Wyspy skarbów

Chyba każdy z nas czytał powieść lub oglądał jedną z filmowych wersji „Wyspy skarbów”. Nieliczni być może przeczytali również prequel tejże powieści, czyli „Złoto z Porto Bello”. Oprócz dynamicznej, barwnej akcji, pojedynków na morzu i lądzie powieść ta zawierała przede wszystkim to, o czym marzą wszyscy faceci od najmłodszych lat.

Zakopaną w ziemi skrzynię pełną skarbów oraz prowadzącą do niej mapę.

Myślę, że bardziej pobudzała wyobraźnię właśnie ta mapa. Bo przecież nie o to chodzi, by gonić króliczka… Oczywiście, gdzieś w głębi świadomości widzimy się po odkopaniu naszej skrzyni, otoczeni złotem, obsypujący się perłami, ale tak naprawdę pociąga nas bardziej tajemnicza mapa, którą znamy tylko my. Świadomość, że gdzieś tam, na końcu wyrysowanej na pergaminie (obowiązkowo!) ścieżki, w miejscu, zaznaczonym czerwonym krzyżykiem czeka na nas coś wyjątkowego.

Stopień komplikacji niektórych zadań, jakie trzeba wykonać, by dotrzeć w upragnione miejsce, przypomina nieraz kreskówki z Tomem i Jerrym. Świetnie to zresztą widać na przykładzie choćby „Złotego żuka” E. A. Poe. Już sam fakt naszkicowania mapy jakąś odmianą atramentu sympatycznego gwarantował dostateczne ukrycie tajemnicy skarbu. Jeśli dodać do tego szyfr (dość prosty do złamania, ale mimo wszystko szyfr) oraz tekst, którego nie zrozumie nikt poza autorem można uznać, że skarb jest zabezpieczony w stu procentach. Spuszczanie złotego żuka przez oczodół czaszki przybitej do gałęzi drzewa jest nie tylko niepotrzebną komplikacją, ale bardzo słabym punktem całego planu. Nie dość, że potrzeba do odkopania skarbu dwóch osób, to jeszcze gałąź zawsze może spróchnieć, drzewo może trafić piorun etc. A jakaż może być radość z olbrzymiego skarbu, skoro nie można go odnaleźć?

Zresztą – czy aby na pewno tych skarbów jest tak dużo? Dzięki filmom i literaturze spodziewamy się, iż skrzynie pełne skarbów rozsiane są po całym świecie. Tymczasem rzeczywistość piracka była dużo bardziej brutalna. Skarbami dla większości morskich rozbójników były nie tyle złoto czy kamienie szlachetne, ale przede wszystkim żywność, rum czy owoce. Warto pamiętać, że by rabować dużo, trzeba dysponować nie tylko doskonałą załogą ale przede wszystkim statkiem, który umożliwiałby nie tylko skuteczną napaść, ale również szybką ucieczkę. Niewielu miało taką załogę jak Robert Surcouf, który przeszedł do legendy zdobywając w kilkanaście osób potężnego „TrytoTryna”. Niewielu również ocaliło swój majątek i dożyło okresu, w którym mogli go przepuścić.

Duża część korsarzy straciła życie (i majątek) podczas potyczek z okrętami różnych państw. Zawiśli na stryczkach jako ostrzeżenie dla innych, Przepuścili swe pieniądze w spelunkach Tortugi czy Port Royale. Czy też zmarli z przyczyn naturalnych, z reguły poprzez warunki panujące na okręcie. Wystarczyło przecież, by w jakimś porcie jeden z piratów zapadł na jakąś zakaźną chorobę i zaraził resztę załogi, by doszło do tragedii.

A skarby? Ależ były, były! Przecież Wyspa Dębów (Oak Island) elektryzuje wszystkich do dziś, choć tak naprawdę nie wiadomo, co się tam znajduje (i czy cokolwiek się tam znajduje). Ponad sto pięćdziesiąt lat poszukiwań w miejscu, gdzie być może coś jest, to absolutny rekord. I w sumie nic nie wiadomo – czy coś tam jest, czy coś tam było, ale już zostało zabrane, czy rzekome kanały zalewające szyb to dzieło inżynieryjne, czy naturalne właściwości skał (ale wtedy – jak można było coś tam zakopać?).

Bo przecież – czy coś tam jest, czy nie ma – to nie chęć zysku przyciąga poszukiwaczy.  Odwieczne marzenie małych chłopców o znalezieniu legendarnego skarbu piratów nie pozwala przestać rozkopywać Wyspy Dębów. I choć zapewne czeka wszystkich rozczarowanie, to właściciele Wyspy Dębów są tymi nielicznymi szczęśliwcami, których los obdarował mapą. Każdy gram ziemi, odrzucony łopatą to nadzieja, że w końcu zamiast miękkiej ziemi końcówka narzędzia uderzy o coś twardego.

I nie będzie to kamień.

Robert Rusik

About the author
Robert Rusik
Urodził się w 1973 roku w Olkuszu. Obecnie mieszkaniec Słupcy, gdzie osiedlił się w 2003 roku. Pisze od stosunkowo niedawna, jego teksty publikowały „PKPzin”, "Kozirynek", "Cegła", "Szafa", „Szortal”. Ma na koncie kilka zwycięstw oraz wyróżnień zdobytych w różnych konkurach literackich (organizowanych m.in. przez portale Fantazyzone, Erynie, Weryfikatorium, Apeironmag, Szortal i inne), w tym prestiżową statuetkę „Pióro Roku 2009” przyznaną przez Słupeckie Towarzystwo Kulturalne. Przeważnie pisze fantastykę, choć zdarza mu się uciec w inne rejony literatury. Od 2010 roku felietonista Magazynu Kulturalnego „Apeiron”, od lipca 2011 także „Szuflady”. W 2012 roku ukazał się jego ebook „Isabelle”. Prywatnie szczęśliwy mąż oraz ojciec urodzonego w 2006 roku Michałka i urodzonej w 2012 roku Oleńki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *