Wywiad: Norbert Góra

Poezja nie od dziś uchodzi za trudną i często nie w pełni zrozumiałą – zarówno w odbiorze, jak i w sferze samego procesu twórczego. W Polsce kojarzy się przede wszystkim z literaturą wysoką i nazwiskami noblistów: Miłoszem czy Szymborską. Norbert Góra, człowiek niezwykły i tajemniczy, poeta i prozaik, udowadnia, że mylą się ci, którzy tak uważają, a poezja to forma mieszcząca rozmaite treści, także te z pozoru bardzo oddalone od szczytów Parnasu. Zapraszamy do lektury wywiadu – z Norbertem Górą, który już nie pierwszy raz gości na łamach Szuflady, rozmawiała Karolina „Mangusta” Kaczkowska.

Photo (3)KK: Na początek przedstaw się czytelnikom. Kim jest Norbert Góra i skąd się wziął?

NG: Norbert Góra to swego rodzaju człowiek-wiatr. Wszędzie go było pełno, nieraz pojawiał się, dawał o sobie znać i znikał, jak gdyby nigdy nic. To taki romantyk, pół-marzyciel, pół-realista. Miłośnik literatury pełnej akcji i niespodziewanych zwrotów, trudnych do rozwikłania zagadek. Nie stroni też od poezji. Skąd się wziął? No cóż… skłamałbym, gdybym napisał, że teleportował się z obcej planety, nawet jeśli czasami czuje się obco w otaczającym go świecie. Zrodził się z miłości dwojga ludzi, jak każdy człowiek.

KK: Przyzwyczailiśmy się, że jeśli ktoś coś tworzy, zwykle trzyma się jednej konwencji, jednego gatunku. Ty natomiast jesteś w stanie napisać i wzruszający wiersz, i bezkompromisowy horror. Wytłumacz się.

NG: To bardzo dobre pytanie. Zacznę może od faktu, iż moje pierwsze porywy pisarskie, pierwsza twórczość ukierunkowana była na science fiction. Będąc pod wpływem takich pisarzy jak Philip K. Dick, Arthur C. Clarke i Jacek Dukaj, nawet nie myślałem o pisaniu horrorów. To się zmieniło, gdy po raz pierwszy w życiu sięgnąłem po jedną z powieści Deana Koontza. Zacząłem inaczej patrzeć na grozę. Pozwól, że jeszcze pociągnę wątek Deana Koontza. To nie tylko wyjątkowo płodny pisarz horrorów zmiksowanych z elementami kryminalnymi – jest on także autorem zabawnych oraz wzruszających wierszy. Jak widać, można bezproblemowo łączyć tak odległe od siebie konwencje. Ja też przeskakuję z tematyki na tematykę. Bywają w moim życiu takie sytuacje, gdy po napisaniu opowiadania w stylu gore narasta we mnie bliżej nieokreślone uczucie niepokoju. Muszę się z niego „wystrzelać”, pisząc wzruszający, pełen emocji wiersz. Potem odczuwam wewnętrzną czystkę i mogę znowu startować. Nieraz na jednym wierszu się nie kończy, pojawia się konieczność napisania trzech, a nawet i czterech wierszy z rzędu. To ciekawe, jak wena może operować duszą pisarza.

KK: Czy zgodzisz się w takim razie ze stwierdzeniem, że pisanie ma wartość terapeutyczną?

NG: Oczywiście. Kiedyś usłyszałem, że najlepszą formą terapii jest właśnie pisanie. Zachęcano ludzi do tego, aby przelewali swoje myśli na papier, bez względu na to, czy te myśli zawierały w sobie artystyczne piękno, czy były krzykiem bezradności. Mnie pisanie pomogło stanąć na nogi po długim okresie problemów, jakie pojawiały się w moim życiu.

KK: Wróćmy na chwilę do kwestii weny. Pisanie jest według Ciebie przede wszystkim tzw. potrzebą duszy czy można się go nauczyć jak każdego rzemiosła?

NG: Powiem tak: jeśli chcemy pisać na poważnie, bez amatorszczyzny, należy się uczyć sztuki pisania. Pragnę jednak zwrócić uwagę na różnice między poezją a prozą. W przypadku poezji najważniejsze jest przekazanie emocji w kilkunastu linijkach. Trzeba umieć je zabarwić, nadać im kształt, odpowiednią stylistykę. To wielkie wyzwanie dla poety, chcącego na przykład opisać zwykłą chmurę tak, aby czytelnik dojrzał w niej coś potężnego, coś istniejącego poza zmysłem wzroku. To trzeba czuć i tutaj warsztat niewiele pomoże. Jeśli chodzi o prozę – moim zdaniem należy bardzo nad nią pracować. Przede wszystkim osoba pragnąca pisać prozę musi dużo czytać, przypatrywać się różnym stylom, różnym spojrzeniom na storytelling. Pisząc opowiadania czy powieści, autor powinien zaskakiwać czytelnika, kazać mu się zmierzyć z pewnymi informacjami, czy mu się to podoba, czy nie. Ważne są momenty, w których bohater – cudem uniknąwszy śmierci – ma kilka chwil spokoju, może sobie pozwolić na wspomnienia, może się wypłakać, coś zjeść, zadzwonić do kogoś, w trakcie rozmowy przywołać jakiś element przeszłości. Tutaj już konieczne jest ulepszanie warsztatu, nauka tworzenia suspensu, przygotowywania czytelnika do następnej, obfitującej w akcję sceny. Teraz widać, jak wielka jest różnica między poezją a prozą.

KK: Masz jakichś ulubionych poetów lub ulubione wiersze?

NG: Cenię twórczość uznanej na całym świecie poetki pochodzącej z Polski – Pani Bożeny Nowak-Mazur. Ponadto podobają mi się niektóre wiersze wieszcza weird fiction, Howarda Phillipsa Lovecrafta.

KK: Uważasz siebie raczej za poetę czy jednak prozaika? A może takie podziały są dla Ciebie bez znaczenia?

NG: Kiedyś pewnie nigdy bym się nie zastanawiał nad takim podziałem, ale teraz, po tylu opublikowanych wierszach, zaczynam bardziej ukierunkowywać się na poezję. Oczywiście, w miarę możliwości, staram się nie zapominać o prozie, co jakiś czas piszę opowiadania, ale zdaję sobie sprawę z tego, że pisanie prozy nie przychodzi mi tak łatwo, jak pisanie poezji.

KK: Twoja poezja odbiła się szerokim echem na całym świecie, publikowano Cię w rozmaitych antologiach o światowym zasięgu. Chyba można stwierdzić, że jesteś bardziej znany za granicami Polski niż w kraju. Jak do tego doszło?

NG: Szczerze mówiąc, nie mam bladego pojęcia [śmiech]. Był taki moment, kiedy odszedłem od pisania na dłuższy czas. Gdy wróciłem po raz kolejny, postanowiłem sprawdzić się w innej formie, właśnie w poezji. Zanim zacząłem angażować się w pisanie za granicą, wysyłałem swoje wiersze do rozmaitych magazynów poetyckich w Polsce. Niestety, praktycznie każdą moją propozycję odrzucano. Nikt nigdy nie napisał, co się redaktorom nie podoba w moich wierszach. To był chyba taki czynnik, który sprawił, że bardziej skoncentrowałem się na twórczości w języku obcym. Ponadto w krajach anglojęzycznych są zdecydowanie większe możliwości dla poetów. Wiele antologii – i co niezmiernie ciekawe, także tych z gatunku speculative fiction – nie zamyka się na wiersze. Wręcz przeciwnie, redaktorzy zachęcają poetów do aktywnej działalności na rynku literackim. Miałem zamiar opowiedzieć szerzej o tym zjawisku w trakcie zeszłorocznego Kfasonu, ale ze względów zdrowotnych nie mogłem się tam pojawić. W Polsce poezja kojarzy się głównie z Haliną Poświatowską, Czesławem Miłoszem, Adamem Mickiewiczem, Adamem Asnykiem czy Wisławą Szymborską. Nie słyszałem o polskich poetach, którzy osiągnęli jakiekolwiek sukcesy, pisząc wiersze z zakresu szerokiej fantastyki. Z kolei w Stanach Zjednoczonych poznałem wielu poetów, którzy pisali wiersze grozy i SF.

KK: Jestem pewna, że dla polskich twórców będzie to bardzo istotna wiadomość Jak wygląda pisanie poezji w obcym języku? Czy wiersz niejako sam układa się po polsku lub angielsku, czy tłumaczysz swoją poezję?

NG: Najpierw układam w głowie słowa po polsku. Następnie tłumaczę je na angielski. To dla mnie najlepsza forma pisania. Jeśli chodzi o pisanie prozy po angielsku (mam kilka opowiadań anglojęzycznych, które już się ukazały, a część z nich jeszcze czeka na publikację), tutaj sprawa jest poważniejsza. Chcąc pisać do amerykańskich czy brytyjskich antologii, należy przede wszystkim zapoznać się z tzw. William Schunn manuscript (manuskryptem Williama Schunna). To porady sporządzone przez redaktorów działających na rynku od lat – jak przygotować opowiadanie pod względem formalnym (jaka interlinia, od czego się zaczyna opowiadanie/wiersz, jak się oznacza dialogi, jakiego należy używać wcięcia). Amerykanie, Brytyjczycy i wszyscy anglojęzyczni autorzy piszą zdecydowanie inaczej – z reguły interlinia wynosi 2 punkty, dialogi są brane w cudzysłów; na samym początku, z lewej strony należy napisać swoje imię i nazwisko, adres i e-mail, a z prawej strony liczbę wersów bądź słów (nie znaków!). Niekiedy konieczne jest także zatrudnienie płatnego redaktora, który wyszlifuje opowiadanie pod kątem językowym, wyeliminuje błędy gramatyczne, nieodpowiednie zastosowanie czasów itp. Wierszy natomiast raczej nie ma sensu w ten sposób traktować.

KK: Myślę, że właśnie stałeś się prekursorem nowego trendu. Cieszę się, że literatura rzeczywiście potrafi ominąć pewne bariery. Czy masz jakieś osiągnięcia literackie, z których jesteś szczególnie dumny?

NG: Jestem dumny ze wszystkiego, co udało mi się osiągnąć na poletku literackim. Jak na razie najbardziej rozpiera mnie duma, iż pewien amerykański wydawca zaakceptował do druku mój zbiór mrocznej poezji. Co prawda data premiery jeszcze nie została określona, ale mam nadzieję, że do wiosny będzie już dostępny.

KK: Czekamy zatem z niecierpliwością! Dziękuję za rozmowę.

About the author
(poprzednio Górska), współpracowniczka Szuflady, związana także z portalami enklawanetwork.pl i arenahorror.pl, pasjonatka czytania, pisania i oglądania horrorów, tancerka i zbieraczka lalek. Wieloletnia członkini Gdańskiego Klubu Fantastyki. Z wyboru mieszka we Wrocławiu z mężem i zwierzakami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *