Nie od dziś wiadomo, że kiedy zostaje nam wydany rozkaz, często go nie wykonujemy. Nie lubimy bowiem robić tego, co ktoś inny nam każe. A kto najczęściej zamienia się w upartego osiołka, który kręci głową na czyjeś polecenie? Uczniowie.
W szkole nauczyciele ciągle nakazują, aby coś zrobić: odrobić zadanie domowe, nauczyć się na sprawdzian lub też przeczytać lekturę. I tu zaczyna się dla niektórych koszmar. Uczniowie niechętnie sięgają po utwory Mickiewicza, Krasińskiego, Balzaca, Boccaccia czy Dostojewskiego. Przepełniają ich głęboki wstręt oraz frustracja, że muszą coś takiego przeczytać. Na domiar złego potem czeka ich jeszcze zwyczajowa klasówka z treści, która tylko pogłębia negatywne uczucia. Niektórzy się buntują i nie czytają wcale albo poprzestają na streszczeniach. To jest jakieś wyjście z sytuacji, ale w najmniejszym stopniu nie pozwala na poczucie ducha dzieła ani znalezienia cząstki autora, którą pozostawił on w swoim utworze. Niestety głęboka niechęć do czytania lektur może się przełożyć na nieczytanie książek zaliczanych do klasyki literatury (każda lektura szkolna bowiem przynależy do tej kategorii). Ludzie działają całkowicie podświadomie, kojarząc w ten sposób takie utwory. Jest to czasem silniejsze od nich.
Ilu z nas zna z tytułów „Alicję w Krainie Czarów” Lewisa Carrolla, „Boską komedię” Dantego Alighieri albo „Sen nocy letniej” Williama Shakespeare’a? Właściwie każdy słyszał o nich, ale kto je przeczytał? Tu przypomina mi się demot, na którym jedna osoba pyta drugą, jak podoba jej się „Władca Pierścieni”. Na to pada odpowiedź: Film świetny. Ludzie oglądają ekranizacje lub adaptacje i nie czują potem potrzeby zapoznania się ze źródłem inspiracji. Bo właściwie po co? W końcu ogólny sens (choć nie zawsze) zachowano.
Całkiem zrozumiały jest wyniesiony ze szkoły stosunek do klasyków. Nikt nie lubi czytać czegoś z przymusu. Jednakże warto to uczucie w sobie przełamać. Takie utwory nie bez powodu zostały w ten sposób zaklasyfikowane. Na szczególną uwagę zasługują klarowność w przedstawieniu cech charakterystycznych dla gatunku oraz idący często z tym w parze wysoki kunszt artystyczny. Co więcej, te lektury stanowią wzór dla innych pisarzy. Czytanie klasyków poszerza też naszą wiedzę na temat realiów różnych epok, tego, co interesowało wtedy ludzi i było dla nich ważne. Ponadto może być źródłem rozrywki.
Prawdopodobnie będę niesprawiedliwa, ale mam wrażenie, że coraz więcej ludzi woli oglądnąć serial lub film niż przeczytać pozycję, która stała się bazą pod scenariusz. Przykładem będącym najbardziej na czasie jest seria „Pieśń Lodu i Ognia” George’a R. R. Martina. Ile osób przeczytało papierową wersję zanim zobaczyło serial? Szkoda nie przeczytać, bo książka dostarcza o wiele więcej wrażeń i informacji niż ekranizacja.
Tak jest właśnie z klasykami. Wydaje mi się, że ludzie boją się otworzyć na utwory znane w sferach literackich. Jak gdyby czytanie tych książek im ubliżało lub boją się przylepienia im etykietki kujona, dlatego że podoba im się poemat Juliusza Słowackiego. Wystarczy przełamać mur negatywnych odczuć, budowany nieświadomie od lat, by przenieść się do książkowego raju klasyki.