Vladimir Wolff – wywiad

„Wirski na miarę polskich realiów”

Vladimir Wolff– od urodzenia związany z zachodnim Pomorzem.Historyk z wykształcenia i zamiłowania.Jego specjalizacja to dzieje Niemiec i Rosji.Znajomość tematu i brak współczesnej polskiej literatury o charakterze politycznym i militarnym sprawiły że postanowił podjąć wyzwanie i zmierzyć się z tematem wojennego thrillera.

A.S.: Każdy dotąd pytał „kim jest Vladimir Wolff” więc ja zapytam inaczej, trochę w nawiązaniu do koncepcji Dicka na temat Lema: Czy Vladimir Wolff jest zakonspirowaną, tajną komórką CIA działającą na terenie Polski?

VW – A dlaczego CIA? Po ukazaniu się „Piasków Armagedonu” bałem się, że zostanę wzięty za pracownika Mossadu lub islamistę nawołującego do świętej wojny.

A.S.: Coś co wyróżnia Twoje fabuły to pewien brak kompleksów – bohaterami wreszcie nie są zapijaczeni dawni agenci SB z zacerowaną cnotą, tylko twardzi żołnierze, z krwi i kości, z etosem… poznałeś takich ludzi? Czy raczej są oni wyrazem tęsknoty serca do takiej armii?

VW- To kłopotliwe pytanie. Moje obserwacje wskazują, że jeszcze trochę nam brakuje do takiej armii, jakiej byśmy chcieli. Nie chodzi tutaj o żołnierzy, podoficerów i młodszych oficerów, ale o wyższą kadrę dowódczą. W tej sferze stare naleciałości wciąż są bardzo silne.

A.S.: W Twoich powieściach można odnaleźć masę rozmaitych inspiracji – filmowych, powieściowych… i z gier. Co najbardziej pomaga podczas pisania? Dobry research? Pomysł? Krwisty bohater?

VW- Wszystko po trochu. Przyszło nam żyć w ciekawych czasach. Wystarczy się rozejrzeć – i zacząć pisać.

A.S.: Tom Clancy stworzył od „Tęczy Sześć” pewne zwarte uniwersum political fiction, mocno osadzone w rzeczywistości. Czy Wirski, Twój bohater, ma szansę stać się polskim Jackiem Ryanem?

VW- Świat Toma Clancy’ego i jego bohaterów to książki, filmy i gry komputerowe. Wirski to postać na miarę polskich realiów. Dobrze, że w ogóle zaistniał.

A.S.: W Twoich powieściach pojawiają się, oprócz postaci fikcyjnych, także jak najbardziej autentyczni gracze współczesnej światowej polityki. W jaki sposób konstruujesz ich wizerunki? Wszak taki Wladimir Putin znowu medialnie wylewny nie jest.

VW- Ale pewne wnioski można wyciągnąć, jeśli uważnie obserwuje się wywiady, których udziela. Reszta to biografie i ogólne przygotowanie.

A.S.: Uczestnicząc w światowych zawieruchach, w tym co tworzysz Polacy ogółem zazwyczaj są górą. Jednak jak wiemy współczesne Wojsko Polskie nie ma się najlepiej. Jak oceniasz szanse na poprawę? Masz jakąś wizję wymarzonej armii?

VW– No, tutaj to mnie pan złapał. Mógłbym napisać sążnisty elaborat na ten temat – tyle jest do poprawienia lub całkowitej zmiany. Sądzę, że najgorszy w skutkach jest brak spójnej i długofalowej polityki wobec armii i przemysłu zbrojeniowego. Każdy kolejny rząd próbuje coś tam zrobić, z większym lub mniejszym powodzeniem, ale zupełnie od     nowa i po swojemu. Dlatego też od dawna trudno zaobserwować jakieś bardziej     znaczące zmiany na lepsze. Powiem więcej: jest coraz gorzej.

A.S.: W nowej powieści, „Kryptonim Burza”, tworzysz oryginalną wizję alternatywnego przebiegu wydarzeń historycznych. Jak długo trwała praca nad nią? Chyba zarysowanie wiarygodnego obrazu to nie jest łatwa sztuka?

VW- Najpierw jest pomysł, wizja ogólna, później czas na dopracowanie szczegółów i zbieranie potrzebnych materiałów. Po paru tygodniach można zacząć pisać: dzień po dniu przez pięć do dziewięciu miesięcy, w zależności od założonej na początku objętości.

A.S.:„Kryptonim Burza” ma być cyklem. Porzucasz Wirskiego? Czy będziesz losy bohaterów zarysowywał równolegle?

VW – Tylko na jakiś czas. Po paru wspólnie spędzonych latach miałem go dość. Potrzebna była jakaś odmiana, stąd właśnie „Odległe rubieże”. Pomysł na nie przyszedł mi do głowy już dawno. Bawiłem się nim parę lat, aż w końcu doczekał się realizacji.

A.S.: Zadawano Ci już pytanie o ekranizację – a serial na podstawie którejś z Twoich powieści? To już jest bardziej możliwe. Jak to widzisz?

VW- Powiem krótko: utopia bez szans na urzeczywistnienie. Zresztą zupełnie nie rozumiem, skąd te sugestie.

A.S.: Twoje pisarstwo ma dawać tylko rozrywkę, czy też uważasz, że masz jakąś misję? Może w popularnej formie pragniesz przekazać czytelnikom jakieś głębsze refleksje?

VW- To jak najbardziej literatura popularna. Żaden z wydanych tytułów nie był pomyślany jako podręcznik walki piechoty, taktyki działań związków pancernych czy nowa doktryna polityczno-wojskowa. Ich odbiorcą w założeniu ma być każdy, a nie tylko pasjonaci militariów, absolwenci Akademii Sztabu Generalnego czy oficerowie. Takie podejście ze strony niektórych czytelników jest czystym nieporozumieniem. Natomiast, jeżeli komuś coś zapadnie w pamięć, to znaczy, że trafiłem w oczekiwania. Tylko tyle i aż tyle.

A.S.: Na koniec prosiłbym abyś wymienił swoich literackich mistrzów – chyba każdy pisarz takich ma.

VW – Może to wydać się dziwne, ale bardzo lubię polską literaturę pozytywistyczną. To naprawdę przykład świetnie wykonanej roboty. Poczynając od „Faraona”, przez „Lalkę”, aż po „Ziemię Obiecaną”. Nawet Orzeszkowa nie jest taka zła, jak się wydaje wielu uczniom. Przynajmniej mnie nie nudziły jej opisy przyrody.

Rozmawiał: Arkady Saulski

About the author
Arkady Saulski
rocznik 87, urodzony w kraju Polan i Wiślan. Publikował w: Nowej Fantastyce („Dzieci Syberyjskie”), Frondzie, Pressjach. Prowadzi stały dział komentarzy międzynarodowych w magazynie Idź pod Prąd. Jest, od wielkiego dzwonu, komentatorem politycznym na Fronda.pl. Ostatnio najaktywniejszy na portalu Rebelya.pl (gdzie dokończył swoją „trylogię polską”). Ma również przyjemność od czasu do czasu publikować eseje około literackie na Szufladzie. Nie lubi złej literatury (której jest pełno), lubi dobrą whisky (której jest zawsze za mało).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *