Na południe od Lampedusy. Podróże rozpaczy – Stefano Liberti

libertiTrzeciego października u wybrzeży włoskiej wysepki Lampedusy – z powodu przeciążenia – zatonął statek przewożący nielegalnych imigrantów z Afryki. Śmierć poniosło ponad trzysta osób. Jedenasty października – w drodze pomiędzy Maltą a Lampedusą uległa rozbiciu łódź z uciekinierami z  Afryki. Zginęło około trzydziestu imigrantów. Każdego niemal miesiąca, wraz z rosnącym napływem migrantów z Afryki, czytamy podobne komunikaty. Gdy u początku XXI wieku niemieckie media przeprowadziły plebiscyt na najpopularniejsze lub najtrafniejsze słowo charakteryzujące kończące się właśnie dwudzieste stulecie, wygrał termin „migracja”. Trudno się z tym nie zgodzić. Wydarzenia historyczne,  rozwój ekonomiczny oraz globalizacja wywołały lub wymusiły migracje milionów ludzi. Duża część migrantów pragnie osiedlić się w Europie, która jest wciąż symbolem dobrobytu dla biedniejszej części świata.

Stefano Liberti w swojej książce „Na południe od Lampedusy. Podróże rozpaczy” analizuje problem migracji z kontynentu afrykańskiego. To głównie przybysze z Afryki są bohaterami i ofiarami przepraw przez Morze Śródziemne. Do podejmowania ryzyka zmuszają ich rozmaite okoliczności: bieda, wojny, dyktatury w ich rodzimych krajach. Znaczący jest już rejestr państw, z których pochodzą: Nigeria, Kongo, Wybrzeże Kości Słoniowej, Erytrea, Sudan, Somalia. Wszystkie one doświadczyły, bądź doświadczają głodu, wojen, prześladowań etnicznych i religijnych. Sami Afrykańczycy twierdzą, że są to negatywne skutki procesów postkolonialnych i błędnej polityki Zachodu wobec ich kontynentu. To one mają sprawiać, że Afryka jest rabowana ze swych bogactw, postrzegana jako rezerwuar taniej siły roboczej i niestabilny region pozbawiony perspektyw. Sami siebie określają mianem „podróżników”, chcą dotrzeć do Europy nie tylko w celu rozpoczęcia nowego życia. Uważają, że mają do tego prawo, że ich sytuacji winna jest ekspansja Europy w przeszłości i bezalternatywna teraźniejszość współkształtowana przez Unię Europejską.

Zarzuty padają gęsto z obu stron. Czarni Afrykańczycy oskarżają władze państw europejskich o brak pomocy i sensownych programów rozwojowych, topienie pieniędzy w bezsensownych akcjach, mających na celu powstrzymanie imigracji w kierunku Europy. Ich zdaniem ma to na celu ukrycie faktu, że gospodarka państw zachodnich potrzebuje armii tanich i posłusznych imigrantów. Dlatego też wymusza się na nich nielegalną imigrację, a następnie funkcjonowanie w ciągłym strachu przed deportacją. Z kolei państwa EU twierdzą, że imigracja z Afryki to nieomal mafijny biznes, opanowany przez handlarzy żywym towarem, którzy inkasują ogromne kwoty od cudzoziemców za ryzykowne morskie przeprawy. Podnoszone są argumenty humanitarne i ekonomiczne. Te ostatnie są szczególnie nośne w kontekście trawiącego Unię kryzysu gospodarczego.

Autor dyskutuje z takim podejściem, twierdząc, że to uproszczenie niepozwalające prześledzić całego złożonego kompleksu przyczyn i przebiegu migracji z Afryki. On sam, aby całościowo opisać to zjawisko, oparł się nie tylko na wywiadach reporterskich przeprowadzonych wśród imigrantów i osób, które biorą udział w ich przerzucaniu na Północ. Uwzględnił również liczne raporty, dokumenty i literaturę, dotyczące nielegalnej imigracji. Kwestionuje mit o istnieniu jakichś przemytniczych mafii, wskazując raczej, że istnienie przewoźników to element napędzający ekonomię subsaharyjskich miast i podupadłych afrykańskich portów. Sama zaś Europa nie ma pomysłu  na ratowanie ekonomii Afryki, a tym samym powstrzymanie fali migrantów. Dziennikarz ukazuje ich zresztą jako zróżnicowaną społeczność, posiadającą wewnętrzną hierarchię i strukturę, rozsianą po całym afrykańskim wybrzeżu Morza Śródziemnego. Migranci potrzebują nieraz wielu lat, aby dotrzeć do celu, są jednak na tyle zdeterminowani, że decydują się na morską podróż, która tylko dla niektórych kończy się szczęśliwie. Śmiałkowie, którym cało i zdrowo uda się dotrzeć do Hiszpanii czy włoskiej Lampedusy, lądują w ukrytych ośrodkach dla uchodźców, skąd większość z nich zostanie deportowana do któregoś z afrykańskich krajów. Jedynie nielicznym uda się uzyskać status uchodźcy, bądź zgodę na „pobyt tolerowany”.

Wizja Libertiego jest w gruncie rzeczy przygnębiająca: oto skostniała i chyląca się ku upadkowi Europa przemienia się w twierdzę. Odrzuca imigrantów i pozostaje obojętna na przyczyny, jakie zmusiły ich do ryzykownej wędrówki. Przymyka oczy na ludzkie dramaty, pomijając w kontekście imigracji takie wartości, jak humanitaryzm czy prawa człowieka.

Lampedusa to symbol tej europejskiej schizofrenii. Prawdopodobnie dziś lub jutro wypłynie ku niej kolejna łódź wypełniona uchodźcami, którzy bardziej wierzą w europejskie wartości, niż sami obywatele starego kontynentu.

Ewa Glubińska

Tytuł: Na południe od Lampedusy. Podróże rozpaczy.
Autor: Stefano Liberti
Przełożył: Marcin Wyrembelski
Premiera: 23 października 2013
Wydawnictwo: Czarne
Ilość stron: 216

About the author
Ewa Glubińska
historyczka, feministka, wielbicielka herstories pisanych przez życie i tych fikcyjnych również

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *