Szczęściodoły – Agnieszka Wiktorowska-Chmielewska

13625392_1759561520950392_8940175110065172630_nLubię poezję między innymi dlatego, że w wierszach mogę zobaczyć świat w zwolnionym tempie. Jedną z rzeczy, która ujęła mnie w najnowszym tomie poetyckim Agnieszki Wiktorowskiej-Chmielewskiej, jest właśnie troska autorki o to, by czytelnikowi nie umknął żaden istotny szczegół otaczającej nas rzeczywistości.

Poetka podtyka nam przed oczy wyobraźni sceny zwyczajne – doskonale znane kadry z codzienności – i uruchamia ciąg skojarzeń oraz ukrytych w tych obrazach znaczeń. Dzięki impresjom dostrzegamy to, co na co dzień jest tak powszednie i ulotne, że bezwiednie to pomijamy. „Szczęściodoły” rejestrują chwile, są jak album ze starymi zdjęciami – nie pamiętamy o nich, dopóki ich nie obejrzymy. Podczas oglądania przypominamy sobie nagle wszelkie szczegóły. Tak samo jest z wierszami Wiktorowskiej-Chmielewskiej – traktują o rzeczach, o których nie mamy czasu myśleć, pogrążając się w codziennej gonitwie oraz ignorancji. A tu nagle patrzymy na „Wróżbę noworoczną”, „Pokątnie” czy „W środku osiedla” i zmuszeni jesteśmy się zatrzymać, bo w tych lirykach jest cząstka nas. A to przynosi refleksje. One z kolei rodzą skojarzenia. Te zaś napędzają wyobraźnię.

Nie wszystkim poetom udaje się dotrzeć do czytelnika aż tak głęboko. A ci, którzy to potrafią, mają swoje tajemnice. Sekretem Wiktorowskiej-Chmielewskiej jest dojrzałość, wrażliwość i umiejętność doboru detali. Ważne są także świetne wyczucie liryczne oraz mnożenie znaczeń, nie wszystkie uda nam się odgadnąć, ale nie o to przecież chodzi – najważniejsze, że każdy odszyfruje je na swój sposób.

Wszystko jest możliwe. / wszystko. wystarczy jedynie zawęzić obraz – czytamy w jednym z utworów. I jest to celny opis tego zbioru. Odnoszę wrażenie, że z każdym spisanym wersem poezja autorki nabiera jakości. Da się także zauważyć tendencję do minimalizowania poetyckich opisów. Poetce nie potrzeba poematu, by przekazać ważne treści, ona potrafi oddać je już w kilku zdaniach.

W „Szczęściodołach” ważną rolę odgrywa również zdziwienie. Podmiot liryczny jako bohater i kreator (w) przestrzeni poetyckiej opisuje i komentuje to, czego jest świadkiem. Wydaje się, że akceptuje świat w sposób naturalny, jednak czasem zdradza go niezwykła wrażliwość, natura buntownika i swoiste „zaangażowanie w świat i człowieka”.

Zastanawiam się, czy w czterdziestu czterech króciutkich wierszach można opowiedzieć świat. „Szczęściodoły” udowadniają, że tak. Świat tego tomu jest kompletny: jest człowiek i jego bliscy, są obcy – i wszyscy wchodzą (lub nie) ze sobą w jakieś relacje (najczęściej skomplikowane), między małżonków wdziera się niekiedy pokrętne, bracia nie znają się zbyt dobrze, anonimowi ludzie mijają się na ulicy, żyjemy w tłumie, a każdy z nas jest samotny. Jest także młodość i dojrzałość, kwestie przemijania, niepewna przyszłość budowana na tęsknocie za przeszłością. Wszechobecna teraźniejszość bombarduje słit fociami, ale pozwala także odkrywać swoje piękno, np. na łonie natury. Paradoksalnie to dzika przyroda, ta nieskażona ludźmi, może dać wytchnienie.

I być może tak rodzi się ta poezja – podmiot (poetka?) ucieka w świat natury i z dystansu spogląda na codzienność, by – w chwilowym oderwaniu od niej – móc utrwalić istotne chwile.

Kinga Młynarska

About the author
Kinga Młynarska
Mama dwójki urwisów na pełny etat, absolwentka filologii polskiej z pasją, miłośniczka szeroko pojętej kultury i sztuki. Stawia na rozwój. Zwykle uśmiechnięta. Uczy się życia...

komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *