„Yorgi 3: Komiks, którego nie było” oraz „Yorgi 4: Sąd ostateczny” – recenzja

Wielbiciele hard science fiction z utęsknieniem wyczekiwali kolejnego tomu przygód Yorgiego (ostatniego z superżołnierzy zwanych Świetlnymi), zapowiedzianego już w 2012 roku. Ich cierpliwość została wynagrodzona z nawiązką. Kultura Gniewu wypuściła bowiem na rynek od razu dwa albumy, zamykając tym samym historię zapoczątkowaną przez Dariusza Rzontkowskiego (scenariusz) i Jerzego Ozgę (rysunki) w „Hipnagogicznym stanie Yorgiego Adamsa”.

IMG1440762272914_89672

Mimo bezpośredniej kontynuacji „Komiks, którego nie było” i „Sąd Ostateczny” wydają się stanowić odrębne historie. Oczywiście, to tylko pozory. Wszystko przez przeniesienie akcji do siermiężnej epoki realnego socjalizmu i szarych realiów Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Okazuje się, że odległe w czasie i przestrzeni wydarzenia z dwóch pierwszych albumów mają zaskakująco dużo wspólnego z niewyjaśnionymi wypadkami w Polsce doby późnego Gierka. Na trop ponadgalaktycznego spisku wpada milicjant stołecznej MO. Tajemnicze zniknięcie żony bohatera daje początek śledztwu prowadzącemu do zaskakujących odkryć.

Fabuła „Yorgiego” bardzo mocno nawiązuje do klasyków polskiej i amerykańskiej SF. Jednym z takich nawiązań jest uczynienie Stanisława Lema i Philipa K. Dicka bohaterami komiksu. Na marginesie dodać należy, że poboczny wątek pisarzy to absolutne mistrzostwo świata, ukazujące ich nie tylko jako autorów poczytnych powieści, ale także postaci wpływające swą prozą na zastaną rzeczywistość. Szczególnie jest to symptomatyczne w kontekście polskiej fantastyki, gdzie często światy kreowane przez autorów były jedynie pretekstem do ośmieszania ustroju, pozwalając zręcznie uśpić czujność cenzora. W ten sposób seria Rzontkowskiego i Ozgi wpisuje się w nurt ambitnej prozy science fiction schyłku XX wieku, kiedy to pozornie odległe w czasie i przestrzeni wydarzenia więcej mówiły o ludziach współczesnych, a fantastyczne technologie traktowały jedynie jako tanie rekwizyty.

Rysunki Jerzego Ozgi doskonale się komponują ze scenariuszem Dariusza Rzontkowskiego. Rysownik nie popada w nadmierną przesadę w prezentowaniu nowinek technologicznych, skupia się na sprawnym opowiadaniu historii. Czarno-białe plansze są dynamiczne i klarowne. Mało tu może ciekawych zabiegów kompozycyjnych czy nowatorskiego kadrowania, za to otrzymujemy porządnie narysowany komiks, gdzie warstwa graficzna nie dominuje nad scenariuszem, co historii wyszło tylko na dobre.

„Komiks, którego nie było” i „Sąd ostateczny” zamykają czteroczęściowy cykl przygód Yorgiego Adamsa. Czytelników pozostających pod urokiem jednej z lepszych polskich serii science fiction ostatnich lat należy jednak uspokoić. Na okładce czwartego albumu widnieje bowiem zapowiedź części piątej, zatytułowanej „JJ Ozzi znowu nadaje!”. Co przyniosą kolejne przygody Yorgiego? Na odpowiedź na to pytanie przyjdzie nam zapewne poczekać. Ale dotychczasowe części komiksu świadczą o tym, że na pewno będzie warto.

kg_logo

About the author
Karol Sus
Rocznik ‘88. Absolwent Uniwersytetu Warmińsko- Mazurskiego w Olsztynie. Wychowany na micie amerykańskiego snu. Wciąż jeszcze wierzy, że chcieć – to móc. Wolnościowiec. Kinomaniak, meloman, mól książkowy. Namiętnie czyta komiksy. Szczęśliwy mąż i ojciec.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *