Wywiad z Agnieszką Fulińską i Aleksandrą Klęczar autorkami „Mysiej Wieży”

 

AGNIESZKA FULIŃSKA: pochodzi z rodziny od pokoleń związanej z Krakowem i mieszka w tym mieście od urodzenia. Ukończyła m.in. archeologię, ale zajmuje się historią XIX wieku. Ma na koncie publikacje opowiadań fantastycznych, a także tłumaczeń książek, m.in. Ricka Riordana.

ALEKSANDRA KLĘCZAR: urodziła się na Śląsku, mieszkała w małopolskim miasteczku, a potem przeniosła się do Krakowa. Uczy studentów mitologii, literatury antycznej i języków starożytnych. Pisze dużo o literaturze fantastycznej, na blogach i w czasopismach.

M.P.: Dlaczego zdecydowały się Panie na napisanie książki skierowanej do dzieci i młodzieży? Dlaczego nie do dorosłego czytelnika, zainteresowanego fantastyką?

AF: Pomysł przyszedł mi do głowy dość przypadkowo, kiedy przetłumaczyłam pierwszą książkę z serii „Rick Riordan poleca”. Pomyślałam, że fajnie byłoby napisać coś podobnego w realiach polskich. Co nie znaczy, że nie piszę opowiadań i powieści dla czytelników dorosłych…

AK: Mnie też zdarza się pisać teksty dla dorosłych, ale muszę przyznać – przepadam za literaturą dziecięco-młodzieżową. Chętnie ją czytam, recenzuję, zdarza mi się o niej dyskutować naukowo i pisać na blogu. Dlaczego więc nie spróbować samodzielnej twórczości?

M.P.: Czy pisanie było kiedyś Waszym wymarzonym zajęciem?

AF: Tak! W zasadzie od zawsze. W szkole podstawowej miałam cudowną polonistkę, która dawała nam „zadania domowe dla chętnych” – właśnie pisanie opowiadań, zazwyczaj na dowolny temat, czasem z jakimś motywem przewodnim. Moja ówczesna najbliższa przyjaciółka pisała cykl opowiadań kryminalnych, a ja opowiadanka fantastyczne. Potem w okolicy matury napisałam powieść fantasy, która nigdy nie ujrzała światła dziennego (przeczytałam ją ostatnio i wcale nie jest fatalna! może jeszcze coś z nią kiedyś zrobię…), a stosunkowo niedawno zaczęłam pisać opowiadania, z których całkiem sporo powygrywało różne konkursy i albo już zostało opublikowanych, albo ukaże się w najbliższym czasie.

AK: Tak, bardzo. Mam spore doświadczenie w pisaniu tekstów naukowych i publicystycznych, ale pisanie beletrystyki było zawsze jednym z moich marzeń. Jako dzieciak wymyślałam długie i złożone historie, które opowiadałam rodzeństwu, potem pisałam skomplikowane scenariusze swoich kampanii w grach fabularnych… Wszystko prowadziło mnie w kierunku pisania.

M.P.: Jaka jest zasadnicza różnica między pisaniem a tłumaczeniem? Co jest przyjemniejsze i dlaczego?

AF: Pisanie jest przyjemniejsze! Tłumaczenie może być interesującym wyzwaniem, ale jednak jest to przepisywanie cudzego tekstu. W pewnym momencie, kiedy miałam już za sobą kilkadziesiąt przełożonych powieści, pojawił się przesyt i zaczął we mnie narastać bunt: czy zawsze mam tylko przetwarzać coś, co wymyślił ktoś inny? Zwłaszcza że miałam coraz więcej pomysłów na własne opowiadania i powieści. Przyznam jednak, że na razie nie znudziło mi się tłumaczenie poezji – bywa ono czasochłonne, ale stanowi naprawdę poważne wyzwanie literackie i kiedy uda się opanować materię rymu i rytmu, nie gubiąc jednocześnie zbyt wiele z oryginalnej treści i jej układu, jest to ogromna satysfakcja. Dlatego zresztą zdecydowanie wolę tłumaczyć poezję tradycyjną pod względem formalnym i nie wychylam się za bardzo poza XIX wiek.

AK: Lubię tłumaczyć. Moje doświadczenie przekładowe jest jednak specyficzne: mniej w nim przekładów współczesnej literatury młodzieżowej, więcej tłumaczeń z języków klasycznych, czyli łaciny i greki, w których jestem specjalistką i nad którymi na co dzień pracuję. Przekłady z tych języków trudno zestawiać z własnym pisaniem – wymagają zupełnie innych kompetencji i innej wyobraźni.

M.P.: Jaka jest Wasza ulubiona mitologia i dlaczego?

AF: Trudno powiedzieć. Wychowałam się na mitach greckich – zakochałam się w nich, kiedy miałam sześć lat i ta miłość nigdy nie minęła. Ale każda mitologia ma w sobie coś ciekawego… I nie mam na myśli tylko wielkich mitów o bogach i sławnych herosach. Niedawno odkryłam dziewiętnastowieczne zbiory francuskich podań ludowych i wykorzystuję je w „dorosłych” opowiadaniach – jest to niewiarygodne bogactwo różnych tradycji, mających nierzadko związek z tą „wielką” mitologią, ale zarazem nawiązujących do bardzo lokalnych wierzeń. Usiłuję się też wgryźć w mitologię baskijską – ludu zamieszkującego Europę od bardzo, bardzo dawnych czasów, mówiącego językiem niespokrewnionym z żadnym innym na świecie, tajemniczego, a zarazem od wieków bardzo mocno powiązanego z krajami, gdzie Baskowie żyją, czyli Francją i Hiszpanią. W ich legendach przetrwały ślady mitów całkowicie odmiennych od najbardziej nam znanych i najbardziej rozpowszechnionych w Europie, czyli indoeuropejskich – mieszając się jednocześnie z tą dominującą tradycją.

AK: Odpowiem dość paradoksalnie: rzymska. Na pozór ta odpowiedź nie ma sensu – jesteśmy przyzwyczajeni przez szkołę, że Rzymianie mitologię zapożyczyli od Greków, pozmieniali imiona i dodali historie związane z założeniem własnego miasta. Tymczasem to nie do końca prawda. Poza mitami i postaciami pożyczonymi od Greków Rzymianie mieli bogatą, fascynującą własną sferę mityczną, pewną dziwnych bóstw i postaci. W ich panteonie znajdują się bogowie mioteł, ścieków, toalet publicznych, bóg patron kluczy, odpowiedzialny za to, że ich nie gubimy, bogini opiekunka zapachu siarki wydobywającego się z wulkanów… Kilka tysięcy bogów – jak tu ich spamiętać?!

M.P.: Czy zna Pani osobiście Ricka Riordana? Dlaczego została Pani jego tłumaczką?

AF: Nie znam, choć chętnie bym poznała i nie tracę nadziei, że Rick odwiedzi kiedyś Polskę. A tłumaczką jego książek zostałam dlatego, że zaproponowała mi to Galeria Książki, a ja, widząc, że to bazuje na mitologii greckiej, natychmiast się zgodziłam. I nie żałuję tej konkretnej przygody.

M.P.: Jakie są Wasze największe literackie inspiracje? Czy mają coś wspólnego z fantastyką?

AF: To chyba najtrudniejsze pytanie. Jeśli od najwcześniejszego dzieciństwa pożera się książki, trudno uchwycić, skąd biorą się konkretne inspiracje. Na dodatek w przypadku każdego rodzaju twórczości bywają one inne. Pisząc te „dorosłe” opowiadania, które dzieją się głównie w osiemnasto- i dziewiętnastowiecznej Francji, mimo woli inspiruję się ówczesną powieścią, dopiero raczkującą, z jej niekiedy powolną narracją. Jeśli chcę, żeby w tekście wyczuwało się epokę, muszę go do pewnego stopnia w ten sposób kształtować. Z kolei dla „Mysiej Wieży” inspiracją na pewno były nowoczesne powieści młodzieżowe, Rowling czy Riordana, ale też lektury naszego dzieciństwa – książki Zbigniewa Nienackiego czy Edmunda Niziurskiego.

AK: O, to zdecydowanie trudne pytanie! Trudne także dlatego, że odpowiedź na nie musiałaby zawierać długą listę ulubionych powieści i autorów. Za fantastyką przepadam – zarówno gdy chodzi o klasyczne już powieści autorów takich jak J. R. R. Tolkien czy Stanisław Lem, jak i nowe nurty w tym gatunku. Ogromnie lubię literaturę dziecięcą i młodzieżową, czytam dużo klasyki – czytelnicy pewnie zauważą w „Mysiej Wieży” ukłony ku tradycji literatury polskiej i nie tylko!

M.P.: Ile tomów „Dzieci dwóch światów” planują Panie wydać?

AF: W zamyśle seria ma obejmować sześć tomów, z tym że trzy pierwsze będą stanowiły do pewnego stopnia zamkniętą całość, a trzy następne poprowadzą nas w nieco szersze konteksty opowiadanej historii.
Jaki jest Wasz ulubiony motyw w mitologii słowiańskiej i dlaczego?

AF: Mitologii słowiańskiej, takiej jak grecka, właściwie nie ma. Dlatego zamiast ją rekonstruować, sięgnęłyśmy po jej przetworzenia, głównie z okresu romantyzmu. Tam nie ma wiele o bogach, więcej o istotach bliższych człowiekowi, choć czasem bardzo obcych i nierzadko groźnych. Nie ukrywam, że lubię opowieści o rusałkach i wodnikach…

AK: Podobnie jak powieściowa Hanka pochodzę z Górnego Śląska. Ukształtowały mnie w dużym stopniu tamtejsze legendy i opowieści: o Skarbku, duchu kopalni, o utopcach i utopculach oraz sposobach, jak się przed nimi chronić, o duchach… Należą one w większym stopniu do sfery legend niż do mitologii jako takiej, ale były dla mnie bardzo ważne.

M.P.: Czy planują Panie wydawać książki dla dorosłych?

AF: Oprócz opowiadań, które już się ukazały, i tych w druku mam w najbliższych planach powieść przygodową z elementami fantastyki, osadzoną w epoce napoleońskiej, czyli okresie, którym zajmuję się naukowo, na skończenie czekają także dwa kryminały dziejące się w połowie XIX wieku.

AK. Jak najbardziej. Napisałam kilka opowiadań fantastycznych dla dorosłych – niektóre zupełnie współczesne, mieszczące się w nurcie urban fantasy, inne osadzone w bliskich mi czasach starożytnego Rzymu.

M.P.: Którą książkę Ricka Riordana mogą nam Panie polecić i dlaczego?

AF: Wszystkie. Każda seria jest inna, każda jest ciekawą interpretacją mitów. Myślę, że to, która komuś się spodoba najbardziej, zależy po części od tego, co dany czytelnik lubi. No i od mitologii, jakiej dotyczy. Percy Jackson jest najbardziej tradycyjny, Kroniki rodu Kane – najdziwaczniejsze, Magnus Chase – najmroczniejszy. Osobiście bardzo lubię przygody Apollina, to bardzo dojrzała i mądra seria.

AF: Jako badaczka starożytności polecam zarówno młodym, jak i dorosłym czytelnikom serie o Percym Jacksonie i serię rzymską, w sposób zabawny i inteligentny przetwarzające mitologiczną tradycję. Jako czytelniczka przepadam za serią o Magnusie Chase.

Rozmawiała: Magdalena Pioruńska

Recenzja książki:

PATRONAT SZUFLADY: Agnieszka Fulińska, Aleksandra Klęczar „Mysia Wieża”

 

About the author
Magdalena Pioruńska
twórca i redaktor naczelna Szuflady, prezes Fundacji Szuflada. Koordynatorka paru literackich projektów w Opolu w tym Festiwalu Natchnienia, antologii magicznych opowiadań o Opolu, odpowiadała za blok literacki przy festiwalu Dni Fantastyki we Wrocławiu. Z wykształcenia politolog, dziennikarka, anglistka i literaturoznawczyni. Absolwentka Studium Literacko- Artystycznego na Uniwersytecie Jagiellońskim. Dotąd wydała książkę poświęconą rozpadowi Jugosławii, zbiór opowiadań fantasy "Opowieści z Zoa", a także jej tekst pojawił się w antologii fantasy: "Dziedzictwo gwiazd". Autorka powieści "Twierdza Kimerydu". W życiu wyznaje dwie proste prawdy: "Nikt ani nic poza Tobą samym nie może sprawić byś był szczęśliwy albo nieszczęśliwy" oraz "Wolność to stan umysłu."

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *