Paragraf 212

W pewnym małym miasteczku były sobie dwie lokalne gazety. Mieszkańcy kupowali raz jedną, raz drugą, czasopisma nie wchodziły sobie za bardzo w paradę – ogólna sielanka. Niestety, istniejący porządek rzeczy zakłóciło pojawienie się trzeciego gracza, który z hukiem wszedł na rynek, odbierając spory kawałek czytelniczego i reklamowego tortu. I nie byłoby tym nic dziwnego, w końcu każdy może gazetę wydawać, gdyby nie fakt, iż miasteczko zdominowane jest przez partię zwaną PSL, a redaktorem naczelnym został syn Bardzo Znanego Posła z tejże partii.

No i posypały się podejrzenia. Że naczelny dostał na rozkręcenie gazety sporą kasę od ojca, w dodatku z pieniędzy z budżetu państwa. Że niektóre firmy dostały zalecenie, by reklamować się w tejże gazecie, dodatkowo zaprzestając reklamy w konkurencyjnych mediach. Że gazeta sieje partyjną propagandę. Czyli ogólnie – obiektywizmu w niej zero, bo to partyjna tuba propagandowa, zbudowana za pieniądze budżetowe.

Celowała w oskarżeniach jedna z lokalnych gazet, które dostały prztyczka w nos. Zwłaszcza jej redaktor naczelny, który nie wytrzymał i napisał artykuł o tych podejrzeniach, przedstawiając je zresztą jako fakt dokonany. Artykuł zrobił swoje, naczelny dostał nawet za to nagrodę Grand Press, a Bardzo Ważny poseł strasznie się oskarżeniami wzburzył. Czy słusznie?

I tu właśnie do gry wszedł kolejny element, czyli słynny paragraf 212, który Bardzo Ważny Poseł chciał niegdyś znieść, ale jak przyszło co do czego to ochoczo zeń skorzystał. Paragraf ten mówi, że: § 1. Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną nie mającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie, karze ograniczenia albo pozbawienia wolności do roku.

§ 2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 za pomocą środków masowego komunikowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.”

 I z tego to paragrafu Bardzo Ważny Poseł wniósł oskarżenie, oświadczając, że pieniądze dawał, ale prywatne, a nie publiczne, a to mu wolno (co jest całkowitą racją). Dziennikarze twierdzili jednak coś zupełnie innego, wymiana argumentów trwała nie tylko w sądzie, ale również na łamach lokalnej prasy. Wyrok sądowy, który zapadł niedawno, zaskoczył wszystkich.

Paragraf 212 nie tylko doprowadził do skazania dziennikarzy, co prawda tylko na symboliczne grzywny i przeprosiny, ale jednak skazania. Ale – co jest najbardziej bulwersujące w tej sprawie, paragraf 212, a w zasadzie jego interpretacja, którą przyjął sąd, zabroniła ujawnienia wyroku. Innymi słowy – dziennikarzy skazano, ale zabroniono im mówić, za co. I zakazano publikacji na ten temat, co jest równoznaczne z absolutnym zakazem obrony.

O ile wyroku komentować nie mogę – argumenty obu stron są znane, sąd uznał tak, a nie inaczej – to jednak utajnienie uzasadnienia wyroku jest precedensem i niestety – skandalem. Chcę wierzyć, że spowodowanym tylko nieudacznictwem sądu, a nie naciskami z góry. Dziennikarz, zwłaszcza skazany za pomówienie musi (nieodwołalnie!) mieć prawo do brony, do prezentacji dowodów i do napisania, co skłoniło go do postawienia takiej a nie innej tezy. Bo przecież nie twierdzę, że oni mieli rację. Ale postępowanie sądu wygląda niczym szatnia w „Misiu”, kiedy jeden z szatniarzy mówi.

„Nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi?”

Mam nadzieję, że apelacja od wyroku przyniesie właściwy skutek i niezależnie od wyroku, jaki zapadnie (bądź zostanie utrzymany) pozwoli na jasność i przejrzystość w tej sprawie. Zwłaszcza, że okazało się, iż z podejrzenia o przelewanie pieniędzy publicznych (jak twierdzi oskarżony) bądź prywatnych (jak twierdzi Bardzo Ważny Poseł) w wyroku sądu w magiczny sposób zamieniły się w twierdzenie, iż żadnych pieniędzy nie przelewano. Co zresztą bardzo ciekawie skomentowała podejrzana gazeta, pisząc (cytuję z pamięci): „Żadnych pieniędzy nie przelewano. Poza tym kwota się nie zgadza”.

Jak dla mnie wszystko jest już jasne.

Robert Rusik

About the author
Robert Rusik
Urodził się w 1973 roku w Olkuszu. Obecnie mieszkaniec Słupcy, gdzie osiedlił się w 2003 roku. Pisze od stosunkowo niedawna, jego teksty publikowały „PKPzin”, "Kozirynek", "Cegła", "Szafa", „Szortal”. Ma na koncie kilka zwycięstw oraz wyróżnień zdobytych w różnych konkurach literackich (organizowanych m.in. przez portale Fantazyzone, Erynie, Weryfikatorium, Apeironmag, Szortal i inne), w tym prestiżową statuetkę „Pióro Roku 2009” przyznaną przez Słupeckie Towarzystwo Kulturalne. Przeważnie pisze fantastykę, choć zdarza mu się uciec w inne rejony literatury. Od 2010 roku felietonista Magazynu Kulturalnego „Apeiron”, od lipca 2011 także „Szuflady”. W 2012 roku ukazał się jego ebook „Isabelle”. Prywatnie szczęśliwy mąż oraz ojciec urodzonego w 2006 roku Michałka i urodzonej w 2012 roku Oleńki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *