Recenzja komiksu „Bedlam”

Pierwszy tom Bedlam to świetnie napisany i narysowany komiks. Scenarzysta Nick Spencer twierdzi, że głównym motywem serii jest resocjalizacja i rehabilitacja jednostki – czy społeczeństwo jest w stanie przebaczyć komuś, kto wyrządził mu ogromną krzywdę. Niestety, w pierwszej części nawet nie zaczął zgłębiać tego problemu. Fillmore Press to zrehabilitowany morderca. Dziesięć lat wcześniej dokonywał przerażających zbrodni. Teraz, odmieniony, chce jakoś pomóc społeczeństwu. Nadal jest szalony i nieprzewidywalny, ale pchany pragnieniem czynienia dobra postanawia pomóc policji w odnalezieniu seryjnego zabójcy. Nawet jeśli policja niekoniecznie jest zainteresowana jego usługami.

Okładka "Bedlam"
Okładka „Bedlam”

Czytając Bedlam, trudno oprzeć się wrażeniu, że to wszystko już kiedyś gdzieś było. Inspiracją przy konstruowaniu głównego bohatera był z pewnością Joker. Seryjny morderca, który cieszy się na widok swojego pogromcy i morduje dla czystej przyjemności? Tak. Szaleniec dokonujący brutalnej diagnozy społeczeństwa, nawiązujący do wybitnych myślicieli i polityków? Jak najbardziej. Pseudonim bohatera – Madder Red – wydaje się oczywistym nawiązaniem do największego wariata w Gotham. Słówko „Madder” każe nawet myśleć, że jest on większym szaleńcem niż Joker. Potwierdzeniem tego rozumowania zdaje się być postać lekarza, którego zadaniem jest przywrócenie głównego bohatera społeczeństwu. Wspomniany doktor jest łudząco podobny do Jacka Nicholsona.

Bedlam01_009

Michel Foucault w Nadzorować i karać zauważa, że ideałem z punktu widzenia społeczeństwa byłoby, gdyby skazaniec po wyjściu na wolność został niejako jego własnością. Skazany musi być świadomy krzywdy, jaką wyrządził bliźnim, okazując się zdrajcą ustanowionych norm. Swoją ciężką pracą musi z powrotem zasłużyć na zaufanie obywateli. Właśnie ta idea zdaje się przyświecać tajemniczemu przełożonemu lekarza, któremu w ciągu dziesięciu lat udaje się poskromić mordercze instynkty Reda. Na tyle skutecznie, że nawet z bronią wycelowaną w twarz, zamiast walczyć, prosi mierzących do niego bandytów, by strzelali. Tam, gdzie Anthony Burgess widział okazję do przedstawienia zdeprawowanego, a następnie zrehabilitowanego umysłu, Spencer po prostu opowiada. Przedstawia mniej lub bardziej pokręcone historie, zamiast zagłębić się w ich istotę, szukać przyczyn zła, o które przecież pyta już na okładce komiksu. Być może epizody z przeszłości głównego bohatera, którymi przeplata historię, zyskają na znaczeniu w dalszych odsłonach serii. W pierwszym tomie próżno szukać głębszych przemyśleń.

Morderstwa na tle religijnym, o rytualnym charakterze oraz relacje dwójki detektywów próbującej je rozwiązać mogą przywodzić na myśl serial Detektyw. Tu jednak trudno mówić o inspiracji – komiks ukazuje się od 2012 roku. Podobnie jak w serialu HBO cała intryga zapowiada się ciekawie i pozostaje mieć nadzieję, że rozwiązanie nie będzie równie rozczarowujące. Na razie doszło do zmiany rysownika – Rileya Rossmo odpowiedzialnego za świetne rysunki w tej części zastąpił niewiele gorszy Ryan Browne. Największym problemem serii są duże przerwy w ukazywaniu się kolejnych części. Winę za to bierze na siebie scenarzysta, zaangażowany w zbyt wiele projektów. Oby jakoś wszystko poukładał i dociągnął do końca tę dobrze zapowiadającą się serię. I oby podjął się próby odpowiedzi na zadane na okładce pytanie, nie zadowalając się (jak dotąd udaną) hybrydą Batmana, Mechanicznej
Pomarańczy i Detektywa.

Bedlam – Volume 1 (#1-6)

Scenariusz: Nick Spencer
Rysunki: Riley Rossmo
Kolory: Jean-Paul Csuka
Wydanie: I
Data wydania: 2013
Druk: kolor
Oprawa: miękka
Format: 260×170 mm
Strony: 184
Cena: $9.99
Wydawnictwo: Image Comics
ISBN: 978-1-60706-735-1

About the author
Łukasz Muniowski
Doktor literatury amerykańskiej. Jego teksty pojawiały się w Krytyce Politycznej, Czasie Kultury, Dwutygodniku i Filozofuj. Mieszka z kilkoma psami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *