Wywiad: Mateusz Marcin Lemberg

 1. Zadebiutowałeś kryminałem „Zasługa nocy” i w blogosferze od razu pojawiły się entuzjastyczne recenzje, a Wydawca zaplanował całą Twoją serię. Powiedz, jak do tego doszło? Jesteś przecież weterynarzem. Pewnego dnia usiadłeś przy biurku i zdecydowałeś, że napiszesz powieść?

lemberg-2To było tak. Gdy byłem dzieciakiem wydawało mi się, że zostanę kimś na miarę Lucasa albo Spielberga. Zbuduję potężne studio, będę robił filmy o robotach i potworach, i tymi „dziełami” zdobędę świat. Z czasem musiałem te marzenia coraz bardziej przykrajać do rzeczywistości, poszedłem na  inne studia, związane z różnymi fascynacjami, które pojawiły się później. Jednak  dziecięce skłonności i marzenia siedziały we mnie głęboko, co jakiś czas odżywały, co owocowało a to nakręceniem kilku krótkich filmów z przyjaciółmi ze studiów, a to napisaniem opowiadania. Wreszcie, gdy dopadła mnie proza życia, uświadomiłem sobie, że nie mogę walczyć z własną naturą. Pomysłów było sporo, stwierdziłem jednak, że jest tylko jedna forma, którą mogą przybrać – właśnie powieści. Wówczas wydanie w dużym wydawnictwie wydawało się nieziszczalnym marzeniem, podobnie jak napisanie większej formy literackiej. Ale zaparłem się. Pisałem nieomal w każdej wolnej chwili. Powstały trzy, czy cztery utwory sporej objętości, z których żaden nie nadawał się do wydania. Trwało to jakieś dziesięć lat. Po tym czasie napisałem „Zasługę nocy” i bum – nastąpił punkt przełomowy. Udało się.

2.  Czy jesteś fanem kryminałów i dlatego zająłeś się właśnie tym gatunkiem?

W miarę starzenia się, zrozumiałem, że nawet utwór o robotach i potworach tak naprawdę musi traktować o ludziach i ich problemach. Zmieniły się moje gusta. Nadal lubię obejrzeć lub przeczytać coś strasznego, zazwyczaj jest to jednak rzecz bardziej realistyczna. I tu naturalnym wyborem był gatunek, który łączy te różne płaszczyzny. Na początku wieku żona zwróciła mi uwagę na kryminały z wyższej półki, pamiętam, że był to „Fałszywy trop” Mankella. Wtedy nie podjąłem jeszcze rękawicy. Nie byłem gotów.

3. Co sprawiło Ci największą przyjemność/ trudność przy pisaniu ?

image_1Od początku bałem się, że nie dam rady stworzyć wciągającej intrygi, że nie uda się spleść wątków w węzeł, który będzie miał swoją wewnętrzną logikę i prawdę. I rzeczywiście, uważam, że jest to wielka sztuka i jeszcze dużo pracy przede mną. Pierwszą wersję „Zasługi” musiałem przerabiać dwukrotnie i dużo się przy tym nauczyłem. Sam proces tworzenia okazał się jednak bogatym źródłem endorfin. Naprawdę dobrze się bawię wymyślając kolejne zwroty akcji. Natomiast potem zaczyna się ciężka praca – poprawianie, przestawianie, wykreślanie. Zwłaszcza usuwanie udanych, ale niepotrzebnych fragmentów to katorga.

4. Wykorzystujesz w powieściach wiedzę nabytą podczas studiów weterynaryjnych. W „Zasłudze nocy” są to ptaki. Czy możesz przybliżyć czytelnikom, jaką rolę wrony odegrały w Twoim kryminale?

Wrony to nawiązanie to klasyki gatunku, do Hitchcocka, a także do powieści detektywistycznej, która kanonicznie powinna zaczynać się od znalezienia ofiary w zamkniętym pomieszczeniu. Miało być oryginalnie i strasznie, czy wyszło, niech to ocenią czytelnicy.

5. Patrząc na Ciebie z boku, może się wydawać, że nagle w Twoim życiu nastąpił jakiś przełom. Napisałeś powieść, związałeś się z dużym wydawnictwem i rozpocząłeś też przygodę z filmem. Obecnie kończysz kurs adaptacji filmowej w szkole Lindy i Ślesickiego i zbierasz na zajęciach brawa za scenariusze 🙂 Dlaczego dopiero teraz realizujesz pasje?

Już wiesz, że moje życie zatoczyło koło. Zaczęło się od porzuconych marzeń o przemyśle filmowym, potem pojawiły się kryminały, które z kolei doprowadziły mnie do nauki pisania scenariuszy. No cóż, widocznie, jeśli życie zamyka drzwi to jednocześnie otwiera okna i należy z tych szans korzystać, nawet jeśli oznacza to realizację marzeń w postaci czasochłonnego hobby, bo, przyznam, większych ambicji, póki co, nie mam.

6. Czytelnicy nie wiedzą, że potrafisz zmusić do płaczu Agnieszkę Kruk (scenarzystkę „Na wspólnej”), albo Grega Zglińskiego (scenarzystę takich filmów jak „Wymyk” „Londyńczycy”), czy Wojtka Lepiankę (scenarzystę filmu „Edi”, „Kryminalni”). Oni płaczą…ze śmiechu, kiedy tworzysz komediowe scenariusze. Czy w związku z tym planujesz napisać komedię?

Spodobało mi się to, co powiedział ostatni z wymienionych przez Ciebie mentorów – że mam rękę do utworów, w których zostaje przekroczona granica między rzeczywistością a grotechą. Przyznam, że takie dzieła samego mnie najbardziej urzekają – jako przykłady niech posłużą tu filmy braci Coen czy Smarzowskiego. Przyznam, że gdyby udało się napisać coś z tej półki – byłbym więcej niż zadowolony.

7. Jakiego gatunku nie chciałbyś nigdy uprawiać?

Bond zarzekał się „Nigdy nie mów nigdy”, ale na tym etapie pisania nie wyobrażam sobie książki bez elementu sensacji. Staram się pisać dla takiego czytelnika, jakim jestem sam. Z drugiej strony kto wie, co mi zaświta w głowie, jeśli kiedykolwiek przyjdzie mi planować czwartą czy piątą powieść?

8. Skoro już jesteśmy przy świecie filmu, widziałam, że w szkole Ślesickiego tworzyłeś storyboard. Rysujesz w czasie wolnym?

Rysowanie było na początku moją pierwszą formą twórczej wypowiedzi. Jako dzieciak tworzyłem komiksy, które były albo żartobliwym przetworzeniem otaczającej nas rzeczywistości, albo adaptacjami ukochanych filmów. Ba! Pamiętam, że w czasach, kiedy jeszcze nie było wideo rysowałem dla kolegów „Gwiezdne wojny”. Jedyną zapłatą było wspinanie się po drabince prestiżu w klasie. Cóż, mój talent jednak nie rozwinął się do profesjonalnego poziomu, być może nie włożyłem weń odpowiedniej ilości pracy. Moje umiarkowane zdolności przydały się jednak przy realizacji krótkiego zadania w szkole panów Ślecickiego i Wajdy.

7. W „Zasłudze nocy” bawisz się „kliszami” ze znanych kryminałów. Mamy na przykład postać Cyny, która wydaje się ukłonem w stronę bohaterki z trylogii Larssona. Jak powstają Twoi bohaterowie?

Korzystałem z pierwowzorów w moim otoczeniu, miksowałem prawdziwych ludzi, żeby stworzyć jak najciekawsze, ale i realistyczne postacie. Jednym z zaskoczeń procesu twórczego był fakt, że jak się okazało, mam rękę do postaci. Tego na początku moich starań się nie spodziewałem. Budując bohaterów podświadomie starałem się naśladować Dickensa, czy Johna Irwinga, których swojego czasu się naczytałem. Wiem jednak, że stworzenie ciekawych bohaterów to mistrzostwo, którego jeszcze nie osiągnąłem. Trzeba pracować.

8.  A kim jest Twój Pisarz – Mistrz?

Staram się nikogo nie kopiować, jeśli jednak ktoś kiedyś podsumowałby, że piszę stylem Mankella, mam zacięcie do snucia opowieści jak Irwing, zdolność do łączenia aktualnych polskich problemów z intrygą kryminalną jak Miłoszewski i co zaowocowałoby wielkością sprzedaży porównywalną do Biblii albo Koranu, no cóż, pomyślałbym pewnie, że osiągnąłem swoje drobne pisarskie spełnienie. Zaraz, miało być skromnie! Z drugiej strony – Duch Święty to niezły, nomen omen, patron.

 8. Co jest iskrą zapalną, żeby w umyśle Lemberga zrodził się mroczny kryminał?

Cóż, proces twórczy to rzecz tajemnicza, jakiś wewnętrzny imperatyw, który mną rządzi od zawsze. Pomysły przychodzą ciągle, mam całe zeszyty zapisane zdaniami, które mogłyby się stać zaczynami kryminałów. Sztuką jest odsiewanie i umiejętność wybrania tych najbardziej obiecujących ziaren, a tego wciąż się uczę.

9. Zeszyt z pomysłami? Oj, pewnie teraz każdy czytelnik zapragnął wejść w jego posiadanie 😉 Zdradź nam, proszę, najdziwniejszy, najbardziej odważny i jednocześnie inspirujący pomysł z zeszytu?

Pewnie przeczytanie takich notatek byłoby raczej rozczarowaniem. Mam jednak nadzieję, że dość obiecujący pomysł realizuję obecnie pisząc drugą część Witczaka. Co ciekawe pierwotnie był to wątek książki mającej miejsce w alternatywnej rzeczywistości. Jednak podobno takie mariaże kryminału i fantastyki nie sprzedają się. Wydawnictwo kupiło więc warstwę sensacyjną a ja przeniosłem ją do świata „Zasługi nocy”.

264518_100703420025628_2105382_n10. Niektórzy czytelnicy zarzucają Ci, że w „Zasłudze nocy” „pastwisz” się nad zwierzętami 😉 Zdementuj, proszę, te pogłoski.

Tak, to mnie zaskoczyło. Dlaczego nikt nie ma pretensji o pastwienie się nad ludźmi? Zarzuty o niepotrzebne okrucieństwo zdają się sugerować, że jest też przemoc usprawiedliwiona. Otóż nie. Każda jest złem. Czasem jednak ktoś wchodzi na ścieżkę, na której wydaje mu się, że okrucieństwo jest jedynym rozwiązaniem. I o tym, jak straceńcza i ślepa jest to droga traktuje każdy kryminał. Także „Zasługa nocy”.

11.  Czy Twojemu pisaniu towarzyszy jakiś rytuał? Stephen King zasłania okna i nastawia głośno muzykę, a Ty?

Kiedy zaczynałem pisać nie spodziewałem się, że jest to zajęcie, które mnie pochłonie. Stało się moją obsesją, jeśli tylko mam wolną chwilę, w której nie muszę robić czegokolwiek innego – piszę. Czasem lecę przez pół miasta, żeby wykorzystać wolną godzinę, albo pół. Piszę w kuchni, siedząc na stołku barowym. Czasem, niestety, popalam.

12. Planujesz całą serię książek o Witczaku, a czy myślisz już o powieści nie związanej z tą postacią? Jeśli tak, to co chciałbyś napisać?

Myślę, że mógłbym napisać całą serię książek w tym samym wszechświecie, z różnymi bohaterami. Pozycje, które byłyby nie tylko kryminałami, ale także thrillerami, sensacjami, powieściami szpiegowskimi. Mam też postacie, które mogłyby zaistnieć w świecie mniej serio, włamywacza – dżentelmena, emerytowaną profesor – szpiega i jej asystenta. Tylko skąd wziąć na to wszystko czas?

13.  Jaki jest Marcin Mateusz Lemberg na co dzień? Czy masz jeszcze inne, ukryte pasje poza pisaniem i reperacją zwierząt?

Gdybym miał energię Marioli Zaczyńskiej albo Manuli Kalickiej to marzyłby mi się plenerowy festiwal muzyki filmowej w  Warszawie, coś w stylu londyńskich „Promsów”, tyle, że z orkiestrami grającymi ilustracje muzyczne do największych kinowych hitów.

14. Czy mam rozumieć, że w wolnych od pracy/ rodziny/ pisania chwilach muzykujesz?

Namiętnie słucham muzyki filmowej. Moim najświeższym odkryciem jest Aleksander Desplat, który stworzył genialne ilustracje do takich filmów jak „Dziewczyna z perłą” , „Autor Widmo” czy „Moonrise Kingom”. Żałuję, że nigdy nie udało mi się pojechać na festiwal muzyki filmowej do Krakowa, a za każdym razem obiecuję sobie, że za rok się uda.

15. Czy na koniec mógłbyś na zachętę opowiedzieć czytelnikom, czego mogą się spodziewać po „Zasłudze nocy” i dlaczego powinni niezwłocznie sięgnąć po tę powieść?

W „Zasłudze” mamy trójkę niebanalnych bohaterów, pracowników komendy stołecznej – Cynowską, klnącą wspak lesbijkę, Witczaka, jazzmana – samotnika, który skrywa mroczne tajemnice z przeszłości i Tymańskiego, policjanta – myśliwego. Widzimy ich w akcji – muszą rozwiązać sprawę morderstw, w które zaangażowane są zwierzęta, ale też zaglądamy do ich domów. Widzimy, jak ich prywatne życie rozsypuje się, ponieważ nagle wkraczają doń sprawy kryminalne. Główny bohater, Witczak, chcąc ratować przybranego syna staje w konflikcie z prawem, stacza finałowy bój z gangsterami.  Cynowska ratuje honor (jest szantażowana) i porwaną partnerkę. Tymański zostaje zaatakowany nocą na cmentarzu przez tajemniczego nożownika. Wszystkie wątki splatają się na końcu, kiedy dochodzi do potężnej strzelaniny w pewnym burdelu w Podkowie Leśnej. Serdecznie zapraszam do lektury i dziękuję za ten wywiad!

Rozmawiała: Małgorzata Warda

About the author
Małgorzata Warda
gdyńska pisarka, rzeźbiarka, malarka, autorka kilku powieści, między innymi "Nikt nie widział nikt nie słyszał", "Środek lata" "Dziewczynka, która widziała zbyt wiele". Jej teksty znajdziecie także na jej blogu: www.warda.com.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *