Wywiad: Helene Wecker

Helene_Wecker_colour photoHelene Wecker już od wczesnego dzieciństwa marzyła o pisaniu książek. Kreatywność jest jej wizytówką. Po ukończeniu pisarskich studiów podyplomowych rozpoczęła karierę twórczą. W ten sposób próbuje znaleźć odpowiedź na wciąż powracające pytanie: co by było gdyby?

Swoje pierwsze teksty pisarka publikowała w prestiżowym piśmie Joyland. Świetnie przyjęta książka Golem i Dżin to jej pierwsza wielka powieść.

Kamila Zielińska: W Twojej książce występują polskie akcenty – polscy bohaterowie, akcja zaczyna się w Gdańsku. Byłaś kiedykolwiek w Polsce?

Helene Wecker: Nie, nigdy nie byłam w Polsce, chociaż z chęcią przyjechałabym tutaj pewnego dnia. Moi dziadkowie pochodzą stąd, dlatego jest to ważne miejsce dla mnie. I oczywiście, wielu polskich Żydów wyemigrowało do Ameryki na przełomie XIX i XX wieku, więc to wydawało się naturalnie pasować do postaci.

K.Z.: Skąd pomysł na połączenie w jednej historii golema i dżina?

H.W.: Wszystko zaczęło się, gdy byłam na Uniwersytecie Columbia. Pracowałam wtedy nad kolekcją krótkich historii, które były kombinacją realistycznych opowieści zainspirowanych moją własną (żydowską) i mojego męża (Amerykanina pochodzenia arabskiego). Znamy się już ponad połowę mojego życia, ale wciąż uderza mnie to, jak nasze rodzinne doświadczenia są paralelne względem siebie, szczególnie sprawa imigracji do Ameryki oraz radzenia sobie z osobliwościami wynikającymi z kulturowych mniejszości. Chciałam za pomocą krótkich historii zbadać te podobieństwa, ale jako całość, nie prezentowały się zbyt dobre! Narzekałam przyjaciółce na to, a ona wskazała mi coś, czego sama nigdy nie dostrzegłam: pisałam bardzo realistyczne opowieści, ale moja pierwsza miłość miała raczej charakter nieprawdopodobny. Rzuciła mi wyzwanie polegające na dodaniu elementu fantastycznego i zobaczenia, że to wszystko zmienia. Zdecydowałam się więc zmienić moją żydowską dziewczynę protagonistkę i Amerykanina pochodzenia arabskiego w golema i dżina. I w tym miejscu książka tak naprawdę się zaczęła.

K.Z.: Które utwory miały wpływ na „Golema i dżina”? Skąd czerpałaś inspiracje?

H.W.: Wiele historii miało bezpośredni wpływ na moją powieść, włączając w to „The Amazing Adventures of Kavalier and Clay” autorstwa Michaela Chabon (gdzie występuje również postać golema) i wspaniały „American Gods” Neila Gaimana. Ta druga opowieść powstała na podstawie przesłanki, że kiedy ludzie przeprowadzą się do Ameryki z innych krain, to przeniosą również swoich bogów i mitologie. Obie lektury miały najprawdopodobniej największy wpływ na mój utwór. Zainspirowana „Call It Sleep” Henriego Roth stworzyłam opisy żydowskiego życia w Nowym Jorku na przełomie XIX i XX wieku. Studiowałam także „Jonathan Strange and Mr. Norrel” Susanny Clarke, ponieważ to arcydzieło historycznej fantastyki, a poza tym sama w sobie jest fantastyczną książką.

K.Z.: Do kogo skierowana jest ta powieść?

H.W.: Jedna z najlepszych rad, jakie dostałam na studiach brzmiała: „Napisz książkę, którą ty sama chciałabyś przeczytać, ale jaka jeszcze nie istnieje”. Innymi słowy, nie pisz dla wymyślonych czytelników, którzy mogą naprawdę lubić twoją opowieść lub wprost przeciwnie”. Pisz po prostu dla siebie i zaufaj, że tam gdzieś są inni z takim samym gustem czytelniczym. I to jest dokładnie to, co właśnie zrobiłam. I wygląda na to, że udało mi się to osiągnąć. Dostaję e-maile od 70-latków i 15- latków, którzy mówią mi, że przeczytali moją książkę i im się spodobała. Jeśli napisałabym powieść dla konkretnych odbiorców, to mogło się w ogóle nie wydarzyć.

K.Z.: O czym jest Twoja historia? Jak byś ją opisała?

H.W.: Na jednym poziomie, jest to historyczna fantastyka, której akcja dzieje się w 1899 r. i opowiada o dwóch nadzwyczajnych istotach. Z powodu dziwnych okoliczności lądują w Nowym Jorku i uczą się jak dostosować się do otoczenia. Jednakże jest również o tym, co to znaczy być człowiekiem. Jak zachować równowagę między lojalnością względem swojej społeczności oraz pragnieniem wolności i samostanowienia. Czy możemy rzeczywiście pozbyć się naszych instynktownych skłonności, a może jesteśmy więźniami swojej podstawowej natury?

K.Z.: Skąd czerpałaś informacje na temat tych magicznych istot?

H.W.: Zaczerpnęłam wiele ze starych folkowych historii i literatury klasycznej. Kiedy szukałam materiałów na temat golemów, przeczytałam wiele różnych wersji opowieści o praskim, średniowiecznym golemie, którego stworzył Rabbi Loew do bronienia praskich żydów przed antysemicką przemocą. Do dżina, przeczytałam historie z „Baśni tysiąca i jednej nocy”, podobnie jak współczesną folklorystykę ze społeczeństw muzułmanów i chrześcijan w obecnym Środkowym Wschodzie. Wielu ludzi stamtąd i innych muzułmańskich społeczeństw nadal ma bardzo silną wiarę w dżiny, z czego wcześniej nie zdawałam sobie sprawy.

K.Z.: Co Twoja córka sądzi o powieści?

H.W.: Ma tylko dwa latka, więc nie czytała jej jeszcze! Kiedy jednak ją widzi, wskazuje na nią i mówi „książka mamy”. Jestem wtedy taka dumna!

K.Z.: Planujesz stworzyć kilkutomową serię o Chawie i Ahmedzie?

H.W.: Nie jestem jeszcze pewna. Widzę w głowie kontynuację sagi, ale z drugiej strony mam tak wiele kompletnie różnych pomysłów, które chciałabym zgłębić. Może będę wciąż wracać do tego świata, a może skończę, jeśli poczuję, że już czas. Czytałam serie, które przeżyły więcej niż trwało zainteresowanie nimi autorów i naprawdę nie chcę, żeby to przydarzyło się mi.

K.Z.: Chawa i Ahmed przyjaźnią się, zdradzisz nam czy z czasem się w sobie zakochają?

H.W.: Możliwe! Mają jednak bardzo, bardzo skomplikowaną relację, więc jeśli nawet zakochają się, nie oznacza to, że będą żyli długo i szczęśliwie. Ich różnice mogą być zbyt wielkie do pokonania. Każda relacja (lub romans) między nimi będzie potrzebowała strasznej pracy, aby ochronić ją przed upadkiem.

K.Z.: Dlaczego właściwie Rabbi Meyer i Arbeely zaopiekowali się dżinem i golemem? Czym się kierowali?

H.W.: Obaj są autentycznie dobrymi ludźmi. Rozpoznali, że golem i dżin są istotami w niebezpieczeństwie i ich dobroć zaważyła na tym, że im pomogli. Jednocześnie Rabbi Meyer i Arbeely poczuli obowiązek względem swoich społeczności, który objawił się chęcią osłonięcia ich przed niebezpieczeństwem. Obaj, a szczególnie Rabbi ochraniają ludzi wokół siebie, pomagając golemowi i dżinowi, ponieważ wiedzą, że są to naprawdę niebezpieczne istoty. Przez pomaganie im w dopasowaniu się, Rabbi Meyer i Arbeely próbują również zminimalizować potencjalne zagrożenie, tak bardzo, jak jest to możliwe.

K.Z.: Muszę przyznać, że wspaniale stworzyłaś głównych bohaterów. Obydwoje zachowują się jak ludzie, czują, myślą, ale jednocześnie wyczuwa się między wierszami ich obcość, to że są inni i nie należą do ludzkiego świata. Jak to zrobiłaś?

H.W.: Musiałam wyobrazić sobie siebie w tych miejscach i o wiele bardziej się na tym skupiłam niż na innych postaciach. Wiele razy zamykałam oczy i próbowałam poczuć, co tytułowi bohaterowie przechodzą w każdej poszczególnej scenie czy sytuacji. Co ze scenami, które były całkowicie dla nich nowe? Co ich zawstydza lub zbija z tropu, ponieważ nigdy wcześniej czegoś nie widzieli? Jak na przykład dżin potrzebujący Arbeely’ego, by ten pokazał mu jak zapiąć guziki w koszuli. Albo ponieważ jest to całkowicie obce dla ich natury, na przykład golem nie rozumiejący, dlaczego ludzie ryzykują tak bardzo dla miłości? Zajęło mi to wiele pracy i niekończących się poprawek, aby wyszło dobrze. Najtrudniejszą częścią do napisania były rozmowy między głównymi bohaterami, podczas ich wieczornych spacerów. Wystarczająco trudno było, gdy musiałam wymyślić zachowanie jednej nadzwyczajną istoty w scenie, a gdy było ich dwie? To było dwa razy trudniejsze!

K.Z.: Co możesz nam powiedzieć o połączeniu między Małą Syrią a Żydami w Twojej książce? Ma to jakiś głębszy sens?

H.W.: Przede wszystkim chciałam pokazać po prostu, że jest paralelna historia między amerykańskimi Żydami a amerykańskimi Arabami, o czym się  często nie pamięta. Współczesna historia Środkowego Wschodu polega na tym, że jak słyszymy „Żyd” i „Arab”, natychmiast myślimy „przeciwieństwo”. Jednakże kiedy cofniemy się i przeczytamy listy lub wspomnienia żydowskich i Syryjskich imigrantów na przełomie XIX i XX wieku, zobaczymy, że brzmią jak dokładnie ta sama historia. Obie nacje uciekły od ciężkiego życia, szukając lepszych warunków dla nich i swoich rodzin. Musiały odpowiedzieć na takie same pytania dotyczące tego, jak żyć w Ameryce, jak bardzo się zasymilować, w jakim stopniu trwać w swoich starych tradycjach. Ich historie brzmią jak te same kalejdoskopy doświadczeń, sukcesów i rozczarowań, nadziei i niepewności.

K.Z.: Dlaczego zaczęłaś pisać?

H.W.: Pisanie było zawsze moim ulubionym sposobem na wyrażenie siebie, nawet gdy byłam mała. Jako dziecko pisałam dziesięć stron, chociaż nauczyciel prosił tylko o pięć. Po ukończeniu college’u, zaczęłam karierę w marketingu i public relations, ponieważ to było także pisanie, prawda? Jednakże pisanie komunikatów prasowych na temat pakietów oprogramowań i telewizyjnych programach nie było satysfakcjonujące. Zdałam sobie sprawę, że „kreatywna” część pisania jest o wiele ważniejsza dla mnie niż myślałam. Chciałam tworzyć moje własne historie, moje własne światy.

K.Z.: Czy masz już pomysł na inne książki?

H.W.: Chciałabym napisać powieść, której akcja rozgrywa się w latach 90. na chicagowskich przedmieściach, gdzie dorastałam. Z wyjątkiem tego, że to będzie alternatywna historia, w innych latach 90. niż były rzeczywiście. Jednakże ten pomysł na razie czeka na realizację. Zobaczymy, czy kiedyś uda mi się go wcielić w życie. Chciałabym również pewnego dnia napisać scenariusz. Myślę, że dialogi są moją najsłabszą stroną, więc stworzenie czegoś, co składa się prawie wyłącznie z dialogu, w ogóle bez narracji, byłoby prawdziwym eksperymentem.

K.Z.: Opowiedz nam proszę o swoich tekstach w „Joylandzie”. O czym były?

H.W.: „Joyland” był tak miły, aby opublikować „Divestment”, jedną z moich krótkich opowieści, które napisałam na studiach. Była o punkcie widzenia starej kobiety, która coraz bardziej choruje na Alzheimera. Napisałam to, czerpiąc poniekąd z oryginalnej rodzinnej historii i dotyczy w większości mojej babci. Myślę, że ta opowieść jest moją najlepszą i jestem bardzo zadowolona, że ostatecznie poszła w świat.

K.Z.: Co skłoniło Cię do napisania pełnowymiarowej powieści?

H.W.: To się po prostu stało. Kiedy zaczęłam pisać „Golema i dżina”, po tym jak moja przyjaciółka rzuciła mi wyzwanie, abym dodała coś fantastycznego do mojego rodzinnego projektu, stwierdziłam, że to będzie kolejna krótka historia. Jednakże moi koledzy uważali inaczej. Na początku nie wierzyłam im, ale potem historia stawała się coraz dłuższa i dłuższa, a ja byłam coraz bardziej zainteresowana fabułą i bohaterami. W tym czasie zdałam sobie sprawę, w co się wpakowałam i że weszłam w to zbyt bardzo, aby się teraz wycofać. Musiałam zobaczyć, gdzie dojdę.

K.Z.: Zdradzisz nam, czego możemy się spodziewać w drugiej części?

H.W.: Nie mogę powiedzieć za dużo, ponieważ jestem jeszcze na początkowym etapie i wszystko może się zmienić. Akcja jednak będzie na pewno dziać się 15 lat po wydarzeniach opisanych w pierwszej części. Będzie wiele podobnych twarzy i kilka nowych. Kiedy prowadziłam badania do pierwszego tomu, znalazłam wiele informacji o Greenwich Village, dzielnicy Nowego Jorku z 1910 r. oraz o dniach świetności kultury cyganerii w Ameryce, młodych artystach, pisarzach i obiecujących politykach mających zamiar tłumnie przybyć do Village w celu szukania społecznej rewolucji i wyrażenia siebie. W tym samym czasie, reszta świata była pochłonięta I wojną światową, czego Ameryka tak długo unikała (chociaż nie za długo). Zaczęłam badać ten okres i zastanawiać się, co golem i dżin mogą w tej sytuacji zdziałać. I teraz, mam nadzieję, uda mi się to odkryć.

K.Z.: Masz jakieś plany na przyszłość?

H.W.: Cóż, mam malutką córeczkę i w lipcu urodzę drugie dziecko. Będę więc między pisaniem nowej książki, a zajmowaniem się rodziną. Nie spodziewam się, żebym miała wiele wolnego czasu w ciągu najbliższych lat. A potem, chciałabym więcej podróżować, spotkać moich czytelników i innych pisarzy. Internet jest świetną formą kontaktu, ale to nie to samo, co prawdziwe życie i nie ma tej mocy, co rozmowa twarzą w twarz. Poza tym, kto wie co jeszcze? Najbardziej chciałabym dalej pisać. Chociaż czasem jest ciężko i czuję frustracje, zarabianie tym na życie naprawdę sprawia, że czuję, że marzenia się spełniają.

K.Z.: Dziękuję bardzo za rozmowę. Życzę wszystkiego najlepszego i spełnienia Twoich marzeń.

Rozmawiała: Kamila Zielińska

About the author
Kamila Zielińska
Studentka, uwielbiająca chodzić własnymi ścieżkami i leżeć na trawie. Patrzy wtedy w niebo i macha do gwiazd. Kocha wizyty po drugiej stronie lustra, dlatego uwielbia czytać. Kiedy zejdzie na ziemię, co nie zdarza się zbyt często, z radością przelewa swoje myśli na papier, mając nadzieję na związaną z tym przyszłość. Współpracuje z portalami Szuflada.net oraz prozaicy.blogspot.com. Plany na przyszłość? Tak wiele, że potrzebuje 9 żyć, by je wszystkie spełnić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *