Nocne opowieści

– Śpij dobrze, kochanie – powiedziała mama z uśmiechem, całując Łucję w czoło. Dziewczynka kiwnęła głową, ściskając mocniej swojego ukochanego pluszowego kotka. Odkąd pamiętała Mruczek zawsze pomagał jej zasypiać.

Kobieta pomachała z uśmiechem córce, zgasiła światło i zamknęła drzwi pokoju. Łucja jak zwykle chciała zaprotestować, nie znosiła spać w ciemnościach, ale zamiast tego nakryła głowę kołdrą, tworząc wokół siebie ciepły kokon. Jednak po jakimś czasie zaczęło robić się duszno i dziewczynka musiała zaczerpnąć świeżego powietrza. W tym samym momencie, kiedy tylko powoli odkryła twarz, spod łóżka dały się słyszeć piski i skrzeki. W niczym jednak nie przypominające takich, które słyszy się siedząc o zmierzchu nad jeziorem, miłych dla ucha. O nie. To było niepokojące brzmienie, przywodzące na myśl pohukiwanie sowy, polującej na swoją ofiarę w środku nocy, sprawiające, że na plecach czujesz dreszcze i zaczynasz słyszeć bicie własnego przerażonego serca.

Małe Nocne Demony.

Zamieszkujące ciemną Krainę Podłóżka.

Łucja nie wierzyła w nie. W i e d z i a ł a, że one istnieją.

Mama zawsze jej powtarzała, że imię, które nosiła – Łucja – oznacza urodzoną o wschodzie słońca, świetlistą, nie powinna się więc bać mroku. Mimo tego dziewczynka nigdy nie odważyłaby się wystawić poza krawędź łóżka chociaż kawałka nogi czy ręki, kiedy w pokoju było ciemno. Ileż nocy spędziła bezsennie, bojąc się zamknąć oczy. Odległość do włącznika lampy była taka duża…

Dzisiejszej nocy było jednak jaśniej, niż zazwyczaj. Tym razem okrągły księżyc świecił wyjątkowo mocno, zalewając pokój sinym światłem, w którym dało się zauważyć kontury mebli. Łucja widziała dokładnie jego odbicie w lustrze w drugim końcu pokoju. Lubiła pełnie a zarazem bardzo się ich bała. Z jednej strony, kiedy nie było całkowicie ciemno wiedziała, że ze strony Krainy Podłóżka nic jej nie grozi. Ale pełnia niosła ze sobą też coś magicznego, powodowała niesamowitą atmosferę i sprawiała, że Małe Nocne Demony hałasowały bardziej niż zwykle. I tylko wtedy, w świetle księżyca, można było dostrzec ich niewyraźne cienie, poruszające się po podłodze.

Łóżko Łucji było wysokie i miało starą drewnianą ramę. Kiedy dziewczynka przekręciła się na prawy bok deski skrzypnęły. Była przyzwyczajona do tego dźwięku, choć tym razem wydał się on jej nieco głośniejszy niż zwykle. Jeszcze jeden obrót, tym razem na brzuch i Łucja nagle poczuła, że leci, spada w dół, coraz niżej i niżej, nie widząc nic, dookoła siebie mając wyłącznie nieprzeniknioną ciemność. Upadła na ręce, boleśnie uderzając kolanami w twardą podłogę. Starając się nie rozpłakać, rozmasowała bolące nogi, wzięła kilka głębszych oddechów. Po czasie, który wydawał się wiecznością, jej wzrok powoli zaczął rozróżniać jakieś kształty. Jakby sześciany, z ostrymi krawędziami. A obok grube kółko, które do złudzenia przypominało ster statku. Łucja zmrużyła oczy. Coś jej to wszystko przypominało. I nagle zrozumiała.

Pod łóżkiem zawsze stało całe mnóstwo przeróżnych pudełek, mniejszych i większych. Była tam też stara maszyna do szycia, od dawna przez nikogo nie używana, czasopisma i gazety, kryształowy wazon od cioci Zosi, rakietki do ping ponga i masa innych rzeczy, dla których brakowało miejsca i które nie były potrzebne na co dzień.

Zadrżała. Miała na sobie tylko niebieską piżamę, koszulkę z krótkim rękawem i równie krótkie jak rękawy spodenki. I była boso, bo przecież kapcie nadal stały koło łóżka. Ale to nie zimno spowodowało, że dziewczynka poczuła, jak dreszcz przebiega wzdłuż jej pleców.

Łucja uświadomiła sobie, że znajduje się w Krainie Podłóżka.

A skoro stoją tu wszystkie trzymane pod łóżkiem rzeczy to muszą być tu także…

Za swoimi plecami usłyszała mruczenie. Odwróciła się przerażona i cofnęła, widząc przed sobą świecące na zielono oczy z czarnymi, pionowymi źrenicami. Stała jak sparaliżowana, nie będąc w stanie wykonać żadnego ruchu, aż na swoim policzku poczuła szorstki i ciepły język.

– Mruczek? – szepnęła – to naprawdę ty?

Kot w odpowiedzi zmarszczył nos, łaskocząc wąsami twarz Łucji i miauknął z aprobatą. Dziewczynka dopiero teraz, kiedy zwierzak podszedł bliżej, zauważyła że tuż za uchem, na ciemnobrązowej sierści ma białą łatkę. W tym miejscu kiedyś Mruczkowi odpruło się ucho i choć w domu akurat nie było nitki w podobnym kolorze, Łucja tak bardzo płakała, że mama wzięła nitkę białą i kilkoma sprawnymi ruchami naprawiła zniszczenie. A poza tym kot był teraz o wiele większy od swojej właścicielki. I na szyi nadal miał zawiązaną czerwoną kokardę. Łucja przytuliła się do jego miękkiej sierści i natychmiast poczuła o wiele spokojniejsza. Postanowiła obejrzeć miejsce, w którym niespodziewanie się znalazła.

Wędrowała przez Krainę Podnóżka z Mruczkiem u boku wiedząc, że to najdziwniejsza i najbardziej niesamowita wycieczka w całym jej dotychczasowym życiu. W ciemności mijała wielkie pudełka, między którymi czasem przeświecał księżyc. Widziała przebitą piłkę, z której do połowy uszło powietrze. Przez jakiś czas bawiła się ze swoim kotem czerwoną piłeczką kauczukową, która wpadła jej pół roku wcześniej pod łóżko. Po zabawie popchnęła ją w kierunku gdzie, jak jej się wydawało, powinien znajdować się środek pokoju. Miała nadzieję, że uda jej się rano znaleźć piłeczkę bez większych kłopotów. Wspięła się nawet na piramidę książek, które były tak ułożone, że tworzyły schody. Ze szczytu widać było niewiele, jednak dawało się dostrzec zarys słomkowego kapelusza, który od dawna był na Łucję za mały a jednak żal było go po prostu wyrzucić.

Weszła między dwa wyjątkowo duże pudełka i znalazła się w zupełnie ciemnym miejscu, które niestety nie było puste. Łucja poczuła strach, ogarniając ją od szyi aż po czubki palców u bosych nóg. Tuż przed nią, w odległości zaledwie kilku kroków, poruszały się Małe Nocne Demony, o których dziewczynka zdążyła już zapomnieć, zafascynowana zwiedzaniem Krainy Podłóżka.

Ich pióra i sierść były jednocześnie czarne, granatowe i fioletowe. Całkowicie matowe. Zdawały się pochłaniać całe światło. Niektóre z nich były podobne do kruków, z mocnymi dziobami i długimi pazurami. Inne wyglądały jak małe lwy ze skrzydłami nietoperza a jeszcze kilka innych miało z kolei pyski i tułów podobne do psich a na plecach skorupy, niczym u żółwia albo ślimaka. Małe Nocne Demony piszczały, mlaskały, i prychały. I sądząc po nieprzyjemnych chrupnięciach, które Łucji skojarzyły się wyłącznie z nadepnięciem butem na szkło, właśnie się czymś pożywiały. Cofnęła się ostrożnie, nie chcąc, żeby którykolwiek z nich ją zauważył ale potknęła się o puzzel, jedyny brakujący w całym obrazie, przedstawiającym latarnię morską, który układała kiedyś z tatą. I wpadła na jedno z pudełek. Z jego szczytu spadła jednogroszowa moneta, uderzając z brzęknięciem o podłogę. Wszystkie Małe Nocne Demony zamarły i spojrzały swymi matowymi oczami prosto na Łucję. Demon stojący najbliżej rozłożył skrzydła i zaskrzeczał przerażająco.

Łucja krzyknęła ze strachu i schowała się za Mruczka, który zjeżył sierść i zasyczał. Potworki cofnęły się niezadowolone, ale nie przestraszyły się na tyle, żeby zupełnie uciec. Kot zgiął łapy i dziewczynka nie namyślając się ani chwili dłużej wskoczyła na jego grzbiet i mocno objęła za szyję. Zwierzę wydało z siebie przeciągłe warknięcie sprawiając, że Demony rozpierzchły się na boki, przebiegło obok nich i skoczyło między doniczkę od paprotki a drewniany kuferek.

Bieg sprawiał, że przy każdym skoku Łucja kołysała się w przód i tył, czując pod sobą pracę mięśni swojego ulubieńca. Od tego kołysania zrobiło jej się niedobrze, najchętniej zamknęła by oczy, ale była na to zbyt przerażona. Wciąż słyszała za sobą odgłosy pościgu. Małe Nocne Demony nie zamierzały tak łatwo zrezygnować z pogoni za kimś, kto bezprawnie wkroczył na ich teren.

Mruczek wbiegł na książkową piramidę, tę, po której wcześniej wspinała się Łucja i stanął na szczycie. Skrzeki Demonów rozlegały się gdzieś między pudełkami, coraz bliżej. Kot i jego pani znaleźli się w pułapce. Dziewczynka spojrzała poza krawędź książki. Gdzieś daleko, na samym dole, w wątłej smudze księżycowego światła błysnęło coś niebieskiego. Niezidentyfikowany przedmiot miał owalny kształt.

Długi przeciągły gwizd uświadomił Łucji, że Mruczek i ona nadal są w wielkim niebezpieczeństwie. Małe Nocne Demony znalazły swoją ofiarę i teraz pierwsze z nich wspinały się już po książkowych schodach. Kot miauknął, tym razem ze strachem. Nie miał już gdzie się cofnąć. Brzeg następnej piramidy, składającej się z płyt winylowych, był bardzo daleko. Mruczek nie miał szans tam doskoczyć. A jednak odwrócił się, ugiął tylne nogi i skoczył prosto w powietrze. Pęd powietrza rozwiał Łucji włosy; poczuła jak futerko kota wyślizguje się jej z rąk tak, że nie ma siły dłużej utrzymać się na jego grzbiecie.

Spadała wprost na błyskający niebiesko przedmiot, z każdą chwilą zbliżając się do niego, dopóki nie uświadomiła sobie, że to pierścionek jej mamy, zgubiony dawno temu.

Zamknęła oczy.

Podobnie jak wcześniej uderzyła kolanami w podłogę. Chwilę później zrobiło się jasno, otworzyły się drzwi i Łucja ujrzała swoich rodziców, bardzo zdenerwowanych. Zorientowała się, że klęczy na ziemi przy swoim łóżku. Pluszowy Mruczek leżał pół metra od niej.

– Nic ci się nie stało? – Mama dotknęła ramienia córki – musiałaś spaść z łóżka.

Dziewczynka pokręciła głową a rodzice odetchnęli z ulgą.

– To pewnie tylko zły sen – stwierdził tata. Wraz z żoną położył córkę w łóżku, przykryli ją wspólnie kołdrą, życząc dobrej nocy i wyszli, gasząc po drodze światło. Za oknem już szarzało, zbliżał się świt a spod łóżka nie wydobywały się żadne, nawet najcichsze dźwięki. Łucja zamknęła oczy i przytuliła mocno Mruczka.

Zły sen.

Na palcu czuła chłodny metal pierścionka. Z niebieskim oczkiem.

Justyna Kierzkowska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *