Wywiad: Karolina Przystupa

Drodzy czytelnicy!

Polecamy Wam szczególny wywiad z jedną z naszych autorek – rewelacyjną Karoliną Przystupą, która debiutuje w roli teatralnego reżysera! Serdecznie polecamy teksty Karoliny na Szufladzie oraz sam spektakl „Powinieneś mi mówić na ty”, który można obejrzeć w Teatrze Polskim we Wrocławiu już w czerwcu!

1. Dlaczego teatr? Co ciebie w nim najbardziej pociąga? 

zdjęcieTeatr był zawsze. Rodzice zabierali mnie na wszystkie spektakle i koncerty, na które sami chodzili, często byłam jedynym dzieckiem na widowni, co pewnie wielu wyda się dziwne, ale ja im jestem za to ogromnie wdzięczna. Teraz sytuacja trochę się odwraca, bo częściej to ja wyszukuję różne wydarzenia i kupuję nam bilety. A co mnie pociąga? To zabrzmi banalnie i wymijająco, jeśli powiem, że wszystko, ale tak właśnie jest. Bo teatr skupia w sobie wszystkie dziedziny sztuki, a mnie zawsze sztuka i kultura jako taka bardzo interesowała i wydawało mi się, że tych zainteresowań jest za dużo i powinnam się jakoś określić. Od piątego roku życia tańczę, więc taniec jest w mojej codzienności czymś tak oczywistym jak spanie czy oddychanie. Uwielbiam literaturę, malarstwo, fascynuje mnie korespondencja sztuk, te wszystkie wiersze napisane z inspiracji obrazami, czyli ekfrazy, dialogowanie artystów poprzez dzieła. Na okrągło słucham muzyki, biegam na koncerty jazzowe i festiwale, łapię czasem za jakiś instrument, coś tam zagram na saksofonie altowym, pobrzdąkam na ukulele. Teraz to wszystko w pewnym sensie kumuluje się w teatrze – i to jest rozwiązanie tej wielości zainteresowań. A przecież czy to krytyk teatralny, czy reżyser – musi mieć pojęcie o tych wszystkich teatralnych składowych, bo inaczej nie dogada się z kompozytorem bądź plastykami, nie będzie miał pełnego obrazu teatru. I jeszcze samo to zdarzenie teatralne, w którym mamy kontakt z żywym człowiekiem (aktorami, widownią), a nie tylko z kolejnymi ekranami. I na dodatek: każde teatralne zdarzenie – układ widowni, nasza wspólna energia – ma w sobie coś z jazzu, bo jest jednorazowe i niepowtarzalne.

2. Kim bardziej jesteś? Aktorką czy reżyserem?

Aktorką nie jestem na pewno i – co chyba rzadkie – nigdy o tym nie marzyłam. W dzieciństwie chciałam być detektywem. Potem zakochałam się w radiu i planowałam nawet, jak to będę robić, żeby dojeżdżać z Wrocławia do Warszawy, do pracy w Trójce. Co prawda tańczę, więc mam doświadczenie sceniczne, tańczyłam w „Dziadku do orzechów” w Operze Wrocławskiej, z moją Szkołą Baletową występowałam też w Teatrze Muzycznym Capitol. Kiedy przygotowuję sobie choreografie, to w pewnym sensie jest to też oczywiście granie, nie sam taniec, ale te moje choreografie to zawsze bardzo osobiste wypowiedzi, więc – mówiąc kolokwialnie – „jadę” na swoich emocjach, uczuciach, a aktorstwo na tym nie polega. To nieprofesjonalne i przede wszystkim niebezpieczne – i teraz w pracy nad spektaklem też nie pozwalam na to aktorom.

Obecnie zajmuję się krytyką teatralną, sprawia mi to wiele frajdy i uczy patrzenia na teatr, ale nie jest to praca, którą chcę wykonywać zawsze. Reżyseruję teraz spektakl, jednak nie mogę powiedzieć, że jestem reżyserem – najpierw chciałabym dostać się do szkoły teatralnej, coś więcej zrobić, i może wtedy będę się tak zacnie tytułować. Do tej wspólnej pracy namówiła mnie koleżanka ze studiów, Ola Woźniak, która ma już doświadczenia aktorskie i zaproponowała zrobienie spektaklu, żebym przed zdawaniem do szkoły mogła się sprawdzić i zobaczyć, czy to jest to, co chcę robić. Dochodzę do wniosku, że to jest bardzo trudny i wymagający, ale najwspanialszy zawód – to reżyserowanie.

3. Opowiedz nam o swoim najnowszym projekcie. Jak to się stało, że udało ci się dostać do Teatru Polskiego?

Najpierw powstał projekt Lalkomat, który ma na celu promocję teatru lalek, animacji i formy dla dorosłych. Chodzi o to, żeby zmienić stereotypowe myślenie, że teatr lalek to teatr dla dzieci. Organizujemy więc w Instytucie Filologii Polskiej spotkania z twórcami, warsztaty w CafeTHEA w Instytucie Grotowskiego, do PWST zapraszamy teatry. Kiedy planowałam nasz projekt, pierwszym teatrem, który przyszedł mi do głowy, był Teatr Papahema z Białegostoku. Jednego z aktorów tego teatru, Mateusza Trzmiela, poznałam na Festiwalu Szekspirowskim w Gdańsku, gdzie (z redakcją „Teatraliów”) pracowałam w gazecie festiwalowej. Już z samego opowiadania Papahema bardzo mi się spodobała, bo o teatrze i lalkach myślą podobnie jak ja. Kiedy zaproponowałam im potem przyjazd do Wrocławia, szukałam miejsca, w którym mogliby wystąpić. Skontaktowałam się z Niną Karniej, która jest doktorantką w Instytucie Filologii Polskiej i pracuje w Teatrze Polskim. Papahema wystąpiła jednak w PWST, ale Nina, zainspirowana tymi moimi poszukiwaniami i innymi telefonami, które dostawała od różnych grup starających się o miejsce na swoje teatralne działania, rozpoczęła akcję „Teatr jest Wasz”. W ramach tej akcji co miesiąc w sali prób w Teatrze Polskim prezentują się różne zespoły teatralne. I będzie tam również nasz spektakl „Powinieneś mi mówić na ty” – 22, 23 i 24 czerwca 2016. Bardzo cenię Teatr Polski za otwartość i wolność artystyczną, która jest tu zawsze stawiana na pierwszym miejscu.

plakat

4. Z czym tobie najbardziej kojarzy się pamięć?

Pamięć to dla mnie narzędzie do ciągłego intelektualnego rozwoju. W kontekście spektaklu, który robimy, to też coś nieodgadnionego, niezgłębionego, czego nie jesteśmy w stanie do końca określić i zrozumieć. Coś, co gromadzi i – jak się dowiedziałam – przetwarza oraz za każdym razem nieco zmienia nasze wspomnienia. Wspomnienia, które są czasem jedyną pozostałością zdarzeń czy relacji, a okazuje się, że – choć bardzo byśmy tego czasem chcieli – ich też nie możemy się chwycić.

5. Co było twoją największą inspiracją przy tworzeniu spektaklu?

Tekst, którym się inspirujemy, czyli „Małe zbrodnie małżeńskie” Erica Emmanuela Schmitta, zaproponowała Ola Woźniak, a także pomysł na współpracę z naszym kolegą z polonistyki, Kamilem Kasprzakiem. Zgodziłam się na to, ale po przeczytaniu „Małych zbrodni” wiedziałam, że dwoje ciągle gadających na scenie ludzi będzie nie do zniesienia. Oczywiście są i takie spektakle. Jest np. wspaniały monodram Janusza Gajosa „Msza za miasto Arras”, w którym właściwie nic się nie dzieje, bo Gajos w koszuli i spodniach albo stoi, albo siedzi na krześle – trwa to półtorej godziny i jest porywające, ale to siła samego tekstu i siła Janusza Gajosa. „Małe zbrodnie” to nie jest wybitna literatura, która obroni się sama, dlatego jakoś naturalnie wprowadziłam do spektaklu jeszcze jedną postać, która będzie „grana” przez lalkę. Będą też różne animowane przedmioty. Nie chciałabym za dużo zdradzać, ale mogę powiedzieć, że zależy nam na rozbiciu tego tekstu formą. Będzie więc trochę metateatralnie, trochę śmieszno, trochę straszno. Ja lubię teatr, który pamięta o tym, że jest teatrem. Ma w sobie oddech i widz też może oddychać. Coś, co jest, mówiąc kolokwialnie, bez napinki. Nie znoszę nadęcia, jakiejś rytualności. To jest teatr, nie operacja na żywym organizmie. Nie mówię o rozrywkowości czy farsowości, bo od tego jestem jak najdalej, ale chodzi o pewien luz w opowiadaniu nawet o najtrudniejszych i najbardziej bolesnych tematach.

zdjęcie2

6. Czy planujesz kolejne przedstawienia?

Oczywiście! To jest to, co najbardziej chciałabym robić i mam nadzieję, że się uda.

7. Czy wiążesz swoją przyszłość z teatrem? Jakie jest twoje największe teatralne marzenie?

Bardzo chciałabym pracować jako reżyser. Mam już upatrzonych niektórych aktorów czy kompozytorów, z którymi chciałabym współpracować, ale to jeszcze nie pora na opowiadanie o tym. Mogę wymienić jedno nazwisko, bo pewnie i tak, niestety, nie będzie mi dane spotkać się z tą osobą na teatralnej drodze. To wspaniała Danuta Szaflarska.

8. Jak dobierasz sobie współpracowników?

Mam zdolnych przyjaciół i uważam, że artyści dopiero rozpoczynający swoją drogę powinni się wzajemnie wspierać i ze sobą pracować. I tak grafikiem Lalkomatu jest moja przyjaciółka, Zuza Wysokowska, studentka architektury. Współpracujemy też ze studentami scenografii ASP. Lalkę do mojej etiudy choreograficznej, którą stworzyłam na zakończenie Kursu Choreografii Scenicznej w Krakowie, zrobiła Kasia Leks, nad tą do „Powinieneś mi mówić na ty” pracuje właśnie Magda Stępień. Muzykę tworzy dla nas Michał Krukow, który skończył szkołę muzyczną i jest realizatorem dźwięku. Można się starać o kontakty ze znanymi i cenionymi już twórcami, ale wydaje mi się, że warto poszukać zdolnych ludzi wśród tych, którzy, tak jak my, dopiero zaczynają.

lalkomat

9. Jakie książki najbardziej cię inspirują? Co lubisz czytać i jak to wpływa na twoją teatralną percepcję?

Z racji moich studiów filologicznych, ale i prywatnego gustu, lubię sięgać po klasykę, literacki kanon. Ze współczesną prozą jakoś mi nie po drodze. Wolę Schulza, Gombrowicza, Mrożka, Różewicza, Szymborską, Herberta, Gałczyńskiego, Dostojewskiego, Flauberta, Prousta – mogę tak wymieniać długo. Jestem fanką Mickiewicza, lubię pozytywistów, literaturę dwudziestolecia międzywojennego. Czy to się jakoś przekłada na moje myślenie o teatrze? Jeszcze nie wiem. Ale na pewno często dostrzegam w tych czytanych książkach jakiś potencjał sceniczny. I dużo czytam też o samym teatrze, bo – jak to się mówi – wszystko już było, ale nie było nas, więc trzeba znać historię i twórców, którzy nam wydeptali ścieżki, „rozbili” scenę pudełkową, przenieśli teatr w miejsca nieteatralne. Trzeba to znać i mieć świadomość, że się nie odkrywa Ameryki.

10. Z czym ci się najbardziej kojarzy Szuflada? Kochasz nas trochę?

Pewnie, że trochę kocham! Z wolnością pisania, z tym, że kiedy mnie coś zachwyci, poruszy, a czasem nawet wkurzy, to mogę się tym podzielić w szufladkowym felietonie.

Rozmawiała: Magdalena Pioruńska

About the author
Magdalena Pioruńska
twórca i redaktor naczelna Szuflady, prezes Fundacji Szuflada. Koordynatorka paru literackich projektów w Opolu w tym Festiwalu Natchnienia, antologii magicznych opowiadań o Opolu, odpowiadała za blok literacki przy festiwalu Dni Fantastyki we Wrocławiu. Z wykształcenia politolog, dziennikarka, anglistka i literaturoznawczyni. Absolwentka Studium Literacko- Artystycznego na Uniwersytecie Jagiellońskim. Dotąd wydała książkę poświęconą rozpadowi Jugosławii, zbiór opowiadań fantasy "Opowieści z Zoa", a także jej tekst pojawił się w antologii fantasy: "Dziedzictwo gwiazd". Autorka powieści "Twierdza Kimerydu". W życiu wyznaje dwie proste prawdy: "Nikt ani nic poza Tobą samym nie może sprawić byś był szczęśliwy albo nieszczęśliwy" oraz "Wolność to stan umysłu."

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *