Marcin Jamiołkowski – Keller

jamiolkowski_keller

Po okresie, gdy w literaturze fantastycznej niepodzielnie królowało fantasy, science fiction coraz mocniej daje o sobie znać. Do łask powraca także space opera – gatunek koncentrujący się na międzygwiezdnych potyczkach i pościgach, a przy tym chętnie korzystający z konwencji typowych dla fantasy i baśni. Właśnie do tego gatunku należy zaliczyć powieść Marcina Jamiołkowskiego „Keller”.

Czwarte tysiąclecie. Ludzkość podbiła kosmos i zasiedliła jego odległe zakątki. Położona na uboczu Ziemia traktowana jest co prawda z pewną dozą sentymentalizmu jako kolebka ludzkości, ale dawno utraciła swe znaczenie.

Ian Keller jest kapitanem statku zwanego pieszczotliwie „Truposzem” (a sam Keller i jego przyjaciel, Craftsheek, noszą pseudonimy Czarny Diabeł i Siwy Diabeł, to tak gwoli wprowadzenia w temat). Załoga „Truposza” to dość egzotyczna zbieranina oryginałów, wliczając w to nawet AJ statku – Marysieńkę. Trudnią się przewożeniem towarów (legalnych lub nie).

Pewnego dnia Keller otrzymuje zadanie – z gatunku tych nie do odrzucenia – od wywiadu układu Polonusa, w którym od lat mieszka. Oczywiście, trudne do wykonania – kradzież starożytnej relikwii i to w samym centrum obchodów czwartego millenium.

Warto nadmienić, że Rozproszenie ludzkości wywarło ogromny wpływ na kościół. Doszło do Wielkiej Schizmy, w wyniku której powstał Kościół. Pontifexański. Jego przedstawiciele obwołali się najwyższą (i jedyną prawdziwą, rzecz jasna) władzą i by nikt nie miał co do tego wątpliwości, zorganizowali masową grabież ziemskich relikwii. Jak łatwo się domyślić, kontynuatorzy tradycji ziemskiego Watykanu (teraz już Nowego Watykanu) nie pałają sympatią do uzurpatorów i pragną utracone mienie odzyskać. A załoga „Truposza” znajdzie się w samym epicentrum ich walki.

Akcja „Kellera” zaczyna się leniwie, ale jak już się rozkręci, czytelnik wpada w nią po uszy. Ian Keller to skrzyżowanie Hana Solo z Andrzejem Kmicicem i Ostatnim Mohikaninem. Pomysłowy przemytnik z wieloma asami w rękawie, obdarzony iście ułańską fantazją, a przy tym czarujący damy nienagannymi manierami (to akurat w zależności od okoliczności). Improwizuje aż miło i wzbudza sympatię. Zresztą galeria postaci zaprezentowanych przez Jamiołkowskiego jest pełna oryginalnych bohaterów. Może czasem nawet trochę przerysowanych, ale dzięki temu nie stanowią oni tylko zapychacza tła, lecz są pełnokrwistymi osobami, budzącymi emocje.

Konstrukcja powieści Jamiołkowskiego bazuje na odwołaniach do naszych narodowych mitów i symboli. Polska jako mocarstwo, legenda husarii oraz szarże, które na zdrowy rozsądek nie mają szans powodzenia, ale okazują się sukcesem, pojedynki o honor damy, odwieczna walka z caratem – to wszystko znajdziemy w „Kellerze”, tyle że w przetworzonym, fantastycznym sztafażu. I owe elementy układanki – fantastyczne i archaiczne – nad podziw dobrze współgrają ze sobą.

Do polskiej warstwy nawiązań dochodzą motywy rodem z klasycznego science fiction – spotkanie z obcymi rasami, nowe technologie, a wreszcie dywagacje nad przyszłością religii, gdy ludzie wyruszą w gwiazdy. Wydaje mi się, że w wizji stworzonej przez Jamiołkowskiego dostrzegam echa dylogii Dana Simmonsa „Endymion” i „Triumf Endymiona”.

„Keller” to lekka, typowo rozrywkowa science fiction, która szybko wciąga czytelnika w wir akcji. Polskie akcenty, miłość, pojedynki, zemsta, intrygi, obce rasy – nie sposób się nudzić. I niemal do samego końca nie wszystkie karty pozostają odkryte. Miło pomyśleć, że nawet w kosmosie duch w narodzie nie ginie.

Barbara Augustyn

Autor: Marcin Jamiołkowski
Tytuł: „Keller”
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 416
Data wydania: 2015

About the author
Barbara Augustyn
Redaktor działu mitologii. Interesuje się mitami ze wszystkich stron świata, baśniami, legendami, folklorem i historią średniowiecza. Fascynują ją opowieści. Zaczytuje się w literaturze historycznej i fantastycznej. Mimowolnie (acz obsesyjnie) tropi nawiązania do mitów i baśni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *