Wujek śmierć i dziewczyna – recenzja komiksu „Stwórca”

Kiedy teoretycy biorą się za praktykę, rezultaty są delikatnie mówiąc mieszane. Ze szczególną uwagą przyglądają im się nie tylko inni teoretycy, ale przede wszystkim twórcy, o których mają czelność się wypowiadać. Cytując klasyka: „każdy może, prawda, krytykować, a mam wrażenie, że dopuszczenie do krytyki, panie, tu nikomu tak nie podoba się”. Scott McCloud nie jest jednak zwyczajnym teoretykiem komiksu, posiada bowiem coś, co oddziela go od smutnych frustratów piszących o tym jak to ich zdaniem dobry komiks wyglądać powinien. Jest to niezaprzeczalny talent, zarówno do opowiadania, jak i rysowania.

stwórca-frag-600x360
Mające polską premierę w 2015 roku „Zrozumieć komiks” było dziełem przełomowym – autor stworzył bowiem pierwszy komiks o…komiksach. Jeszcze w tym samym roku polscy czytelnicy mają okazję przekonać się czy ten McCloud wie o czym mówi, i co więcej, czy potrafi przejść od słów do czynów. Od czasu lutowej premiery „Stwórcy” komiksiarz jest w zdawałoby się permanentnej trasie promocyjnej, co nawet w przypadku poważniej traktowanych pisarzy jest sporym sukcesem. Komiks cieszy się zainteresowaniem mainstreamowych mediów, ale czy zasłużenie? Ponieważ budowanie napięcia nie jest jedną z moich mocnych stron od razu napiszę, że TAK i duże litery nie są tu wynikiem przypadkowo wciśniętego Caps Locka. „Stwórca” to pierwszy komiks od czasu „Żegnaj Chunky Rice”, który poruszył mnie do tego stopnia, że myślałem o nim jeszcze kilka dni po przeczytaniu.

David Smith to młody, sfrustrowany rzeźbiarz. Stracił całą rodzinę, pieniądze, a niebawem straci mieszkanie. Gdy w samotności opija swoje urodziny dosiada się do niego dawno niewidziany wujek Harry. Przejęty spotkaniem i już mocno podpity, David dopiero po jakimś czasie przypomina sobie, że przecież jego wujek nie żyje. Starszy mężczyzna ujawnia Davidowi dwa sekrety: artyście zostało dwieście dni życia, a Harry wie o tym, bo to on jest śmiercią. Jako kochający wujek, posunięty w latach Joe Black daje siostrzeńcowi wybór: jeśli porzuci marzenia o wielkości i zgodzi się na anonimową egzystencję, dożyje spokojnej starości. Młodemu mężczyźnie samo życie nie wystarcza – chce przetrwać w pamięci innych dzięki swojej sztuce. Jego życzenie ziszcza się, ale kiedy poznaje (również) niespełnioną aktorkę Meg, uświadamia sobie, że chwile, dni i miesiące, które mu pozostały może napełnić większym sensem niż niejedno dzieło.

stworca_p4

Trudno przyczepić się do jakiegokolwiek elementu „Stwórcy”, bo tematyka, fabuła, dialogi, tempo, kadry i rysunki są na wysokim lub bardzo wysokim poziomie. McCloud nie sili się na symbolikę czy przesadną poetykę – czytelnik wszystko dostaje praktycznie na tacy, tylko wnioski musi wyciągnąć sam. Czy to co David osiąga w swoje ostatnie dwieście dni jest porażką czy jednak triumfem? Czy warto poświęcić „teraz” dla niepewnego trwania w pamięci innych? Ponieważ dla każdego odpowiedź jest inna, sam autor nie próbuje jej udzielić. Moim zdaniem nie jest też do niej uprawniony – pięć lat, które poświęcił na „Stwórcę” sam mógł poświęcić na „przeżywanie” życia. W kwestii rysunków McCloud raz jest minimalistą, by za chwilę zaskoczyć szczegółowym kadrem. Jest „życiowo”, zabawnie, erotycznie i poważnie. To wszystko bez wypadania z rytmu, naturalnie, a co najważniejsze, bez patosu. Jeśli istnieje definicja komiksu kompletnego, mało który wpisuje się w nią tak jak dzieło McClouda. „Stwórca” to piękny list miłosny nie tylko do żony autora, ale także do wszystkich (s)twórców skupionych na swojej sztuce.

Tytuł oryginału: The Sculptor
Tłumaczenie: Grzegorz Ciecieląg
Data wydania: Listopad 2015
Wydawca: Wydawnictwo Komiksowe
Liczba stron: 488
ISBN: 978-83-8069-570-2

wydawnictwokomiksowelogo

About the author
Łukasz Muniowski
Doktor literatury amerykańskiej. Jego teksty pojawiały się w Krytyce Politycznej, Czasie Kultury, Dwutygodniku i Filozofuj. Mieszka z kilkoma psami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *