Michał Rusinek „Mały Chopin”

01_chopinek

„Mały Chopin” Michała Rusinka przybliża najmłodszym postać najbardziej znanego polskiego kompozytora. Choć cała historia zaczyna się od słynnego pomnika w warszawskich Łazienkach, nie jest to klasyczna biografia. Nie znajdziecie w niej dat ani zachowanej chronologii wydarzeń.
Opowieść cofa się do czasów, gdy dostojny pan z pomnika był jeszcze małym Fryderykiem, a właściwie Fryckiem, który bardzo nie lubił jeść szpinaku i wraz z rodzicami mieszkał w dworku nad Utratą. W tamtym okresie nikt nie słyszał o mp3, samochodach i telewizji. Mały Frycek często spędzał czas na łonie natury i tam przeżył atak krwiożerczych mrówek, co stało się początkiem wielkiej kompozytorskiej kariery.

Książka Rusinka jest napisana wierszem, formą, którą tak lubią dzieci. Sporo tu zabawy słowami, także w warstwie graficznej, i zmian rytmu w zależności od omawianego tematu (np. wstawka związana z tempem marsza). Narrator bardzo szybko nawiązuje więź z małym czytelnikiem, dzieląc się z nim pewną tajemnicą. W prosty sposób tłumaczy, dlaczego nazwisko Chopina tak dziwnie się wymawia, co to jest polonez, walc czy rondo. Wykorzystuje przy tym homonimiczność wyrazów, które przecież oznaczają także coś zgoła innego, a najmłodszym bliższe jest ich drugie znaczenie niż to z muzyki klasycznej.
Autor zgrabnie zaciera różnicę między współczesnymi odbiorcami a żyjącym w innych czasach Fryckiem. Podkreśla, że mimo wielkiego talentu był on takim samym dzieckiem jak wszystkie inne. Zdarzało mu się narozrabiać, samemu zjeść słodycze i dostać od rodziców burę. Miał też jednak pasję, którą rozwinął dzięki ciężkiej pracy, czyniąc z niej sposób na życie.
W „Małym Chopinie” został także wykorzystany dziecięcy sposób postrzegania świata, w którym rzeczy nie zawsze są tym, czym się wydają. Nocą fortepian może przekształcić się w krwiożerczego potwora, choć za dnia sprawia wrażenie statycznego mebla.

Ważnym elementem historii są ilustracje Joanny Rusinek. Bardzo proste, niekiedy zbliżone do dziecięcej kreski. Wiele w nich niedopowiedzeń, kontrastów i abstrakcyjnego widzenia świata. Same obrazy nie przekazują tej treści, co narracja. Bez niej są niezrozumiałe i dopiero w połączeniu z tekstem nabierają znaczenia. Sporo tu aluzji i puszczania oka do czytelnika, np. fragment o Francji opatrzony jest rysunkiem skaczących żab, których poza kojarzy się z tańczeniem kankana. Jest to forma ilustracji, która nie rozleniwia dziecka, wręcz przeciwnie – skłania go do uruchomienia własnej wyobraźni.

„Mały Chopin” Michała i Joanny Rusinków był wizytówką Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina na Rok Chopinowski 2010. Trudno się dziwić, gdyż jest wspaniałym przykładem na to, jak bez niepotrzebnego zadęcia opowiadać dzieciom o znanych postaciach. Lekka forma, gra słowem i charakterystyczne ilustracje sprawiają, że książka z pewnością spodoba się najmłodszym. A przy okazji dowiedzą się co nieco o kompozytorze, którego pomnik zdobi warszawskie Łazienki.

Barbara Augustyn

Autor: Michał Rusinek
Tytuł: „Mały Chopin”
Ilustracje: Joanna Rusinek
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 31
Data wydania: 2018

About the author
Barbara Augustyn
Redaktor działu mitologii. Interesuje się mitami ze wszystkich stron świata, baśniami, legendami, folklorem i historią średniowiecza. Fascynują ją opowieści. Zaczytuje się w literaturze historycznej i fantastycznej. Mimowolnie (acz obsesyjnie) tropi nawiązania do mitów i baśni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *