Św. Mikołaj: origin – recenzja komiksu „Klaus”

Grant Morrison uwielbia współczesne mitologie – wrośnięte w naszą kulturę historie, wśród których żyjemy, choć często nie pytamy o ich sens czy pochodzenie. W pewien sposób porządkują one nasz symboliczny świat i skrywają w sobie moc, polegającą na przeobrażaniu tego świata poprzez przekształcanie tych właśnie historii. Innymi słowy – coś, co od zawsze należało do naszej rzeczywistości, a na co nie zwracaliśmy większej uwagi, może nabrać nowych znaczeń, jeśli zostanie na nowo opowiedziane. Tak oto w zużyte, martwe symbole tchnąć można nowe życie, a nudnawą codzienność symbolicznie zaczarować.

Czasem to nadpisywanie sensu jest mroczne i brutalne, jak w przypadku Happy!. Jednak Klaus, który też podejmuje „świąteczną” tematykę, jest inny w klimacie i wymowie. Morrison przedstawia tu coś, co można określić jako origin świętego Mikołaja, czyli historię przemiany zwykłego trapera imieniem Klaus w niezwykłego, nieśmiertelnego, rozwożącego prezenty na magicznych saniach świętego Mikołaja (ang. Santa Claus). Oczywiście „świętość” w tym wydaniu nie ma charakteru chrześcijańskiego, w zasadzie bardzo nieliczne elementy chrześcijańskie ulegają u Morrisona wypaczeniu lub zniszczeniu. Świętość Klausa opiera się na jego mistyczno-ezoterycznej samoświadomości, na więzi z miejscem i duchami miejsca.

Pomimo tych aspektów Klaus nie jest jednak historią mistyczną. To historia rewolucyjna. Tytułowy bohater po latach banicji wraca do swojego rodzimego miasta i zastaje je pod władzą tyrana, który zabrania podwładnym wszelkiej zabawy i przyjemności, wykorzystując ich do ciężkiej pracy, mającej na celu jedynie umocnić jego pozycję i ego. W tej sytuacji radość jest rewolucyjna i wydaje się, że autor scenariusza chce ze średniowiecznego miasteczka Grimsvig uczynić metaforę naszej współczesności. Pośród rosnących nacisków politycznej władzy, kolejnych głupich zakazów i moralnego terroru podszytego hipokryzją to, co możemy robić każdego dnia, by zagrać na nosie wszystkim Trumpom, Kaczyńskim i Orbanom, to po prostu dobrze się bawić.

Z pewnością zaś dobrą zabawą jest lektura komiksu Klaus, nie tylko ze względu na jego ideologiczny wymiar oraz dobrze skrojony scenariusz o odpowiednio rozłożonych akcentach. Dan Mora dba bowiem także o nasze doznania estetyczne. Ten niezbyt u nas znany, a niewątpliwie utalentowany artysta dostarcza nam przepięknych plenerów i zachwycających portretów. Zimowe scenerie i średniowieczna architektura są idealnym polem dla artystycznego popisu Mori, który nie zawodzi od pierwszych do ostatnich stron.

Sięgając po Klausa, miałem wrażenie loterii. Wiedziałem, że albo będę chciał postawić ten komiks na najlepszej półce, albo go wyrzucić (także) z pamięci. Na szczęście Grant Morrison popisał się nie tylko nieco kontrowersyjnym pomysłem, ale i poprowadził go tak, jak tylko on potrafi opowiedzieć magiczno-buntowniczą historię o superbohaterze, który był zwykłym traperem.

Aleksander Krukowski

Scenariusz: Grant Morrison
Rysunki: Dan Mora
Wydanie: I
Data wydania: Grudzień 2018
Tłumaczenie: Marek Starosta
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: 184×287 mm
Stron: 208
Cena: 109,00 zł
Wydawnictwo: Kboom
ISBN: 978-83-951721-3-7

About the author
Aleksander Krukowski
Literaturoznawca, krytyk literacki i tłumacz. Wytrwały recenzent książek i komiksów, publikujący w różnych zakątkach internetu. Fan Granta Morrisona, Alana Moore'a, Warrena Ellisa i Neila Gaimana, chętnie sięgający po komiksy spoza swojej strefy komfortu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *