Praca u podstaw, czyli „My, trans” Piotra Jaconia

Radykalizacja i polaryzacja społeczeństwa, demagogia, obniżenie poziomu debaty publicznej, załamanie etyki dziennikarskiej – to tylko kilka z wielu czynników powodujących wzrost nienawiści i pogardy w przestrzeni publicznej, narastającej akceptacji dla postaw skrajnych i przemocy, której ofiarą padają najbardziej bezbronni członkowie społeczeństwa: osoby marginalizowane ze względu na wiek, płeć, tożsamość seksualną, ubodzy i osoby z niepełnosprawnością. W naszym społeczeństwie funkcjonuje powszechna zgoda na przemoc wobec dzieci, osób queerowych i kobiet, a bardziej subtelne formy wykluczenia – pogarda w oczach urzędnika, odmowa obsługi, utrudnienia w dostępie do przestrzeni publicznych, brak szacunku i wsparcia w służbie zdrowia – pozostają niewidzialne dla większości zbyt zajętej walką o przeżycie w pogarszających się nieustannie warunkach ekonomicznych. To wszystko sprawia, że aktualne stają się niepokojące pytania: czy nadal jesteśmy społeczeństwem, czy tylko zbiorowiskiem jednostek? Bo człowieczeństwo zaczyna się wraz z empatią i wsparciem skierowanym do tych, którzy sami o siebie zadbać nie mogą. Człowieczeństwo to tworzenie wspólnoty, która dba o dobro wszystkich swoich członków. Człowieczeństwo to paleolityczne pochówki osób ze złamanymi kończynami, które zmarły ze starości, bo grupa się o nich zatroszczyła, umożliwiając przeżycie. Czy dalej jesteśmy ludźmi, skoro nie potrafimy troszczyć się o siebie nawzajem?

Reportaż Jaconia oddaje głos grupie najbardziej narażonej na przemoc ze względu na tożsamość – co powinno zdumiewać w dobie liberalnego indywidualizmu – czyli osobom transpłciowym, a także ich bliskim. Reportaż najciekawszy i najlepszy jest w miejscach, gdzie Jacoń ustępuje pola i pozwala mówić innym. Wyłania się z tego straszliwy obraz: dramaty dzieci dotkniętych depresją, walczących o życie w świecie, w którym nie mają wsparcia, a z każdego obrazu medialnego sączy się przekaz nienawiści skierowany właśnie wobec nich – wobec dzieci! – z ust polityków, przedstawicieli kościoła i publicystów. Rozbijające rodziny procedury prawne, brak elementarnego szacunku wobec człowieka w służbie zdrowia, bezmyślne okrucieństwo urzędników zastraszonych odgórnym przekazem władz. Ale jest też nadzieja: kochające rodziny, także z małych miast i wsi, które sprzeciwiają się nienawiści i przemocy, szczęśliwe zakończenia, po których nie trzeba tłumaczyć się nikomu ze swojego życia, związki pełne miłości, ludzie, którzy walczą o prawa człowieka dla grupy, do której sami nie należą, w imię empatii i altruizmu.

Reportaż Jaconia to podstawowa lektura dla osób niezaznajomionych z tematem transpłciowości, która pozwala zrozumieć, jak wygląda życie osób trans, ich codzienne zmagania i problemy. Powinien znaleźć się na listach lektur w szkołach jako lekcja empatii dla uczniów i nauczycieli, ale też jako doraźne źródło wiedzy, elementarne przedstawienie zjawiska, z którym na pewno każdy nauczyciel się zetknął, nawet jeśli o tym nie wiedział.

Nie oznacza to, że My, trans jest bez wad. Perspektywa Jaconia, a więc osoby cispłciowej, rzutuje na całą książkę. Jego pytania często są tendencyjne, skupiając się na dysforii płciowej, co do której wiadomo już, że nie zawsze wiąże się z transpłciowością, zwłaszcza w społeczeństwach, które nie są obsesyjnie skupione na rolach płciowych. Dysforia składa się na martyrologię osoby transpłciowej, jakby tylko doznawane cierpienie miało usprawiedliwić jej egzystencję. Prawa do istnienia nie mierzy się jednak rozmiarem doznawanej krzywdy. Dużą zaletą reportażu jest z kolei przybliżanie procedur, medycznych i prawnych, przez które osoby trans przechodzą, co pomoże wyplenić mit, jakoby korekta płci była fikuśną zachcianką – to nieustanna walka o prawo do życia we własnej skórze, gdzie najbardziej zainteresowani pozbawieni są jakiekolwiek formy ochrony i nieustannie wystawieni na przemoc.

Innym przykładem tendencyjności wywiadów jest nieustanne powracanie do tematu religii i kościoła katolickiego. Rozumiem, że to dominująca siła polityczno-społeczna w Polsce, ale częściowo jest tak także dlatego, że na to pozwalamy, propagując postawę, w ramach której zdanie kościoła powinno się liczyć. W tym sensie rozmowa z księdzem jest zbędna i nic nie wnosi do treści reportażu. Nie jest nawet interesująca. Ciekawsze było zestawienie postaw kościoła w Polsce i w Kanadzie czy Niemczech, które pokazuje, że doktryna jest kwestią interpretacji, a także obrazuje, jak wygląda kościół, który stawia człowieka ponad doktrynę.

Reportaż zawiera także głosy aktywistów: Anny Mazuraczk, Anny Grodzkiej i Mai Heban. Szczególnie wkład Heban jest istotny, przestrzega bowiem przed przemocą i wykluczeniem napływającym ze strony, z której nikt się go nie spodziewa: od cispłciowych kobiet przebranych za feministki. Tak jak nie ma walki o prawa osób queerowych bez osób trans, tak nie ma feminizmu bez transkobiet – lekcja, którą odrobiłyśmy już w latach osiemdziesiątych XX wieku i zdążyłyśmy zapomnieć. W Polsce płynące z Anglii pseudofeministyczne wykluczenie transkobiet rozwija się, zanim osoby trans zdążyły zdobyć jakiekolwiek prawa pozwalające im bezproblemowo funkcjonować w społeczeństwie. Osoby transpłciowe stały się nowym kozłem ofiarnym, także dlatego, że w zachodnim dyskursie politycznym homofobia jest coraz gorzej przyjmowana, także wśród opcji konserwatywnych. Nie można też pominąć faktu, że właśnie doświadczenie osób trans jasno wskazuje, że płeć jest kwestią interpretacji, a to, co uważamy za płeć biologiczną, jest nadbudowane nad płcią społeczno-kulturową, a nie odwrotnie. Innymi słowy: doświadczenie osób trans uderza w same podstawy obowiązkowej patriarchalnej, binarnej heteronormatywności. W imię istniejącego porządku, a więc w imię powszechnie przyjętych interpretacji, akceptuje się przemoc wobec człowieka, który ten porządek narusza samym swoim istnieniem. Nie tylko Kościół stawia doktrynę ponad ludzkim bólem.

Głębię pogardy i nienawiści najlepiej ilustruje zawarty w reportażu raport z posiedzenia komisji sejmowej z 2015 roku głosującej nad przyjęciem ustawy o uzgodnieniu płci. To lektura dla ludzi o mocnych nerwach, gdzie można zaobserwować prawdziwy popis kasty politycznej, grupy nadmiernie uprzywilejowanych ludzi przyzwyczajonych do nieponoszenia żadnych konsekwencji za swoje działania. Ludzi, którzy bezkarnie sieją nienawiść w społeczeństwie, aby zbijać na niej polityczny kapitał, i nie zastanawiają się nawet nad tym, do czyjego cierpienia się przyczyniają, czyją krew będą mieć na rękach. Ludzi, którzy chcą, żeby queerowe dzieci się zabijały, zanim zmienią się w queerowych dorosłych, których istnienie będzie niezgodne z ich wizją świata. Ludzi, którym oddajemy władzę kierowania porządkiem społecznym.

Jacoń odsłania głębię problemów, uprzedzeń i przemocy, na jaką narażeni są polscy obywatele ze strony państwa i społeczeństwa. Ogólny obraz, jaki wyłania się z reportażu, jest przygnębiający. Nawet miłość ze strony najbliższych nie umniejsza społecznego przyzwolenia na pogardę. Zasmucające jest też to, że sytuacja się pogarsza. Homofobia i transfobia wracają ze zdwojoną siłą w społeczeństwie w dobie kryzysów.

Autor: Piotr Jacoń

Tytuł: My, trans

Ilustracje: Mateusz Olasz

Wydawnictwo: RM

Liczba stron: 288

Rok wydania: 2021

About the author
Aldona Kobus
(ur. 1988) – absolwentka kulturoznawstwa na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, doktorka literaturoznawstwa. Autorka "Fandomu. Fanowskich modeli odbioru" (2018) i szeregu analiz poświęconych popkulturze. Prowadzi badania z zakresu kultury popularnej i fan studies. Entuzjastka, autorka i tłumaczka fanfiction.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *