Pan Kiełbasa i inne stwory

Utopce, diabły, wyłażące z drzew stwory. Nieumarli i czarownice. Pożeracze niegrzecznych dzieci, dziad, który zabiera kłamczuchy do lasu, i wróżki–zębuszki. Świat roi się od mitycznych stworów, które człowiek w swej kreatywności powoływał do życia już setki lat temu.

Niektóre są swojskie i przyjemne, jak taki choćby wodnik. Usposobienie ma raczej wesołe, ale bywa złośliwy. Potrafi wciągać w wiry i ludzi, i zwierzęta, ale jeśli ma niezły humor, to pomoże. Inne budzą przerażenie, jak przykładowo Pan Kiełbasa czy Pan Lis, którymi straszyła mnie moja babcia. Niezależnie od szerokości i długości geograficznej wszyscy mają swoje dyżurne, popularne potwory. Chciałabym Was zaprosić na krótki przegląd tej menażerii.

Zacznijmy od Krakena, znanego świetnie dzięki wspaniałej grze w „Piratach z Karaibów” i gościnnych występach w grach komputerowych. Legenda tego wodnego stwora, przypominającego gigantyczną ośmiornicę, pochodzi z Norwegii. Początkowo Krakena opisywano jako ogromne stworzenie, zdolne wywołać tsunami. Przez lata legendę podkręcano i tak wielki stwór stał się wielką ośmiornicą; rybacy widywali na powierzchni wód głowy ośmiornic i brali je za macki Krakena. Krakenowi dodano też intencje. Wcześniej przypadkiem burzący morze, zyskał zły charakter i wolę zatapiania wszystkiego, co pływa.

Kraken nie budzi już takich emocji – znudził się (podobnie jak Johnny Depp znudził się „Piratami” i zapowiedział, że więcej nie zagra Jacka Sparrowa). Przenieśmy się więc na Hawaje, bo zawsze marzyłam, aby się tam wybrać. Tu również można spotkać stwory, zwane menehune. Prawdopodobnie legenda o nich początkowo opowiadała o faktycznie żyjącym plemieniu niewysokich ludzi, którzy mieszkali na wyspach, zanim przybyli pierwsi Polinezyjczycy. Określano ich mianem krasnali. Słynęli z rzemiosła i budownictwa – budowali drogi, tamy, zbiorniki wodne, kościoły. Niestety, nie odnaleziono ani jednego szkieletu menehune.

Moment, zanim pożegnamy Jacka – przecież w filmie o nim występuje jeszcze soucouyant! Za dnia ten wampir, bo to chyba rodzaj wampira z Karaibów, wygląda niczym stara kobieta. Nocą zdejmuje pomarszczoną skórę, zamyka ją w sejfie i przemieszcza się po niebie pod postacią ognistej kuli. Kiedy tego nie robi, wygląda oczywiście przepięknie i młodo. A tak w ogóle, praktykuje voodoo oraz czarną magię. Wysysa z ofiar krew i zamienia je w swych wiecznych służących. Jak dla mnie te stworzenia to strzygi, nasze swojskie strzygi. Wiecie, skąd się tu wzięły? W czasach zarazy chowano ludzi, zanim zmarli, i niektórzy z nich pod ziemią zdrowieli (jak to się mówi, ziemia wszystko wyciągnie). Wygrzebywali się na powierzchnię i kręcili po wioskach w stanie wskazującym na rozkład. Trzeba było takiego kogoś uśmiercić dokumentnie, wielokrotnie przebijając, czym popadnie. Wydaje się, że soucouyant przywędrowały na Karaiby właśnie z wierzeń europejskich.

Hawaje czy Karaiby są daleko, zaraz za miedzą mam Czechy. Tam też mają swoje straszydło – Bubaka. Jest to stworzenie, które wygląda jak strach na wróble i potrafi płakać niczym dziecko. Płaczem wabi ofiary w miejsca, w których giną. Bubak jeździ wozem zaprzężonym w czarne koty i nosi płaszcz utkany z dusz tych, których przywiódł do śmierci o pełni księżyca. Po polskiej stronie granicy funkcjonuje natomiast krewniak Bubaka – Bebok. Nie posiada co prawda wozu, płaszcza ani też nie płacze, ale ogólnie jest zły. Zwłaszcza gdy ktoś nie je surówki.

Bubak czy Bebok to miłe stworzonka w porównaniu z żyjącymi w Quebecu wendigo. Legenda o tych wielkich, człekopodobnych stworzeniach pochodzi od indiańskiego plemienia Algonkinów i ma się dobrze – o wendigo pisali Masterton i King, występują w grach komputerowych, a nawet w „My Little Pony”, gdzie żywią się kłótniami między konikami. Wendigo w „Konikach” jest sportretowany łagodnie – w istocie gustuje w ludzkim mięsie, zwłaszcza zimą, gdy zimno. Gdy dawno, dawno temu Indianie głodowali i z głodu popadali w stany urojeniowe, rzucali się na innych i majaczyli. Stąd wziął się mit o stworze mającym serce z lodu, okrutnym, łakomym, ale obawiającym się ognia. Na szczęście.

O ile wendigo rzucają się na pojedynczych ludzi, o tyle Tarasque, francuski smok, woli – że tak powiem – iść ławą. Wzmianka o nim, podobna do legendy o pięknej i bestii, przewija się w wielu relacjach historycznych, ale jego istnienie najlepiej udokumentowane jest w opowieści o świętej Marcie. Przekaz mówi, że Tarasque miał sześć nóg pochodzenia niedźwiedziego, głowę lwa, korpus bawołu (ale okryty łuską) oraz ogon zakończony kolcem jadowym. Inne przekazy nieco odbiegają od tej relacji, ale Tarasque to zawsze jakaś hybryda żądna niszczenia bez opamiętania – dopóki nie spotka świętej Marty. Marta skropiła go wodą święconą i śpiewała mu hymny tak długo, aż smok stał się łagodny. Wtedy przyprowadziła go do miasta, ale nieświadomi przemiany Tarasque ludzie ukamienowali go. Nie stawiał oporu.

Tak łatwo nie poszłoby z draugrem – nordyckim zombie. Draugry żywią się ludziną, popijają krwią i potrafią przeniknąć do umysłu ofiary, aby doprowadzić ją do obłędu. Bywa, że nawiedzają ofiary w snach. Potrafią też nieźle czarować oraz zmieniać pogodę na taką, jaka aktualnie im odpowiada. Również zasłużyły na uwiecznienie w komputerowych grach.

Nie byliśmy jeszcze w Japonii, wielki błąd! Tu potworów do wyboru do koloru, ale dziś opowiem o Jorogumo. Jest to pająk, który potrafi zmieniać się w piękną kobietę (nawiasem mówiąc: nienawidzę pająków). Pod postacią kobiety pająk wabi mężczyzn, a potem chwyta w sieć. I zjada oczywiście, jak delikwent skruszeje. Ciekawy potwór, którego również spotkacie w grach komputerowych i komiksach.

Oprócz pająka w Japonii natknąć się można na Kappa. Jest to podobny do włochatego człowieka jegomość, który żywi się niegrzecznymi dziećmi (zupełnie jak Pan Lis, ale Pan Lis zjadał dzieci-niejadki). Poza tym Kappa robią sobie z ludzi żarty, zaglądają kobietom pod kimona i kuszą do wody zwierzęta. Można się z nimi zaprzyjaźnić, podobnie jak z polskimi wodnikami, ponieważ mówią ludzkim językiem i są ciekawe ludzkiej kultury. Wyobraźcie sobie, że nad niektórymi zbiornikami wodnymi w Japonii wiszą tabliczki ostrzegające przed Kappa. Ludzie nadal w nie wierzą. A może Kappa to utopce, które przeniosły się tam, kiedy my przestaliśmy w nie wierzyć?

Tutaj została nam na szczęście nasza stara, dobra Baba Jaga. Postać ta przewija się w wielu relacjach ze wschodniej Europy i można ją określić jako reprezentantkę europejskiego folkloru. Wiedźma ta potrafi zmieniać postać i jest bardzo potężna. Nigdy nie wiadomo, czy zechce ci zaszkodzić, czy pomóc – 50/50. Chyba nie muszę tej postaci omawiać szerzej – wiadomo, co chciała zrobić Jasiowi i Małgosi.

Powyższy przegląd nie wyczerpuje oczywiście tematu. Różnych złowrogich stworzeń jest wiele i przybywają nowe – wystarczy zerknąć na Cartoon Network. Oczywiście nie wierzę w ani jednego potwora czy ducha. Babcia mówiła zawsze, że duchy to głupoty, a potworów nie ma i ponieważ nie ma, zabrała mnie, gdy miałam sześć lat, na „Gremliny”. Nie zrobiły na mnie wrażenia, bo nie wierzę w istotny nadprzyrodzone. Wierzę natomiast w Pana Kiełbasę.

Katarzyna Mlek

About the author
Katarzyna Mlek
Pisarka, malarka, artystyczna dusza; od czasu do czasu pisze bloga. Autorka powieści i opowiadań, w których często porusza się pomiędzy światem rzeczywistym a zjawiskami nadprzyrodzonymi, w które głęboko nie wierzy. W wolnych chwilach zajmuje się tym, co aktualnie ją interesuje, a jest tego trochę. Chętnie bierze udział w różnorodnych artystycznych inicjatywach, popularyzujących literaturę i sztukę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *