Złośliwe demony wodne

Małe bóstwa akwatyczne są tym elementem demonologii słowiańskiej, który wykazał się na przestrzeni wieków największą złośliwością względem człowieka. Nie poprzestawały one na krotochwili, nie wystarczały im psikusy, były to stworzenia wredne i zawistne. Lubowały się w zabijaniu ludzi poprzez topienie i wciąganie w wiry, odznaczając się przy tym nie lada pomysłowością. Często były postrzegane jako demony gorsze niż diabły. Otóż, taki bies ograniczał się jedynie do zwabienia swojej ofiary i pozostawienia jej w trzęsawisku, upaćkaną w błocie, wściekłą, bezradną, wycieńczoną, ale żywą. Wystarczy przypomnieć sobie wszystkie zabiegi Chochlika, które miały na celu jak najdłuższe przetrzymanie pijanego Grabca w olszynowym lesie. Natomiast wodne stwory miały tylko jeden cel: utopić swoją ofiarę.

Mityczne stworzenia zamieszkujące jeziora, rzeki i bagna możemy podzielić na tzw. topielców, czyli duchy o ludzkiej proweniencji oraz na demony, których woda jest odwiecznym żywiołem i to z niej czerpią siłę. Wierzenia w tego rodzaju bóstwa wynikły zapewne ze znikomej wiedzy ówczesnych na temat podwodnego świata jezior, stawów, rzek etc. oraz, jak sądzą niektórzy badacze, słabej znajomości pływania. Powiedzmy, że tonie człowiek albo zwierzę, a obserwujący tę scenę świadkowie widzą przede wszystkim to, że jakaś nieznajoma, tajemnicza, nadprzyrodzona siła ciągnie i wsysa topielca na dno, bezpowrotnie zamykając czystą i wzburzoną, a po całym wydarzeniu nadzwyczaj spokojną, taflę wody. Zdarzeniom tego typu towarzyszyła bierność osób, które znajdowały się w pobliżu, po części ze względu na strach przed nieposkromionym i mistycznym żywiołem, ale też z powodów czysto praktycznych: co jakiś czas trzeba było składać ofiarę, jeżeli więc taka trafiła się samoistnie, ingerencja była niewskazana. Jeśli ktoś utonął, to tak najwidoczniej być musiało – przed demonami wody nie sposób się było bronić.

Najczęściej wymienianym złowrogim bóstwem, pochodzenia akwatycznego był wodnik, zwany też utopcem i z oczywistych względów – topielcem. W Rosji są to vodjanoje lub łobasty, a u naszych południowych sąsiadów: vodniki. Chodzi tu w każdym razie o demona, zrodzonego ze zmarłej duszy człowieka, który utonął – wciągnął go pod wodę inny wodnik lub popełnił samobójstwo rzucając się w toń. Ale znane są też inne przypadki przemiany w topielca: utopione przez matkę nieochrzczone dzieci, płód kobiety, która utonęła, dzieci, przeklęte przez swoich rodziców – one wszystkie przyjmują postać małego dziecka-wodnika w białej koszulince, które pozornie wątłe i chuchrowate, odznacza się ponadludzką siłą.

Najprawdopodobniej najstarszą, mianowicie z 1278 roku, wzmiankę o topielcu znaleźć można w „Roczniku Traskim”, gdzie opisane zostało polowanie na demona, a wyglądało ono mniej więcej tak: Rybacy nie mogli swobodnie wykonywać swojej pracy ze względu na złośliwego wodnika, który zalągł się w jeziorze. Okoliczna ludność na czele z uzbrojonymi w krucyfiksy księżmi, a także gromadą rycerzy zarzuciła w owym jeziorze sieci, by niecnotę schwytać i unieszkodliwić. Jednak, gdy już udało się wyciągnąć potwora, który miał głowę kozła, a oczy czerwone jak rubiny, zebrany nad brzegiem cały poczet duchowieństwa, wszyscy wojownicy, a także prosty, zabobonny lud uciekał w popłochu, biegł w te pędy, by nie patrzeć dłużej na przeraźliwego wodnika.

Wyobrażenia utopców nie ograniczają się rzecz jasna do jednej wersji. Na ogół jednak topielcy nie odbiegają zanadto wyglądem od człowieka. Zazwyczaj zachowują cechy zewnętrzne osoby, która przeistoczyła się w wodnika. Ale zmiana środowiska na wodne wprowadza pewne zmiany: skóra staje się zielonkawa i sina, między palcami pojawiają się błony, włosy są wiecznie zmierzwione i plączą się z wodorostami. Wodnik atakuje ludzi, którzy podchodzą zbyt blisko wody, wynurza się wtedy niespodzianie, chwyta ofiarę i ciągnie ją do swego królestwa.

Niemniej ma też bardziej wyszukane sposoby zadawania śmierci swym ofiarom. Może on bowiem przemieniać się w przeróżne zwierzęta, na przykład konia. Otóż stojący w niedalekiej odległości od jeziora okulbaczony, samotny rumak jest doskonałym wabikiem dla każdego, kto zechce posiąść zwierzę za darmo. Dosiadając wierzchowca, człowiek nie zdaje sobie sprawy, że w istocie ma do czynienia z wodnikiem, który schwytawszy swą ofiarę w sidła, rzuca się do wody, by dokończyć dzieła. W wiecznym niebezpieczeństwie znajdują się też rybacy, flisacy, młynarze i przedstawiciele innych zawodów, które wymagają stałego kontaktu z wodą. W obliczu ciągłego zagrożenia wyrosło przekonanie, że wodnika da się jednak odstraszyć, rzucając w niego różańcem bądź szkaplerzem, a najlepiej jest odwrócić jego uwagę i… zadać mu zagadkę, na którą nie potrafi odpowiedzieć. Tak jak to zrobił Bilbo Baggins Gollumowi, który nota bene również był wodnym stworem.

Istniały też żeńskie odpowiedniki wodników, mianowicie były to istoty zwane wodnicami, topielicami bądź brodzicami. Zrodziły się z dusz potopionych dziewcząt, samobójczyń, zwyrodniałych matek etc. W zachowaniu i przyzwyczajeniach nie różniły się w zasadzie niczym od wodników. Natomiast odrębną kategorię żeńskich bóstw wodnych stanowiły rusałki, wiły i boginki.

Rusałki, podobnie jak wodnice, to duchy dziewcząt, które za życia zrobiły coś odbiegającego od ogólnie przyjętych norm społecznych. W rezultacie były niebezpiecznymi stworzeniami, straszącymi głównie kobiety i małe dzieci. Wabiły do siebie młodych mężczyzn po to, by z nimi harcować, tańczyć i w końcu załaskotać na śmierć. Były piękne, bladolice, miały długie włosy, w które wplatały wodne i przybrzeżne kwiaty, a ciało zakrywały jedynie białym giezłem. Mieszkały głównie przy wodzie i na terenach bagiennych.

Wtórowały im w leśnych zabawach mniej groźne wiły, czyli duchy dziewcząt, które po śmierci ukarane zostały za to, że zamiast chodzić do kościoła wolały swawolić i pić po karczmach. Wiły w przeciwieństwie do rusałek, wodników, wodnic i mamun posiadały łagodniejsze usposobienie. Wobec ludzi zachowywały się raczej pokojowo, choć czasem zdarzało się, że mogły kogoś „zatańczyć na śmierć”. Pląsały zarówno dniem jak i nocą, co miało być pokutą za ich nieumiarkowaną wesołość i beztroskę za życia. Całkiem miła perspektywa wieczności.

Gdy nadchodziła zima, wiły znikały w wodach rzek oraz jezior i tam czekały na pierwsze przebłyski wiosny, by znów wylec na porośnięte zaroślem brzegi. Do jesieni można było je zobaczyć jak tańczą, wylegują się lub piorą swoje giezła. Do rusałek podobne były jedynie z wyglądu i bardzo często są z nimi mylone.

Stricte polskim demonem jest boginka, zwana także mamuną, lamią czy wieszczycą. Wyobrażana była jako stara, brzydka kobieta z obwisłymi piersiami, wielką głową i w ogóle odstręczającą aparycją. Złośnica ta napastowała ciężarne kobiety, a także kradła, bądź podmieniała niemowlęta. Podrzuconego oseska mamuny łatwo było rozpoznać po nadmiernej krzykliwości, żarłoczności, niechęci do snu, a także po anormalnej budowie ciała, odziedziczonej najpewniej po matce, której uroda pozostawiała wiele do życzenia.

Wspomnieć można jeszcze o świetlikach – iskrzących duszkach, zamieszkujących lasy i zwodzących ludzi na grzęzawiska. Mówiąc o nich, ocieramy się już o sferę bóstw leśnych – odrębną kategorię demonów, które ukryte w najmroczniejszych zakątkach puszczy, stanowiły dla ludu największą niewiadomą. Tajemnice długowiecznych drzew, półmrok panujący w kniei, nieznane trzaski i odgłosy zwierząt dawały dobry grunt pod animistyczne wierzenia, a powstałe z tych imaginacji demony zatracały cechy antropomorficzne. Ponure trzęsawiska, zapomniane bagna i moczary, znajdujące się w rozległych lasach stanowiły obszar, na którym egzystowały zarówno wiły, jak wilkołaki, przechadzał się laskowiec i skrywała mamuna. Poczet demonów wodnych jest pod tym względem bliski duchom leśnym, dlatego w następnym odcinku płynnie wejdziemy w fascynujący krąg mieszkańców puszczy.

Ewa Jezierska

About the author
Ewa Jezierska
studentka kulturoznawstwa. Pasjonatka polskiej fantasy. Aktualnie mieszka w Warszawie, blisko nadwiślańskiej plaży, gdzie spędza swój czas wolny. Współpracuje z Księgarnią Warszawa oraz kolektywem fotograficznym Gęsia Skórka. Okazjonalna graczka Warcrafta i miłośniczka scrabbli.

komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *