Wywiad: Eliza Segiet

DSCF1350Eliza Segiet – absolwentka studiów magisterskich Wydziału Filozofii oraz studiów podyplomowych Wiedzy o Kulturze i Filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego – obecnie poszerza wiedzę na Studiach  Podyplomowych Prawa  Karnego  Skarbowego  i   Gospodarczego krakowskiej uczelni. Matka, żona, córka. Połączyła dwie wielkie pasje swojego życia – filozofię i poezję, czego efektem jest debiutancki tomik poetycki pt. „Romans z sobą”.

K.M.: Podziela Pani opinię A. Schopenhauera, który twierdzi, że „zwyczajni ludzie myślą tylko o tym, jak czas spędzić, kto ma jakiś talent – jak czas wykorzystać”. Jak Pani wykorzystuje czas? Bo chyba wydanie tomiku to nie cała Pani aktywność?

Eliza Segiet:  Czy jest mi bliska ta myśl? Tak, oczywiście. Po raz pierwszy zetknęłam się z nią dawno, dawno temu, kiedy zdawałam do szkoły teatralnej. Przygotowanie do egzaminu w takiej szkole poprzedzone było poszukiwaniami tekstów, które byłyby w stanie pokazać moje wnętrze. Jednym z takich utworów był „Schopenhauer 21.30” Ewy Zadrzyńskiej. Właśnie pracując na tym tekście, starałam się pokazać swoje emocje. A przy okazji  jest w nim  przytoczona ta myśl, ta bliska mojemu sercu myśl.

Czy to cała moja aktywność? Wydanie tomiku to żmudny proces: korekty, doszlifowywanie jakiś drobnych niedociągnięć, zmiana niektórych tytułów wierszy, słów. Jedyne tytuł pozostał bez zmian. Pan Redaktor z Wydawnictwa już był zmęczony moim tomikiem, moimi zmianami tekstów.

Teraz jestem na Studiach Podyplomowych Prawa Karnego Skarbowego i Gospodarczego na  UJ. Wiem, to trochę dziwne, ale lubię coś robić, bo „zwyczajni ludzie…”. Ponadto skończyłam Podyplomową Wiedzę o Kulturze i Filozofii na Wydziale Filozofii  UJ, bo „zwyczajni ludzie…”.

K.M.: Wiersze pisze Pani od dawna, a jednak tomik zdecydowała się Pani wydać dopiero teraz, dlaczego tak późno?

Eliza Segiet: Wiersze zaczęłam pisać dawno, dawno temu – ich miejsce jest w szufladzie. Wiersze, które są w „Romansie…” zaczęłam pisać już w bardzo dojrzałym wieku, pisałam je dwa i pół roku z dziewięciomiesięczną przerwą, wtedy nie umiałam pisać. Zdaję sobie sprawę, jak to brzmi. Ale tak było. Próbowałam – i nic! Czasami tak jest. Wtedy miałam w duszy coś, co nie chciało wyjść i się pokazać! To coś było ukryte pod powłoką niemocy, jak w moim wierszu: „oto ja – pełnia i próżnia”. Dlaczego zdecydowałam się wydać tomik „dopiero teraz, dlaczego tak późno?”

Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Kiedy pokazałam moje wiersze jednemu z moich ulubionych profesorów z UJ – Józefowi Lipcowi, spojrzał na mnie zdziwiony i powiedział „powinna to pani wydać”, potem wielokrotnie pytał czy już coś z nimi zrobiłam. Ja oczywiście nie robiłam niczego, czasami komuś czytałam … przez telefon. To było ich jedyne życie. A jak wiemy, życie pełne jest niespodzianek. Jedną z nich było poznanie profesora Krzysztofa Tomasza Witczaka, spotkaliśmy się w ogóle w innej sprawie. Nasza dwugodzinna znajomość zainspirowała mnie do pokazania wierszy. Przeczytałam cztery, może pięć z nich, pan Profesor spytał: „co pani ma zamiar z nimi zrobić? Proszę to wydać. One są dobre”. Pożegnaliśmy się i znowu wiersze zostały skryte pod powłoką ciszy…
Wszystko zmieniało się 17.02.2013, kiedy włączyłam komputer i ku mojemu ogromnemu zdziwieniu zobaczyłam maila od profesora Witczaka z UŁ: „Szanowna Pani Elizo, zamierzamy wydawać <<Biuletyn Tomaszowski>>,myślimy także o dziele literackim.Czy zgodziłaby się Pani udostępnić trzy wybrane wiersze do pierwodruku?”, wtedy pierwszy raz pomyślałam poważnie o tomiku. Skoro pan Profesor przez rok od naszego jedynego w życiu dwugodzinnego spotkania (niedotyczącego poezji) pamięta moje wiersze, to być może powinnam coś z nimi rzeczywiście zrobić (?). Zadzwoniłam do kolejnego mojego ulubionego profesora – Piotra Mroza z UJ  i nieśmiało spytałam, czy zgodzi się napisać wstęp do mojego zbiorku.

Mam wstęp, mam tomik, mam siebie zamkniętą między okładkami „Romansu z sobą”. A ponieważ mój syn robi zdjęcia, to w tomiku są też fotografie zrobione przez niego.  Zaczęły swój romans z Czytelnikami poezji.
Dobrze, że nie zapomniałam, że żyje się tylko raz i zdążyłam… przed sześćdziesiątką. Człowiek, który ma za sobą już jakąś garść życia, jakiś strumień doświadczeń – ma więcej do powiedzenia niż ktoś bardzo młody. Ten ostatni ma marzenia i ideę, jak powinno wyglądać życie, a ja nadal mam marzenia, ale sądzę, że o życiu mogę powiedzieć więcej niż wtedy, kiedy miałam 20, 30 lat. A późno zawsze brzmi lepiej niż nigdy! A poza tym staram się nie marnować czasu…

K.M.: Wspomniała Pani o zdjęciach syna, które dopełniają tomik. Ilustracje pana Piotra wybierane były pod kątem poezji czy powstawały specjalnie dla niej?

Eliza Segiet: Mój syn, Piotr Karczewski, zdjęcia robi od bardzo dawna, ale te w tomiku zrobione są na moją prośbę. Chciałam, aby w nich była tajemnica, jakieś niedopowiedzenie, aby to nie były fotografie takie wprost, takie oczywiste. Chciałam, aby zrobił zdjęcia takie, jakich ja nigdy wcześniej nie widziałam. To było trudne, bo to było w mojej głowie, ale Piotr sprostał moim oczekiwaniom. Widocznie mieliśmy podobny zamysł.

W moich wierszach jest dużo morza, czasem chociażby w tle. Kocham morze i czasami próbuję jakąś sytuację osadzić w przestrzeniach z wiatrem we włosach, z falami, z  nadmorskim klimatem, z bursztynami, tak więc nie mogło tego zabraknąć na zdjęciach. Bursztyny, które same w sobie mają już tajemnicę, na zdjęciach Piotra są czymś kompletnie niedopowiedzianym. Piotr zaprojektował też tajemniczą okładkę tomiku, na której chyba też są bursztyny, ale nie wiem tego na pewno.
Jest też moje zdjęcie – to było najtrudniejsze: dwie osoby z artystyczną duszą (zawsze chciałam być aktorką!) razem w  plenerze. A ja – „kobieta skąpana w marzeniach” chcę na zdjęciu wyglądać dobrze (czytaj: ładnie, młodo), a jednocześnie tajemniczo. To zdjęcie było najtrudniejsze … trzy razy byłam w plenerze. Ale udało się! Jest zdjęcie, na którym jestem „prawdziwa ja”. Tylko mój syn, jakimś sposobem pokazał mnie w jakiejś „innej rzeczywistości”.

Właśnie o to chodziło, aby dać Czytelnikowi nie tylko druk, ale uprzyjemnić jeszcze, a może zatrzymać na chwilę przy czymś (oprócz wierszy) niedopowiedzianym.

K.M.: Rzadko w wierszach z „Romansu…” widać Panią taką, jaką jawi się Pani na co dzień: aktywną, pełną energii i humoru, zarażającą optymizmem. Pani temperament i poczucie humoru najpełniej wyraża chyba „Pigułka” (mam rację?), proszę zatem wyjaśnić, w jakich sytuacjach, chwilach jest Pani bohaterką swoich wierszy?

Eliza Segiet: Ktoś, kto mnie zna i dowiaduje się, że ja piszę wiersze, jest zwykle bardzo zdziwiony. Wtedy słyszę: „w wierszach jesteś zupełnie inną osobą”. Gdyby moje wiersze były takie jak ta Eliza, którą widać, byłyby pełne humoru, a one są inne… zupełnie inne!
Próbuję zabarwić wiersze czymś, co może pozostać w Czytelniku na dłużej, takim wierszem jest choćby „Opalizacja”.

Gdzie jestem bohaterką? Jestem przecież „Skąpana w marzeniach”, ale też czasami wieszam na futrynie drzwi „Centymetr”, chodzę i oddalam się od problemów – to moja „Magia uliczek”, a jak każdy inny „Chciałabym umieć żyć”, czasami w „Plastelinie” przewartościowuję wartości i miewam też „Nadzieje”. Jestem nawet w „Fotografii”- choć tam jest mój syn, ale widziany oczyma matki. Nie da się powiedzieć tak do końca, gdzie jestem bohaterką, przecież poezja ma być tajemnicą.

Wspomniała Pani „Pigułkę”, nie jest Pani odosobniona w odczuciach związanych z tym wierszem. Jedna z Czytelniczek moich wierszy powiedziała, że kiedy jest jej źle, czyta „Pigułkę” i życie wraca do normy, bo już się zaczyna uśmiechać.

K.M.: A jak rozpoczął się Pani romans z filozofią? Która dziedzina jest Pani najbliższa: filozofia, poezja czy teatr?

Eliza Segiet: Teatr kocham od zawsze, chyba, od urodzenia. To jest to coś, w czym mogłabym się zatracić bez reszty. Postanowiłam nie marnować czasu (bo – jak już wiemy – „zwyczajni ludzie…”) i skończyłam dwuletnie Studium Realizacji i Eksploatacji Telewizyjno-Filmowej.

Za Teatrem tęsknię do dzisiaj, bo „teatr mój widziałam ogromny” (Wyspiański). Ta magia, czar słowa, ruch. Ale to już nie dla mnie, dla mnie pozostaje tęsknota i niespełnienie.

Teraz chodzę do teatru, podziwiam, jak grają inni. Choć może troszkę teraz mogę pokazać mój temperament na wieczorkach autorskich; mała scena, ale Wielcy Słuchacze, bardzo życzliwi –  przecież przyszli dla mnie!
Pierwszy wieczorek poetycki miałam 8.09.2013 r. w Ciechocinku. Na wieczorek namówiła mnie aktorka – pani Ewa Konstanciak, to dzięki niej odważyłam się spojrzeć w oczy Słuchaczom. Nie mam stresu, ale teraz wiem, że trudniej jest mówić czy czytać własne wiersze.

Każdy wiersz jest mój i ja jestem w każdym z nich. Niekoniecznie w sposób dosłowny, ale wiersze są napisane przeze mnie, więc nawet gdy czytam „Pana A” (choć mnie to nie dotyczy), nie mogę emocji schować w innym pokoju, one są zawsze ze mną.
Zaczęłam odpowiadać na Pani pytanie trochę od tyłu. Filozofia to jest mój najnowszy romans. Z poezją i z teatrem romansuję od bardzo dawna. Nie chcę się określać, co jest mi najbliższe. To jest bardzo trudna odpowiedź, bo powinnam powiedzieć, że filozofia – moja ostatnia miłość, ale skrzywdziłabym poezję i teatr. Przecież można kochać, można dzielić tę miłość.

A jak zaczął się mój romans z filozofią? Bardzo, bardzo dziwnie. Jak już powiedziałam, jest mi bliska „Plastelina” – postanowiłam pójść i nauczyć się logiki. Żeby móc nauczyć kogoś, musiałam sama ją umieć. Udało się!
Filozofia to jest taki romans na zawsze. Chyba jak u Adama Zagajewskiego – „Kto raz / dotknął filozofii, jest zgubiony, / nie uratuje go wiersz, zawsze / pozostanie nie dająca się obliczyć / reszta (…)”. Ja dotknęłam całej (dla mnie) magicznej  trójki: filozofia, poezja, teatr.

K.M.: Filozofii uczyła się Pani w Krakowie. Teatr zapewne też najczęściej odwiedza Pani w dawnej stolicy, Kraków zajmuje szczególne miejsce w Pani poezji i zapewne w sercu. Potrafi także sprawić, że zapomina Pani o swoich troskach i odpływa w świat marzeń. Które miejsca szczególnie kojąco na Panią wpływają?

Eliza Segiet: Tak, studia skończyłam w Krakowie. Zakochałam się w tym mieście chyba od pierwszego spojrzenia, wydaje mi się, że jest to miłość z wzajemnością. Ludzie uśmiechają się do siebie, są życzliwi i serdeczni.

Nie widzę tutaj  tak  zamyślonych, sfrustrowanych ludzi jak w innych miejscach. Poza tym jest tu bardzo dużo turystów, którzy problemy zostawiają gdzieś tam za drzwiami. Kraków to magia, zaczarowane uliczki, „zapraszające do zatrzymania małe stoliki”. Kraków to kultura, ta szeroko pojęta: galerie, muzea, wystawy, teatry, kina. Każdy w Krakowie znajdzie coś dla siebie. Ja znalazłam moją ukochaną uczelnię – „wyszła z korytarza na pierwszym piętrze, a imię jej to Miłość”.

Które miejsca szczególnie kojąco na mnie wypływają? Wydam się śmieszna, ale właśnie uczelnia, jej atmosfera i życzliwi  ludzie. Czasami się wstydzę, ale idę do tej szkoły i szukam pretekstu, aby tam się znaleźć. Mówiąc szkoła mam na myśli Instytut Filozofii UJ. Są jeszcze inne miejsca, tutaj też może to wydać się dziwne. Moim ulubionym miejscem jest bulwar nad Wisłą. Spacer  w tym miejscu  jest dla mnie oderwaniem się od biegu, szalonego pędu – jak w jednym z moich wierszy odrywam się od „ludzi w szaleńczym biegu, niezauważających  wiosny”. Idę nad Wisłę. Z domu zabieram moją najlepszą przyjaciółkę – samotność, idę przed siebie, a potem patrzę, jak daleko mam, aby wrócić.

Oczywiście bardzo lubię też krakowski rynek, to jest klimat, którego nie ma chyba nigdzie indziej, ale tam jest zawsze bardzo dużo ludzi. Tam odpoczywa się inaczej niż nad Wisłą. Tam zawsze coś się dzieje – muzyka, koncerty, ale to oczywiście ma swój urok, niepowtarzalny czar. Ludzie z całego świata przyjeżdżają, aby poczuć tę atmosferę. Uliczki dochodzące do Rynku  Głównego są czarujące, widać tam historię przeplecioną ze współczesnością.

K.M.: Na koniec proszę zdradzić, czy ma Pani już materiał na kolejny tomik? Planuje Pani dalsze publikacje?

Eliza Segiet: Tak, oczywiście mam już jakieś wiersze. Za namową Profesora Witczaka, na wieczorku w tomaszowskim Muzeum czytałam kilka nowych wierszy.

W poezji dałam cząstkę siebie, mając nadzieję, że w moich iluzorycznych przedstawieniach, w mojej czasoprzestrzeni ktoś odnajdzie samego siebie – na swój sposób własny świat – zrozumiany i doznawany świat, świat przeżyć i marzeń, ale też swój wiersz, swój bliski wiersz. Jeżeli choć jeden będzie dla kogoś inspiracją do zastanowienia się nad światem i czasem – to będzie znaczyć, że naprawdę nie zmarnowałam tego ostatniego.

Poezja daje możliwość fikcyjnej realizacji niezrealizowanych możliwości, daje szansę urzeczywistnienia swoich spostrzeżeń i pragnień w „najlepszym z możliwych światów”. Dla mnie jest ona tajemnicą, zawoalowaną przestrzenią, jest mową i milczeniem, ale czasami krzykiem.

Wiem, że zatrzymany w słowie czas, zatrzymany oraz „spojony w niedostatek” czas na zdjęciu są, być może, w objęciach Czytelnika. Wiem, że moje myśli i słowa zaczęły nowe życie. Zdjęcia mojego syna też zaczęły swój „byt – ku – trwaniu”.
A to wszystko, chyba nie dzieje się naprawdę …

K.M.: Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Kinga Młynarska

About the author
Kinga Młynarska
Mama dwójki urwisów na pełny etat, absolwentka filologii polskiej z pasją, miłośniczka szeroko pojętej kultury i sztuki. Stawia na rozwój. Zwykle uśmiechnięta. Uczy się życia...

23 komentarze

  1. Elizę znam od dziecka dzięki PRZYJAZNI z rodziną, wiele lat. Napisałam -znam-Jej poezja wzbudziła moją refleksję. Inteligentnie prowadzona rozmowa przez Panią Kingę pozwoliła mi zobaczyć Elizę , Jej sfery uczuciowe, wrażliwość, ciekawość życia. Dziękuję Ci Lizo, pisz nadal.
    Pani Kindze życzę rozmówców, których życie i talent nas poruszają.
    Bliskości w Swięta i dobrych myśli życzę obu Paniom
    Aleksandra Makowska
    P.s- może uda się wysłać ten 2. tekst

    1. Pani Alu dziękuję pięknie za wszystkie ciepłe słowa: te napisane, ale też te które słyszałam. Czasami tak bywa, że nie do końca znamy kogoś z kim znamy się nawet całe życie.
      Tak jest w tym przypadku. Nie napiszę tu ile lat się znamy, ale ja znam Panią odkąd tylko pamiętam. Zawsze ! Cieszę się, że zaskoczyłam Panią pozytywnie… Dla mnie to, że Pani nie rozstaje ( co usłyszałam dzisiaj ) z moim „Romansem…” jest ogromnym wyróżnieniem ! Przecież dla mnie zawsze była Pani wzorem i autorytetem …!
      Napiszę tu coś, czego nie odważyłam się powiedzieć… Pani Alu pisząc „Blejtram” patrzyłam na dwa przepiękne obrazy … Pani Syna – Piotra Makowskiego … One dały mi siłę po dziewięciomiesięcznej ciszy, w której nie umiałam pisać…
      Usiadłam, spojrzałam na te obrazy i pomyślałam… Jak się pisze wiersze? Czy ja już nie potrafię? Zaczęłam się zastanawiać. Co jest na tych obrazach … Jak Piotr potrafił namalować coś tak pięknego …? A gdyby nic nie namalował…? Byłby tylko blejtram…! Ale po co blejtram bez przyszłości ?
      Po co puste kartki… ? Muszę je zapełnić, przecież mam:
      „… puste kartki, które mają przyszłość…” , a przecież…
      „są słowa, które chcę powiedzieć
      i pomalować nimi świat.”
      A teraz znowu „maluję czaruję- romansuje sama z sobą.”….
      I dalej patrzę na obrazy Piotra.

      Dziękuję. Bardzo dziękuję.

      1. Pani Kingo, to ja bardzo dziękuję.
        Dziękuję za wywiad, dziękuję za recenzję. Jest Pani cudowną, wrażliwą Kobietą, która kocha poezję ! Kingą, która sama po przeczytaniu „Romansu…” napisała do mnie: ” Przeczytałam jestem pod wielkim wrażeniem. Te wiersze są takie…moje. Czy mogę napisać recenzję? ” Jeżeli autor słyszy takie słowa …cóż mogę dodać… Cieszę się, że przypadek zrządził, że mogła Pani … „poromansować”.

        Życzę wiele sukcesów !
        Napisała Pani o sobie: „uczę się życia”. Jestem o całe pokolenie starsza od Pani i nadal uczę się życia, a ono mnie zaskakuje i niestety nadal nie wiem jak żyć !!!
        Dobrze jednak, że tym razem zaskoczeniem jest tak pięknie napisana recenzja „Romansu…” Dziękuję życząc dużo spokoju i weny twórczej.

        Całuski od autorki

        PS. Obiecuję będę się kontaktować. Przecież potrafię Panią rozbawiać nawet jak dzień jest smutny, a Pani leży w łóżku z grypą …. z gorączką… Życzę zdrowia. Eliza

  2. Mam tę ogromną przyjemność obcowania z Panią Elizą – człowiekiem „niezwyczajnym”. Dlatego ośmielę się stwierdzić, że wywiad odzwierciedla rzeczywistość. Gorąco polecam na jesienno-zimowe wieczory „Romans z sobą”. Każdy zapewne znajdzie coś dla siebie…ja znalazłem. Pozdrawiam Autorkę

    Mariusz M.

  3. Z wielką przyjemnością przeczytałam wywiad z Elizą, którą znam od 8 lat, ale dziś jeszcze bardziej poznałam Jej wnętrze.
    Eliza to wrażliwa, ciepła i wspaniała kobieta.
    Jej wiersze ( a zostałam zaszczycona tym cudownym tomikiem ) zmuszają do refleksji, dodają sił i przypominają o niezrealizowanych marzeniach.
    Tęsknota za morzem, spokojem i przyjażń z samotnością jest bliska wielu kobietom. Mnie również.
    Droga Elizko!
    Pisz nadal. Nie zmieniaj się i pozostań tą samą dobrą, mądrą i nadwrażliwą KOBIETĄ.
    Serdecznie pozdrawiam, gratuluję i życzę nieustannej weny twórczej.
    Dorota.

    1. Dorotko,
      dziękuję Ci za wszystkie ciepłe słowa. Dziękuję za wszystkie nasze rozmowy. Dziękuję za to, że jesteś ze mną nawet jak … nie świeci słońce, a nad morze wracam tylko myślami ! Teraz, też chciałabym tam być…zbierać bursztyny i spacerować nadmorską, piaskową promenadą !
      Obiecuję, że kiedyś pojedziemy razem pospacerować … W Gdańsku można też pisać wiersze …

      Dziękuję Ci – Babciu mojej siedmioletniej Przyjaciółki Nikolki ( która zawsze mi mówi „kocham cię Elizko”… każdy chce słyszeć takie słowa…), dziękuję za wszystko… nawet za to, że nie chcesz abym się zmieniała… jestem sobą i nie mogę być nikim innym i taką już pozostanę ! Dziękuję, że mogę z Tobą rozmawiać „wierszem”, że możemy „ocieplać słowa” i rozumiemy ich znaczenie… A chyba najważniejsze; dziękuję Ci za to, że potrafisz słuchać !!!
      Całuję Ciebie i moją (Twoją ) Nikolkę

  4. W moim dłuugim życiu spotkałem wielu ludzi.Elizę poznałem ponad 20 lat temu i od tego czasu Elza mnie zaskakuje.Ba, jest „największym zaskoczeniem”wśród poznanych.Jej dokonania posłużyły mi do opowiadania innym „O Elizie,która przemieniła wodę w wino”.Elizo,przed Tobą następny cud.
    Janusz

    1. Janusz,

      dziękuję Ci serdecznie, że nazwałeś mnie „<> wśród poznanych”, a już to, że opowiadasz innym „0 Elizie, która przemieniła wodę w wino” jest cudowne. Zmień, proszę, na opowiadanie o Elizie, która przemieniła wino w wodę – przecież (mam nadzieję, że wiesz): w swoim życiu nie miałam kropli alkoholu w ustach…, ale możesz opowiadać o Elizie, która litery zamienia na słowa, a słowa na wiersze…, a później wydaje … „Romans z sobą”.

      Nie Ty jeden jesteś zaskoczony, że ktoś, kto jawi się inaczej w gruncie rzeczy jest zupełnie inny !!! Pamiętam jak powiedziałam Ci, że studiuję filozofię. Spojrzałeś na mnie (co najmniej dziwnie !) i powiedziałeś ” ty wiesz, jak trudna jest filozofia? Mój syn jest filozofem i wiem ile się uczył.”
      Wtedy pokazałam Ci indeks z wszystkimi zdanymi egzaminami ( w pierwszym terminie !) i powiedziałam: wiem, uczę się po 12-14 godzin na dobę ! Mimo to filozofia jest czymś – bodaj najpiękniejszym – z czym spotkałam się w życiu… Nie zapominając o teatrze i poezji.

      Czy Cię jeszcze zaskoczę? Chodzę na seminarium doktoranckie „Na Przełomie”, które prowadzi Profesor Józef Lipiec… myślę o wydaniu drugiego tomiku…
      Może czeka mnie jeszcze jakiś cud ! Może jak usiądę pod Drzewem Bodhi…, ale nie wiem czy nie pijąc alkoholu można jechać do Indii (nawet z Twojego Biura…)

      Dziękuję za wszystkie wycieczki z Twojego Biura. Tam przecież można powiedzieć:
      ” stoję na wydmie i marzyć żeby tu wrócić !”

      Eliza – Twoje największe zaskoczenie wśród poznanych !

  5. Lubie mieć pod ręką to co zachwyca, a zachwycam się wszystkim co prawdziwe, szczere, piękne taki jest właśnie ,,Romans z sobą” Pani Elizy. Wiersze budzą miłe emocje, uśmiech jak w wspomnianym w wywiadzie wierszu ,,Pigułka” nie skromnie dodam że ,,Czytelniczka której po przeczytaniu Pigułki życie wraca do normy”- to ja, tym bardziej mi miło że Poetka pamiętała o słowach którymi się z Nią podzieliłam po przeczytaniu wiersza.Takich perełek jest wiele, choćby wiersz ,,Opalizacja” gdzie w słowach ,,realizująca , a niezrealizowana …zapomniała że żyje się tylko raz” chwyta tak mocno za serce że za każdym razem kiedy zaglądam na tą stronę łza się w mym oku kręci, kolejny mój ulubiony wiersz to ,, Przytulona do przeszłości”…,Czytając ma się wrażenie że,,przychodzą” całkowicie naturalnie Autorce zachowując autentyczność i świeżość tematu.
    Proszę szukać inspiracji, mieć odwagę realizować marzenia i dzielić się Swoją pasją pisania z innymi. -lubię mieć pod ręką to co zachwyca- bk

    1. „Lubię mieć coś co zachwyca” – usłyszeć takie słowa z ust Czytelnika to nagroda. Dziękuję bardzo !
      Cieszę się, że poniekąd za moją „namową” – Pani życie wraca do normy ! Nazywa Pani moje wiersze „perełkami”, wypada znowu powiedzieć: usłyszeć takie słowa….
      Pani Beato ja muszę pamiętać o słowach, które słyszę od Czytelników, tym bardziej od Kogoś, kto jest tak wrażliwy jak Pani. Nigdy nie zapomnę jak Pani zareagowała na tomik … a jakim wyróżnieniem dla niego jest to, że stoi na półce w tak doborowym towarzystwie (to też pamiętam…) !

      A może dzisiaj Pani będzie moją inspiracją? Lubię mieć wokół siebie Tych, którzy potrafią się zachwycać !

      Dziękuję pięknie !

  6. Nie potrafię wyrazić słowami tego co czuję po przeczytaniu tego tomiku,ale spróbuję:burza emocji,
    serce boli za chwilę koi
    wiersze-doznanie
    smutek i radość
    przeszłość i przyszłość
    miłość oraz pragnienie
    i oczywiście najważniejsze słowo TĘSKNOTA,widzę je bardzo często.
    To chyba jest życie każdej z nas .
    Wiersz „Skąpana w marzeniach”jest moim ulubionym,pewnie dlatego,że utożsamiam się z nim,
    jak w każdym z Twoich wierszy!
    Cieszę się ,że Cię poznałam.
    Czekam na następny tomik,wiem,że będzie równie wspaniały jak „Romans z sobą”
    Będziesz żyć wiecznie,a nie każdemu jest to dane.
    Pozdrawiam i mam nadzieję,że się jeszcze spotkamy.
    Ps.Potrafisz w kilku słowach wyrazić tak wiele i poruszyć do łez.
    Irena

  7. Irenko,
    co mam powiedzieć ?
    Dziękuję za wszystkie słowa, które pozwalają wierzyć, że warto pisać 🙂 Ja też cieszę się, że znalazłyśmy się w tym samym czasie i w tym samym miejscu 🙂

    Z nadzieją, że jeszcze kiedyś uda nam się porozmawiać pozdrawiam Cię serdecznie Eliza – kobieta skąpana w marzeniach …

  8. pani Elizo.
    Jestem pod ogromnym wrażeniem! DZIĘKUJE !!!
    Nauczyła mnie pani……. poezji.
    nie potrafię ubrać tego w słowa a szczerze mówiąc przy pani języku się wstydzę.
    proszę o kontakt.
    monika ciech.

  9. Pani Moniko,
    ogromnie dziękuję za ciepłe słowa.
    Jest mi niezmiernie miło, że -jak Pani napisała- nauczyłam … poezji 🙂 . Jeżeli to zawdzięcza Pani właśnie mnie… mogę dziękować jak tylko potrafię… Dziękuję bardzo. Dla mnie Pani słowa są bardzo ważne !!!
    Czymże byłaby poezja, której nikt nie czyta ?

    Pani Moniko są słowa, które uskrzydlają… ja dostałam je dzisiaj od Pani 🙂 Mój tomik „Myślne miraże” jest zadedykowany: „Tym, którzy kochają poezję i tym, którym blisko, by ją pokochać” … żywię nadzieję, że już wkrótce będzie Pani wśród tych, którzy kochają poezję 🙂

    Pozdrawiam serdecznie i życzę samej poezji w życiu 🙂

    Eliza Segiet

Skomentuj Janusz Jadczak Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *