmierci w innym świecie, świecie zagadkowym jak sama śmierć i wszystko, co następuje po niej. I wszechświat, i śmierć, można opisywać takimi samymi słowami – tajemniczy, nieznany, wzbudzający lęk, absorbujący ludzkie myśli. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że ludzie od zarania dziejów wiążą legendy o śmierci, mitologicznych bohaterach, raju czy piekle właśnie z niebem i gwiazdami.

Magda Majchrzak

About the author
Magda Majchrzak
Studentka prawa, za najważniejsze prawa uznająca zdrowy optymizm i zdrowy rozsądek. Między kodeksami lubiąca przemycić literaturę piękną oraz książki o tematyce historycznej. Dużo podróży, dużo historii, dobrej kuchni, muzyki i wszelakiej aktywności. Ale przede wszystkim tworzenie własnych tekstów, gdzie jest dopiero na etapie raczkowania. Szuflada pozwala rozwinąć jej skrzydła.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *