SZUFLADA poleca:
spod spodu liścia
jesteśmy poprawni i
byle jesteśmy jacy
krochmalony obrus lat bielą puchnie
dostojnie
miłość kurczy się dziennie
przyjaźń w brzuchu burczy zdarzeń
a my szary świata spodek
może moment
albo dwa
zaczarowane teorie
filmów scenariusz ruchomy
szablon zachowań i pytań głęboki talerz
a przecież
nic nowego nie wydarzyło się
pyta świat pytam ja
i przed nami inni pytali także
pogłębiamy się w rozstaniu lat
melancholii jesienny płaszcz
na płaszczu jedna łza
a pianino dobę już gra
polowanie na szczęście zbiera moment
może życie
a w ogrodzie pusto
sikorka ostatnia równanie życia na piasku pisze
w liści szum wdepnęłam wdzięczna
że jest
***
dopomóż mi
edytory przechodnich myśli
wiele razy a jednak jakby po raz pierwszy
zarumieniona sposobność patrzy oczyma naukowca
wciąż nieodkryta pierwsza jest strona
weranda zachowań ludzkich stałych dostała wypieków
powiedz cokolwiek albo wszystkiego żałuj
w to środowe egzystencjalne swędzenie
moje szczelne i poczłapywania łakome
sponiewierana zatroska
dopomóż mi
***
przed zachodem
jedyny może taki moment. skrzyżowane dłonie. cisza jak mak drobna. pacierz, co pachnie inaczej, bo jest przecież taki niemodny. seledynowy fason. określona jest liczba domiaru. i mierny poszukiwacz w czasach gdy szuka się wszystkiego i wszędzie. po drodze mnie i nie po drodze. ewidencja przypadku przysiadła w kącie. życiowy elementarz elementarny nie ma nigdy tej strony, której teraz i tu trzeba. niekoniecznie zatroska. domiar irytacji. poszukać można, popytać. kratkowany nowotwór myśli jest nijaki. i kolor kawy pachnie dziś inaczej.
***
że.bo.co.
wątpię zawsze niejednakowo. lusterko krzyczy. dookoła cisza usta ma głośne. nie dobiega żarówki skarga. mówiłam, że trzeba było nakarmić ptaki. czas przeszły nie ma żeber. krem pachnie płatkiem wiosny. moje zawsze za duże spodnie. muszę zmniejszyć mnie o całe 4 kilogramy. potem na piechotę w zatargi z życiem pójdę. jeszcze nie widzę tego śladu. a może potrzebny mi dostęp. ona mówi, że powinnam bawić się i tańczyć. ale nic nie wie o moim nierównym karku. konieczność siadła na jabłku. umyłam ręce 2 razy. plaster braku granicy poszerza moje spojrzenie. mrugam początkiem. nie umiem ale jestem. biegnę. próba nie trzyma się ramy. biec po następny rzeczy czas teraźniejszy. jestem i się kończę. prosty kąt a potem znów pomiary. pomyłka wpisana jest w tę Drogę, zakup drogiej uwagi i upadek. za duże buty nieuwagi a potem szukanie zająca. uściski te pierwsze i proste. BANG!
***
Fotografie z archiwum Autorki