Z zimną krwią – Robert Foryś

Zapraszam do piekieł, panie Woyski!

Lubię takie książki. Niby kryminał, a leciutko zalatujący grozą, osadzony w rzadko wykorzystywanym przez pisarzy okresie historycznym. W dodatku autor, co powinno być (i jest) oczywiste, doskonale w owych czasach się porusza. Podobnie zresztą, jak sprawnie snuje intrygę, zachęcając czytelnika do podróży w coraz mroczniejsze zakamarki powieści.

Zachęca do tego zresztą już okładka. Wyjątkowo udana, nawet jak na słynącą z dbałości także o warstwę wizualną Fabryki Słów. Świetna kompozycja rożnych odcieni szarości z czerwonymi wypukłościami, imitującymi plamy krwi robi wrażenie. Projektantowi należą się duże brawa za pomysł i wykonanie.

Także już pierwsze akapity powieści wciągają czytelnika. Oto rotmistrz Hieronim Woyski, przebywając na emigracji w Anglii, potyka się na szable z młodym angielskim baronetem. Tenże ginie w pojedynku, a jako że jego rodzicielka ma szerokie znajomości, Woyski zostaje niejako zmuszony do emigracji do Polski. I tam, korzystając z gościnności księcia wojewody ruskiego Augusta Czartoryskiego, zapoznaje się ze sprawą serii tajemniczych morderstw.

Razem ze swym towarzyszem, Stjepanem Czernym, ruszają do Warszawy, by na prośbę ministra rozwikłać zagadkę serii zbrodni i znaleźć zabójcę. Początkowo mają niewiele danych – nic nie łączy ze sobą ofiar, poza dziwnymi, srebrnymi medalionami znajdowanymi na miejscu zbrodni.

Autor doskonale stopniuje napięcie, wciągając czytelnika w mroczne zakamarki stolicy. Wkrótce pojawiają się kolejne zwłoki, a Woyski, zupełnie niespodziewanie, odnajduje powiązanie między ofiarami. Śledztwo będzie zmierzało jeszcze nieraz w ślepy zaułek, ale prawda na koniec ujawni swą – ociekającą krwią ofiar – twarz.

Autor w doskonały sposób przedstawia życie w Polsce w końcówce XVIII wieku, wybornie porusza się w skomplikowanej sytuacji politycznej Polski, ale także ciekawie opisuje codzienne życie mieszkańców Warszawy. Jestem naprawdę pod dużym wrażeniem, szczególnie że nie jest to szczególnie lubiany przez pisarzy okres historyczny, zwłaszcza wśród miłośników kryminałów czy thrillerów.

Ale niestety, w tej beczce miodu znajduje się solidna łyżka dziegciu. I o ile mogę zrozumieć autora, bo w końcu sam trochę piszę i wiem, jak trudno jest zapanować nad zawiłościami fabuły, kiedy zmienia się koncepcja tekstu, to jednak przyśnięcia redaktora zrozumieć nie potrafię. Nie w takiej solidnej firmie jak Fabryka Słów.

Pal licho, gdyby chodziło o drobne błędy. Ale redaktor nie powinien puszczać takich kwiatków, jak pojawiające się i znikające ciało kawalera de Redina  (strona 64 – ginie od ciosu w plecy, str. 78 –ciała nie znaleziono(skąd więc wiadomo, jak zginął?), str 80. – ciało obejrzał medyk, str. 150 – ponownie ciała nie znaleziono(!!!)). Nie powinno być takich scen, jak choćby wizyta Woyskiego w szpitalu św. Łazarza, gdzie kobieta stoi tyłem do wejścia, a Woyski mimo to podziwia jej urodę (!) i ogląda szramy na brzuchu (!!!).  I takich kwiatków jest w tej książce zdecydowanie za dużo – zarówno błędów logicznych (np. jeden z bandytów ma spodnie wyłożone na wierzch butów, ale mimo to wiadomo, że ma żółte cholewy, inny jest chudy, ale równocześnie barczysty (?)) jak i powtórzeń, niezgrabnych czy wręcz niezrozumiałych zdań („Pióro szabli trzymanej przez rudzielca przecięło powietrze kciuk od kościstego barku sługi” – ki diabeł?). Niestety, ma to wpływ na odbiór książki, choć na szczęście jej wysoki poziom pozwala jakoś przebrnąć gapiostwo redaktora (i autora również).

Tym niemniej przyznaję, że jest to doskonała lektura i mimo irytujących błędów połknąłem ją błyskawicznie. Od dawna zresztą wiadomo, że książki wydawane przez Fabrykę Słów są nie tylko doskonale wydawane, ale prezentują także adekwatny do jakości wydania poziom. Dlatego cieszę się, że „Z zimną krwią” Roberta Forysia wpadło w moje ręce i mam nadzieję, że nie zawiedzie również żadnego z czytelników, którzy zechcą po nią sięgnąć.

Robert Rusik

Autor: Robert Foryś

Tytuł: „Z zimną krwią”

Wydawca: Fabryka Słów

Liczba stron: 352

Data wydania:2011

About the author
Robert Rusik
Urodził się w 1973 roku w Olkuszu. Obecnie mieszkaniec Słupcy, gdzie osiedlił się w 2003 roku. Pisze od stosunkowo niedawna, jego teksty publikowały „PKPzin”, "Kozirynek", "Cegła", "Szafa", „Szortal”. Ma na koncie kilka zwycięstw oraz wyróżnień zdobytych w różnych konkurach literackich (organizowanych m.in. przez portale Fantazyzone, Erynie, Weryfikatorium, Apeironmag, Szortal i inne), w tym prestiżową statuetkę „Pióro Roku 2009” przyznaną przez Słupeckie Towarzystwo Kulturalne. Przeważnie pisze fantastykę, choć zdarza mu się uciec w inne rejony literatury. Od 2010 roku felietonista Magazynu Kulturalnego „Apeiron”, od lipca 2011 także „Szuflady”. W 2012 roku ukazał się jego ebook „Isabelle”. Prywatnie szczęśliwy mąż oraz ojciec urodzonego w 2006 roku Michałka i urodzonej w 2012 roku Oleńki.

komentarz

  1. Okładka genialna. Już nawet dla niej bym kupił tę książkę :). Przypomniałem sobie o jednej książce poniekąd: kryminalnej,fantasy,w tle Historia jak Napoleon napada na Moskwę. „Dwunastu” – polecam, bo wbija w fotel zwrotnością akcji i wątków.

    Ale przeskok zafundował:). Mnie to by zraziło, bo ciągle bym o tym myślał. Ja np. bym takiej książki nie wydal. Bład logiczny to najgorsze, co może zostać popełnione w książce,o ile jestem znieść błędy ort. czy styl, to o tyle owe błędy już nie.

Skomentuj Przemek G. Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *