Wywiad: Jessica Brody

Jessica Brody - High ResJessica Brody napisała siedem książek, które zyskały niezwykłą popularność na całym świecie. Swoją przygodę z pisaniem zaczęła już w dzieciństwie, gdy w wieku siedmiu lat napisała swoją pierwszą opowieść o szczeniaku i kociaku uciekającym z domu, które zachorowały potem na ospę wietrzną.

Od zawsze marzyła by być jedną ze Spice Girls. Szaleje za słodyczami pixy sticks, sushi i bananami. Pracowała jako analityk finansowy w MGM Studios, ale potem porzuciła ją na rzecz pisania. Tworzy trailery swoich utworów, a gdy pisze, słucha odgłosu wodospadu. W Polsce ukazała się tylko jedna jej powieść – „52 powody, dla których nienawidzę mojego ojca”, ale niedługo zostaną opublikowane dwie kolejne.

Kamila Zielińska: Co to jest „Travelling Story”?

Jessica Brody: Travelling Story (po polsku: „Podróżująca historia”) to przede wszystkim zabawa. Pięcioro pisarzy współpracuje ze sobą, aby stworzyć jedną opowieść na dowolny temat. Za każdym razem jest to mieszanka pięciu nowych twórców. Pierwszy autor pisze początkowy rozdział, potem daje innemu, który dopisuje następny fragment. Historia przekazywana jest kolejnemu twórcy, aż do momentu, gdy piąty pisarz napisze kończący historię rozdział. Wtedy publikujemy całość w Internecie. Za pierwszym razem współpracowałam z Gretchen McNeil, Jessicą Khoury, Emmy Laybourne i Lish McBride. To była naprawdę świetna zabawa, pisaliśmy wtedy o inwazji obcych! Teraz trwa druga edycja zabawy, a nasza nowa opowieść powinna pojawić się w przyszłym miesiącu. Piszę tym razem z Claudią Gray, Ann Aguirre, Victorią Scott i Morgan Matson. Nie powiem jednak, o czym, ponieważ to by zepsuło całą niespodziankę!

K.Z.: Przejdźmy do „52 powodów, dla których nienawidzę mojego ojca”. Skąd wziął się pomysł na tę powieść?

J.B.: Właściwie, to była bardzo wesoła historia. Siedziałam w samochodzie i obserwowałam jak pewna kobieta* wypisuje komuś bilet parkingowy. Pomyślałam sobie: „Czy to nie byłoby zabawne być kimś takim? Ale tylko na tydzień, aby zobaczyć jak to jest”. Potem zaczęłam się gorączkowo zastanawiać nad innymi profesjami podobnymi do tej pracy, jakie chciałabym wykonywać przez krótki czas. I zdecydowałam: „Jestem zbyt zajęta pisaniem książek, aby rzeczywiście ich spróbować, ale mogę napisać powieść, gdzie ktoś inny to uczyni”. Zaczęłam więc myśleć nad zabawną postacią, którą umieściłabym w takiej sytuacji. Odpowiedź była natychmiastowa: zepsuta dziedziczka, która nigdy wcześniej nie pracowała. W wyniku tego narodziła się Lexington Larrabee. Muszę przyznać, że cała jej historia to swego rodzaju żart ze mnie, ponieważ rzeczywiście część prac opisanych w książce wykonywałam w przeszłości! Moją ulubioną była ta w barze fast food dla zmotoryzowanych.

K.Z.: Twoje postacie są bardzo realistyczne i psychologicznie przekonujące. Jaki jest Twój sekret?

J.B.: Dziękuję! Nie jestem pewna, czy mam jakiś sekret. Po prostu bardzo lubię obserwować ludzi i ich zachowania. Zawsze to robiłam, nawet jako dziecko. Być może całe moje życie przygotowywało mnie do kariery pisarza.

K.Z.: Skąd czerpałaś informacje o dzieciach z bogatych rodzin?

J.B.: Chciałabym powiedzieć, że robiłam wiele badań na ten temat, ponieważ to brzmiałoby imponująco, ale tak naprawdę większość wymyśliłam. Tylko wyobraziłam sobie, jak mogłoby wyglądać życie w bogatej rodzinie. Jednakże, widziałam kilka reality show i filmów o zamożnych ludziach. A to są pewnego rodzaju badania, prawda?

K.Z.: Lexi powiedziała o swoim życiu: „Jest to opowieść o Kopciuszku opowiedziana od tyłu”. Czy miałaś taki zamysł od początku?

J.B.: Tak! Kiedy wpadłam na pomysł „52 powodów…”, wiedziałam, że chcę napisać od końca historię Kopciuszka. Od zawsze uwielbiałam takie opowieści. Zaczynasz z naprawdę niesympatyczną osobą i umieszczasz ją w niezwykle okropnej, niepasującej do niej sytuacji. Masz przy tym nadzieję, że nauczy się czegoś na końcu historii. Myślę, że Lexi wiele się nauczyła!

K.Z.: A lubisz historię Kopciuszka? Lub inne bajki?

J.B.: Ja KOCHAM bajki! Dorastałam, czytając je i do tej pory uwielbiam to robić.

K.Z.: Jedna z Twoich postaci to Katarzyna – sprzątaczka o definitywnie polskim imieniu z akcentem polskim, przeklinająca po polsku, kalecząca język angielski. Czy nie sądzisz, że to utwierdza stereotyp o imigrantach w Stanach Zjednoczonych?

J.B.: Musze przyznać, że jestem zaskoczona Twoim pytaniem, bo nigdy nie pomyślałabym jak imię może doprowadzić do stereotypów, ale to bardzo dobre spostrzeżenie! Nie miałam jednak tego na celu. „52 powody…” jest tym, co nazywam historią „ryby wyciągniętej z wody”. Należą do niej opowieści, gdzie zabiera się postać z jej naturalnego „siedliska” i obserwuje, jak się zachowa w nowym. Tak jak ryba wyciągnięta z wody. Lexington jest niewątpliwie porwana ze swojego środowiska, a praca sprzątaczki staje się jej pierwszą pracą. Chciałam zademonstrować jak daleko jest od swojego domu. Wracając do Katarzyny, to po prostu pomyślałam, że ciężko pracująca imigrantka z innego kraju wyolbrzymi wady Lexi.

Karma Club Book Launch

K.Z.: Pogadajmy o pracach, które wybrałaś do „52 powodów…”. Muszę przyznać, że miałam ciarki, gdy przeczytałam o kopaniu grobów i robieniu makijażu martwym ludziom. Wiem, że to są pierwsze prace ludzi sukcesu, ale dlaczego wybrałaś dla Lexi akurat te 52?

J.B.: Wiem! Te prace są dla mnie również straszne! Tak naprawdę, gdy po raz pierwszy pisałam tę książkę, nie wiedziałam, że wszystkie profesje były wykonywane kiedyś przez sławne osoby. Jednak przy pierwszej korekcie tekstu, stwierdziłam, że muszę znaleźć coś, co połączy ze sobą wszystkie prace i nada historii głębszego sensu. Wtedy powstała idea stworzenia z nich profesji ludzi sukcesu. Cofnęłam się i upewniłam się, że wszystkie takie są.

K.Z.: A jaka była Twoja pierwsza praca?

J.B.: Moi rodzice posiadali własną restaurację, gdy byłam dzieckiem. Praca tam była moją pierwszą. Sprzątałam stoły, a kiedy dorosłam, spróbowałam swoich sił jako kelnerka.

K.Z.: Jak powstał wątek Pascala LaFleur?

J.B.: Chciałam znaleźć sposób, aby Lexi użyła swoich „umiejętności”. Chociaż jest bogata, zepsuta i trochę leniwa, ma pewne zdolności już na początku książki. Mianowicie posługuje się biegle kilkoma językami. Zaczęłam się zastanawiać jak może ona to wykorzystać, aby uratować firmę ojca. Postanowiłam połączyć tę biegłość z umiejętnościami nabytymi podczas różnych prac, co w konsekwencji pozwala jej ocalić Larabee Media.

K.Z.: Czy zostaną wydane inne Twoje książki w Polsce?

J.B.: O tak! Dotychczas, mój polski wydawca – Fabryka Słów, wykupił prawa do dwóch moich innych utworów: „My life undecided” (o dziewczynie, o której życiu decydują głosy Internautów) i „The Karma club” (o trzech nastolatkach decydujących zemścić się na wrednych ludziach z ich szkoły). Niedługo zostaną one opublikowane w Polsce.

K.Z.: Jak zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem? Wiedziałaś od zawsze, że chcesz być pisarzem?

J.B.: Tak, chociaż długo zajęło mi, zanim to zrozumiałam. W drugiej klasie napisałam czterostronicową recenzję książki (wymagany był jeden akapit), a mój nauczyciel zrobił z tego wielką sprawę. Naprawdę nie mogłam zrozumieć, dlaczego, ponieważ pisanie było dla mnie czymś naturalnym. Pamiętam, że od tego momentu chciałam zostać pisarzem. Jednakże gdzieś na tej drodze, przekonałam siebie samą, że potrzebuję „poważnej” pracy… rozumiesz, takiej, co daje ubezpieczenie stomatologiczne. Z tego powodu wyspecjalizowałam się w ekonomii na uniwersytecie (mówię poważnie!) i zostałam analitykiem finansowym w Metro-Goldwyn-Mayer Studios. Nie minął długi czas, gdy zrozumiałam, że „poważna” praca nie jest dla mnie. Dlatego rzuciłam to i wróciłam tam, gdzie skończyłam, mając siedem lat.

K.Z.: Jak wyglądało Twoje życie przed wydaniem pierwszej książki?

J.B.: Po opuszczeniu MGM Studios było mi bardzo trudno z powodów finansowych. Miałam wiele długów. W tym czasie mieszkałam w maleńkim apartamencie w Los Angeles i zrezygnowałam z wielu rzeczy, aby móc go wynajmować. Zastanawiałam się wtedy wiele razy, czy na pewno podjęłam dobrą decyzję, rzucając pracę jako analityk. Kiedy więc sprzedałam pierwszą książkę, świętowałam na całego.

K.Z.: Czy jakieś marzenie z dzieciństwa spełniło Ci się?

J.B.: To zabawne, ponieważ kilka lat temu znalazłam szkolne zadanie, gdy  miałam osiem lat. Wtedy poproszono nas o napisanie biografii z czasu kiedy dorośniemy. Napisałam o Jessice Brody, autorce i właścicielce własnego wydawnictwa. Cóż, nie mam takiego, ale jestem pisarzem. Z tego powodu uważam, że to marzenie spełniło się.

K.Z.: Skąd czerpiesz inspiracje?

J.B.: Myślę, że zewsząd. Podobnie jak z „52 powodami…” pomysł wpada mi sam do głowy. Ja tylko patrzę na coś, słucham lub rozmawiam o czymś z przyjaciółmi i nagle jakaś myśl mnie uderza. Nie wszystkie są jednak dobre! Większość moich historii zaczyna się od pytania: „Co jeśli…”

K.Z.: O czym była Twoja pierwsza książka, którą napisałaś, gdy miałaś 7 lat?

J.B.: Jej tytuł brzmiał: „The puppy and the kitty” i opowiadał o tym, jak szczeniak i kocię uciekło z domu i dostało ospy wietrznej. No cóż, lekcja jest oczywista: nie uciekaj z domu lub zachorujesz na ospę wietrzną!

K.Z.: Czytałam o Twoich innych utworach i wszystkie są różne.

Ja po prostu uwielbiam historie. Kocham opowiadać je i kocham je czytać. Myślę, że nigdy nie powiedziałam: „Chcę napisać książkę science fiction” albo „Napiszę teraz jakąś zabawną”. Kiedy zastanawiam się nad jakąś opowieścią, o której chciałabym opowiedzieć, po prostu to robię. Czasami okazuje się ona science fiction, a czasem należy do innego gatunku. Na końcu dodam, że lubię pisać o postaciach, które przechodzą jakiegoś rodzaju metamorfozę.

K.Z.: Podobają mi się trailery Twoich historii. Kto je tworzy?

J.B.: Dziękuję! Tworzę je sama. Piszę je, produkuję, reżyseruję i wydaję, wspaniale się przy tym bawiąc. Do wszystkich trailerów organizuję castingi w Los Angeles. Zamieszczamy wzmianki o castingu, a aktorzy wysyłają do nas swoje zdjęcie. Potem przeglądam je (zazwyczaj dostajemy około 500 do każdej postaci!) i wybieram 20 aktorów, których zapraszam na przesłuchanie. Z tych dwudziestu jedna osoba dostaje rolę! To szalony proces, ale za każdym razem, gdy organizuję casting, wiem, który aktor dostanie rolę już od momentu przekroczenia przez niego progu. Nawet zanim zdąży cokolwiek powiedzieć. Myślę, że to kwestia uczucia, które ogarnia cię na widok swojego bohatera w prawdziwym życiu.

K.Z.: Możemy oczekiwać filmu lub programu telewizyjnego na podstawie którejś z Twoich książek?

J.B.: Mam nadzieję! Kilka moich historii zwróciło uwagę producentów, ale nic nie jest jeszcze przesądzone. Chciałabym, żeby któryś z nich podjął się tego i naprawdę stworzył film! To byłoby takie ekscytujące!

K.Z.: Jak sobie radzisz z pisarską niemocą?

J.B.: Lubię wybrać się na długi spacer. Gdy mam kłopot, wykonuję też prace, w czasie których mój mózg odpoczywa, na przykład zmywanie lub składanie prania. Takie zajęcia pozwalają, aby mózg sam pracował nad problemem, nie myśląc o tym intensywnie.

K.Z.: Którą postać ze swoich książek najbardziej lubisz?

J.B.: Myślę, że Brooklyn Pierce z „My life undecided” (jest to powieść, która pojawi się niedługo w Polsce). Przy tworzeniu tej bohaterki najlepiej się bawiłam. Dlaczego? Trudno to wytłumaczyć. Brooklyn posiada inne poczucie humoru niż reszta moich bohaterów. Ponadto Pierce jest niezwykle sarkastyczna i złośliwa. Patrzy na świat w wyjątkowy sposób.

K.Z.: Gdy tworzysz swoich bohaterów, bazujesz na prawdziwych ludziach?

J.B.: Czasami. Chociaż zazwyczaj tylko te najmniejsze, epizodyczne postacie. W „52 powodach…” przy tworzeniu Rolanda inspirowałam się przesympatycznym mężczyzną, który pracował w kawiarni, gdzie pisałam książkę. Był zawsze taki słodki i pomocny, dlatego zdecydowałam umieścić go w swojej historii. Nawet nie zmieniłam jego imienia.

K.Z.: Z której książki jesteś najbardziej dumna?

J.B.: To pytanie jest niemożliwe do odpowiedzenia! Kocham wszystkie moje utwory tak samo i jestem dumna ze wszystkich! Jeśli jednak miałabym wybierać, to powiedziałabym, że z „Unremembered”, pierwszej części trylogii science fiction. Z tego powodu, że nigdy nie pisałam w tym gatunku i to było naprawdę ciężkie. Kiedy ją ukończyłam, byłam z siebie bardzo dumna.

K.Z.: Słyszałam o Twojej serii młodzieżowej. Czy było trudno przełączyć się na taki gatunek z prozy kobiecej?

J.B.: Nie było to takie trudne, jak myślisz. Powtórzę raz jeszcze, wszystkie moje opowieści są o ludziach, którzy się zmieniają. Jestem zdania, że każdy z nas wiele razy przechodzi takie metamorfozy. Byłam niegdyś nastolatką i jedyną, choć największą trudnością było przypomnienie sobie, jak to było w liceum.

K.Z.: Co najbardziej lubisz podczas spotkań z Twoimi czytelnikami?

J.B.: Uwielbiam, gdy czytelnicy mają pytania na temat konkretnych części moich książek. Oznacza to, że naprawdę zastanawiają się nad fabułą. Podczas odwiedzin jednego z klubów książki, zaskoczyli mnie liczbą pytań, o niektórych nawet nigdy nie śniłam. Jeśli czytelnik potrafi wywołać w tobie wątpliwości na temat powodów napisania danego fragmentu, to naprawdę świetne doświadczenie!

52powody_szuflada.netK.Z.: Masz jakieś zwyczaje, które praktykujesz podczas pisania?

J.B.: Właściwie, to mam całe mnóstwo takich rzeczy! Po pierwsze, nie mogę pisać w domu, tylko muszę w miejscach publicznych, takich jak na przykład kawiarnia. Z dziwnych powodów, cała obsługa stara się mnie wtedy zdekoncentrować, zajmując się mną i moim zamówieniem. O ironio!

Po drugie, mam utwór muzyczny, który nazywam „white noise” i zawsze go słucham podczas pisania. Pomimo, że mam wokół siebie ludzi i różne rzeczy, nic nie może hałasować, gdy piszę. (Pisarze są tacy dziwaczni!). Dlatego znalazłam ten utwór, pod tytułem „Whaterfall Entrainment”. To nic prócz stałego dźwięku wodospadu, brzmiącego: „SHHHHHHHH” w moich uszach. Zapętlam ten kawałek i puszczam na cały regulator.

A po trzecie, podczas pisania piję TYLKO kawę. Zdołałam oszukać mój umysł, że kawa równa się efektywność. Stymuluje ona działanie mózgu, który dzięki niej lepiej pracuje. Dodatkowo, gdy ograniczam moje spożycie kofeiny powoduję, że staje się ona coraz bardziej efektywna. Jak tylko kawa uderzy do mojego krwiobiegu, jestem gotowa na rock!

K.Z.: Ile przeciętnie zajmuje Ci napisanie książki?

J.B.: Zazwyczaj około 2-3 miesięcy trwa stworzenie pierwszego szkicu. Potem spędzam miesiąc na poprawkach, zanim wyślę do mojego wydawcy.

K.Z.: Kto jest Twoim ulubionym pisarzem i powiedz, dlaczego tak bardzo lubisz czytać jego/jej historie?

J.B.: Mam tak WIELU ulubionych autorów, ale najwięcej inspiracji czerpię chyba od Meg Cabot. Napisała ona tyle różnych książek i wszystkie są niesamowite! Co więcej, napisała ich tak DUŻO! Mam nadzieję, że pewnego dnia jej w tym dorównam.

K.Z.: Jest jakaś książka, którą czytałaś więcej niż raz? A jeśli tak, to dlaczego akurat ta?

J.B.: Właściwie mam takich kilka. Należy do nich „Zmierzch” Stephene Meyer, ponieważ KOCHAM Edwarda Cullena! Kiedy po raz pierwszy przeczytałam tę książkę, chciałam zmienić mojego chłopaka w wampira, aby był bardziej podobny do Edwarda. „Igrzyska śmierci” Suzanne Collins uwielbiam za jej perfekcyjną fabułę. To idealna mieszanka akcji, romansu, napięcia i polityki. A gdy byłam młodsza lubiłam „Just as Long as We’re Together” Judy Bloom, którą przeczytałam niezliczoną ilość razy.

K.Z.: Masz jakieś plany na przyszłość?

J.B.: Aktualnie pracuję nad trzecią częścią trylogii „Unremembered”! Zostanie opublikowana w Stanach Zjednoczonych w 2015 r. Natomiast w lutym pojawi się drugi tom serii „Unforgotten”. Jestem taka podekscytowana obydwoma książkami.

K.Z.: Co robisz w czasie wolnym, gdy nie tworzysz?

J.B.: Kiedy nie piszę kolejnej książki, to lubię sobie jakąś poczytać, pooglądać telewizję lub pograć na moim iPadzie. Uwielbiam też bawić się z moimi czterema psami. (Chociaż one życzyłyby sobie tego 24 godziny na dobę!)

K.Z.: Masz jakieś rady dla początkujących pisarzy?

J.B.: Oczywiście! Całe mnóstwo, ale moje ulubione to: nie obawiaj się pisać źle. Wszyscy pisarze mieli straszne początki (nawet ci podziwiani i cieszący się popularnością!) Jednak musisz nad tym popracować. Napisz na początku historię i włóż ją do szuflady na pewien czas. Potem wróć do niej i uczyń ją piękną. Musisz najpierw zbudować dom, zanim zaczniesz go dekorować.

K.Z.: Dziękuję bardzo za rozmowę. Życzę jeszcze większej liczby wydanych książek i spełnienia również innych marzeń.

* [ang.] meter maid

Rozmawiała i tłumaczyła: Kamila Zielińska

About the author
Kamila Zielińska
Studentka, uwielbiająca chodzić własnymi ścieżkami i leżeć na trawie. Patrzy wtedy w niebo i macha do gwiazd. Kocha wizyty po drugiej stronie lustra, dlatego uwielbia czytać. Kiedy zejdzie na ziemię, co nie zdarza się zbyt często, z radością przelewa swoje myśli na papier, mając nadzieję na związaną z tym przyszłość. Współpracuje z portalami Szuflada.net oraz prozaicy.blogspot.com. Plany na przyszłość? Tak wiele, że potrzebuje 9 żyć, by je wszystkie spełnić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *