Znaczy kapitan – Karol Olgierd Borchardt

 

Na pewno wielu z nas marzyło jako dzieci o pływaniu po morzach i oceanach. Życie marynarzy to w wyobraźni wielu szczurów lądowych coś egzotycznego, jedna wielka przygoda. Kiedyś tak samo myślał mały chłopiec, Karolek Borchardt. Postanowił więc, że zostanie marynarzem. Nie zdawał sobie sprawy z tego, jak dalece może się to okazać trudne. Każdy mógłby się od niego uczyć wytrwałości w dążeniu do celu i niezłomności charakteru. Życie marynarza na dawnym żaglowcu wymagało siły, zdrowia i niezwykłej odporności psychicznej, a Borchardt miał to wszystko do dyspozycji. Jego książka „Znaczy kapitan” opowiada o trudnych początkach, przebiegu służby na różnych statkach, a przede wszystkim o kimś, kto był dla młodego marynarza prawdziwą gwiazdą przewodnią, niedościgłym wzorem, jednocześnie ojcem i superbohaterem – o kapitanie Mamercie Stankiewiczu.

Młody chłopak dostaje się, nie bez trudności, do szkoły morskiej, utworzonej tuz po odzyskaniu przez Polskę niepodległości po wiekach zaborów. Polska ma od tej pory dysponować własną flotą, co jest wyśmiewane przez kraje ościenne, a nawet przez wielu samych Polaków. Nie rozumieją oni wagi tego przedsięwzięcia, obliczają jedynie jego koszty. Zmusza to uczniów szkoły, by wypływając w rejs szkoleniowy ponosili część wydatków i żeby sami kupowali swoje mundury. Mimo niesprzyjających warunków są oni pełni entuzjazmu i starają się, by kadra oficerska była z nich jak najbardziej zadowolona. Prowadzi to czasem do czegoś wręcz odwrotnego, bowiem nadgorliwość młodych chłopców wpędza ich chwilami w kłopoty. Niezależnie od tego rejsy na drewnianym, wysłużonym żaglowcu „Lwów” są pełne niespodzianek, nie zawsze przyjemnych. Ciężka praca i nienajlepsze wyżywienie zmuszają do wielu wyrzeczeń, jednak nikt nie rezygnuje – w każdym razie nie dobrowolnie. Chociaż młodzi marynarze traktują doświadczonych oficerów podobnie jak uczniowie nauczycieli w szkole, do kapitana statku mają stosunek zupełnie inny, omalże bałwochwalczy. Jest obiektem ich uwielbienia i czci. Trzeba przyznać, że Mamert Stankiewicz, znany „Znaczy kapitanem” z powodu nadużywania słówka „znaczy”, rzeczywiście jest modelowym kapitanem statku – godnym, zawsze opanowanym i wzbudzającym pełne zaufanie u swych podwładnych. Życie zawodowe młodego Borchartda ułożyło się tak, że jako dyplomowany marynarz również trafił pod komendę kapitana Stankiewicza i miał szansę poznać go bliżej, nie tylko jako świetnego kapitana, ale i wspaniałego człowieka…

Wspomnienia Karola Olgierda Borchardta są przesycone humorem i ciepłem. Autor opisuje życie marynarza na żaglowcu bez specjalnego wygładzania nieprzyjemnych szczegółów. Choć w porównaniu z późniejszą służbą na pasażerskim transatlantyku życie na starym żaglowcu było trudne, spartańskie i wymagające wielkiej odporności, Borchardt wspomina je z dużą nostalgią, niczym czasy beztroskiego dzieciństwa. Młodych marynarzy łączyła silna więź emocjonalna, niezwykła i bezwarunkowa przyjaźń, niczym żołnierzy na froncie. W potrzebie każdy z nich mógł liczyć na drugiego – trudno powiedzieć, czy rzeczywiście tak było, czy też autor tak widział sprawy z perspektywy czasu. Być może miało to wpływ na styl owych pamiętników. Swoich kolegów autor opisuje jak oddział szlachetnych muszkieterów, a kapitana niczym króla-słońce, którego się uwielbia, choć jednocześnie człowiek się go lęka. Bez wątpienia zresztą był to człowiek szlachetny, kompetentny i bardzo wartościowy.

Mimo tych „poprawek na okoliczności” nie ulega wątpliwości, że Borchardt tak właśnie zapamiętał początki swej morskiej kariery i że przynajmniej częściowo tak właśnie one wyglądały. Wspomnienia chronologicznie późniejsze są bardziej stonowane, choć nie zawsze poważniejsze, przynajmniej w tej książce (inne dzieła tego autora są pisane w już zupełnie innym tonie).

 „Znaczy kapitan” to wspaniała książka, przesycona z jednej strony humorem i pewną nostalgią za czasami młodości, a z drugiej dumą z bycia Polakiem, prawdziwym patriotyzmem. Autor dowiódł go też w czasie wojny i nigdy mu się nie sprzeniewierzył. Jego pamiętnik to świetna lektura dla miłośników prozy marynistycznej i tych, którzy po prostu chcą się jakoś rozerwać.

Luiza „Eviva” Dobrzyńska

Ocena: 5/5

Tytuł: „Znaczy kapitan”

Autor: Karol Olgierd Borchardt

Okładka: miękka

Ilość stron: 480

Rok wydania: 1989

Wydawnictwo: ExLibris

 

About the author
Technik MD, czyli maniakalno-depresyjny. Histeryczna miłośniczka kotów, Star Treka i książek. Na co dzień pracuje z dziećmi, nic więc dziwnego, że zamiast starzeć się z godnością dziecinnieje coraz bardziej. Główna wada: pisze. Główna zaleta: może pisać na dowolny temat...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *