Czytanie cudzych biografii to trochę udawanie innego życia, kiedy chcemy odpocząć od swojego. Czytanie książek to wchodzenie w całkiem inne życia, które trwały kiedyś albo nadal gdzieś są. A czytanie biografii, a właściwie sagi rodziny, której istnienie zapisane jest w niemal każdym domu na świecie, to prawdziwy rarytas. No bo któż nie ma choć jednego, nawet najmniejszego produktu od Maybelline?
Brzmi tajemniczo? I tak ma być. Bo tak też zabierałam się za tę książkę. Trochę się bałam rozczarowania. Tej „tajemnicy” w środku. Ale bach! Książka okazała się jak najbardziej trafiona, jako ta, która miała być odskocznią na ostatni szary tydzień. Książka o pięknie. Tak mogłabym najkrócej streścić historię, którą przeczytałam. Maybelline. Historia rodziny, która stworzyła Maybelline to świetnie napisana biografia marki, którą kojarzą prawie wszyscy. Zacznijmy od autorek. Sharrie Lynn Williams to dziedziczka spuścizny firmy, stryjeczna wnuczka Toma Lyla Williamsa – założyciela Maybelline. To ona snuje rewelacyjną opowieść o całej wielkiej rodzinie, a przy tym nie gubi wątku piękna i kosmetyków, które pomagają to piękno czynić. Jest to również wielkie memorandum dla babci „Buni” autorki, która stanowiła centrum rodzinnych wydarzeń. Tak też jest w książce. To ona jest główną bohaterką, wszystko, co dzieje się wokół, prędzej czy później do niej, jako jednej z silniejszych postaci w rodzinie, wraca. Drugą autorką jest Bettie Youngs, która zajmuje się przygotowywaniem wielu wspomnień do ekranizacji. (Tutaj szalenie ważna rzecz, Moi Drodzy: otóż nie jestem pewna, której pani stylem pióra się zachwyciłam, śmiem pomyśleć, że dużo tu miała do powiedzenia ta druga właśnie autorka, z racji chociażby doświadczenia. Wcześniej Youngs wydała 36 książek. No, ale nie o tym).
Historia może wydawać się banalna. Taka w stylu „American dream” – od pucybuta do milionera, bo tak właśnie zaczynał założyciel wielkiej firmy. To opowieść o zawziętości Toma, o tym, że każdy może – wystarczy chcieć. A wszystko zaczęło się wręcz trywialnie. Kiedy siostra założyciela firmy, Mabel (stąd nazwa Maybelline), przypaliła sobie rzęsy i brwi nad kuchenką gazową… I zrobiła jakąś miksturę z węgla, aby te brwi i rzęsy domalować.
Rozpalony swoją wizją Tom Lyle na jeden dzień zrezygnował ze zwykłej pracy, aby poeksperymentować z mazistą miksturą Mabel. Jego przyjaciel Cal miał zestaw „Mały chemik”, młody przedsiębiorca spędził zatem kilka godzin w wilgotnej, niewygodnej piwnicy znajomego, otoczony tuzinami próbówek i płytek Petriego, mieszając i testując różne wersje tego, co wstępnie nazywał „barwnikiem do oczu”. Najlepsza składała się z wazeliny z niewielkim dodatkiem oleju z nasion bawełny, który szybko tężał zmieszany z jakimkolwiek proszkiem – na przykład takim o nazwie „czerń węglowa”, który znajdował się w zestawie (s. 39). Takie były początki Maybelline. Książka autorki to rewelacyjna wędrówka po Ameryce przełomów, Ameryce wojen – zewnętrznych, domowych i społecznościowych. W książce są wojny gangów, wielki Al Capone oraz wspaniały Liberace. Jest dużo o wyzwoleniu seksualnym i o milczeniu na temat odmienności (brat dziadka autorki był homoseksualistą). Historia zaczyna się w 1911 roku, a kończy w 2000. Jest wędrówką poprzez olbrzymie rodzinne bogactwo, które nie zawsze niesie pozytywne konsekwencje.
Książka jest świetna. To biografia, którą każdy powinien przeczytać, chociażby ze względu na to, że wszyscy chcą zatrzymać piękno i młodość.
Ula Orlińska-Frymus
Autor: Sharrie Williams, Bettie Youngs
Tytuł: Maybelline. Historia rodziny, która stworzyła Maybelline
Wydawnictwo: Muza
Miejsce: Warszawa
Rok: 2014
Liczba stron: 480