Wyłącz habituację

Trwa redakcja nowej książki. Pośpiech niesamowity. Pani Redaktor zwraca uwagę na najdrobniejsze szczegóły, zadaje niewygodne pytania, wytyka błędy językowe. Przez ostatnie miesiące cyzelowałem tekst, pieszcząc każdy jego akapit i co, teraz źle? Oczywiście nie jest tragicznie – tyle tylko, że ja, zapatrzony w płód swojego umysłu autor, zatraciłem zdrowy krytycyzm. Chciałbym, aby każdy, niczym pochylona nad wózkiem ciotka, chwalił, wręcz rozpływał się w zachwytach. Dobry redaktor jest zaś jak chirurg odcinający martwiczą tkankę, a zostawiający to, co zdrowe. Autor z kolei, czytając poprawiony tekst, staje się drapieżnym ptakiem, którego oko wyczulone na zmianę szyku wyrazów czy nowe sformułowania szuka najmniejszego zaburzenia rytmu, do jakiego się przyzwyczaił.

Wszyscy tak mamy. Proces ten nauki biologiczne określają mianem habituacji. Jest to funkcja mózgu, rodzaj uczenia się, polegający na stopniowym ignorowaniu powtarzających się bodźców. Znanymi przykładami są przyzwyczajenie do dotyku noszonych ubrań czy mniejsza wrażliwość na stale otaczające nas zapachy. W świecie zwierząt habituacja wykorzystywana jest przez ptaki drapieżne w czasie polowania. Kiedy obserwują swoje terytorium z lotu nomen omen ptaka, cały widok zlewa im się w całość, z której wyodrębniają się tylko zmieniające swoje położenie gryzonie czy inna drobna zwierzyna. Żeby dać przykład z codziennego życia, wspomnę jeden z niedawnych poniedziałków, kiedy to wyszedłem razem z kolegą B.Sz. ze spotkania grupy wsparcia młodych ciałem lub duchem piszących i postanowiłem odprowadzić go z Pięknej na Dworzec Centralny. Był jeden z tych sierpniowych wieczorów, kiedy w wilgotnym powietrzu czuć już chłodną zapowiedź jesieni. Szliśmy spacerkiem Marszałkowską, w miłym towarzystwie O. H.-K., prowadząc luźną rozmowę o niczym.

Zdałem sobie sprawę, że wszystko wokół jest jakieś inne, świeże, ciekawe i zaskakujące. Budynki niby te same, ale witryny sklepów bardziej kolorowe, podziemia czystsze, mijani ludzie ciekawsi. Pożegnaliśmy się na rogu z O.H.-K. i ruszyliśmy Alejami w stronę Dworca. Nadal prowadziliśmy tę lekką, niezobowiązującą rozmowę, a ja jednocześnie zastanawiałem się – jak dawno mnie tu nie było? Ile to już czasu minęło, kiedy ot tak, szedłem sobie bez żadnego konkretnego celu przed siebie przez centrum mojego miasta? Nie jestem jakimś szczególnie zabieganym człowiekiem, ale od trzech – czterech lat rytm mojego życia podporządkowany został konkretnym zadaniom, każdy krok jest dokładnie wymierzony i opatrzony określonym punktem na mapie i zadaniem, które należy zrealizować. Wiedziony tym zachwytem nowoodkrytej przyjemności zdecydowałem się parę dni później urwać z pracy i cały dzień poświęcić na taki powolny, pozbawiony celu spacer.

Wystarczyło kilka godzin, abym znów  zmienił sięw ignorującego otaczający mnie świat frustrata, który nie potrafi docenić drobnych, codziennych przyjemności. Włączyła mi się habituacja! Niektóre mniej lub bardziej dramatyczne zdarzenia zmieniają nasz punkt widzenia, stają się takim Redaktorem, który nagle wytrąca nas z codziennego rytmu i pozwala świeżym okiem spojrzeć nie tylko na szykowaną właśnie powieść, ale i na cały otaczający świat. Nikomu nie życzę jakichś szczególnych, zwłaszcza groźnych, życiowych przełomów, polecam natomiast takie drobne zaburzenia rytmu, które nagle otwierają nam oczy i pozwalają przebudzić się w nowej rzeczywistości. Choćby na chwilę.

Mateusz Marcin Lemberg

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *