Zła waluta – Ewelina Dyda

15178185_216949392078614_3558664014656552795_nLiterackimi mistrzami Eweliny Dydy są m.in. Dashiell Hammett, Raymond Chandler i Ross Macdonald. Autorka w podziękowaniach zdradza, że marzyła o napisaniu powieści w klimacie noir, a „Zła waluta” jest spełnieniem tego pragnienia. I rzeczywiście, można w powieści odnaleźć wiele cech tego gatunku, choć ja odbieram ją raczej jako noir w wersji light.

Akcja „Złej waluty” rozgrywa się w miejskiej przestrzeni. Momentami można nawet odnieść wrażenie, że Tarnobrzeg, bohater tła, jest tu najważniejszy, że dbanie o topograficzny szczegół stało na pierwszym miejscu. W mieście nie dzieje się zbyt wiele, aż do 26 czerwca 2015r., kiedy to pojawia się pierwszy trup. Śledztwo jest bardzo nie na rękę leniwemu komisarzowi, Jurkowi. Niezbyt mu zależy na odnalezieniu sprawcy, potrzebuje kozła ofiarnego i szybko go znajduje – aresztuje chłopaka zamordowanej Karoliny, Igora Haddada. Nikt nie podaje w wątpliwość winy syna uchodźcy-mordercy, nikt – poza jego macochą, która wynajmuje prywatnego detektywa. Jakub Rau ma za zadanie wytropienie zabójcy, ale jego mierna zdolność dedukcji i nieco zbyt swobodne podejście do życia nie rokują najlepiej.

Akcję napędza kolejne morderstwo. I jeszcze jedno. Pytania się mnożą, a najważniejszej odpowiedzi brakuje. Rau na co dzień przybiera maskę cynicznego cwaniaczka, ale głęboko skrywa wrażliwość, widoczną choćby w jego stosunku do kota Chandlera czy sentymencie do byłej żony. Jako detektyw jest raczej bierny, owszem – chodzi, pyta, ale to informacje znajdują jego, nie odwrotnie. Wszystko ma podane jak na tacy.

Poruszamy się w gronie kilkunastu bohaterów. Autorka zaprezentowała całkiem niezły przekrój społeczny, znajdzie się tu m.in. pijaczek Mareczek, smakosz piwa Stanisław Opiołek, fryzjerka Danuta, studentki, radny, policjanci, dziennikarka, narodowcy i właścicielka sieci kebabów. W toku rozwoju akcji prześledzimy coraz bardziej skomplikowane powiązania między postaciami. Tarnobrzeg nie jest metropolią, a w „Złej walucie” okaże się naprawdę malutki.

Tę książkę czyta się bardzo przyjemnie, czytelnik szybko przyzwyczaja się do specyficznej narracji (choć trudno zrozumieć jej zmiany) oraz poczucia humoru głównego bohatera. Dość łatwo przychodzi też przymykanie oczu na drobne błędy czy małe dziwactwa, jak np. narrator znający marzenia (!) i uczucia psa. Dyda okazała się świetną obserwatorką współczesnych realiów. Zwróciła uwagę na szereg tematów ciągle pozostających na społecznym świeczniku, takich jak sprawa uchodźców oraz tolerancji rasowej, wegetarianizm, stereotypy, gra pozorów, kłamstwo a niewyjawienie prawdy itp.

Powieść Dydy to prawdziwa rozrywka – trochę kryminał, trochę satyra na współczesnych Polaków. Mocną stroną są z pewnością dialogi oraz opisy (poza tymi zbędnymi, np. szczegółową relacją z kąpieli). W budowaniu fabuły czasem zdarza się autorce (niestety) iść na skróty, jakby chciała podkreślić, że w tej książce nie jest najważniejszy wątek zbrodni i śledztwa, tylko palące problemy społeczne, o których pisze niby mimochodem. Nie do końca zrozumiała jest dla mnie zmiana narracji, a wręcz irytujące wyjaśnianie czytelnikowi pewnych – czytelnych przecież – kwestii kilkukrotnie (np. nie dość, że rozdziały rozpoczynają konkretne daty, to jeszcze pojawia się zapis: „prawie miesiąc później” czy liczne powtórzenia informacji, które i tak nie wnoszą niczego wartościowego).

Pierwsza książka Dydy ma swoje mocne punkty, ale i kilka słabych. Czasem autorka zatraca się z zbędnych opisach, a kiedy indziej dynamicznie, niczym w filmowych ujęciach, intryguje szeregiem ciekawych zdarzeń i rozmów. Czytelnik z radością może pobawić się w tropiciela aluzji i nawiązań do szeroko rozumianej kultury XX i XXI wieku, bo takich odwołań jest mnóstwo i sprawiają wiele frajdy.

Choć uważam „Złą walutę” za lekturę udaną, to żywię obawy, czy nie przepadnie ona w morzu książkowych debiutów. Zdecydowanie brakuje mi tu jakiegoś mocnego akcentu, elementu, który by tę powieść wyróżniał i sprawił, że za miesiąc będę o niej pamiętać. Mam nadzieję, że w kolejnej książce Ewelina Dyda pokaże pazur i obroni (przedwcześnie jej nadany, w mojej opinii) tytuł „pierwszej damy polskiego kryminału noir”, bo potencjał z pewnością drzemie w autorce ogromny.

Kinga Młynarska

About the author
Kinga Młynarska
Mama dwójki urwisów na pełny etat, absolwentka filologii polskiej z pasją, miłośniczka szeroko pojętej kultury i sztuki. Stawia na rozwój. Zwykle uśmiechnięta. Uczy się życia...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *