SZUFLADA poleca:
Wspomnij mnie
Jadłem chrome ciało Boga, piłem jego zakażoną krew,
wypełniałem szalone proroctwa, modliłem się słowami,
wyjętymi wprost z wszechmocnych ust – chyba wierzę,
że poeta ma być zdeterminowany czasem, w jakim
przyszło mu żyć, moja poezja pozostanie bezczasowa,
bo żyję w czasie równoległym do twojego – sądzę zatem –
nie opisuję, nie przedstawiam, nie nawołuję, nie karcę,
nie opiewam, nie nawracam, nie tłumaczę i nie zaprzeczam –
sądzę, bo mam prawo, a po mojej lewicy całe moje życie.
Kain i Abel. Komentarz antropologiczny
I wsiąkła w ziemię krew Abla, krew, co nie popłynęła już
labiryntami tętnic jego nigdy nienarodzonych córek i synów,
którzy nie podnieśli już lemiesza ni miecza, nie zbudowali
miast, nie zasiali pól i nie uczynili ziemi sobie poddaną.
Zaś my, wnuczęta Kaina, którego krew szumi w naszych
żyłach, naznaczeni piętnem zwycięskiej siły, wiemy wszak,
że gdzie rośnie jabłoń, tam nie wykiełkuje już grusza,
gdzie woła krew z ziemi, tam kurhan milczenia usypią.
Postęp. Komentarz abderyty
Ziemię czyniliśmy sobie poddaną, deptaliśmy stopami,
kopaliśmy pazurami, co spadło z drzewa podnosiliśmy,
co nie uciekło na drzewo, chwytaliśmy i rozrywaliśmy.
I była nasza myśl tak płasko rozległa i pewna, aż przyszli
i zaokrąglili ją do obłości naszych oświeconych umysłów,
kazali potem krążyć po błędnym kole, wokół słońca nauki.
Nikt już nie obejmuje całości, a przecież ten nurt, rwący
do przodu, porywa każdego i każdego, kto nie zdoła nadążyć,
trzaska o skały – zatem budują tamy i zapory rozumowi.
Gdy jedni chcą z prądem, drudzy pragną płynąć pod prąd,
więc wiry, sztormy, tajfuny – i spłyniemy, a w nowej Genesis
napiszą: Pana zalała ich krew i sprowadził na nich Potop.
Obym się mylił
Może jednak się pomyliłem, co do celu i przypadku, myślę,
patrząc na mrówkę, którą zadeptałem, drugą wspinającą się
po nogawce moich spodni i kilka innych krążących na pozór
bez celu. Bo przecież pod tym drzewem wznosi się mrowisko.
Może jednak się pomyliłem i trzeba odrzucić te odruchy
współczucia, przyznaję, czasami jestem aż nazbyt wrażliwy,
i nie mogę patrzeć na ludzi, prawie każdy z nich z jakiegoś
powodu cierpi, i z jakiegoś powodu sprawia innym cierpienie.
Może jednak się pomyliłem, i należałoby popatrzeć na tę
planetę z orbity, jak po ciemnej stronie rozświetlają się
miasta, a po jasnej błękitnieje przestwór. I jest to wykonalne,
a przecież ledwie chwilę temu wymyśliliśmy cyfrę i znak.
I może cały czas mylę się, bo jestem tą mrówką, zadeptaną
przez los, niepojmującą tajemnicy konstrukcji mrowiska,
ani celu, jakiemu ma ono służyć. A mój ból jest odrębny,
stronniczy, jednostkowy, i nie potrafię objąć myślą całości.
Reszta jest milczeniem
reszta, którą ściskasz w garści po opłaceniu rachunku za życie,
a było ono monologiem błazna, niekiedy rozmową z duchami.
Zapłacone, przepłacone – cena zawsze okazuje się za wysoka,
życie nigdy nie spełnia pokładanych w nim nadziei, ale trzeba
przemilczeć resztę, trzymać mocno w garści, to, co pozostało,
trzymać się królewsko wyprostowanym, nie upaść na kolana.