Wariat i zakonnica – Stanisław Ignacy Witkiewicz, reż. Igor Gorzkowski

plakat_malyChoć freudyzm został już obalony przez krytykę feministyczną, można się jeszcze z niego zdrowo pośmiać. W dobrym i prostym stylu. Bo Igor Gorzkowski to reżyser raczej oszczędny. Nie nadwyręża formy, nie szafuje treścią. I nawet jeśli w sztuce pojawia się konflikt artysty ze światem, fanatyczny psychoanalityk i systemowa dyktatura, to okazuje się, że da się z tego zrobić spektakl bez ciężkiej fascynacji ciemną stroną ludzkiej psychiki. „Wariat i zakonnica” to krótki, ironiczny dramat, w którym dom wariatów staje się metaforą całego społeczeństwa. A Gorzkowski w swojej adaptacji od witkiewiczowskiej myśli daleko nie odbiegł.

Szpital psychiatryczny „Pod Zdechłym Zajączkiem”. Już sama nazwa wskazuje na niecodzienny charakter funkcjonowania placówki. Lekarze, czyli z założenia ludzie normalni, mający kontakt z rzeczywistością, sprawują nadzór nad jednostkami umysłowo chorymi. Ale jest coś w tej relacji absurdalnego i niepokojącego. Doktor Grün jest zagorzałym freudowcem, dostaje pod opiekę nowego pacjenta – Mieczysława Walpurga. Osobowość, której Witkacy dał trochę siebie, korzystając także z ogólnie przyjętego wizerunku szalonego, nieprzystającego do szarej masy artysty. Walpurg zagraża otoczeniu, gdyż jest nieobliczalnym furiatem, ale mimo to potrafi podporządkować sobie personel. Doktora Burdygiela zabija ołówkiem, czym zyskuje sobie uznanie Grüna, a siostra Anna zakochuje się nowym pacjencie do szaleństwa. Jak Witkacy kończy swój dramat? Absurdalnie, jakżeby inaczej. A Gorzkowski? Zdecydowanie bardziej lirycznie.

Spotkanie tytułowych bohaterów – Walpurga (Jacek Beler) i siostry Anny (Anna Moskal) obserwujemy w oszczędnej, pozbawionej dekoracji scenerii. Wzrok przykuwa tylko umiejscowione w centrum łóżko psychiatryczne rodem z mrocznych czasów lobotomii. Żywiołowy i ruchliwy Beler gra Walpurga pojmanego, unieruchomionego, ale nieujarzmionego. Większość kwestii wygłasza, będąc związanym rzemieniami. Jest bezczelny, ale szczery. Siostra Anna swą wypracowaną wstrzemięźliwością stanowi tu doskonały kontrast, ale pod wpływem uroku młodzieńca bardzo szybko zrzuca habit i folguje swym długo wstrzymywanym żądzom. Anna Moskal umiejętnie prowadzi swoją postać przez labirynt jej wewnętrznych przemian. Od tłumiącej emocje zakonnicy przez temperamentną kochankę, aż po kobietę obłąkaną, chodzącą wzdłuż ściany z zagadkowym uśmiechem na twarzy.

Trzej doktorzy nadzorujący chorych to, w myśl Witkacego, a w starannym wykonaniu Gorzkowskiego, bynajmniej nie autorytety psychiatrii. Każdy ma mniejszego bądź większego bzika. Burdygiel (Kazimierz Kaczor) jest wydziałowym Don Juanem, profesor Walldorff (Franciszek Pieczka) to zabawny, starszy pan, który naukową refleksję i lekarską nomenklaturę zastępuje wtrąceniami „cip, cip”, a Grün z kolei jest młodym, narwanym, pragnącym światowego uznania lekarzem, dostrzegającym w psychoanalizie klucz do rozwiązania wszystkich problemów ludzkości. Ten ostatni, wprowadzając nową, przymusową metodę leczenia przypomina bardziej dyktatora narzucającego system mający na siłę uszczęśliwiać ludzi. Misternie skonstruowane łóżko psychiatryczne, już bardziej przypominające madejowe łoże, związany Walpurg, opancerzone zakonnymi szatami siostry oddziałowe są zbiorczym obrazem zniewolenia jednostki. Kontrola, nadzór i kara mają uzdrawiać, jednak naprawdę niszczą talent i oryginalność, które funkcjonują już tylko gdzieś w kazamatach wyobraźni głównego bohatera.

Pojawiający się na scenie komedianci to żyjące w głowie Walpurga postaci z jego nowej opery. Bohater Gorzkowskiego w odróżnieniu od bohatera Witkacego jest kompozytorem, a nie poetą. Dlatego w kluczowych momentach na scenie pojawiają się osoby nie pasujące wyglądem i zachowaniem do szarych murów szpitala. Istnieją po pierwsze jako symbol wyzwolonego „ja” artystycznego, świata wyobraźni stojącego w opozycji do trzeźwej rzeczywistości, po drugie jako tworzona w głowie Walpurga partytura, produkt nieustającego w pędzie twórczym geniuszu.

Partie taneczne komediantów, także uwieńczający spektakl ich występ dyrygowany przez Walpurga, sprawiły, że sztuka Witkacego zmieniła odrobinę charakter z czysto absurdalnego na rzecz onirycznych wstawek definiujących osobowość głównego bohatera, a część akcji przeniesiona została w przestrzeń wyobrażoną. Zabieg wprowadzenia tańczących komediantów jest interesujący, niemniej za efektowny, za wyrazisty na tle czystej gry aktorów Teatru Powszechnego. Ma się wrażenie, jakby Gorzkowski na siłę uczepił się tego motywu i nagle zabrakło mu czasu na jego dopracowanie. W zestawieniu ze złożoną rozterką Walpurga, wychodzący ni stąd, ni zowąd tancerze, w końcu należący do genialnego wewnętrznego świata kompozytora, są uproszczeni i wyłamują się ze stylistyki i poziomu spektaklu.

Walpurg Belera rozwija skrzydła tylko wtedy, gdy w jego głowie rozbrzmiewa muzyka. Otaczający go świat jest na tyle frustrujący, że reaguje nań autoagresją. Ale co z tego, skoro nawet sam Grün odbiera rzeczywistość przez swoje własne filtry. Każde, nawet najbardziej absurdalne skojarzenie potrafi zinterpretować i dopasować do psychoanalitycznej układanki. I kto tu naprawdę jest wariatem?

Choć Gorzkowski robił już lepsze sztuki, „Wariat i zakonnica” jest interesującym spojrzeniem na rozterkę nie tylko artysty, ale w ogóle jednostki. Genialny Walpurg jest więźniem samego siebie, ale ręce i nogi związał mu kto inny. Mamy więc w Powszechnym ładnie przełożonego Witkacego. Bez wywrotowej formy, metafizycznej brawury, wielowątkowego krzyku, pół żartem i na serio. Miło popatrzeć, a i pan Pieczka jest w doskonałej formie. Nadmieniam również, że nowy Gorzkowski to pozycja obowiązkowa dla szkół przerabiających Witkacego.

Ewa Jezierska

 

Teatr Powszechny im. Zygmunta Hübnera w Warszawie

Stanisław Ignacy Witkiewicz
Wariat i zakonnica

Reżyseria: Igor Gorzkowski
Scenografia: Honza Polivka
Kostiumy: Magda Dąbrowska
Muzyka: Piotr Tabakiernik
Dramaturgia ruchu: Iwona Pasińska
Występują: Elżbieta Kępińska, Anna Moskal, Jacek Beller, Tomasz Błasiak, Bartłomiej Bobrowski, Jarosław Gruda, Kazimierz Kaczor, Franciszek Pieczka oraz komedianci i muzycy
Premiera: 8 marca 2013 r.
Najbliższe spektakle: 11, 12, 13 kwietnia 2013 r.

About the author
Ewa Jezierska
studentka kulturoznawstwa. Pasjonatka polskiej fantasy. Aktualnie mieszka w Warszawie, blisko nadwiślańskiej plaży, gdzie spędza swój czas wolny. Współpracuje z Księgarnią Warszawa oraz kolektywem fotograficznym Gęsia Skórka. Okazjonalna graczka Warcrafta i miłośniczka scrabbli.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *