O metafikcji słów kilka, czyli „Słowodzicielka” Anny Szumacher

Agni Veer, rudy trubadur z boskim rodowodem, Erwon Jord, przyboczny rycerz księcia koronnego, i Hidra, skrytobójca władający żywiołem wody, znaleźli się razem ciemną nocą przy ognisku w środku lasu. Nie mają pojęcia, skąd się tam wzięli ani co ich łączy. Poza jednym – świadomością, że są literackimi postaciami. Typową drużyną zebraną przed wyruszeniem w przygodę.  Problem polega na tym, że ich drużynie brakuje przywódcy. Muszą więc znaleźć człowieka prawego i walecznego, który nada cel i sens ich egzystencji. Uzbrojeni w magiczny artefakt Shuk-atch wskazujący drogę wyruszają na wyprawę, która zawiedzie ich w niespodziewane miejsca. Konkretnie do Warszawy w samym środku nieustających robót drogowych. A potem wszystko jeszcze bardziej się skomplikuje.

Powieściowy debiut Anny Szumacher nie mógł prosić się o gorsze przedstawienie niż to, które znalazło się z tyłu okładki książki. Powitanie potencjalnych czytelników informacją, że Słowodzicielka przypomina cykl Świata Dysku Terry’ego Pratchetta czy Atramentowe serce Cornelii Funke, filmy takie jak Przypadek Harolda Cricka i Być jak Johnny Malkovich to praktycznie strzelenie sobie w stopę i przebicie kolana bagnetem. Oczekiwania po czymś takim sięgają zenitu, a powieść Szumacher zwyczajnie ich nie spełnia. Ani nie jest tak głęboka jak wymienione tytuły, ani tak wciągająca, ani tak zabawna. Co więcej, po takim wstępie Słowodzicielka sprawia wrażenie odgrzewanego kotleta. Coś jak dwudniowe polskie schabowe, które zostały z niedzielnego obiadu i nadają się już tylko na kanapkę. Czy jest to kiepska powieść? Nie, ale nie jest też specjalnie dobra. Ma w sobie zalążek naprawdę dobrej powieści, jednak marnuje się w natłoku źle zrozumianej metafikcji. Sprawdza się jako rozrywkowa literatura do pociągu, ale trudno jest wyczuć, czy takie były ambicje autorki. Gdyby nie ten nieszczęsny opis na czwartej stronie, potraktowałabym Słowodzicielkę zupełnie inaczej, ale tak mogę tylko stwierdzić, że wydawnictwo samo się prosiło.

Metafikcja to rodzaj literatury kładącej nacisk na konstrukcję i nieustanne przypominanie odbiorcom, że mają do czynienia z fikcją. W ten sposób zachodzi gra na oczekiwaniach czytelnika, zabawa konwencją i snucie refleksji o strukturze i kreacji fikcji oraz mechanizmów odbioru. Metafikcja bada relacje pomiędzy fikcją i rzeczywistością, opowiadaniem i życiem, narracją i autonarracją, tendencją ludzkiego umysłu do porządkowania rzeczywistości zgodnie z zasadami opowiadanej historii. W głębi duszy każdy z nas jest Davidem Copperfieldem, ponieważ nieustannie budujemy opowieści o nas samych – na użytek własny i innych. Chociaż metafikcja stała się niezwykle populara w postmodernizmie, literaturze z założenia autorefleksyjnej, jej korzenie sięgają o wiele dalej w historię literatury. Jednym z najsłynniejszych dzieł metafikcji jest dramat Luigiego Pirandello z 1921 roku – Sześć postaci w poszukiwaniu autora, w którym samoświadome swojego fikcyjnego pochodzenia tytułowe postaci szukają nowego dramatopisarza, który dokończy ich historię. Pojawia się tu ciekawa antropomorfizacja fikcji, obecna w przekonaniu, że opowieść chce być skończona, podobnie jak informacja chce być wolna. Dramat Pirandello to przypadek najbardziej podobny do tego, z czym mamy do czynienia w Słowodzicielce. Tutaj trzy postaci chcą odbębnić swoją przygodę i mieć święty spokój, chociaż nie wiemy, co to dla nich oznacza – żyć dalej życiem drugoplanowej postaci czy pogrążyć się w niebycie? To jeden z wielu niuansów, które umykają Szumacher, jeśli chodzi o konstrukcję metafikcji.

Podstawowym problemem w powieści jest jednak to, że tylko pozornie mamy tu do czynienia z metafikcją. Nie dochodzi do przemieszania porządku powieściowego i pozapowieściowego. Zamiast tego autorka konstruuje dwa światy fikcyjne: typowy świat fantasy i świat współczesnej Warszawy. Podróżowanie pomiędzy nimi sprawia, że fikcyjny charakter zostaje w pełni zachowany. Cyan, rzekoma autorka świata fantasy, sama jest postacią fikcyjną. Nie wiem, dlaczego Szumacher zawahała się przed wprowadzeniem samej siebie do świata Słowodzicielki, co przecież zrobił Stephen King w cyklu Mrocznej Wieży oraz Margit Sandemo w Sadze o Ludziach Lodu, wiele lat wcześniej. Rola Cyan pozostaje niewyjaśniona. Być może kolejne tomy rozwiną jej sytuację, na co będę czekać, nie wątpię bowiem, że Szumacher ma potencjał na stworzenie czegoś ciekawego. Wszakże w Słowodzicielce pojawią się interesujące wątki.

Po tym, jak trójka naszych bohaterów przestaje się bezsensownie miotać pomiędzy smokami i księżniczkami, fantastyczny świat okazuje się ciekawie skonstruowany. Szczerze mówiąc, wolałabym przeczytać klasyczną powieść fantasy o książętach wyruszających na poszukiwanie Głosu Jego Pana, aby zdobyć tron po śmierci ojca. Rozbudowana mitologia, ciekawy obraz społeczeństwa rozdartego przez polityczne frakcje i wszechobecna magia to idealny zestaw wyjściowy udanej powieści. Właśnie te wątki śledziłam z zainteresowaniem. Innymi słowy, wszystko, co „napisała” Cyan, jest ciekawszego od tego, co napisano o Cyan. Można mieć pretensje, że jej „pisarstwo” przypomina klasyczne fantasy z lat 80., z obowiązkową mizoginią świata przedstawionego, ale cóż, skoro chciała wydać książkę na polskim rynku, prawdopodobnie znała jego ograniczenia.

Oczywiście podobał mi się też jedyny rzeczywisty element metafikcji wprowadzony do powieści, czyli to, że Cyan może używać swoich mocy demiurga wyłącznie wtedy, gdy posługuje się cytatami – czy to popkulturowymi sloganami, czy też literackimi nawiązaniami. Cytaty mają moc sprawczą i to jest właściwa refleksja nad naturą powieści. Teksty tworzą teksty. Na tym polega kulturotwórcza moc kultury – nigdy nie można mieć za dużo tekstów. Ograniczenie ich obiegu to ograniczenie kulturowego bogactwa. To właśnie czerpanie z poprzednich prac, czy to przez cytaty, nawiązania, czy inne formy inspiracji, gwarantuje, że zawsze będziemy mieli co czytać i oglądać.

Słowodzicielka nie jest stratą czasu, chociaż muszę przyznać, że nie podobał mi się rodzaj humoru, głównie obecny w słownych utarczkach postaci, ale też nie sądzę, żebym była modelowym odbiorcą tego tytułu. Zdecydowanie zaskoczył mnie zwrot akcji zafundowany na samym końcu powieści i z tego powodu sięgnę po kolejny tom. Mam przeczucie, że Szumacher nie pokazała jeszcze, na co ją stać, i z tomu na tom może być tylko lepiej. W najgorszym razie dalej będzie przeciętnie, a czasem ma się ochotę i na taką lekturę.

Tytuł: Słowodzicielka

Autorka: Anna Szumacher

Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie

Liczba stron: 304

Rok wydania: 2019

About the author
Aldona Kobus
(ur. 1988) – absolwentka kulturoznawstwa na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, doktorka literaturoznawstwa. Autorka "Fandomu. Fanowskich modeli odbioru" (2018) i szeregu analiz poświęconych popkulturze. Prowadzi badania z zakresu kultury popularnej i fan studies. Entuzjastka, autorka i tłumaczka fanfiction.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *