Ksionz #1 – Dominik Szcześniak, Marcin Rustecki

Ksionz_coverJuż na wstępie muszę przyznać, że dawno żaden komiks nie sprawił mi tak dużo problemów z jego jednoznaczną oceną, jak „Ksionz”. Komiks Dominika Szcześniaka (scenariusz) i Marcina Rusteckiego (rysunki) to bezkompromisowa jazda bez trzymanki i nie każdy musi ją wytrzymać. Ja dałem radę i po chwili zawrotów głowy, muszę przyznać, że wsiadłbym do kolejki jeszcze raz. Mimo to ostrzegam. To jeden z tych komiksów, które czyta się na własną odpowiedzialność.

 

Nie mam tu na myśli golizny (niestety nie ma), jatki (jest w granicach rozsądku), czy wulgaryzmów (mniej niż w typowej polskiej komedii). Szcześniak bierze na warsztat temat znacznie delikatniejszy, jakim jest wiara i kult Boga. Główny bohater, zmiennokształtny wysłannik Stwórcy (w komiksie Naboga) zapomina o swej misji, popadając w rutynę i odrętwienie, z którego wyrywa go jedynie masowe pochłanianie komiksowych zinów. Sługa Naboga zostaje wysłany do Ksionza, aby wyrwać go z zapadłej parafii i przywołać do szeregu, przypominając mu komu tak naprawdę służy. Krnąbrny Ksionz musi jednak najpierw odzyskać swą świętą relikwię. A co do tego wszystkiego mają obcy, żywe trupy i włoska mafia? Tu odsyłam już do lektury albumu.

Dominik Szcześniak stworzył bezkompromisową i obrazoburczą historię, głównie bazującą na wszystkich stereotypowych wyobrażeniach polskiego „ciemnogrodu”. Nie przeczę, każdy może mieć własną wizję świata. Jednak to co kilkanaście lat temu było uznawane za odważne, dziś nie wzbudza nawet najmniejszych emocji. To co z założenia miało być chyba kontrowersyjne w „Ksionzu” może być kwitowane lekkim wzruszeniem ramion. Mimo to sama historia się broni. Szcześniak stworzył dość intrygujący i ciekawy, aczkolwiek bardzo chaotyczny scenariusz. Scenarzysta ma prawdziwy talent do prowadzenia dialogów, które wychodzą mu nad wyraz naturalnie. Żarty może i są niewybredne, ale niejednokrotnie szczerzyłem się do komiksu, podziwiając lekkość dialogów. Pomijając niewielki chaos w przedstawianych wydarzeniach (niektóre wątki wprowadzane są znikąd, przez co cała historia traci na spójności i przejrzystości) scenariusz jest naprawdę mocny.

Marcin Rustecki, żywa legenda polskiego komiksowa (czy ktoś jeszcze nie wie, że to właśnie on był redaktorem naczelnym śp. TM-Semic?), swoimi rysunkami tchnął w Ksionza iskierkę demoniczności. Rysunki w „Ksionzu” to totalny chaos (ale w pozytywnym sensie). Ostre, poszarpane pociągnięcia ołówkiem, zamazane kontury i zaniedbany drugi plan korespondują ze scenariuszem, tworząc iście szatańską mieszankę wybuchową.

Gdybym miał scharakteryzować komiks Szcześniaka i Rusteckiego jednym słowem, „bezkompromisowy” najlepiej oddałoby jego istotę. To jedna z tych historii, którą można pokochać, lub znienawidzić, ale na pewno nie da się obok niej przejść obojętnie. Ja na pewno chętnie sięgnę po dalsze losy Ksionza. Wydawnictwo Ważka wprawdzie działalność zawiesiło, ale autorzy nie odpoczywają. Przynajmniej połowa materiału powstała, a przykładowe plansze są świetne. Kiedy i kto wyda tom drugi? Na razie nie wiadomo, ale warto czekać.

Autorzy: Dominik Szcześniak (scenariusz), Marcin Rustecki (rysunki)

Data wydania: Październik 2012 ( Wydanie: I)

Stron: 128

Wydawnictwo: Ważka

About the author
Karol Sus
Rocznik ‘88. Absolwent Uniwersytetu Warmińsko- Mazurskiego w Olsztynie. Wychowany na micie amerykańskiego snu. Wciąż jeszcze wierzy, że chcieć – to móc. Wolnościowiec. Kinomaniak, meloman, mól książkowy. Namiętnie czyta komiksy. Szczęśliwy mąż i ojciec.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *