Punisher nie jest superbohaterem. Nie w tym samym znaczeniu co Deadpool, który oczywiście takowym jest, ale tego nie przyzna, żeby nie stracić fanów – burzenie czwartej ściany nie byłoby tak zabawne bez publiczności. Frank Castle ma to gdzieś, zabije każdego, kto łamie społeczne zasady, ponieważ w jego świecie rzeczy są albo czarne albo białe. Punisher nie ma również supermocy, chyba że za taką chcemy uznać niesamowitą determinację do ukarania przestępców. WSZYSTKICH.
Frank Castle był szczęśliwym mężem i ojcem. Jego życie zmieniło się, gdy znalazł się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie – jego rodzina została zabita, a on ranny, kiedy podczas popołudnia w parku stanęli na drodze mafijnej egzekucji. Żona, Maria, miała 28 lat, córeczka Lisa dziewięć, a syn Frank pięć. Ten dzień położył kres relatywnie spokojnemu życiu weterana z Wietnamu. Coś w nim pękło i od 1976 roku czuje potrzebę karania przestępców. I robi to jak nikt inny, w czym duża zasługa Gartha Ennisa, który przyczynił się do renesansu Punishera.
W dwóch pierwszych historiach serii, „Od początku” i „Małej Irlandii”, Frank mierzy się z, odpowiednio, włoskimi i irlandzkimi gangsterami. Nie ma dla niego znaczenia pochodzenie przestępcy – jeśli jest zły, musi zostać ukarany. Gdzieś w tle działają agenci CIA, żywiący nadzieję, że uda im się pozyskać Punishera do walki na „prawdziwym” froncie, a zatem do ścigania terrorystów i międzynarodowych przestępców. Jest to zrozumiałe, kiedy weźmiemy pod uwagę czas i miejsce akcji (Nowy Jork, 2001 rok). By namówić go do powrotu do armii, CIA werbuje starego współpracownika Punishera – Micro, czyli jedynego człowieka, któremu pozwolił się do siebie zbliżyć. Połączyła ich chęć zemsty: Castle stracił rodzinę, Micro – syna.
Niewielu scenarzystów zasługuje na tytuł geniusza, ale trudno odmówić go Ennisowi, który wypracował własny styl – twardy protagonista, seksowna chłopczyca, ciapowaci, acz okrutni przeciwnicy – i pozostaje mu oddany z równą konsekwencją, z jaką Frank Castle rozprawia się z kolejnymi grupami przestępców. Obojętnie, czy to „Kaznodzieja”, „The Darkness” czy „Hellblazer”, Garth Ennis pozostaje wierny określonej formule i doskonale się w niej odnajduje. Ennis, jak chociażby Mark Millar, nie zaskakuje niczym nowym w swoich komiksach, ale w wypadku tych autorów to dobra rzecz, ich nazwiska są bowiem gwarantem wysokiego poziomu i przyjemnej lektury. Przyjemnej, jeśli ktoś lubi historie pełne przemocy podlanej sporą dawką humoru.
Łukasz Muniowski
Tytuł oryginału: The Punisher MAX #1-12: In the Beginning, Kitchen Irish
Scenariusz: Garth Ennis
Rysunki: Lewis LaRosa, Leandro Fernandez
Przekład: Marek Starosta
Rok wydania: 2017
Wydawca: Egmont