Metamorfozy doni Graci

Na początku XVI wieku wszystko było inne, niż zaledwie 20 wcześniej. Znany dotąd Europejczykom świat poszerzył się dzięki wyprawie nikomu wcześniej nieznanego Krzysztofa Kolumba. Wizjonerski żeglarz mógł spełnić swoje marzenie dzięki poparciu jednej z najwybitniejszych władczyń ówczesnej Europy-Izabeli Kastylijskiej, zwanej także Katolicką. Królowej udało się spełnić marzenie pokoleń jej wybitnych przodków – ostatecznie pokonać Arabów na Półwyspie Iberyjskim. Izabela była przekonana, że budowa potęgi Hiszpanii możliwa jest tylko dzięki konsolidacji religijnej i poszerzeniu wpływów handlowych królestwa. Osiągnięciu pierwszego celu miało służyć wydanie w 1492 roku edyktów o wygnaniu innowierców – islamskich morysków i sefardyjskich Żydów z terenów Hiszpanii, zaś drugiego poprzez sfinansowanie wyprawy Kolumba i jego towarzyszy do Indii.

Obie decyzje królowej przyniosły nieoczekiwane skutki. Ekspedycja zamiast do Indii dotarła do kompletnie nieznanych wcześniej terytoriów, nazywanych potem Ameryką. W niespełna 100 lat królestwo Hiszpanii przekształciło się z niewiele znaczącego kraju gdzieś na rubieżach Europy w kolonialną potęgę. Edykty o wygnaniu zaś, choć umożliwiły budowę nowożytnego społeczeństwa hiszpańskiego, skomplikowały życie wielu ludziom. Zawierały one klauzulę, która pozwalała pewnej grupie osób uniknąć przymusowego opuszczenia terenów królestwa. Była to grupa zwana conversos. Tak określano ludzi, którzy –  pod przymusem lub dobrowolnie – przechodzili z islamu lub judaizmu na chrześcijaństwo. Wymuszone konwersje odbywały się  już od co najmniej 200 lat, a więc początków rekonkwisty. Na straży prawomyślności tej grupy, zwanej Nowymi Chrześcijanami, stanęła siejąca postrach instytucja Inkwizycji, której znaczenie można porównać tylko z późniejszymi o kilkaset lat policjami politycznymi krajów totalitarnych. Posługiwała się podobnym arsenałem środków-donosami, torturami, a niepokorni płonęli na stosach. Według kryteriów rasowych prowadzono akta dotyczące konwertytów zaznaczając ich pochodzenie etniczne. Wówczas niezrozumiały, a po kilkuset latach złowrogi podział na poddanych „czystego” lub „podejrzanego” pochodzenia etnicznego legł u podstaw nowożytnego hiszpańskiego społeczeństwa. Razem z ludźmi palono księgi. Księgi mogły być niebezpieczne, przypominając, że kiedyś mogły żyć pokojowo obok siebie różne religie i narody. Paradoks polegał na tym, że słynne iberyjskie biblioteki, jak choćby kordobańska, umożliwiły zachowanie antycznego dziedzictwa,  do którego tak często nawiązywało Odrodzenie. Wielość nie wydawała się jednak kusząca w epoce kształtowania się nowoczesnych potęg. Miała zostać zastąpiona przez jednolitość: religii, tożsamości i języka. Na tym fundowano nowożytna potęgę państwa.

Wraz z sukcesem rekonkwisty ukazała się znamienna książka. Była to „Gramatyka języka kastylijskiego” napisana przez Antonia de Nebriję i zadedykowana królowej. Zjednoczonemu pod jej berłem królestwu miał służyć nowożytny hiszpański. Inne języki, używane przez iberyjskich Żydów i Arabów miały odejść w zapomnienie, a księgi w nich napisane unicestwione na płonących w całej Hiszpanii stosach.

Edykt Izabeli i odkrycie Nowego Świata wstrząsnęły panującym porządkiem panującym przez całe średniowiecze. Epoka, której Jacob Burckahardt nadał miano renesansu, rozpoczęła się od wybuchu „ślepej wizji i nietoleracji” jak napisał w swym responsie na edykt Izabeli duchowy przywódca hiszpańskich Żydów rabin Isaac Abravanel. Sojusz tronu i ołtarza unifikujący państwo oznaczał nie tylko zagładę kultury średniowiecznej Hiszpanii, ale utrwalonych struktur społecznych. Tysiące ludzi znalazło się w drodze. Byli wśród nich wypędzeni, zdradzeni, wyklęci. Zdarzali się awanturnicy i karierowicze poszukujący szczególnie w zamorskich hiszpańskich posiadłościach przygody i lepszego życia. Wszyscy oni jednak zostali zmuszeni do udziału w przedziwnej grze w tożsamość. To słowo stało się kluczem do całej późniejszej historii Europejczyków. Na progu nowych czasów każdy został równocześnie twórcą samego siebie i tworzywem, z którego miano stworzyć nowego człowieka. Także rzesze poddanych królowej Izabeli i wygnanych przez nią innowierców zaczęło budować swoje nowe tożsamości i biografie. U progu Odrodzenia były one zmienne, niepewne, przyjmowane lub odrzucane, gdy stawały się nie do udźwignięcia.

„Gdy los i ludzie częstują mnie wzgardą,
Chcę miłosierdzie wzbudzić w głuchym niebie;
Płaczę i żalę się na dolę twardą,
I klnę upadek mój patrząc na siebie.
Chcę mieć bogatszą nadzieję przyszłości,
Mieć rysy innych i przyjaciół rzeszę” –  pisał w swym sonecie Szekspir.
(tłumaczenie: Maciej Słomczyński)

Taki los stał się  udziałem tysięcy mieszkających na Półwyspie Iberyjskim chrześcijańskich konwertów. Przyjmowali oni katolicyzm nie chcąc stać się  wygnańcami, tracącymi nie tylko swoją ojczyznę, ale także majątki i pozycję społeczną. Paradoksalnie jednak decyzja o konwersji komplikowała tylko ich położenie. Nie byli już Żydami czy muzułmanami, ale jako „nowi chrześcijanie” znajdowali się w centrum podejrzeń i obserwacji zarówno Inkwizycji, jak i „starych” chrześcijan, kultywujących swą wiarę od czasów Wizygotów. Wielu spośród conversos nie wyrzekło się potajemnego wyznawania swej poprzedniej wiary. Wobec świata zewnętrznego odgrywali rolę prawomyślnych chrześcijan.

Jakikolwiek błąd w postępowaniu groził trafieniem w ręce Inkwizycji, a nawet śmiercią na stosie. Konwertyci do perfekcji doprowadzili więc grę pozorów, obsesyjnie wręcz koncentrując się na zewnętrznych oznakach swojej lojalności wobec nowej religii i swoich chrześcijańskich władców. Chrystianizacja imion i nazwisk (często zresztą zmienianych w zależności od okoliczności i miejsca), kult świętych relikwii, demonstracyjne noszenie biżuterii zdobionej motywami religijnymi symbolami, publiczne spożywanie zakazanej przez islam i judaizm wieprzowiny były rekwizytami służącymi do odgrywania tej skomplikowanej gry.

Niektórzy wszakże nie byli w stanie pozbyć się swej starej kultury, religii, języka, swojej tradycji. Wielu z hiszpańskich Żydów, wywodzących się najczęściej z zamożnych rodzin, przenosiło się więc do wciąż jeszcze tolerancyjnej Portugalii. Arabscy moryskowie wybierali raczej Maroko, w którym do dzisiaj kultywuje się tradycje arabsko-andaluzyjskie. W krótkim czasie określenie „portugalski chrześcijanin” w całej Europie stało się synonimem żydowskiego konwertyty, który nierzadko obok chrześcijaństwa wciąż pozostawał wierny swojej starej religii. Wkrótce jednak i Portugalia przestała być bezpiecznym schronieniem. Królowa Izabela, marząca o zjednoczeniu Półwyspu Iberyjskiego poprzez mariaż swojej córki z królem Portugalii, wymogła na swym  zięciu Manuelu, przymusową konwersję Żydów lub wypędzenie ich z terenów jego królestwa.

Hiszpańscy emigranci w Portugalii zdawali sobie sprawę, że ze swojego starego świata mogą ocalić niewiele. Z goryczą można skonstatować jedynie, że ci potomkowie uczonych tłumaczy ratujacych przed zagładą cały dorobek antyku, słynnych lekarzy, poetów i myślicieli zrozumieli, że nowa epoka, wbrew temu co o niej sądzimy, miała już zupełnie inne priorytety. Conversos mogli odbudowywać swą egzystencję już nie w oparciu o wiedzę, z której słynęli kiedyś na całym kontynencie, ani o tradycję, którą Europa odrzuciła. Ich nowym polem aktywności stała się ekonomia. Wiele spośród konwertyckich rodów zakładało domy bankierskie i stawalo się pośrednikami nie tylko w handlu śródziemnomorskim, ale i zamorskimi portugalskimi i hiszpańskimi koloniami.

Jedną z takich rodzin był ród de Luna de Aragon. Dziedzic rodzinnego majątku – Alvaro ożenił się w pierwszym dziesięcioleciu XVI wieku z Phillipą Benveniste, wywodzącą się  z jednej z najbardziej znanych rodzin sefardyjskich Półwyspu Iberyjskiego. Jej prapradzadek Don Abraham de Beneviste był naczelnym rabinem Królestwa Kastylii i zarządcą finansów publicznych za czasów panowania króla Jana II- dziadka królowej Izabeli. Alvaro i Phillipa prawdopodobnie zostali przymusowo ochrzczeni wraz ze wszystkimi portugalskimi Żydami w 1497 roku. Wraz z chrztem rodzina Alvara przyjęła nowe nazwisko, które jednak przywoływało
pamięć ich utraconej hiszpańskiej ojczyzny. Jednak atmosfera nietolerancji i podejrzliwości w stosunku do nowych chrześcijan doprowadziła w 1506 roku do wybuchu krwawego pogromu w Lizbonie, w czasie którego zdziesiątkowano społeczność konwertycką.  Alvaro i Phillipa jednak wyszli z tego bez szwanku i pozostali w Portugalii, ciesząc się prestiżem i odnosząc sukcesy w interesach. Być może lepiej odgrywali narzuconą im rolę, niż ich inni współwyznawcy lub byli ostrożniejsi i bardziej przewidujący. W każdym razie nie padli ofiarą masakry lizbońskiej. Wkrótce urodziły się im dwie córki: w 1510 Beatrice zwana także Gracią (które to imię bylo hiszpańską wersją hebrajskiego imienia Hannah) i młodsza Brianda. Wówczas nikt nie przypuszczał, że Beatrice zostanie jedną z najbardziej wpływowych kobiet w renesansowej Europie.

Czasy były niespokojne. Liczni sefradyjscy wygnańcy starający się ze wszystkich sił odgrywać rolę prawowiernych chrześcijan nie mogli być czuć się całkowicie bezpieczni. Wpływowe i zamożne rodziny, wśród nich i rodzina de Luna miało co prawda swoich potężnych protektorów, należących najczęściej do portugalskiej arystokracji, ale nawet oni nie byli w stanie zapewnić im pełnej ochrony.  Alvaro de Luna postanowił więc wydać swoją starszą córkę, 18-letnią Beatrice za Francisco Mendes Beneviste, kuzyna jego żony Phillipy. Mendesowie byli potężnymi kupcami, którzy swą fortunę zawdzięczali handlowi ze Wschodnimi Indiami. Sprowadzali stamtąd niezwykle cenione i poszukiwane w Europie przyprawy. Ponieważ handel kolonialny wymagał sporych nakładów finansowych i transferu środków finansowych pomiędzy różnymi krajami Francisco założył także dom bankierski w Lizbonie, który rozrósł się do takich rozmiarów, że posiadał także filię w Antwerpii. Ślub młodej pary odbył się w 1528 roku. Oboje małżonkowie prowadzili jednak podwójne życie. Oficjalnie chrześcijanie, nie wyrzekli się swych związków z judaizmem. Nie wiadomo dokładnie, jak wyglądało życie takich osób. Jakiekolwiek ślady wyznawania starej religii mogły być śmiertelnie niebezpieczne. Z nielicznych źródeł, głównie pochodzących z akt inkwizycji, możemy domyślać się jedynie, że były to niezwykle subtelne rytuały, przypominające o wierze przodków: zapalanie świec w piątkowe wieczory w czasie uroczystych kolacji dla rodziny i służby, gruntowne sprzątanie domów przed świętem Pesach, piątkowe modły w kościołach, ale przede wszystkim zachowywanie pamięci o swoim prawdziwym pochodzeniu. Wspólnota nowych chrześcijan była jednak bacznie obserwowana przez resztę społeczności, a  od roku 1536 rozpoczęła swą pracę portugalska inkwizycja. Jakakolwiek denuncjacja groziła uwięzieniem i konfiskatą majątku Także Beatrice i Francisco musieli czuć się niezbyt bezpiecznie, a być może zostali ostrzeżeni.. Mendesowie rozpoczęli więc potajemny transfer majątku do Antwerpii, w ktorej znajdowała się filia ich firmy, kierowana przez Diogo- brata Francisco. Mendesowie zamierzali także przenieść się do Antwerpii. Kiedy przygotowania do przenosin były zaawansowane, w 1538 roku zmarł Francisco. Beatrice-Gracia została 29-letnią wdową z 4-letnią córką Aną. Śmierć męża spowodowała, że musiała objąć ster rodzinnych interesów, przez co stała się jedną z najbogatszych kobiet ówczesnej Europy.

Nawet największe bogactwo nie zabezpieczało rodziny Mendesów przed dekonspiracją.  Nie wiadomo czy Bearice znalazła się wśród osób podejrzanych, sądząc jednak z tego, że rok po śmierci męża wraz z córką i młodszą siostrą opuściła Lizbonę można domyślać się, że groziło jej niebezpieczeństwo. Wcześniej jednak dowiodła swego niezwykłego talentu organizacyjnego, przenosząc wszystkie interesy (i majątek) do Antwerpii oraz przygotowując ucieczkę swojej rodziny. Musimy uświadomić sobie, że w tej części Europy kobiety odgrywały rolę bardzo podrzędną. Powszechnie panował wśród nich analfabetyzm, nie miały wpływu na wybór współmałżonka ani na rodzinne interesy, O ich sytuacji materialnej decydowali mężczyźni- ojcowie lub mężowie. Sefardyjkom i Arabkom tradycja zabraniała także wypowiadania się w sprawach publicznych. Rzadko kiedy odstępowano od tych zasad. Dlatego pozycja Beatrice była czymś wyjątkowym. Prawdopodobnie zawdzięczała to swojemu władczemu charakterowi, ale i wyjątkowym okolicznościom, w których przyszło jej żyć. Beatrice okazała się mistrzynią w  grze ze światem zewnętrznym. Doskonale rozumiała zasadę Machiavellego „być lisem i lwem”. Cechowało ją też zrozumienie, współczucie i chęć niesienia pomocy ludziom będącym w podobnej sytuacji. Po przybyciu do Antwerpii, finansowego centrum Europy, rozpoczęła tworzenie systemu pomocy sefardyjskim konwertytom, którzy musieli uciekać z Hiszpanii i Portugalii przed inkwizycją. Wykorzystując swój majątek Beatrice organizowała ich podróże do niderlandzkich miast i zamorskich kolonii. Doprowadziła także do małżeństwa swojej siostry Briandy z Diogo, dzięki czemu cały majątek pozostał w rękach Medesów, którzy nadal otwarcie nie przyznawali się do judaizmu.  Diogo, który już raz wpadł w ręce inkwizycji i został ocalony dzięki wstawiennictwu króla Portugalii, opowiadał się za przenosinami w bardziej bezpieczne miejsce. Antwerpia stała się bowiem miejscem walki między protestantami a katolickimi Hiszpanami, którzy władali miastem. Jednak zanim rodzinie udało się opuścić Antwerpię w 1543 roku Diogo zmarł. Na mocy jego testamentu Beatrice została nie tylko dziedziczką połowy majątku, ale i zarządczynią drugiej połowy, przypadającej jej siostrze, wdowie po Diogo i ich córce. Był to powód nie tylko walki między obiema siostrami, ale i wkroczenia wielkiej polityki w ich życie.

Wkrótce po śmierci szwagra Beatrice dowiedziała się, że na jej majątek decyzją cesarza Karola V została nałożona kontrybucja. Pozycja społeczna, a może i ostrożność Beatrice nie pozwalały oskarżyć ją o apostazję, więc uczyniono to wobec jej zmarłego piętnaście lat wcześniej męża. Nie wiadomo, kto doniósł o tym cesarzowi, ale Beatrice po raz pierwszy musiała pokazać swoje zdolności poruszania się w skomplikowanym świecie europejskiej polityki. Poprzez bratanka męża zaczęła prowadzić negocjacje z cesarzem. Za dużą kwotę udało się jej uzyskać uchylenie nakazu cesarskiego. Nieoczekiwanie jednak cesarz próbował zmusić ją do wydania za mąż jej córki za jednego z cesarskich krewnych. Ceną miała być rodzinna fortuna wypłacona jako posag Any. Beatrice udało się, przy pomocy wielu zręcznych zabiegów i wykorzystaniu koneksji, odwlec całą sprawę aż do momentu, gdy wraz z córką, siostrą i siostrzenicą uciekła do Wenecji. Przenosiny do tego miasta, ukartowane najprawdopodobniej z patrycjatem weneckim, chętnie widzącym u siebie tak zamożną i przedsiębiorczą osobę, wzbudziły wściekłość cesarza. Skonfiskował on cały pozostawiony w Antwerpii majątek Mendesów. Choć jego część, dzięki wstawiennictwu i pośrednictwu dożów weneckich i innych możnych klientów doni Beatrice, udało się odzyskać, straty były duże. Beatrice zdała sobie wtedy sprawę z tego, że ona i jej majątek znajdują się w niebezpieczeństwie, które objawiło się w ściągnięciu na siebie cesarskiej niełaski. Dlatego też, choć w ukryciu nadal wyznawała judaizm, dla świata była prawowierną katoliczką, wielką damą zamieszkującą wytworny pałac przy Grande Canale i prowadzącą życie arystokratki. Powszechnie zresztą była za nią uważana – wszak nazwisko jej rodziny – de Luna – wywodziło się od pewnego hiszpańskiego baronatu, będącego w posiadaniu starego szlacheckiego rodu. Wiele sefardyjskich rodzin, przyjmując nazwiska od miejsc, jakie zamieszkiwali w starej ojczyźnie, spowodowało niemałe zamieszanie w genealogii licznych szacownych kastylijskich i aragońskich rodzin.

Styl życia doni Beatrice, jej zamiłowanie do otaczania się luksusem utwierdzało otoczenie w przekonaniu, że jest potomkinią hiszpańskich baronów. Ta kunsztowna gra omal nie zakończyła się tragicznie za przyczyną jej własnej siostry. Brianda, nie mogąc pogodzić się z dominującą rolą siostry w zarządzaniu rodzinnym majątkiem, doniosła na nią do agenta króla francuskiego, denuncjując Beatrice jako ukrywającą swą prawdziwą tożsamość Żydówkę, wyznającą po kryjomu dawną religię. Powiadomiła także o planach ucieczki siostry do Istambułu. Król francuski natychmiast skonfiskował wszystkie majętności Beatrice, znajdujące się na terenie jego królestwa i zawiadomił władze Wenecji. Beatrice wraz z córką została uwięziona przez weneckiego dożę na niemal dwa lata. Jej majątek został potraktowany jako zastaw, w celu zapobieżenia ewentualnej ucieczce. Bratanek i zięć Beatrice Joao Mendes zbiegał o jej uwolnienie, docierając do samego sułtana, którego Joao przekonał, że zamożna wdowa planuje przenieść się wraz z rodziną i majątkiem do Istambułu, gdzie mogłaby swobodnie wyznawać judaizm. Sprawa ta wywołała zatarg między Wenecją a państwem ottomańskim i pośrednio stała się przyczyną wojny miedzy nimi. Specjalny trybunał wenecki rozstrzygnął jednak spór miedzy siostrami na korzyść Beatrice, zobowiązując ja jedynie do oddania pod nadzór weneckiego skarbu część majątku przypadającą jej siostrzenicy – Graci. W całą sprawę wmieszał się też władca Ferrary,  zapraszając Beatrice i jej córkę do swego księstwa. Najprawdopodobniej włoski książę postanowił nie tylko skorzystać z rozległych handlowych i finansowych interesów doni Mendes, ale i spróbować ożenić któregoś ze swoich krewnych z jej córką, co spowodowałoby przejęcie całego jej majątku. W Ferrarze jednakże, w której wyznawcy judaizmu cieszyli się względną swobodą, Beatrice po raz pierwszy publicznie przyznała się do wyznawania judaizmu i powróciła do swego prawdziwego hebrajskiego imienia Gracia. Zmieniła także nazwisko Mendes na Nasi, oznaczające „księcia”. Jako Gracia Nasi przeszła nie tylko  do historii sefardyjskiej wspólnoty wygnańców, ale i kultury europejskiej.

Ferrara była ostatnim już miejscem, w którym żydowscy uchodźcy z Półwyspu Iberyjskiego próbowali kontynuować to, z czego słynęli w wiekach średnich- pracę translatorską, która przed wiekami uchroniła dziedzictwo antyku przed zagładą i umożliwiła jego przywrócenie Europie. Przez kilkaset lat hiszpańscy Arabowie i Żydzi tłumaczyli i edytowali dzieła greckich i rzymskich pisarzy i myślicieli oraz komentarze do nich. Z ich dorobku powszechnie korzystano w renesansowej Europie, choć samych tłumaczy nie chciano pamiętać, a ich potomkowie wiedli żywot wygnańców bądź nowych chrześcijan, lepiej lub gorzej odgrywających swą rolę. Ród d’Este władający Ferrarą postanowił jednak nawiązać do świetnych tradycji, z których słynęła niegdyś Kordoba wraz z największą europejską biblioteką i zespołami znakomitych tłumaczy. Kiedy Gracia Nasi przybyła do Ferrary działała tam grupa sefardyjskich tłumaczy i edytorów na czele z Abrahamem Usque i Yom Tovem ben Levi Athiasem. Pochodzili oni z tego samego środowiska, co Griacia, a więc byłych portugalskich konwertytów. Także i oni powrócili w Ferrarze do swoich prawdziwych tożsamości. W tym kręgu narodziła się idea przełożenia Biblii hebrajskiej na ladino – język sefardyjskiej wspólnoty. Być może po szoku spowodowanym wygnaniem i przymusowymi konwersjami- Usque i Athias  uważali,że najwazniejsze w takiej chwili są przekłady dzieł hebrajskich na język diaspory. Ladino, wywodzący się ze średniowiecznego kastylijskiego, został zachowany przez wygnańców jako symbol utraconej ojczyzny i wyraz przywiązania do hiszpańskiego dziedzictwa. Biblia z Ferrary została przełożona zarówno dla Żydów, jak i konwertytów. Jej wydanie dla Żydów zostało zadedykowane doni Graci, która cieszyła się opinią opiekunki Sefardyjczyków. Edycja przeznaczona dla chrześcijańskich conversos nosi dedykację dla księcia Ferrary jako ich  protektora. Najprawdopodobniej także dzięki wsparciu doni Graci i księcia d’Este udało się wydać to wyjątkowe dzieło, będące równocześnie hołdem dla wielojęzycznej i wielokulturowej tradycji Półwyspu Iberyjskiego.

Narastająca atmosfera nietolerancji, związana z kontrreformacja, wkrótce dotarła także do Ferrary. Gracia powróciła więc do Wenecji, aby stamtąd przenieść się wraz z córką do Istambułu. Był to wynik mediacji wysłanników sułtana w sporze Graci z siostrą i władzami Wenecji. Zgodziły się one, aby za cenę 100 tysięcy dukatów, pozostawionych w weneckim skarbie jako zabezpieczenie majątku siostrzenicy, Gracia i jej córka mogły opuścić Wenecję wywożąc cały należący do nich majątek.

Różne i zawiłe ścieżki wiodły w końcu Gracię Nasi do miejsca, w którym Sefaryjczycy bez przeszkód mogli wyznawać swoją wiarę, nie narażając się na szykany i prześladowania. Istambul stanowił dla nich bezpieczną przystań, ale nigdy nie zastąpił im utraconej Hiszpanii. Donia Gracia należała już do pokolenia, które zdawało sobie sprawę, że droga do starej ojczyzny została zamknięta i nigdy już nie będzie do niej powrotu. Czynnikami spajającymi wspólnotę Spaniardów, rozrzuconą na kilku kontynentach były: religia oraz wywodzące się z hiszpańskiej Kastylii język i muzyka.

Gracia Nasi, której przyszło dorastać i żyć w chrześcijańskim świecie pod przybraną tożsamością, nawet w Istambule nie porzuciła pewnych nawyków, które umożliwiały jej bezpieczną egzystencję w rozdzieranej walkami religijnymi i przymusowymi migracjami Europie. Nadal żyła w stylu europejskich arystokratek i podobnie jak one angażowała się w działalność filantropijną, pomagając Sefardyjczykom i konwertytom. Próbowała także zorganizować bojkot włoskich towarów po pogromie Żydów w Ankonie. Aczkolwiek zamiaru nie udało się zrealizować, to jednak pojawiały się plotki o tym, że to dona Gracia stała za tajemniczym pożarem, który strawił część ankońskiej floty. Nawet jeżeli tak nie było, to Gracia udowodniła, że jest mistrzynią zakulisowych zabiegów, dzięki którym wielokrotnie udawało jej sie uratować życie swoje, swojej rodziny i współwyznawców.

Gracia Nasi była pierwszą kobietą w nowożytnej Europie, której udało się świadomie konstruować i zmieniać lub ukrywać swoją tożsamość tak, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo. Kiedy zmarła w 1569 okazało się, że nie pozostał po niej żaden portret. Do dzisiaj nie wiadomo, jak wyglądała.

About the author
Ewa Glubińska
historyczka, feministka, wielbicielka herstories pisanych przez życie i tych fikcyjnych również

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *