Wywiad z Bartoszem Szczygielskim, redaktorem działu recenzji Szuflady, debiutującym pisarzem.

SzczygielskiBartoszBartosz Szczygielski: surowy i marudny redaktor, który oglądałby świat najchętniej z perspektywy dachu psiej budy, oparty o maszynę do pisania. Czyta wszystko, co wpadnie mu w ręce i ogląda wszystko, co wpadnie mu w oko. Chciałby kiedyś przytulić koalę i zobaczyć zorzę polarną – niekoniecznie w tym samym czasie.

– recenzent i autor opowiadań. Dwukrotny laureat w konkursie na opowiadanie organizowanym w ramach Międzynarodowego Festiwalu Kryminału we Wrocławiu. Debiutował w 2010 roku opowiadaniem w kwartalniku „QFant”. Swoje teksty publikował m.in. w magazynie „Tekstualia” oraz „Papermint”. Wielbiciel dobrego filmu, książki i tatuażu. Nigdy nie nauczył się pływać, ale nieźle radzi sobie z malowaniem. Aorta to jego debiut powieściowy.

1. To dopiero twój debiut, książka jeszcze nie znalazła się na półkach księgarni, a już możemy przeczytać o tobie same pozytywne noty. Jak się z tym czujesz? Sądzisz, że mówią prawdę?

Wszystko, co właśnie zaczyna się dziać i co najprawdopodobniej jeszcze się wydarzy, trochę mnie przeraża. Debiut w dużym wydawnictwie był moim marzeniem. Choć może marzenie to złe słowo – to był cel, który postawiłem sobie przed kilkoma laty. „Aorta” jest debiutem powieściowym, bo część z moich tekstów została już opublikowana. Nie tylko na portalach internetowych, ale też drukiem. I uwierz mi, nic nie równa się z tym, co teraz przeżywam. Tak się szczęśliwie złożyło, że Katarzyna Bonda napisała notkę reklamową na okładkę i faktycznie, zostałem w niej pochwalony. To ogromny zaszczyt i nobilitacja, ale też stres. W końcu „Aortę” poleca jedna z najpoczytniejszych polskich pisarek. I nie mówimy tutaj tylko o literaturze gatunkowej. Nie wiem, czy te słowa mówią prawdę, nie mnie to oceniać. Jestem bardzo krytyczny wobec swojej twórczości i trudno mi przyjmować komplementy.

2. Dlaczego kryminał? Co sprawia, że odnajdujesz się w tej konwencji?

Kryminał był dla mnie czymś naturalnym. Wprawdzie swoje pierwsze opowiadania tworzyłem w konwencji SF czy horroru, ale to właśnie ta mroczna strona w nich zawsze przeważała. Chciałem czegoś bliższego rzeczywistości, lecz jednocześnie pozwalającego na lekkie z nią igranie. Dwa razy udało mi się być uczestnikiem warsztatów podczas Międzynarodowego Festiwalu Kryminału we Wrocławiu i to właśnie tam złapałem bakcyla. Czy dobrze odnajduje się w tej konwencji? To ocenią czytelnicy, ale mogą być zaskoczeni, bo trochę pozwoliłem sobie poeksperymentować. Miałem dość typowych kryminałów i chciałem stworzyć coś, co sam bym chętnie przeczytał. „Aorta” jest dokładnie taką książką.

3. Okładka i zapowiadana zawartość twojej książki „Aorty” kojarzą mi się z mrocznymi filmami spod szyldu noir. Co stanowiło dla ciebie inspirację?

Noir to bardzo dobre skojarzenie. To klasyka, na której podstawach zbudowano obecnie wszystko, co nazywamy „współczesnym kryminałem”. Brak jasnych granic między dobrem a złem, brak moralizatorstwa i wszechobecny mrok. Takie utwory lubię czytać i takie filmy oglądać. Począwszy od np. powieści Raymonda Chandlera, a skończywszy na nowych odsłonach gatunku, takich jak „Galvestone” Nica Pizzolatto. To przecież twórca rewelacyjnego serialu „Detektyw”, który na nowo wyznaczył ścieżki. Ale było też np. „Chinatown” – mistrzostwo gatunku, którego nie sposób nie znać, podobnie jak „Blade Runnera”. Niemal w każdej produkcji można teraz zobaczyć coś, co nawiązuje do gatunku noir. Wychowałem się na książkach i filmach, które o niego zahaczały. Nawet gdy tworzyłem opowiadania z horrorem w tle, można było znaleźć w nich szczyptę tego specyficznego mroku. Do pisania inspirowało mnie jedno – postawiłem sobie cel i stwierdziłem, że muszę go dopiąć. Najpierw napisać, a później wydać. Chciałem go zrealizować przynajmniej w połowie, czyli skończyć. Nie wierzę w coś takiego jak wena. Nie potrzebowałem inspiracji, tylko czasu na pisanie. Raz szło gorzej, raz lepiej, ale – jak widać – się udało.

SzczygielskiAorta

4. Opowiedz nam coś o swoim głównym bohaterze. Jest on bez wątpienia mężczyzną nietuzinkowym.

Gabriel Byś. Anioł śmierci w granatowym mundurze. Taki opis pojawia się w pewnym momencie książki i chyba najlepiej definiuje mojego bohatera. Chciałem, by czytelnik mógł się z nim choć trochę identyfikować. Targają nim różne emocje i ma swoje wady – jak każdy z nas. Byś pojawił się w mojej wyobraźni i chciałem przenieść go takiego, jakim mi się ukazał, na strony powieści. Moim zdaniem wyszedł prawdziwy. A to jest najważniejsze. Sam uwielbiam powieści, gdzie czuję, że główny bohater nie jest papierowym charakterem. Kim jest Gabriel? To policjant, wszak mamy do czynienia z kryminałem noir. Więcej nie zdradzę, ale powiem, że to nie jedyna postać, z której jestem dumny.

5. Jaka była twoja droga do debiutu i jak ją teraz oceniasz z perspektywy czasu?

Droga była długa, ale przyjemna. Po napisaniu książki dałem jej czas na odpoczynek. Odleżała swoje i zabrałem się za redakcję. W międzyczasie posłałem rękopis do wydawnictwa. Niejako zmusił mnie do tego Mariusz Czubaj, który zmotywował mnie do działania. Zresztą nie pierwszy raz, bo to właśnie z nim miałem warsztaty w ramach MFK. I tak naprawdę, gdyby nie jedno wypowiedziane wtedy przez niego zdanie, „Aorta” wyglądałaby dziś zupełnie inaczej. Nakierował mnie – i jestem mu za to wdzięczny. Okazało się, że książka spodobała się w wydawnictwie. Pamiętam, że informację o tym dostałem, gdy siedziałem w pracy i trudno było mi w niej wytrzymać do końca dnia. Dalej to kolejne czytania tekstu, korekta, redakcja. Były chwile, gdy żałowałem, że naskrobałem tyle stron, a uwierz, że finalna wersja i tak będzie sporo szczuplejsza od pierwszej.

6. Muszę ci się przyznać, że twój sukces napawa mnie dumą. Pamiętam, kiedy bardzo dawno temu podesłałeś opowiadanie kryminalne na konkurs o Mikołaju – jeszcze kiedy zarządzałam Apeironem. To naprawdę szmat czasu. Co najbardziej lubisz w Szufladzie, a co cię najbardziej denerwuje w twoich obowiązkach redaktora działu recenzji?

To było bardzo, bardzo dziwne opowiadanie. Napisałem je w kilka wieczorów i nie sądziłem, że kiedykolwiek zostanie gdzieś opublikowane. Można je jeszcze nawet znaleźć w sieci („Ślepy prezent” – czytacie na własną odpowiedzialność), ale z perspektywy czasu powiem tylko, że teraz piszę lepiej. Potem pojawiła się Szuflada i złożyłaś mi propozycję, które nie mogłem odrzucić. W redakcji jestem praktycznie od samego początku. Uwielbiam różnorodność tego serwisu i fakt, że nie boimy się publikować rzeczy, których inni unikają. Brzmi to jak tani frazes, ale faktycznie tutaj każdy znajdzie coś dla siebie. Jeżeli chodzi o moje obowiązki, to praca zawodowa i pisanie mocno mnie ogranicza. Doby nie rozciągnę, niestety, ale staram się trzymać rękę na pulsie.

7. Jakie lektury ostatnio przyciągnęły twoje zainteresowanie i dlaczego? Możesz nam coś polecić?

Liczba książek, które kupiłem i które czekają na przeczytanie jest dłuższa, niż chciałbym to przyznać. W kolejce czekają: „Małe życie”, kolejne tomy „Mojej walki” (Boże, jakie to dobre!) czy ostatni King, a raczej zwieńczenie jego detektywistycznej trylogii. Zawsze mam ze sobą książkę, teraz w plecaku trzymam „Smugę krwi” – Johan Theorin to chyba jeden z najciekawszych współczesnych twórców, którego, niestety, nie widuje się na szczytach list bestsellerów. Kwartet olandzki to mistrzostwo i znać go trzeba. Poleciłbym także Chucka Palahniuka i choć darzę go miłością od kilku lat, to jednak ostatnio zaczął zjadać swój własny ogon. „Niewidzialne potwory” – od tego powinniście zacząć.

biblioteczka

8. Twoja powieść kręci się wokół Pruszkowa. Dlaczego akurat wybrałeś ten klimat? Wiem, że stamtąd pochodzisz…

Urodziłem się w Elblągu, ale do Pruszkowa sprowadziliśmy się, gdy miałem trzy lata. I cóż mogę powiedzieć… Po lekturze „Aorty” pewnie ktoś stwierdzi, że to najgorsze miejsce do życia, ale ja uważam inaczej. To moje miejsce, jednak nie oznacza, że nie dostrzegam jego wad, a tych jest sporo. No i Pruszków to mafia. Tak się już zapisało w kulturze, choć od lat dziewięćdziesiątych niewiele się tu dzieje. Niemniej pamiętam zabójstwo „Kiełbasy”, które zdarzyło się kilka ulic od mojego domu. Dziś codziennie w drodze do pracy mijam to skrzyżowanie, gdzie tak naprawdę niewiele się zmieniło. Pojawiło się trochę nowych osiedli i jest znacznie mniej drzew. Pisałem o Pruszkowie, bo wydaje mi się, że go znam. Czy tak wyszło – ocenią czytelnicy.

9. Co jeszcze poza literaturą stanowi dla ciebie inspirację? Prawdziwe życie?

Wszystko. Zwyczajne wyjście na spacer może sprawić, że do głowy wpadnie myśl. A jak ta zacznie kiełkować, to nie sposób się jej pozbyć. Tak właśnie zaczęła się „Aorta”. Od jednej uporczywej myśli. Potem było ich coraz więcej i więcej, a ja przekładałem je na słowa.

10. Czego możemy ci życzyć na przyszłość? Jak teraz widzisz swoje miejsce na literackiej scenie?

Chyba wytrwałości, bo to niełatwy kawałek chleba. Pisarz większość czasu jest sam ze sobą, a to, co robi, może nie przełożyć się na nic konkretnego. Życzyłbym sobie, żeby osoby, które zdecydują się kupić i przeczytać „Aortę”, spędziły z nią kilka intensywnych godzin. Chciałem, by czytelnik po skończonej lekturze siarczyście przeklął i pomyślał: „Gdzie, do cholery, jest druga część?”. Ale zanim zajmę jakiekolwiek miejsce na literackiej scenie, minie jeszcze dużo czasu.

Rozmawiała: Magdalena Pioruńska

Serdecznie polecamy fanpage Bartka: https://www.facebook.com/bartoszszczygielski.autor/?fref=ts

About the author
Magdalena Pioruńska
twórca i redaktor naczelna Szuflady, prezes Fundacji Szuflada. Koordynatorka paru literackich projektów w Opolu w tym Festiwalu Natchnienia, antologii magicznych opowiadań o Opolu, odpowiadała za blok literacki przy festiwalu Dni Fantastyki we Wrocławiu. Z wykształcenia politolog, dziennikarka, anglistka i literaturoznawczyni. Absolwentka Studium Literacko- Artystycznego na Uniwersytecie Jagiellońskim. Dotąd wydała książkę poświęconą rozpadowi Jugosławii, zbiór opowiadań fantasy "Opowieści z Zoa", a także jej tekst pojawił się w antologii fantasy: "Dziedzictwo gwiazd". Autorka powieści "Twierdza Kimerydu". W życiu wyznaje dwie proste prawdy: "Nikt ani nic poza Tobą samym nie może sprawić byś był szczęśliwy albo nieszczęśliwy" oraz "Wolność to stan umysłu."

komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *