Wywiad muzyczny: Marcin Koczot

Marcin Koczot – (ur. 31 sierpnia 1978 w Pyskowicach) – polski wokalista rockowy. Od roku 2003 śpiewa w zespole Patrycji Markowskiej wykonując z nią utwory w duecie na jej koncertach oraz drugie głosy.

Pierwsze kroki na scenach stawiał w swoim rodzinnym mieście – Gliwicach w zespole „Stone” (późniejsza nazwa „Kamień”) w okresie 1993-1998r. Zespół koncertował głównie na południu kraju, gdzie z powodzeniem uczestniczył w wielu przeglądach zespołów rockowych.

Marcin uczestniczył w kilku telewizyjnych konkursach wokalnych. Zwyciężył w drugiej edycji programu TVN „Zostań gwiazdą”, śpiewając utwór zespołu Pearl Jam – „Alive”. Brał udział w III edycji programu Idol, w którym dostał się do etapu klubowego, będąc tym samym jednym z 35 pozostałych wokalistów.

Śpiewał także w zespołach: Spotlight (1998–2003) oraz Chemia (2009-2011).

Współpracował i współpracuje z wieloma muzykami polskiej sceny m.in. z Kasią Kowalską, Magdą Femme, Sebastianem Piekarkiem i Zbyszkiem Krebsem.

Jako Spotlight wziął udział w „Krajowych Eliminacjach do Konkursu Piosenki Eurowizji 2003”, wykonując w duecie z Magdą Femme utwór „I believe in you”.
Obecnie wciąż koncertuje i udzielam się na płytach innych artystów.

Od ministranta do rockowego wokalisty.

 

Arek Siedlecki: Marcin, powiedz proszę, jak to się stało, że magister inżynier o specjalizacji edukacja techniczno-informatyczna (Marcin Koczot studiował na Wydziale Mechanicznym Technologicznym Politechniki Śląskiej – przyp. A.S) zajmuje się profesjonalnym śpiewem?

Marcin Koczot: Moja „przygoda” ze śpiewem zaczęła się dużo wcześniej, bo pokochałem śpiew, gdy miałem 8 lat. Wszystko dzięki mamie i jej muzykalności. Byłem wtedy śpiewającym ministrantem, którego nie było widać zza ambonki, gdy cienkim głosikiem śpiewałem psalmy w naszym kościele (śmiech). Później… wiadomo: okresu buntu młodzieżowego, kapele rockowe, koncerty, kilka programów telewizyjnych, dzięki którym poznałem wspaniałych, zawodowych muzyków z Warszawy.

Przez cały okres studiów praktycznie co tydzień jeździłem w weekendy do stolicy, żeby pracować nad materiałem autorskim naszej ówczesnej kapeli SPOT. Z wielu różnych przyczyn przygoda z pierwszym, profesjonalnym muzycznie zespołem SPOT, zakończyła się.

Wtedy odezwał się do mnie basista z tego zespołu, który grał na basie u Patrycji Markowskiej od początku jej pracy artystycznej.
Patrycja potrzebowała kolesia, który zaśpiewa jej drugie głosy, duety z nią i jeden numer solo w trakcie jej koncertów.

I tak minęło właśnie 10 bardzo fajnych lat spędzonych na wyjazdach koncertowych i przyjaźni z Patrycji oraz chłopakami z zespołu.
Ciągle nam mało wyjazdów i wspólnych spotkań, bardzo lubimy spędzać wspólnie czas, co przekłada się na dobre koncerty.

AS: Czujesz się, więc Artystą czy Rzemieślnikiem?
MK: Nigdy nie zdarzyło mi się odśpiewać czegoś, czyli „uprawiać rzemiosło”.
Za każdym razem, niezależnie od sytuacji czy miejsca, daję wszystko z siebie.
Prosta sprawa: trzeba szanować ludzi, bo oni bardzo łatwo wychwytują nieszczerość w wykonywaniu muzyki, a poza tym w najbardziej niespodziewanych okolicznościach może pojawić się ktoś (np. jakiś producent), od kogo może zależeć mój dalszy los w sensie muzycznym (uśmiech).

AS: Czy profesjonalny wokalista musi ćwiczyć głos?
MK: No ba, według mnie nie ma takiego czasu dla wokalisty, kiedy może stwierdzić, że już wszystko umie i nie trzeba ćwiczyć (uśmiech). „Profesjonalista” to bardziej stwierdzenie określające jak ważna jest dla mnie ta profesja, a jednocześnie im bardziej serio się coś traktuje, tym większą wagę trzeba do tego przywiązywać: aby utrzymać się na swoim miejscu i dawać za każdym razem godnie się zaprezentować.

AS: Ostry jak brzytwa, czy potulny jak baranek. Jaki naprawdę jest Marcin Koczot?
MK: Jestem zodiakalną panną. Skąd stwierdzenie „ostry jak brzytwa”? Domyślam się, że chodzi o wydziargane łapy (śmiech). Lubię tatuaże, to też dziedzina sztuki, a miałem to szczęście trafić do tatuatora-artysty: Juniora, bardzo poważanego fachowca w światku tattoo. Myślę, że jestem normalny: w zależności od okoliczności ostry lub potulny (uśmiech).

AS: Dlaczego rozstałeś się z zespołem Chemia?
MK: Hmm…to trudny temat. Krótko mówiąc nasza wspólna droga muzyczna zakończyła się. Przyszedł moment, że nasze gusta, klimaty muzyczne i kierunki, w których podążaliśmy, po prostu się rozeszły. Ja chciałem tworzyć inną muzę, co nie spotkało się z akceptacją pozostałych członków zespołu, których kręciły inne klimaty muzyczne.

AS: Powiedz proszę jak wygląda sytuacja na polskim rynku muzycznym? Czy polecasz tę profesję młodym ludziom, marzącym o muzycznej karierze, czy raczej będziesz starał się im to wyperswadować? Czy ze śpiewu można się utrzymać?
MK: Ciężko utrzymać się z samego śpiewania. Jest to możliwe pod warunkiem, że jest się znanym wokalistą, autorem tekstów lub muzyki, którą grają rozgłośnie radiowe.

W dzisiejszych czasach: mając na głowie kredyt mieszkaniowy, opłaty, itd. – życie z samego koncertowania musiałoby być bardzo oszczędne z odkładaniem kasy w trakcie sezonu na gorsze czasy. Ja mam to szczęście, że ukończyłem studia mgr inż. i z zawodu jestem informatykiem. W tygodniu pracuję, więc normalnie w godzinach 9-17 w biurze, w weekendy jeżdżę z Patrycją (Markowską – przyp. AS.) na koncerty.

W między czasie prowadzę kilka stron www, grywam autorskie koncerty, wszystko po to, żeby nie martwić się o jutro.
Jestem zapracowanym kolesiem, żadnej pracy się nie boję (śmiech).

AS: Czy śpiew jest dla Ciebie próbą wyrażania siebie, własnych marzeń i uczuć?
MK: Jak najbardziej. Za każdym razem.

AS: Jakie są Twoje plany na najbliższą przyszłość?
MK: Cały czas pracuję nad autorskim materiałem i mam nadzieję, że niedługo będę mógł coś zaprezentować. Obecnie mam wokół siebie wielu zaufanych, dobrze życzących mi, profesjonalnych i kreatywnych muzyków.
Pozostaje tylko maksymalnie skupić się nad własnymi utworami, a potem może być już tylko dobrze.

AS: Jakiej muzyki słucha Marcin Koczot na co dzień?
MK: Moje ostatnie inspiracje muzyczne czerpię z: CarPark North, Mute Math, Johny Lang, Muse, The Mars Volta, Incubus, Sevendust, Chris Cornell, Pink i wielu, wielu innych wybitnych artystów i zespołów.

AS: Czy doczekamy się wreszcie Twojej solowej płyty? Twój cudny chropowaty głos sprawia, że na skórze pojawiają się ciarki.
MK: Słodzisz (śmiech). Obiecuję i daję słowo sobie, Tobie i wszystkim, że nie odpuszczę dopóki solowa płyta nie powstanie.
I zrobię wszystko, aby stało się to jak najszybciej, ale w sposób przemyślany.

AS: Wiesz, że jestem emigrantem, więc nie odpuszczę Ci tego pytania (śmiech). Jak podchodzisz do kwestii emigracji? Czy rozważałeś kiedyś wyjazd za granicę na stałe?
MK: Chyba tęskniłbym za rodziną, bliskimi, bo należę do stadnych „zwierząt” (śmiech). Wiem, że poza granicami czekają większe możliwości, nie wykluczam takiej opcji, może… A masz jakieś propozycje? Kontrakt? Producenta? Jestem otwarty na propozycje (uśmiech).

AS: Gdzie w sieci można śledzić Twoją karierę?
MK: Zapraszam na mojego oficjalnego fanpage’a: http://www.facebook.com/MarcinKoczot

Gdy tylko będę chciał się podzielić czymś muzycznym, to na pewno w tym miejscu i być może na fanpage’u Patrycji Markowskiej, która od zawsze trzyma za mnie kciuki i dobrze mi życzy.

AS: Czy chciałbyś coś przekazać Czytelnikom naszego wywiadu?
MK: Hmm… tak. Bądźcie prawdziwi we wszystkim, co robicie i postępujcie jak Wam podpowiada serce. Ja żyję wg takich prawd i nawet jeśli zdarzy mi się niesłusznie oberwać, nadal robię swoje, bo uważam, że dobre emocje zawsze powracają (uśmiech).

AS: Marcin, bardzo dziękuję za rozmowę. W imieniu Redakcji życzę Ci wielu sukcesów.

MK: To ja Bardzo dziękuję za propozycję wywiadu i chciałbym zwrócić uwagę na niezwykle ciekawe i trafne pytania.
Arek – brawo! Pozdrowienia z Pruszkowa.

Rozmawiał: Arkadiusz Siedlecki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *