Wyznania upiornej mamuśki – Jill Smokler

wyznania upiornej mamuskiJeśli jesteś mamą i nie są ci obce takie doznania, jak bezradność, złość, czy lęk o twoje dziecko, albo  jeśli masz kompleksy na tle innych perfekcyjnych matek, podsunę ci dobry pomysł. Zrób sobie prezent i kup „Wyznania upiornej mamuśki” Jill Smokler. Lektura tej książki po pierwsze wprawi cię w dobry nastrój, a po drugie  uświadomi ci, że NIE JESTEŚ SAMA. Są setki, tysiące, ba, setki tysięcy kobiet, które odczuwają podobne frustracje. Brzmi zachęcająco, prawda? Więc może się skusisz i kupisz tę wydawniczą perełkę.

Niewiele jest książek, które czyta się z uśmiechem na ustach od pierwszych stron (i nie chodzi tu o zawarte w niej dowcipne historie, ale o czystą przyjemność z lektury). Do nich należą „Wyznania upiornej mamuśki”. Ta niezbyt opasła pozycja według mnie zasługuje na miano perełki wydawniczej. Nie jest ani rasowym poradnikiem, ani typowym dziennikiem młodej matki, mimo że tytuł nam to sugeruje. Nie znajdziemy w nim teoretycznych wskazówek dotyczących wychowania, czy chwytających za serce zwierzeń. Jej wielka atrakcyjność wiąże się z osobą samej autorki.

Kiedy Jill Smokler zaczynała pisać swoją książkę, miała już troje dzieci. Choć zrezygnowała z pracy w pełnym wymiarze godzin na rzecz zajmowania się domem, permanentnie borykała się z zaległościami w praniu, gotowaniu, czy sprzątaniu. Ponadto opieka i wychowanie  trojga pociech wysysało z autorki ostatnie witalne siły.

Niejedna kobieta w takiej sytuacji stałaby się znerwicowaną matką oraz zgorzkniałą i kłótliwą żoną. Ale nie Jill.  Autorka bowiem potrafiła unieść się ponad to, nabrać dystansu do życia, nie zwariować i nawet napisać książkę ku pociesze innych mam, będących u kresu wytrzymałości psychicznej i fizycznej. Pomyślicie, że autorka swój hart ducha zawdzięcza pewnie temu, że jest psychologiem, może terapeutą albo uczestniczyła w jakichś kursach samodoskonalenia.

I tu was zdziwię. Nie. Powiem więcej. Jest najzwyklejszą mamą na świecie. Przeżywa oprócz wzlotów, także porażki wychowawcze. Zdarza się, że wychodzi z domu nieuczesana i nieumalowana, a wyprawienie dzieci do przedszkola i szkoły jest tożsame z walką na poligonie. Bywa, że ma wszystkiego dość i najchętniej uciekłaby od rodziny, gdzie pieprz rośnie. Swoją równowagę psychiczną Jill zawdzięcza temu, że znalazła sposób na odreagowanie stresów związanych z codziennym życiem. Jest nim prowadzenie bloga, na którym opisuje swoje rodzinne życie i wstawia zdjęcia dzieci. Poprzez wspominanie pozytywnych, czy trudnych momentów  emocje Jill przestają  wrzeć. Blog jest dla niej swego rodzaju katharsis. Pewnego dnia, pod jednym z jej postów pojawił się komentarz. Nie był napisany przez męża, czy ciocię, tylko inną kobietę – matkę, która utożsamiała się z opisaną sytuacją rodzinną. Potem był następny, następny…

I tak blog Jill stał się miejscem bardzo przyjaznym mamom. Świadomość, że każda z nich przeżywa momenty bezradności, złości, czy zwyczajne znużenie pomaga im przetrwać trudne chwile, aby po kryzysie móc dalej cieszyć się życiem rodzinnym. Popularność bloga była tak duża, że autorka wpadła na pomysł przelania jego treści na papier i wydania w formie książki.

W ten sposób właśnie powstały  „Wyznania upiornej mamuśki”, zbiór 25 esejów na temat szeroko pojętego wychowania, opartych na bazie osobistych doświadczeń. Każdy z nich zaczyna się przypisami, którymi są wybrane komentarze z bloga autorki i dotyczy jakiegoś wycinka rzeczywistości. Mamy na przykład esej o tym, że wbrew powszechnie panującej opinii okres ciąży to wcale nie jest taki cudny czas dla przyszłej matki. Sponiewierana porannymi mdłościami, oszpecona rozstępami i nadwagą bynajmniej nie powtarza codziennie, jakie życie jest cudowne.

Jeśli któraś z pań ma sobie do zarzucenia brak siły woli i żal do małżonka, że sam zachowuje się jak dziecko, niech przeczyta rozdział pt. „Największe z dzieci”, albo „Luz w wychowaniu”. Jeśli zaś którejś z pań pozostało tu i ówdzie tłuszczyku i  ma z tego powodu kompleksy odsyłam na przykład do lektury „Głęboka pułapka zwana basenem”.

Jednym słowem „Wyznania upiornej mamuśki” to samo życie. Jej lektura wciąga od pierwszych stron, bo każda matka na świecie boryka się z podobnymi problemami. A świadomość, że nie jest się dziwolągiem, nieudacznicą życiową, czy słabą psychicznie kobietą, tylko normalną istotą ludzką, która na skutek zmęczenia i nadmiaru obowiązku traci siły i cierpliwość bardzo w życiu pomaga.

Ale „Wyznania upiornej mamuśki” nie są tylko manifestem zmęczonej kobiety z narzekaniem w tle. Jill Smokler wplata w treść humor, a sam język narracji jest prosty, ale jak najbardziej literacki, bez wulgaryzmów, ani łopatologii. To wszystko świadczy o wielkiej klasie autorki.

Na zakończenie załączam cytaty z książki, niech posłużą jako jej przesłanie:
„Mam nadzieję, że moja książka zadziała na czytelniczki jak blog. Owszem, nie da się w niej komentować […] lecz może będą miały ochotę o niej porozmawiać, poruszyć sprawy zabawne i trudne w sposób, na jaki nie zdobyłyby się wcześniej […]. Jeśli zdarza ci się tonąć w macierzyństwie, wykorzystaj tę książkę jako koło ratunkowe”.

Osobiście uważam, że „Wyznania upiornej mamuśki” to jedna z lepszych książek, jakie czytałam ostatnio, mimo że to nie jest literatura przez duże „L”. Jest mądra, a poza tym, jak wcześniej pisałam, jej lektura sprawia naprawdę wielką przyjemność.

Klaudia Maksa
Ocena: 5/5

Tytuł: Wyznania upiornej mamuśki

Autor: Jill Smokler

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Rok wydania: 2012

Liczba stron: 192

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *