Twierdza Kimerydu – Magdalena Pioruńska: Gore Power Rangers postapo w natarciu

Gore Power Rangers postapo w natarciu

15435740_1275517252486488_1002019573_n„Twierdza Kimerydu” Magdaleny Pioruńskiej to piękna katastrofa. To powieść, w której jest wszystko: apokalipsa, która nie miała miejsca, bo świat się wykoleił, ale nie skończył; wątki rozpowszechnione przez fantastykę dla „młodych dorosłych”, ale w brutalnej otoczce typowej dla krwawych horrorów; umiejętna gra na popkulturowych kliszach. To „Park Jurajski” przeniesiony w realia szkoły średniej, który, jakimś cudem, dalej ma sens. Jednocześnie powieść nie sprawia wrażenia przekombinowanej i w pierwszej kolejności stanowi wciągającą lekturę i świetną rozrywkę.

Antropolożka Anna Guiteerez ucieka z Miasta Krokodyli po rzezi, która miała miejsce na tamtejszym uniwersytecie. Sama Anna ponosi odpowiedzialność za okrucieństwa, jakie się tam wydarzyły. Jej droga wiedzie przez opanowaną przez prehistoryczne drapieżniki pustynię w stronę położonej na wybrzeżu Twierdzy Kimerydu, jedynego miejsca na świecie, gdzie żyją hybrydy ludzi i dinozaurów, efekt nielegalnych eksperymentów genetycznych. Zafascynowana nowym gatunkiem Anna staje się pionkiem w grze o niezależność pomiędzy Afryką i kolonizatorami z europejskiego Cesarstwa. A przynajmniej tak się wydaje na pierwszy rzut oka. Pod względem dochodzenia do prawdy „Twierdza Kimerydu” to niemal pokerowa rozgrywka, gdzie karty są odsłaniane powoli, a nawet kiedy czytelnik myśli, że zna już wszystkie odpowiedzi, okazuje się, że Pioruńska jest szulerem chowającym asa w rękawie.

Nie mogę jednak mówić o powieści w samych superlatywach. Jest to lektura przewrotna – w połowie przekonałam się, że przynajmniej część tego, co brałam za wady, stanowi w rzeczywistości zalety. Większość mankamentów ma charakter warsztatowy. Są to niezręczne sformułowania w rodzaju „różowa powłoka powszechnie zwana ciałem” czy też stwierdzenie przez topiącą się bohaterkę, że „zaczął dokuczać [jej] brak tlenu”, co można uznać za niedopowiedzenie roku. Pierwszy dialog w powieści wygląda jak coś, co mogłoby znaleźć się w „Achai” Ziemiańskiego, czego żadną miarą za komplement uznać nie można. I zgodnie z najgorszymi przykładami powieści z gatunku young adult pojawienie się przystojnego i wyjątkowo niesympatycznego – żeby nie powiedzieć: wręcz chamskiego – bohatera sugeruje, że wątek romansowy skupi się na nim. Na szczęście romans to jeden ze schematów, którymi Pioruńska gra, przepisując kliszę w naprawdę interesujący sposób.

pasek-komksowy1

Tym, co sprawiało, że początek lektury był naprawdę frapujący, jest zagubienie czytelnika w świecie przedstawionym. Pioruńska nie tłumaczy rzeczywistości, którą opisuje, pozwalając, żeby wyjaśniała się sama wraz z rozwojem wydarzeń. Im bardziej poznajemy bohaterów, tym lepiej rozumiemy geopolitykę świata. Jest to zabieg nietypowy dla polskiej fantastyki, gdzie zwykle wprowadzenie w fikcyjną rzeczywistość stanowi istotną część konstrukcji powieści. Można tylko pogratulować Pioruńskiej, że zdecydowała się na bardziej wymagający względem czytelnika manewr. Jest to tym istotniejsze, jeśli weźmie się pod uwagę, iż zsubiektywizowana, pierwszoosobowa narracja nie zostawia wiele miejsca na dywagacje bohaterów na temat świata, w którym żyją, w innym zakresie niż to, co ma na nich bezpośredni wpływ. Typowe dla polskiej fantastyki rozwiązanie byłoby tutaj całkowicie redundantne. Tym samym to, co brałam za męczący i nieco konfundujący element powieści, staje się nawet nie tyle zaletą, co największą przygodą w trakcie lektury. Pioruńska stwarza czytelne, ale też plastyczne ramy, oferuje szersze polityczne konteksty dla przedstawionych w książce zdarzeń, ale nie popada w grzech nadmiernej ekspozycji.

tyrs2

Jedną z największych zalet „Twierdzy Kimerydu” są bohaterowie. Galeria postaci pierwszo- i drugoplanowych zachwyca niczym barwna plejada. Pierwszoosobowa narracja podzielona na większą liczbę postaci stwarza zagrożenie homogenizacji, zaniku różnorodności. Pioruńskiej udało się połączyć jednolitość stylu z prezentacją różnorodnych i wielowymiarowych osobowości. Co ciekawe, zsubiektywizowana narracja nie stanowiła problemu dla wprowadzenia kilku ciekawych rewelacji związanych z tożsamością bohaterów. Na pierwszy plan wysuwa się pod tym względem Anna, której tożsamość kryje wiele tajemnic. To postać z niesamowitym potencjałem, który jednak został zmarnowany przez wyraźną faworyzację męskich postaci, co uwidacznia się chociażby w tym, iż ostatecznie Anna nie posiada własnej motywacji, jest pionkiem przesuwanym przez innych, a jedyną samodzielną decyzję podejmuje wraz z końcem powieści, co nie zostawia zbyt wiele miejsca na przedstawienie konsekwencji tego czynu. Wśród pozostałych bohaterów na pierwszy plan wysuwa się Tyrs Mollina, mężczyzna raptor, mężczyzna dziecko, nastolatek wplątany w brutalne walki, ofiara prześladowań i uprzedzeń, rozdarty pomiędzy naturą człowieka i instynktami raptora. Początkowo Tyrs zdaje się wpisywać w znaną z romansów przemocową kliszę kochanka spod ciemnej gwiazdy. Szybko jednak odsłania kolejne oblicza – w tym troskliwego opiekuna swojej rodziny – które komplikują jego charakterystykę. Można się zastanawiać, czy to do końca spójne przedstawienie, zwłaszcza że w pewnym momencie powieść poniekąd rozłamuje się na dwie części, jakby sama nie mogła zdecydować, czym chce być: brutalną przygodówką czy kolejną opowieścią o niezwykłych nastolatkach.

Rozłam ten jednak można uznać za celowy zabieg. Skłaniają ku temu dwie przesłanki – jedną z nich jest obecność Tuliusza/Tulii, najbardziej charakterystycznej postaci w powieści. Sprawiający wrażenie cierpiącego na rozdwojenie jaźni Tuliusz wprowadza wątki queerowe w niezwykle kontrowersyjny sposób. Tulia, traktowana jak efekt traumy i choroby psychicznej, uderza początkowo swoim transfobicznym wydźwiękiem. Z drugiej strony jednak cały wątek Tuliusza/Tulii wpisuje się w estetykę eksploatacji, którą uznać można za dominantę powieści.

TuliuszTulia

Exploitation cinema epatujące obrazami tego, czego nie można było pokazywać, stało się już częścią kultury głównonurtowej. Część jego gatunków została przyjęta bezproblemowo, jak chociażby gore, cześć uległa dalszym wynaturzeniom, nie pozwalając się łatwo zasymilować, stwarzając swoistą popkulturę eksploatacji. Queer exploitation to jeden z nowo powstałych nurtów, fetyszyzujący, wykorzystujący i stygmatyzujący wątki queerowe. Jego doskonałe przykłady stanowią „(Re) Assignment” z Michelle Rodriguez i „Twierdza Kimerydu” Pioruńskiej. Chociaż „Twierdza Kimerydu” bardziej komplikuje wątki queerowe niż film z Rodriguez. Tulia jako pasożytnicza osobowość Tuliusza wprowadza do powieści transseksualność w krzywym zwierciadle, ale jednocześnie rozbija po części charakterystyczną dla polskiego fandomu fetyszyzację homoseksualności. Jest to o tyle znaczące, iż widać, że wątki queerowe w powieści stanowią pochodną kultury fanowskiej z fanfiction typu slash na czele i nie wpisują się w politykę reprezentacji. Eksploatacja stanowi tu więc strzał fandomu we własną stopę. Obecności w powieści queer exploitation odpowiada narastające natężenie elementów gore, przemocy pokazywanej w imię przemocy, przy czym fantastycznym zabiegiem jest to, że w obu przypadkach katalizatorami eksploatacji są postaci kobiece – Anna jako czynnik wprowadzający niepohamowaną ekspansję przemocy i Tulia jako przewrotny sposób zagrania na fanowskich stereotypach.

Anna

Równie ciekawie rysuje się galeria postaci drugoplanowych – Teobalda, burmistrza Twierdzy Kimerydu, który rzuca wyzwanie dominacji Cesarstwa, mianując się przy tym jednym przyjacielem cesarza; Abby – kobiety, która zdecydowała się żyć z raptorami – czy też rodzeństwa Tyrsa: silnej Alicji, nieujarzmionej Anety oraz Taniela i Terry, z których każdy stanowi inną realizację motywu cudownego dziecka. Końcowe sceny powieści są tymi, gdzie Terra i Taniel wybijają się na pierwszy plan. W momencie, w którym czytelnik jest pewien rozłożenia sił i dalszego przebiegu akcji, Pioruńska wyciąga swoje cudowne dzieci niczym asy z rękawa, a odbiorca nabiera smaku na obiecujący dalszy ciąg przygody. Różnorodność bohaterów i klimat powieści podkreślają ilustracje Anny Niemczak. Projekt postaci jej autorstwa swoją estetyką przypomina modny obecnie „Overwatch”, futurystyczną wizję pozszywaną z resztek, podobnie jak powieść Pioruńskiej zbudowana jest z fragmentów różnych konwencji.

„Twierdzy Kimerydu” nie jest historią skończoną. To raczej preludium do właściwej opowieści. Zostawia czytelników w krytycznym momencie, gdy banda wyrzutków rzuca wyzwanie Cesarstwu. Jako wprawieni odbiorcy popkultury wiemy, dokąd to prowadzi, nie znaczy to jednak, że Pioruńska nas tam zabierze. Udowodniła już, że granie na popkulturowych kliszach to jej specjalność. Pozostaje tylko niecierpliwie czekać na drugi tom.

Aldona Kobus

Autor: Magdalena Pioruńska

Tytuł: Twierdza Kimerydu

Wydawnictwo: Fundacja Szuflada/ Wydawnictwo Novae Res

Liczba stron: 400

Data wydania: 2016/2017

About the author
Aldona Kobus
(ur. 1988) – absolwentka kulturoznawstwa na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, doktorka literaturoznawstwa. Autorka "Fandomu. Fanowskich modeli odbioru" (2018) i szeregu analiz poświęconych popkulturze. Prowadzi badania z zakresu kultury popularnej i fan studies. Entuzjastka, autorka i tłumaczka fanfiction.

3 komentarze

  1. Tak strasznie się cieszę, że trafiłam na Twierdzę Kimerydu!! Chyba zacznę się dzięki niej przekonywać do polskich autorów 😉 Ta książka to prawdziwa bomba! Nigdy czegoś takiego nie czytałam :O Pustynia, dinozaury, eksperymenty genetyczne, intrygi rodzinne, polityka!!! No wszystko 😀 Ale jak zgrabnie skomponowane! Rewelacja 🙂 Nie mówiąc już o pięknej okładce i komiksach, które znajdują się w środku 🙂

    „„Twierdza Kimerydu” czyli ostra jazda bez trzymanki 😃 ” ——> więcej na moim profilu na lubimyczytac.pl ——> http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4339186/twierdza-kimerydu/opinia/39349486#opinia39349486

Skomentuj Aleksandra Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *