Początek – Chaos – Koniec

Utwór polifoniczny na wyobraźnię

Ziemia jest płaska, a na antypodach ludzie chodzą do góry nogami. Prawda czy mit? I dlaczego akurat mit? Żeby mówić o micie, trzeba zacząć od człowieka, a dokładniej od grupy ludzi, którzy, z konkretnych powodów, myślą podobnie. Dzieje się tak, ponieważ łączy ich między innymi obszar zamieszkania – i to może być głównym czynnikiem podobnego myślenia. Ludy zamieszkujące brzegi Morza Śródziemnego (w różnych przedziałach czasowych) stanowiły różne kultury, których myśl przenikała się nawzajem. Nigdy nie zdarzyło się tak, aby myśl całkowicie zniknęła wraz z kulturą, wyparta przez inna kulturę. Hebrajczycy, Egipcjanie, Sumerowie, Babilończycy, Asyryjczycy, Persowie, Grecy, Rzymianie – i w końcu ludy Nowożytnej Europy: co je łączy? Tym spoiwem jest myśl. Trzeba jednak kopać głębiej, do samego jądra, a jądro jest gorące! To, że wnętrze planety Ziemia jest kulą ognia, nie zostało nigdy udowodnione, nikomu bowiem nie udało się nigdy do niego dotrzeć. Jednak naukowcy znajdują pośrednie dowody na to, iż życie na naszej planecie istnieje przede wszystkim, dlatego, że w środku ziemi tętni, i to jak tętni! Idąc dalej tym tropem – weźmy na przykład taki zwykły garnek, może być emaliowany, i postawmy go na ogniu; palnik gazowy czy płyta elektryczna również wchodzą w grę. I co można zaobserwować? Na początku nie za wiele. Woda jak woda i na dodatek spokojnie sobie stoi, ale do czasu, aż ciepło dostanie się do garnka i podgrzeje najpierw wodę od spodu a następnie, jak to leży w naturze ciepła, będzie dążyło ku górze, wprawiając przy tym w radosny taniec cząsteczki wody. Najpierw pojawią się drobne bąbelki, a następnie większe bąble, aż w końcu cała woda wejdzie w stan potężnej niestabilności. Jednak ta radosna twórczość po pewnym czasie się zakończy.

Wracam do myśli i do przeczucia, które będzie wynikiem jakiejś niestabilności. Jest myśl: „ziemia jest płaska”. Skoro jest płaska, to jak to się dzieje, że osoba, która się oddala – dajmy na to, na pustyni, żeby nam za górkę nie weszła albo za drzewem się nie ukryła – znika partiami: najpierw nogi, potem biodra, następnie ramiona i na końcu głowa. I co się dzieje? Stabilna zasada płaskości ziemi, która uzurpująca sobie prawo do nieomylności i do prawdy, ulega naruszeniu: bul bul… i myśl rusza z kopyta. Pierwszym, który zaobserwował to zjawisko, był Pitagoras, a kolejnymi: Arystoteles, Eratostenes, Krates z Mallos, Galileusz, Kopernik i inni (do których również Ty, czytelniku, możesz się zaliczać). Jednak kto pierwszy to udowodnił? – Osiemnastu marynarzy Magellana. On sam, niestety, nie przeżył potyczki z rdzennymi mieszkańcami wyspy Mactan, gdzie w swoim mniemaniu walczył o honor, mając u boku czterdziestu dziewięciu towarzyszy niedoli, przeciwko armii Filipińczyków w liczbie, podobno, tysiąca pięciuset. Z Półwyspu Iberyjskiego wypłynęło pięć statków z dwustoma siedemdziesięcioma członkami załogi. Po trzech latach podróży do Hiszpanii powróciło tylko osiemnastu marynarzy. Statek, na którym dokonali przełomowego osiągnięcia, nazywał się „Victoria”. Aby dowiedzieć się, ile kosztowało to zwycięstwo, wystarczy co nieco o powyższej wyprawie poczytać.

Rzeka meandruje, wybacz, czytelniku, te dygresje, one niby nic nie znaczą, lecz są częścią drogi, jaką pokonuje rzeka, mogą też zwodzić jak stare koryto, ale rozczarowanie również stanowi element drogi – nazwę go „wspomnieniem”.

Pierwszego wejścia na Mitikas, najwyższy szczyt masywu Olimp, który wznosi się prawie trzy tysiące metrów nad poziom morza, dokonano w 1913 roku. Jednakże od zawsze chmury zatrzymywały się nad górami, odsłaniając tylko od czasu do czasu wierzchołek – tajemnicę bogów. Grecy mogli jedynie z daleka z nabożnym szacunkiem przyglądać się niedostępnej górze. Gdyby którykolwiek śmiałek odważył się zaryzykować i wspiąć do boskiej twierdzy, natychmiast by stamtąd spadł. Daniel Baud Bovy, Frédéric Boissonas i Christos Kakalos przeżyli. Marynarze Magellana w liczbie osiemnastu, wrócili do domów. A burze szalały nad Olimpem, spadały deszcze, paliło słońce, chłodziła rzeka, szalały sztormy i orzeźwiała łagodna bryza, Jutrzence zaś wyrosły różane palce i skrzydła, Helios dosiadł rydwanu, Wulkan zamieszkał w kuźni pod górą, a Hermes latał dzięki maleńkim skrzydełkom u stóp. Matką była Ziemia-Gaja, ojcem Nieboskłon-Uranos, który całą ją okrył i wtedy ona na świat wydała dzieci jak góry, dzieci jak wody słone, które Pontosem zostały nazwane, a wody słodkie – Okeanosem, który Gaję opływał. Według Empedoklesa z Chaosu wyłonił się Erb, inaczej Ciemnością zwany, i jego siostra Noc Czarna. Z niej zaś wyszedł Eter, czyli przestworze świetliste wyższe, i Dzień. Podobnie jest u Hezjoda:

Najpierw Chaos powstał, potem Gaja rozłożysta, bezpieczna podstawa dla wszystkich nieśmiertelnych, co śnieżnym władają Olimpem.

Owidiusz uchyla jeszcze rąbka tajemnicy zakrywającego samo zjawisko Chaosu:

Gdy jeszcze morza nie było ni ziemi, ni wzniesionego nad tym wszystkim nieba, natura taka sama się jawiła wszędzie. I właśnie to nazywano Chaos. Był to skłębiony ogrom i nic więcej, bezładne brzemię tylko, mieszanina niezgodnych nasion, skłóconych żywiołów.

Na początku był Chaos. Natura sama w sobie, zbiór cząstek elementarnych, czysty potencjał, z którego wyłonili się bogowie, będąc jednocześnie stworzeniem: Ziemią, Słońcem, Górą, Wodą, Ogniem i tak dalej. I czy to ludzie powstali na kształt bogów, czy może bogowie cechują się nie tylko boskimi przymiotami, ale również ludzkimi? A kto nadał imiona tym bogom? Kto zatem zorganizował świat starożytny?

Pytania i odpowiedzi, wątpliwości i pewności są dwoistym spiritus movens, duchem sprawczym, napędem istniejącego tylko w teorii perpetuum mobile. Niespokojne myśli rozbijają się o oczywiste fakty i niezbite dowody, a rzeka płynie: panta rhei! Natura nie znosi próżni, pytań, zatem muszą dobrać się w pary z odpowiedziami, nawet jeśli łączą się tylko na chwilę.

Tam, gdzie jest ruch, tam też odradza się życie. Potężne płyty tektoniczne przemieszczają się pod wpływem ciepła, które emitowane jest z jądra ziemi. Ruch jest dwoisty. Jedne nachodzą na siebie, co nie odbywa się regularnie i możliwe jest do zaobserwowania w niezwykle dotkliwy sposób: stabilna Gaja okazuje się niestabilna, ponieważ drży. W innych miejscach zaś powstają uskoki tektoniczne, tam gdzie płyty kontynentalne oddalają się od siebie. Pozyskana w ten sposób wolna przestrzeń natychmiast jest zapełniana. Często solą i wodą. Dlaczego akurat woda i sól? Ponieważ woda jest wszędzie i w jej naturze leży poszukiwanie jak najprostszej drogi. A sól, a właściwie halit – minerał tworzący pokłady soli kamiennej, to skała o bardzo niskiej gęstości i podobnie jak woda lubi wybijać się na powierzchnię, choć słowo „lubi” w tym przypadku oznacza: ma tendencję, według praw fizyki: bul, bul…

Źródła rzek najczęściej maja swój początek na stokach gór. Siła ciążenia ściąga je w dół, ku dolinom, a ich droga nigdy nie jest prosta, napotykają przecież przeszkody, które, jeśli nie dają się pokonać siłą, pokonywane są czasem i w ruchem. Taka natura rzeki. Źródło jest słodkie, nie zawiera soli – to ciekawe i zastanawiające. Bywają słone jeziora; woda, która zatrzyma się w pokładach soli kamiennej, również zmieni swój skład chemiczny. Jednak źródło jest słodkie. Strumień, dopóki płynie, daje życie, w chwili gdy wpada do morza, przejmuje morską naturę. Woda morska nie nadaje się do picia, choć jest w niej wiele życia!

W matematyce istnieje jeszcze prawo symetrii, które w przyrodzie opowiada raczej historię aluzji w iluzji, osadzonej jednak na zasadzie równowagi. Może dlatego w basenie Morza Śródziemnego człowiek starożytny oparł swój światopogląd również na drugiej nodze: myśli, której źródeł szukano pomiędzy Tygrysem i Eufratem. Dorzecza tych rzek stały się kolebką kultury, której warto się przyjrzeć, ponieważ stanowi ona jeden z filarów myśli nie tylko śródziemnomorskiej, ale i światowej. Myśl ta wyrażona została w księdze, którą można kupić w każdej szanującej się księgarni, podobnie sprawa się ma w przypadku zbioru mitów greckich i rzymskich.

Teoria chaosu deterministycznego mówi, że chaos, owszem, jest nie do opanowania w zmiennych warunkach ziemskich, ale pewne w nim jest to, to że ma początek i koniec – tak przynajmniej twierdzą matematycy przyglądający się ruchowi wahadła zawieszonego na innym wahadle. Aby móc obserwować szaleństwa wahadeł, najpierw należy zainicjować ruch, wtedy dokonuje się nieokiełznany taniec, który po pewnym czasie samoistnie ulega wygaszeniu. Całe to zjawisko ma swój początek i koniec, ale środek jest niemożliwy do przewidzenia. Niezła zabawa, prawda? Zdarzyło się kiedyś, że wahadła spadły jednemu matematykowi na głowę.

A czy znasz, czytelniku, taką polską kolędę, w ktorej „ma granicę nieskończony?”. Brzmi znajomo. Czyżby Franciszek Karpiński w wolnym czasie zajmował się teorią chaosu deterministycznego? Na pewno nie, ale był artystą, ci zaś mają przeczucia: bul, bul…

W Biblii jest mowa i o początku, i o końcu. Na pierwszych stronach Genesis, czyli Księgi Rodzaju, mowa jest o prapoczątkach świata i ludzkości, za to ostatnią księgą jest Apokalipsa Świętego Jana, zapowiadająca nadejście końca świata.

Ja jestem Alfa i Omega. Pierwszy i Ostatni. Początek i Koniec (tamże)

Grecy i ich bogowie kontra Izraelici z ich Jedynym Bogiem Jahwe: Jestem, który Jestem (Exodus)

Inicjatorem wydarzeń w Genesis jest stwórca. To wcale nie jest takie oczywiste, przecież w mitologii Gaja wyłaniała się z Chaosu, a nie na odwrót. Czy ktoś z ludzi może zaświadczyć o początkach świata? Trzeba poczekać na nowego Magellana i jego marynarzy.

Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. Ziemia zaś była bezładem i pustkowiem: ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód, a Duch Boży unosił się nad wodami. Wtedy Bóg rzekł: Niechaj się stanie światłość. I stała się światłość (…) A potem Bóg rzekł: Niechaj powstanie sklepienie w środku wód (…) i niech się ukaże powierzchnia sucha (…) a ziemia wyda rośliny zielone (…) i widział Bóg, że były dobre. (…) A wreszcie rzekł Bóg: Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, ptactwem powietrznym, bydłem, ziemią i wszystkimi zwierzętami. (Genesis)

Bóg Izraela najpierw tworzy chaos, czyli potencjał, zbiór cząstek elementarnych, aby z nich następnie zbudować cały wszechświat. Co dzieje się później? Jestem, który Jestem lepi człowieka i wypowiada życzenie: niech będzie podobny do samego stwórcy. Niech nada nazwy stworzeniu i niech nad nim panuje. Niech trwa. Jak ma trwać, skoro wszystko przemija jako polna trawa?

Na początku było Słowo i na początku był Chaos – jak dwa filary, na których człowiek, wywodzący się kulturowo z rejonu śródziemnomorskiego oparł swoją myśl. Tyle, że słowo „oparł” nie wyraża prawdy tego stanu, w jakim się ona znajduje. Myśl przypomina trochę wzburzone morze, które rozbija się o Scyllę i Harybdę jak o Alfę i Omegę, takie umowne granice nieskończonego. Umowne czy realne?

Kto pyta, nie błądzi, a odpowiedzi torują drogę kolejnym rozważaniom. Rzeka myślą płynie i ma swój początek. Jej źródłem może być niepokój wynikający z wątpliwości. Myśl szuka stałego gruntu, niepodważalnych praw, tyle, że ziemia drży, a bezpieczny ląd okazuje się dnem wyschniętej rzeki lub wyspą w kręgu ognia, gdzie tylko sejsmolodzy nie narzekają na nudę.

A! Na zakończenie postawię pytanie: Czy Ziemia na pewno jest okrągła? Bul bul…

Maria Peszt

About the author
Maria Peszt
przede wszystkim mama małej czwórki (Martynki, Miry, Michałka i Maksa); absolwentka iberystyki na UJ i studentka Studium Literacko-Artystycznego UJ. Uwielbia góry, las i łąkę. W wolnym czasie pisze baśnie, wiersze i opowiadania, śpiewa, maluje i szuka natchnienia w spotkaniach z przyjaciółmi i w historiach wyczytanych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *