Wywiad: Magdalena Witkiewicz

Magda 4Z wykształcenia bankowiec i menedżer, z zamiłowania – pisarka. Specjalistka od szczęśliwych zakończeń, rodowita gdańszczanka. W jej twórczości znajdziemy ciepło, optymizm i humor, ale nie uciekniemy od poważnych problemów i życiowych zawirowań. Opublikowała 7 książek, w tym jedną dla dzieci, w planach ma kolejne powieści.Zapraszam na rozmowę z autorką m.in. „Zamku z piasku”, „Szkoły żon”, „Opowieści niewiernej” – Magdaleną Witkiewicz.


Agnieszka Grabowska: Dzień dobry. Cieszę się, że znalazła Pani czas na rozmowę dla Szuflady i od razu zapytam: co kilka lat temu sprawiło, że zdecydowała Pani, by nie pisać „do szuflady”, a wypuścić w świat swoje literackie dokonania?

Magdalena Witkiewicz: Prawdę mówiąc, nigdy nie pisałam do szuflady. Nigdy. Miałam 3 rozdziały Milaczka, gdy wysłałam go do wydawnictw. I jedno z nich było zainteresowane i poprosiło o więcej… A ja… nie miałam „więcej”. Zaczęłam więc pisać bardzo szybko. I w szufladzie nie poleżało… O, trzy wierszyki dla dzieci leżą w szufladzie. I czekają na wydawców.

A.G.: „Milaczka”- który swoje 5 urodziny świętuje nowym wydaniem – porównywano do „Bridget Jones”. Z kolei książkę dla dzieci – „Lilkę i spółkę” – rekomendowano jako przeznaczoną dla fanów „Mikołajka”. O trafności i konieczności tych porównań można dyskutować, ale zastanawiam się, jakie porównanie czy zestawienie przyniosłoby Pani satysfakcję…

Magdalena Witkiewicz: Podejrzewam, że te porównania to chwyt czysto marketingowy. Ja marzę o tym, by to kogoś do mnie porównywano! (śmiech) No, ale na to trzeba sobie solidnie zapracować.

A.G.: Mówi Pani o sobie, że jest specjalistką od szczęśliwych zakończeń, ale w powieściach porusza też trudne problemy, jak np. zdrada, kryzysy w związkach, samotność, kwestie związane z macierzyństwem i niemożnością posiadania potomstwa. Czego oczekują czytelniczki i czytelnicy Pani książek i w jakim stopniu wychodzi Pani temu naprzeciw?

Magdalena Witkiewicz: Bardzo mi się podobało to, co ostatnio przeczytałam w jednej recenzji, że nie piszę słowami, lecz emocjami. I wydaje mi się, że czytelnicy właśnie czekają na te emocje. Piszę w prosty sposób o różnych sprawach, czasem życiowych problemach. I tego też czytelnicy oczekują.

A.G.: Podobno tematy „leżą na ulicy”, wystarczy je podnieść i opisać. Czasem pomysłu dostarcza przypadek, zasłyszana rozmowa, zaobserwowana scena czy przeczytane gdzieś zdanie Czy jest jednak coś, o czym nigdy by Pani nie napisała, jakiś temat, którego by nigdy nie chciała poruszyć?

Magdalena Witkiewicz: Tak, tematy leżą na ulicy i są w słowach naszych rozmówców. Ostatnio śmiałam się, że pisarz to taka trochę perfidna istota, ktoś mu opowie historię, on to opisze i twierdzi, że napisał książkę. Ale wracając do historii, których nie mogłabym napisać… Takich, w których coś złego dzieje się dzieciom. Nigdy. Nie dałabym rady.

A.G.: Akcja kilku Pani książek toczy się w Gdańsku. To miasto ma niezwykłą historię, a także zostało uwiecznione na kartach literatury. Jaki jest prywatny Gdańsk Magdaleny Witkiewicz? W jakie ulubione miejsca zaprowadziłaby Pani kogoś, kto nie lubi kierować się wskazówkami z przewodnika turystycznego?

Magdalena Witkiewicz: Bardzo kocham Gdańsk. Mieszkam tu od urodzenia. I powiem szczerze, że moich bohaterów prowadzę właśnie do tego ulubionego, prywatnego Gdańska… Czy to jest mój ulubiony las, czy fajna restauracja, czy kawiarnia. Wystarczy się przejść wraz z  bohaterami po moim literackim Gdańsku i wszystko wiadomo…

A.G.: „Szkoła żon” ukazała się z emblematem cyklu „Z tulipanem”. Kiedyś wspominano o pierwszej publikacji z tej serii, że to „polska odpowiedź na Greya”. Co Pani sądzi o zjawisku „greyizmu”, o niezwykłej ostatnio popularności literatury erotycznej, wręcz modzie na nią?

Magdalena Witkiewicz: I tutaj mam chyba inne zdanie od większości literatów… Jestem za! Wiem, że kobiety, które wcześniej w ogóle nie czytały, sięgnęły po Greya. Potem, w tym pędzie za literaturą erotyczną przeczytały moją książkę. A potem kolejną, i kolejną. I piszą do mnie, że nigdy nie czytały, a teraz nie wiedzą dlaczego, ale kochają to! Jesteśmy wychowywani na nudnych lekturach szkolnych, które zamiast rozbudzić  u dzieciaków miłość do książek, powodują, że te uciekają od czytania. I potem wabik w postaci erotyzmu znowu coś budzi… Kobiety czują, że czytanie jest całkiem fajne… I sięgają po coraz to inne książki. E.L. James sprawiła, że tysiące, ba miliony nieczytających kobiet, zaczęły czytać. I chwała jej za to!

A.G.: Osobiście jestem zachwycona pogodną, ciepłą i zabawną, aczkolwiek nie pustą „Balladą o ciotce Matyldzie” i wiem, że dużo osób się nią „zaczytuje po uszy”. W czym, według autorki, tkwi fenomen tej powieści?

Magdalena Witkiewicz: To już trzeba by o to zapytać czytelniczki. (śmiech). Ale ta książka jest po prostu o dobrych ludziach. O tym, że dobro powraca. To takie przytulenie kogoś w jesienny wieczór i podanie mu ciepłej herbaty. Któż tego nie lubi?

A.G.: W Pani twórczości pełno jest ciekawych, barwnych i żywych sylwetek kobiecych. Czy myślała Pani może o tym, by głównym, wiodącym bohaterem kolejnej powieści uczynić dla odmiany mężczyznę?

Magdalena Witkiewicz: Planuję tak zrobić w zaczętej już przeze mnie książce o Augustynie Poniatowskim. Lekarzu ginekologu, który na złość mamusi nie został laryngologiem. Nie wiem, kiedy ją skończę, ale skończę! Jednak  jak znam życie, tam kobieta się wysunie na prowadzenie… Chyba nie umiałabym się wcielić w mężczyznę, ale kto to wie?

A.G.: Niewątpliwie jest Pani obdarzona dużą wrażliwością, otwartością, umiejętnością uważnej obserwacji, poczuciem humoru oraz tzw. lekkim piórem i łatwością snucia opowieści. Potrafi Pani ująć czytelnika swoją twórczością. Nie każdemu próbującemu swych sił w literaturze to się udaje. Czy pisarstwa można się nauczyć?

Magdalena Witkiewicz: Uczę się tego cały czas. Na pewno można się nauczyć warsztatu. Tak jak można się nauczyć szyć. Ale ten, kto ma talent, będzie wielkim krawcem. Tak samo jest z pisaniem. Gdy ma się talent – doskonalenie warsztatu bardzo pomaga.

A.G.: Wydaje się Pani bardzo pracowitą i pogodną kobietą. Jaka jest na co dzień Magdalena Witkiewicz?

Magdalena Witkiewicz: To złudzenie! Przynajmniej z tą pracowitością. Jestem leniwa i ciężko zagonić mnie do jakiejkolwiek roboty. Ale pisać lubię. I jak już zacznę, to piszę. I nie chciałabym robić nic innego. A to, jaka jestem – doskonale widać w moich książkach. Prawda?:)

3 komentarze

  1. Polecam jeszcze przeczytanie tego wywiadu – virtualo.pl/blog/kazdy-z-nas-ma-w-sobie-optymizm-czasami-trzeba-go-tylko-szturchnac-i-obudzic-wywiad-z-magdalena-witkiewicz-w224/ W sumie nie ma w nim żadnych petard, ale pokazuje on, jak normalna jest to kobieta. Na mnie zrobiła mega wrażenie. No i jak najnowsza książka?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *