„Zamiarem moim było cię pouczyć, a nie bawić” – recenzja „Podróży Guliwera” Jonathana Swifta

Podroże-Guliwera„Zamiarem moim było cię pouczyć, a nie bawić”. Słowa te Jonathan Swift, autor słynnych „Podróży Guliwera”, wkłada w usta tytułowego bohatera, który niejako tłumaczy się z potrzeby opisania swoich fantastycznych podróży. Słowa te traktować można  jako myśl przewodnią Guliwera, a także klucz do zrozumienia całej powieści. Bo mimo dwustu dziewięćdziesięciu lat, jakie upłynęły od ogłoszenia jej drukiem, wciąż wiele kwestii w niej poruszanych pozostaje obiektem sporów i wciąż nie straciła ona na aktualności.

Jonathan Swift urodził się w 1667 roku w Dublinie. Szczególnie zasłynął jako pisarz polityczny i satyryk żywo komentujący ówczesną angielską scenę polityczną i politykę zagraniczną. Oprócz tego Swift był duchownym, najpierw proboszczem parafii św. Patryka w Dublinie, a następnie jej dziekanem.

Jego najważniejsze dzieło, właśnie „Podróże do wielu odległych narodów świata, w 4 częściach, opisane przez Lemuela Guliwera, najpierw lekarza okrętowego, później kapitana kilku statków”, ukazały się drukiem w roku 1726 i z miejsca okazałystały się hitem. Pod płaszczykiem fantastycznych opisów podróży po dziwnych krajach autor kieruje bezlitosne ostrze satyry w niemal każdy przejaw życia publicznego współczesnego mu świata. Swift nie oszczędza nikogo, z zimną precyzją punktując grzechy i przywary polityków, wojskowych, mieszczan, kupców, naukowców oraz zwykłych ludzi. Gdy czytamy podróże Guliwera w dzisiejszych czasach, wciąż boleśnie uderza aktualność dzieła, które zdaje się wręcz wprost odnosić także do współczesnych sporów politycznych, hipokryzji ludzi czy żądzy władzy i krwi.

Każda z podróży, a jest ich cztery, w inny sposób podchodzi do rzeczonych problemów. Raz Guliwer trafia do królestwa wprost uosabiającego ludzie grzechy (czy wręcz je wyolbrzymiającego), raz staje w pozycji obrońcy ludzkości wobec ludu, który nie dość, że wolny jest od ludzkich słabości, to w dodatku bardzo krytycznie podchodzi do opowieści Guliwera dotyczących naszego ustroju.

„Podróże Guliwera” stały się na tyle popularną książka, że doczekały się licznych interpretacji i adaptacji, jednych mniej, drugich bardziej udanych. Oczywiście najbardziej popularne jest przeniesienie książki na ekrany kin w postaci bądź to filmu animowanego w roku 1939 w reżyserii Dave’a Fleischera czy też filmów aktorskich, których sporo pojawiło się na przestrzeni lat. Mimo że adaptacje nie są wierne oryginałowi, w świadomości mas zapewne już na zawsze będą z książką angielskiego duchownego utożsamiane.

A pamiętać trzeba, że popkultura ogołociła ten tytuł z wszelkich znaczeń, pozostawiając tylko nędzny szkielet w postaci zaadaptowanej na potrzeby dzieci i młodzieży baśni ukazującej fantastyczne przygody Guliwera. Podobny los spotykał wiele z znamienitych dzieł, dość wymienić „Katedrę Najświętszej Marii Panny” Wiktora Hugo, z której wytwórnia Disneya zrobiła prostą bajkę dla dzieci czy „Frankensteina” Mary Shelley, gdzie pomieszano nawet potwora z tytułowym doktorem, jego twórcą.

Tym bardziej więc należy wracać do pierwowzoru bohatera pechowego żeglarza. Przede wszystkim dlatego, że książka nadal pozostaje zaskakująco aktualna, poruszając problemy, które dotykają życie publiczne także współcześnie. Po wtóre zaś, aby odkłamać rzeczywistość i przywrócić książkowemu pierwowzorowi należyte miejsce.

Tytuł: Podróże Guliwera

Tytuł oryginalny: Travels into Several Remote Nations of the World. In Four parts. By Lemuel Gulliver, First a Surgeon, and then a Captain of Several Ships

Autor: Jonathan Swift

Przekład: Anonim

Liczba stron: 272

Rok wydania: 2017

Wydawca:Wydawnictwo MG

About the author
Karol Sus
Rocznik ‘88. Absolwent Uniwersytetu Warmińsko- Mazurskiego w Olsztynie. Wychowany na micie amerykańskiego snu. Wciąż jeszcze wierzy, że chcieć – to móc. Wolnościowiec. Kinomaniak, meloman, mól książkowy. Namiętnie czyta komiksy. Szczęśliwy mąż i ojciec.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *