Kategoria: felietony podróżnicze

Ula Orlińska-Frymus – Majowy chamsin

Rano, pierwszego dnia miesiąca kwiatów w Izraelu, chamsin zostawia na balkonach  pierwsze ziarenka piasku z pustyni Negev. Z tego powodu pierwszego maja w Ashdod nie mogłam otworzyć drzwi od balkonu, ponieważ piasek skutecznie to utrudniał. O piątej rano (taka godzina istnieć musiała już wcześniej, a ileż tych zmarnowałam) przed wyjściem do szkoły miałam w zwyczaju […]

Ula Orlińska-Frymus – Na wiosnę

Jest taki radosny moment w pogodzie w Polsce: zmęczona, brudna i niezadowolona zima odchodzi na Północ, a radosna wiosna próbuje rozłożyć swoje prepitety na okurzonych balkonach. Ciepłe promienie dotykają pelargonii w doniczkach (a może to nie są pelargonie?) a papieros smakuje inaczej. Wieczorami  wychodzę  właśnie na ten balkon, bo lubię patrzeć jak miasto usypia. Lubię […]

Ewelina Keser – Merhaba Istanbul!

Drogi Czytelniku, Jeśli Turcja to dla Ciebie nie tylko kebab, raki i wczasy w Antalyi – dobrze trafiłeś. To przede wszystkim Stambuł – jego historia, życie kulturalne i bogactwo przenikających się kultur, religii i języków. W swoim krótkim sprawozdaniu postaram się przybliżyć współczesną literaturę turecką, w tym twórczość Orhana Pamuka, Elif Şafak oraz Zülfü Livanliego, […]

Bombaj – miasto totalne

Bombaj (a raczej Mumbaj, jak wolą nazywać go dzisiaj Hindusi) przytłacza. Ciąży. Nie pozwala odpocząć. Oddychać. Nieustanny strumień samochodów, riksz, rowerów, motorowerów i wozów płynie ulicami dzień i noc. Trudno tu o ciszę i spokój. Na placu przy Gate of India kłębią się turyści. Teren jest ogrodzony, przy prowizorycznych bramkach strażnicy udają, że sprawdzają plecaki […]

Kerala

Żar lał się z nieba. Gorąco obezwładniało. Otarłam pot z czoła, przeklinając wagę plecaka i nasze skąpstwo. Gdy wysiedliśmy z autobusu W Alleppey, pożałowaliśmy dwustu rupii na rikszę i zdecydowaliśmy, że pójdziemy do portu pieszo. Miało być niedaleko. Ale w upale i przy wilgotności powietrza sięgającej 90 procent wydawało się, że „niedaleko” to co najmniej […]

Marsylianka

Wytoczyłyśmy się z Beatką z pociągu o siódmej rano, przecierając oczy ze zdumienia. Przejechałyśmy ponad 800 kilometrów w trzy godziny z małym hakiem i w ogóle nie chciałyśmy w to uwierzyć.Podróż zleciała w mgnieniu oka, które przymknęłyśmy przecież tylko na chwilę jeszcze w Paryżu, wsiadając w TGV o jakiejś barbarzyńskiej porze. Wszystko to trwało stanowczo […]