Zapomniane słowa. Antologia pod redakcją Magdaleny Budzińskiej

zapomnianeSłowa umierają. Trochę jak ludzie, jak taki sąsiad, którego widujemy na klatce schodowej. Mijamy codziennie i nawet nie zauważamy, jak z każdą chwilą jest go mniej. Aż pewnego razu orientujemy się, że zniknął, nie ma go… Na jego miejscu pojawił się ktoś nowy, nowoczesny, modny, przez chwilę obecny na ustach wszystkich. „Zapomniane słowa” – Antologia pod redakcją Magdaleny Budzińskiej to według mnie antologia słów pamiętanych, ale pamiętanych tylko przez niektórych. Ci niektórzy to zacne grono autorek i autorów – m.in.: Monika Płatek, Inga Iwasiów, Jerzy Bralczyk, Ziemowit Szczerek, Justyna Bargielska, Olga Tokarczuk, Anda Rottenberg, Jacek Hugo-Bader i dużo, dużo innych. Oni właśnie piszą o słowach jak o najbliższych, jak o tych, którym się nie pozwala odejść.

Każde z haseł tego zbioru to osobna historia, fragment życia autora/autorki. Są ludzie, którym jakiś zapach potrafi przypomnieć zdarzenie przetrzymywane w głębokich zakamarkach pamięci. W tym przypadku można mówić, że impulsem do wędrówki w czasie jest wyraz-klucz, otwierający bramy do życia, które minęło. To wytrych udostępniający wejście w świat miniony, świat, który już nie istnieje.

Antologia prowadzi nas przez historie osobiste, historię Polski i historię literatury. Pełno tu anegdot, opowiastek rodzinnych, cytowanych wierszy. Najmocniej jednak przebija nostalgia. Autorki/autorzy wspominają swoje rodziny, dziadków, rodziców, nauczyciel(k)i – zapomniane/pamiętane słowa przecież osadzone są w konkretnym czasie, w konkretnych ustach. Słowa budzą obrazy, często dość idylliczne. Ale czy nie jest tak właśnie, czy nie istnieje jakieś odgórne prawo fizyki, które sprawia, że idealizujemy to, co minione? Swego rodzaju zmuszenie do spojrzenia wstecz powoduje także refleksję, że czas tak szybko mija, że przecież to było tak niedawno, a teraz świat ten jest już archaiczny.

Ciekawy jest ten zestaw haseł. Są takie słowa, o których nigdy nie słyszałam, i takie, które – wydaje mi się – wciąż są w użyciu, żyją. Czuczeło, przeźmion, bakelit są mi zupełnie obce. Hasło „sznytka” Ingi Iwasiów, zrozumiałe dla pewnego pokolenia szczecinian(ek), przypomniało mi o dwóch kromkach chleba dla dziewczynek (nie więcej).
Bliżej mi na pewno do haseł tworzonych przez autorki i autorów z mojego pokolenia – „VHS” Agnieszki Wolny-Hamkało, „charakterność” Sylwii Chutnik czy „awanturnik” Ziemowita Szczyrka. Ale są też słowa, których znaczenie pozornie znam, ale jednak wytłumaczone są w zupełnie innym kontekście. Taką niespodzianką było dla mnie „służyć” księdza Bonieckiego. Jest to niezwykły tekst o różnicy między „czym mogę służyć” a „w czym mogę pomóc”.
Są tu też fragmenty, które i mnie kojarzą się z konkretnym czasem, z dzieciństwem, kiedy mój tata był „prywaciarzem” i przy odrabianiu lekcji pytał mnie o „kajet”, a potem mogłam zagrać w gumę i usłyszeć: „skucha”.

Słowa-hasła przeze mnie przywołane Word konsekwentnie podkreśla– w nowoczesnym świecie nie istnieją. Szkoda, że cnota kojarzona jest już tylko z tym „co dziewczyna powinna zachować do ślubu” (cytat ze studenta prof. Środy), „hecny” został zastąpiony przez brzydki „jajcarski” (Mariusz Szczygieł).

Niektóre słowa odeszły, bo odeszły rzeczy, które nazywały. Ale przestały się liczyć także pewne cechy – stąd nie ma już miejsca dla „zacnego” czy „moderanta”. Niektóre jednak umarły, bo zastąpił je wszechobecny angielski. Apel jest oczywisty – przywróćmy językowi polskiemu polszczyznę. Jest piękna i opisuje nasz świat.

Anna Godzińska

Tytuł: Zapomniane słowa. Antologia pod redakcją Magdaleny Budzińskiej.

Wydawnictwo: Czarne
Premiera: 23 września 2014
Liczba stron: 240

About the author
Anna Godzińska
Ukończyła studia doktoranckie na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Szczecińskiego, autorka tekstów o miłości poza fikcją w magazynie Papermint oraz o literaturze w Magazynie Feministycznym Zadra. Fanka kobiet - artystek wszelakich, a przede wszystkim molica książkowa;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *