Bracia Sisters – Patrick deWitt

Bracia sisters Patrick deWittCzasy dobrych westernów z Clintem Eastwoodem odeszły już w zapomnienie. Niekiedy pojawiają się produkcje godne uwagi, niestety przechodząc bez echa. Podobnie sprawa ma się z literaturą. Kiedyś zaczytywałam się w powieściach Karola Maya o przygodach Olda Shatterhanda i Winnetou. Dziś niewiele rzeczy potrafi wzbudzić emocje podobne do tamtych. Czy Dziki Zachód jeszcze powróci? Myślę, że tak. Najlepszym przykładem na potwierdzenie tych słów będzie książka Patricka deWitta o przewrotnym tytule „Bracia Sisters”.

Lata pięćdziesiąte XIX wieku, gorączka złota ogarnęła ludzkie umysły. Charlie i Eli to dwaj dość specyficzni bracia. Mają do wykonania pewne zlecenie – muszą zabić Warma, który rzekomo zabrał mienie Komandorowi. A kto sięga po własność Komandora, długo nie pospaceruje wśród żywych. Wyruszają zatem z Oregon City wprost do Kalifornii, gdzie czekać ma na nich Morris – informator, obserwujący poczynania przyszłej ofiary. Zlecona praca nie pójdzie jednak tak szybko i gładko, jak się spodziewają. Co bowiem poczną bracia, gdy dowiedzą się prawdy o Hermanie Kermicie Warmie? Gdy wróg stanie się przyjacielem ? I gdy się okaże, że złoto jednak się świeci?

Choć Charlie i Eli sprawiają wrażenie wyrachowanych i zepsutych do szpiku kości, łatwo domyślić się, że za tą fasadą kryje się coś ważnego. Im bardziej chcemy coś ukryć, tym większe mury stawiamy, a nasi bohaterowie mają co nieco za uszami. Są rodzeństwem i, jak to w życiu bywa, bardzo się od siebie różnią. Jeden spokojny i nieco „zaokrąglony”, drugi wybuchowy i chudy. Mimo wszystko to jedna krew, wiadomo bowiem, że nikt nie zna nas tak dobrze jak członkowie rodziny. Eli czuł się jednak gorszy. W tym braterskim związku to on się bardziej angażował. Podkreślają to jego gorzkie słowa:

„(…) kiedy tak patrzałem na swojego brata na jego pięknym, wysokim koniu, wiedziałem, że nie kocha mnie tak, jak ja zawsze kochałem i podziwiałem jego.”

Autor buduje swoje postacie opierając je na prostych, pierwotnych uczuciach takich jak miłość, nienawiść, chciwość, bezradność. Dzięki temu zabiegowi bohaterowie wydają się bardzo autentyczni. Nic nie jest przekombinowane. W tym przypadku doskonale widać poprawność twierdzenia, iż mniej znaczy więcej. Podobnie jest z fabułą. Głównym wątkiem jest podróż braci.  Wszelkie zdarzenia poboczne nigdy nie odbiegają za daleko od głównej ścieżki. Doskonale również został oddany klimat Dzikiego Zachodu i całej otoczki związanej z panującą gorączką złota:

„-Macie tu szalone czasy, prawda? (…).
– Tak, szalone. Obawiam się, że zniszczyły mi charakter. A na pewno zniszczyły charakter innym.”

„-Wczoraj widziałem człowieka, który skoczył z dachu hotelu Orient. Śmiał się aż do samej ziemi, a potem się rozbryznął. Mówią, że był pijany, ale ja go widziałem niedługo przedtem. Jest tu takie poczucie, które, jak już człowieka chwyci, to zatruwa go do cna. To szaleństwo nadmiaru możliwości.”

Powieść czyta się fantastycznie. Podzielona została na trzy części, z których każda składa się z krótkich rozdziałów. Dzięki temu czytelnik się nie męczy, ponieważ ma świadomość, że za dwie, trzy strony dowie się czegoś nowego. Napędza to również fabułę, czyniąc ją ciekawą i atrakcyjną. Książka pełna jest zabawnych sytuacji i czarnego humoru. Jest to, mimo wszystko, słodko-gorzka opowieść o ludzkim życiu, o niespełnionych marzeniach i zrządzeniach losu. Gdy ugryziemy cukierka, którym częstuje nas Patrick deWitt, poczujemy dość szybko, jak spod  smacznej otoczki dowcipu wypływa gorzkie nadzienie prawdziwego życia.

Gdy po przeczytaniu „Braci Sisters” ponownie obejrzałam okładkę, stwierdziłam, że żadna inna nie byłaby tak trafna. Bardzo prosta, wręcz geometryczna, od razu przyciąga wzrok. Trzy kolory: biały, czarny oraz czerwony, w zupełności wystarczą, aby wiarygodnie przygotować nas na klimat powieści. W idealny sposób oddaje wszelkie odczucia, jakie nachodzą czytelnika po przygodzie z braćmi.

Książka deWitta będzie zajmować w moim życiu honorowe miejsce. Jest to powieść, do której będę wracała niejednokrotnie. Zawiera ona bowiem wszystko, o czym człowiek nie chce myśleć lub zapomina. Zwraca uwagę, jak często niewiele w życiu zależy od nas, jak bardzo szczęście bywa ulotne.

„A może człowiek nigdy nie może być naprawdę szczęśliwy. Może w tym naszym świecie coś takiego jednak nie istnieje.”

Eli i Charlie to bardzo, ale to bardzo niegrzeczni bracia, dlatego gwarantuję wam, iż pokochacie ich od pierwszych stron. Polecam!

Justyna Czerniawska
Ocena: 5/5

Tytuł: Bracia Sisters
Autor: Patrick deWitt
Oprawa: broszurowa ze skrzydełkami
Ilość stron: 336
Wydawnictwo: Czarne

About the author
Justyna Czerniawska
J jak jedzenie - uwielbiam w każdej postaci i gotować i spożywać U jak upajanie się - upajam się różnymi rzeczami, dobrą kanapką, pogodą, widokiem, książką S jak stwórca - o tak, bywam czasem stwórcą, gdy maluję obrazy :) T jak totalnie nieprzewidywalny leń - czasami dopada mnie właśnie taki potwór i z reguły przegrywam z nim zacięty bój Y jak "yyyyy" - czyli bardzo skomplikowana formuła, którą najczęściej powtarzam w myślach, gdy się nad czymś głęboko zastanawiam :P N jak nieznośna - bywam czasami i taka, szczególnie wtedy gdy mi na czymś zależy A jak ambicja - moja zmora od lat, nie mogę się jej pozbyć i dręczy mnie za każdym razem gdy się za coś wezmę

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *