Koliber z Południa zbiera krwawe żniwo

huitzilopochtli.szuflada.net3Szczególne miejsce w sercach Azteków, a zwłaszcza w wyciętych sercach ich niewolników zajmował ich bóg-opiekun Koliber z Południa – Huitzilopochtli. To on kusił ich wizją ziemi obiecanej i przyszłych bogactw, kiedy byli jeszcze ubogimi, pogardzanymi imigrantami. Prowadził ich w trakcie trwającej całe dziesięciolecia wędrówki – od wyruszenia z mitycznej krainy przodków aż do założenia Tenochtitlanu. Według jednej wersji towarzyszył im fizycznie, według innej był obecny pod postacią świętego zawiniątka, które nieśli kapłani, przemawiający w jego imieniu.

Na początku był silnie związany z księżycem, ale kiedy rozpoczęły się inwazje Azteków na sąsiednie krainy, nadano mu typowo słoneczne pochodzenie, a razem z nim pozycję starszego bóstwa, władającego niebem i ziemią. Do jego licznych obowiązków należało przede wszystkim stanie na straży państwa i pilnowanie, żeby jego poddani angażowali się w świętą wojnę i regularnie dostarczali słońcu serc i krwi pojmanych jeńców. Ponadto władca Tenochtitlanu w momencie koronacji stawał się żywym wizerunkiem Huitzilopochtliego i wyrazicielem jego woli na ziemi.

Narodzony w pełnym rynsztunku – Koliber Południa zawsze w bojowej gotowości.

Matka Huitzilopochtliego, bogini Coatlicue, pościła w trakcie zamiatania Coatepec, czyli Wzgórza Węża. Niespodziewanie spadła na nią z góry piłeczka z piór, którą czym prędzej schowała na piersi, pod ubraniem. Kiedy chciała ją stamtąd wyjąć, nie mogła jej już znaleźć. Piłeczka uczyniła ją brzemienną. Odmienny stan bogini nie spodobał się jej dzieciom: synowi Centonowi Huiznahui i córce Coyolxauhqui. Rodzeństwo wpadło w szał – poszukiwali mężczyzny odpowiedzialnego za ową sytuację. W końcu zdesperowana Coyolxauhqui doradziła braciom, żeby zgładzili matkę i tym samym zmyli hańbę z honoru rodziny.

Huitzilopochtli.szuflada.net

Wtedy nienarodzone dziecko Coatlicue przemówiło do niej, obiecując pomoc. W chwili, gdy rodzeństwo zbliżyło się do matki, żeby ją uśmiercić, Huitzilopochtli wyskoczył z jej łona od razu odziany w zbroję, z Xiuhcoatlem – Wężem Ognia w dłoni. Porąbał nim ciało swojej przyrodniej siostry na kawałki, które potoczyły się w dół, po zboczu góry. Potem przepędził braci, którzy, nie mogąc mu dorównać na polu walki, w popłochu rzucili się do ucieczki. Huitzilopochtli ruszył za nimi w pogoń i mimo błagalnych próśb nikogo nie oszczędzał. Tylko nielicznym udało się ujść z życiem z owej rzezi. Wydarzenia te miały dla Azteków szczególną wymowę. Od tego momentu podobny los czekał wszystkich wrogów imperium, którzy ośmieliliby się podnieść rękę na Huitzilopochtli lub jego lud.

Wielka wędrówka Mexików i skutki wybuchowego charakteru Huitzilopochtliego

W roku Jeden Krzemień Mexikowie wyruszyli z Azulanu, tj. z wyspy na jeziorze, na suchy ląd. Dopiero po dłuższym czasie dotarli do Miejsca Siedmiu Jaskiń, gdzie mieli okazję odpocząć, i potem znowu ruszyli dalej. Na początku wędrowali w towarzystwie innych plemion, ale z czasem za sprawą strategii i porad Huitzilopochtliego odłączyli się od reszty. Pewnej nocy zatrzymali się na odpoczynek pod wielkim drzewem. Huitzilopochtli ostrzegł ich, że w nocy gałęzie się złamią i spadną na śpiących ludzi. Dzięki temu Mexikowie uniknęli katastrofy i dowiedzieli się, jakie było ich przeznaczenie – podobnie jak to rozpadające się drzewo mieli się oddzielić od reszty i dać początek nowemu państwu.

Podania wspominają również o siostrze Huitzilopochtliego – pięknej, ale zwodniczej Malinalxochtli. Jej magiczne zdolności czyniły szkodę i wzbudzały strach wśród Mexików, dlatego Huitzilopochtli poradził im, żeby zostawili ją w nocy, śpiącą, i ruszyli w dalszą drogę. Bogini obudziła się tylko w towarzystwie kilku swoich popleczników, zwanych Malinalkami. Wspólnie założyli osadę Malinalco. Jej mieszkańcy odziedziczyli po swojej liderce umiejętności i skłonności do czynienia czarów.

Tymczasem Mexikowie wędrowali dalej, aż dotarli do Tamoanchan. Przybyli tam drogą morską ze wschodu i wylądowali w miejscu zwanym później Panuco. Stamtąd udali się wzdłuż wybrzeża, kierując się widocznymi na horyzoncie ośnieżonymi szczytami gór i stożkami wulkanów. Po wielu perypetiach Mexikowie trafili na Coatepec – Wzgórze Węża. Jego krajobraz i panująca tam przyjemna pogoda bardzo przypadły strudzonemu plemieniu do gustu. Huitzilopochtli przemówił więc do śpiących kapłanów, nakazując im zbudować tamę na przepływającej tam rzece, tak by utworzyła jezioro wokół wzgórza, na którym się zatrzymali.

Huitzilopochtli2.szuflada.net

Jezioro szybko zarosło roślinnością, pojawiło się w nim mnóstwo ryb, a w okolicy wielka obfitość ptaków i innych zwierząt, na które Mexikowie mogli polować. Na wzgórzu wyrosły też pachnące kwiaty, dopełniając ten rajski krajobraz. Huitzilopochtli chciał w ten sposób pokazać swojemu ludowi, jak wygląda ich ziemia obiecana, do której wciąż zmierzali. Niestety, Coatapec tak bardzo przypadł do gustu jego poddanym, że wbrew intencjom boga-opiekuna zapragnęli tutaj pozostać. I tu pojawia się druga, wspomniana już, wyrodna siostra Huitzilopochtliego, czyli Coyolxauhqui (Ta o Policzkach Zdobionych Dzwoneczkami) jak również jego brat, Centon Huitznahua, którzy razem stanęli na czele ruchu oporu przeciwko Kolibrowi z Południa.

800px-Coyolxāuhqui

(porąbane ciało Coyolxauhqui)

Wpadł on w taką wściekłość, że lud wystraszył się samej jego miny i jak najszybciej zszedł mu z oczu. W samą północ z Teotlachco, czyli z Boskiego Boiska do Gry w Piłkę, dobiegły śpiących Mexików przeraźliwe odgłosy rzezi. Rano znaleźli tam ciało Coyolxauhqui z odciętą głową i wyrwanym sercem oraz ciała jej braci. Srogi Huitzilopochtli pokonał swoje rodzeństwo, a następnie złożył je w krwawej ofierze w świętej przestrzeni boiska do rytualnej gry w piłkę. Wtedy Mexikowie bez szemrania zebrali swoje rzeczy i posłusznie opuścili feralne wzgórze. Za sprawą swoich czarów Huitzilopochtli przywrócił tam pustynny krajobraz, a jego poddani bez dalszej zwłoki wyruszyli w dalszą drogę.

Jednakże o tym jak za sprawą przywództwa Huitzilopochtliego założyli swoją mityczną stolicę Tenochtitlan i jak później oddawali cześć swojemu najokrutniejszemu bogowi, dowiecie się już z następnego artykułu. Będzie w nim zdecydowanie więcej wyrwanych serc i odciętych głów.

Magdalena Pioruńska

About the author
Magdalena Pioruńska
twórca i redaktor naczelna Szuflady, prezes Fundacji Szuflada. Koordynatorka paru literackich projektów w Opolu w tym Festiwalu Natchnienia, antologii magicznych opowiadań o Opolu, odpowiadała za blok literacki przy festiwalu Dni Fantastyki we Wrocławiu. Z wykształcenia politolog, dziennikarka, anglistka i literaturoznawczyni. Absolwentka Studium Literacko- Artystycznego na Uniwersytecie Jagiellońskim. Dotąd wydała książkę poświęconą rozpadowi Jugosławii, zbiór opowiadań fantasy "Opowieści z Zoa", a także jej tekst pojawił się w antologii fantasy: "Dziedzictwo gwiazd". Autorka powieści "Twierdza Kimerydu". W życiu wyznaje dwie proste prawdy: "Nikt ani nic poza Tobą samym nie może sprawić byś był szczęśliwy albo nieszczęśliwy" oraz "Wolność to stan umysłu."

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *