Recenzja komiksu „Toshiro” Janusza Pawlaka

Od czasu do czasu środowisko komiksowe obiega radosna wieść o kolejnym zagranicznym sukcesie polskiego autora. I choć ostatnio obcojęzycznych publikacji polskich komiksów spotyka się coraz więcej, to i tak każda z nich jest szeroko komentowana i przyjmowana z nieukrywaną radością. Szczególnie jeśli to publikacja w tak dużym i uznanym wydawnictwie jak Dark Horse. Wydawnictwo, dzięki któremu światło dzienne ujrzał „Hellboy” Mike’a Mignoli, wypuściło bowiem na rynek najnowszy komiks Janusza Pawlaka (znanego także pod pseudonimem Clarence Waterspoon), stworzony przy współudziale Jaia Nitza: „Toshiro”. Za polską edycję odpowiada natomiast Kultura Gniewu.

1-500

Nie bez powodu w powyższym akapicie wspomniałem „Hellboya”. „Toshiro” bowiem najczęściej porównywany jest do przygód Piekielnego Chłopca. Niby czas i miejsce akcji zupełnie inne, również konwencja odbiega od tej znanej z zeszytów tworzonych przez Mignolę, a mimo to nastrój i – przede wszystkim – mięsista kreska Pawlaka sprawiają, że na myśl przychodzi tylko jedno – Hellboy.

Akcja „Toshiro” rozgrywa się w XIX-wiecznej Anglii doby wielkich maszyn parowych. Pawlak umiejętnie dobiera elementy typowe dla steampunkowych klimatów, jednocześnie nie popada w pułapkę cosplayowej przesady. Uprzemysłowiony Manchester to brudne, wiecznie zaciągnięte smogiem miasteczko robotnicze. Wąskie uliczki toną w mroku, osłonięte ze wszystkich stron wysokimi kamienicami przeznaczonymi dla pracowników pobliskich fabryk.

2267

Do tej pory Manchester, jak każde robotnicze miasto, żył własnym rytmem, wybijanym przez miarowy stukot młotów i gwizd pary wydobywający się z trzewi wielkich pieców. Wszystko ulega zmianie wraz z pojawieniem się istoty zwanej meduzą, zdolnej opanowywać ciała umarłych. Rzesze żywych trupów przemierzają wąskie uliczki Manchesteru w poszukiwaniu ofiar. W tym momencie czytelnik, od razu rzucony w wir wydarzeń, poznaje głównego bohatera, mechanicznego samuraja Toshiro i jego tajemniczego towarzysza, Amerykanina Boba Żywe Srebro. Na razie nie wiadomo, przeciw komu bohaterowie muszą walczyć oraz co kieruje obcą formą życia. Poczucie dezorientacji potęguje fakt, że podobnie jak czytelnik, także i Toshiro, będący narratorem opowieści, dopiero musi się odnaleźć w nowej sytuacji. Na domiar złego Królewska Armia decyduje się na armatni ostrzał miasta, a w jego mury wkraczają czołgi i opancerzone wozy. Czasu jest coraz mniej.

2287

Prace Janusza Pawlaka bardzo dobrze podtrzymują nastrój tajemnicy i grozy. Jak już wspomniałem, podobnie jak w przypadku Hellboya, także i u polskiego twórcy mamy do czynienia z grubą, mięsistą kreską, oszczędną paletą barw oraz udaną grą światłem i cieniem. Uliczki miasta skąpane są w mroku, klaustrofobiczne pomieszczenia sutener przyprawiają o zawrót głowy. Mimo że w komiksie krew leje się strumieniem, to nie kadry pełne rozrywanych ciał sprawiają, że podczas lektury nieustannie przechodzą nas dreszcze. Nie sposób także nie zwrócić uwagi na okładkę zdobiącą album. Za wcześnie na takie dywagacje, ale z pewnością będzie to mocny kandydat w rankingach najlepszych okładek bieżącego roku.

„Toshiro” jest kolejnym przykładem na to, że polscy twórcy mają wszelkie predyspozycje do zaistnienia na zagranicznych rynkach. Oprócz intrygującej fabuły, wartkiej akcji, ciekawie skonstruowanych bohaterów jest świetnie zilustrowany. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że nie będzie to jedyny polski komiks w ofercie wydawniczej amerykańskiego giganta.

Piec-nowosci-Kultury-Gniewu-_bw72775

About the author
Karol Sus
Rocznik ‘88. Absolwent Uniwersytetu Warmińsko- Mazurskiego w Olsztynie. Wychowany na micie amerykańskiego snu. Wciąż jeszcze wierzy, że chcieć – to móc. Wolnościowiec. Kinomaniak, meloman, mól książkowy. Namiętnie czyta komiksy. Szczęśliwy mąż i ojciec.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *