Przeginanie szponów – recenzja komiksu „Wolverine #4”

Czwarty, 400-stronicowy tom Wolverine’a kończy zbiorcze wydanie tego – w zasadzie legendarnego już – runu ze świata Marvela. Jason Aaron bez wątpienia miał duży wkład w popularyzację Rosomaka, pokazując go nie tylko jako zwycięskiego bohatera, ale i dumnego wojownika i romantycznego myśliciela, mocno doświadczonego przez życie, który ukojenie znajduje często w naturze.

W czwartym tomie Aaron raz jeszcze funduje nam przegląd takich właśnie rozmaitych ról, w jakich umieszcza Wolverine’a. Zobaczymy go zarówno w ferworze walki, jak i zniechęconego bohaterskim fachem. Będzie sam, na odludziu, ale i wśród przyjaciół. Zmierzy się z demonami, mutantami, ludźmi, smokami i… małpami.

Nie można Aaronowi zarzucić monotonii. Ten scenarzysta wykorzystuje wiele możliwości, jakie daje biografia Logana, jego związki z innymi postaciami, złożona osobowość, zamiłowanie do natury czy orientu. Wszystko to pojawiało się na przestrzeni poprzednich tomów i wraca jako swego rodzaju podsumowanie w części zamykającej cykl. Jednak niektóre pomysły doprowadzane są do granic absurdu i poza nie. Owszem, można bronić Aarona, podkreślając grę z konwencją, świadome nawiązania do estetyki kiczu itp. Tylko że ta gra, te nawiązania – po prostu się nie bronią. O ile część przygód z tego tomu jest świetna i czyta się ją z zapartym tchem, o tyle inne wydają się, kolokwialnie pisząc, niezbyt mądre. Bo czy Wolverine powinien być kampowy? Albo siłą wrzucany w do świata, który przypomina filmy z Jackie Chanem? Nie sądzę. Jasne, można to zrobić, tylko po co? W traktowaniu Wolverine’a z przymrużeniem oka nie widzę żadnej herezji i dopóki byłaby to kreacja przekonująca i coś wnosząca, dopóty bym jej przyklaskiwał, ale tych aspektów w humorystycznych komiksach Aarona brak.

Dlatego zdecydowanie lepiej wypada Wolverine pisany przez Aarona „na poważnie”, czyli mniej więcej połowa tego tomu. Zresztą te poważne historie zwyczajnie się kleją, składają w fabularną całość z innymi opowieściami z tego czy poprzednich tomów. Te humorystyczne zaś wydają się po prostu zbędne. I szkoda, że pod koniec mamy ich dość sporo, bo psuje to obraz całości. Lepiej było skończyć wcześniej, jak to często bywa.

Jestem jednak w stanie wyobrazić sobie opinię zupełnie odwrotną: opinię czytelnika, którego Aaron przekona właśnie tymi lżejszymi w tonie, bardziej humorystycznymi, napakowanymi nawałką godną jakiegoś najemnika z niezłą nawijką historiami. Coś, co ja odbieram jako zmęczenie materiału albo dopełnianie kontraktu od niechcenia, komuś innemu może się wydać swobodną twórczością, nieskrępowaną wymogami głównej osi fabularnej. A umiejętność pisania komiksów, które znajdą swojego czytelnika (takiego lub innego) to świetna sprawa i talent, którego Aaronowi możemy pozazdrościć.

Aleksander Krukowski

Scenariusz: Jason Aaron
Wydanie: I
Data wydania: Wrzesień 2018
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: 170×260 mm
Stron: 408
Cena: 109,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328127531

About the author
Aleksander Krukowski
Literaturoznawca, krytyk literacki i tłumacz. Wytrwały recenzent książek i komiksów, publikujący w różnych zakątkach internetu. Fan Granta Morrisona, Alana Moore'a, Warrena Ellisa i Neila Gaimana, chętnie sięgający po komiksy spoza swojej strefy komfortu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *